Zwierz spędził tegoroczną majówkę jak zwykle w Krakowie bawiąc na Serialconie. I jak co roku pragnie wzbudzić w was mieszaninę zazdrości i zainteresowania pokrótce opisując co też takiego się na Serialconie zdarzyło. Wiecie są pewne tradycje a Zwierz donosi o tym co robił na tym konwencie już od dobrych paru lat (w zeszłym roku napisał nawet dwa wpisy – był wtedy zdecydowanie mniej leniwy)
Serialcon to chyba jedyne takie wydarzenie w Polsce. Festiwal poświęcony serialom i dyskusji nad nimi, powiązany z festiwalem filmowym – Netia Off Camera. To powiązanie niekiedy bywa większe, niekiedy mniejsze. Osobiście z rozrzewnieniem wspominam festiwal sprzed dwóch lat kiedy niektóre panele Serialconu odbywały się w salach z których właśnie wyszli filmowcy. W ten sposób można było poczuć, że obie imprezy są niemal równe. Jednak teraz Serialcon powrócił do Arteteki gdzie przy ulicy Rajskiej w kilku salach dyskutujemy o serialach a niekiedy rozmawiamy z aktorami, reżyserami, producentami i scenarzystami – nie tylko z Polski.
W tym roku zdarzyła się rzecz przedziwna – Zwierz nie miał zajętych wszystkich trzech dni Serialconu od świtu do zmierzchu i mógł wybrać się na więcej niż jedno wydarzenie, które zwykle by go ominęły. Pierwszym panelem jakie wysłuchałam było o tym jak rozmawiać o serialach na YT. W sumie gdyby się nad tym zastanowić to ta część panelu którą wysłuchałam poświęcona była po prostu temu jak rozmawiać o kulturze – medium jest tu chyba nieco drugorzędne. Osobiście wyznam wam że najcenniejsza wiedza jaką wyniósł Zwierz z panelu była taka, że Instastories naprawdę mają dobre zasięgi. Ale tak serio to z intrygujących tematów ten który Zwierza najbardziej zaciekawił to – jak twórca powinien pochodzić do ludzi dla których tworzy. Czy powinien starać się być jak najbardziej obiektywny, nie hejtować, nie krytykować za bardzo, nie polaryzować – starać się szukać szerokiej zróżnicowanej widowni (taką postawę mają twórcy kanału Jakbyniepatrzeć) czy może jednak dopuszczać do głosu swoje emocje i swoją osobowość bo to jest coś co niekoniecznie oznacza nierzetelność a przyciąga widzów (taką postawę miała min. Megu z Catus Geekus). Osobiście uważam że ludzie ciągną najbardziej do osobowości krytyków ale z drugiej strony – istotnie to w pewien sposób wyklucza zupełnie część widowni.
Potem pobiegłam na panel omawiający serialowe dystopie. To było jedno z najlepszych wydarzeń na całym Serialconie. Nie tylko dlatego, że uczestnicy byli dobrze przygotowani ale też dlatego, że miał ów panel znamiona takiego najlepszego z paneli gdzie głosy z sali są merytoryczne a całe spotkanie zamienia się we wspólną rozmowę i rozkminę nad tematem. Tematem zresztą o tyle ciekawym, że dystopie stały się w ostatnich latach niesłychanie modne i pytanie – czy to skutek dobrobytu czy przewidywania jakiejś strasznej katastrofy. W każdym razie doskonale się o nich rozmawiało i doskonale się tego słuchało. Nawet jeśli pod koniec panelu wszyscy chyba poczuli, że powinniśmy jeszcze raz zastanowić się czy wszyscy identycznie definiują dystopię.
Potem poszłam na jeden z najbardziej zaskakujących punktów programu – przynajmniej dla mnie. Otóż Marta Dziok – Kaczyńska znana wam jako Riennahera prowadziła rozmowę z Lisą Gifford scenarzystą… East Enders. Jeśli nie znacie East Enders to jest to brytyjska soap opera z której Zwierz widział całe trzy odcinki. Idąc na ten punkt chciał Zwierz przede wszystkim wesprzeć swoją obecnością Martę. Tymczasem rozmowa okazała się fascynująca. Scenarzystka opowiadała o tym jakiej precyzji i planowania wymaga tworzenie cliffhangerów w serialach nadawanych codziennie i powiedziała jedną z najmądrzejszych rzeczy jaką słyszałam o serialach od dawna “Na cliffhanger trzeba zasłużyć” innymi słowy – trzeba na tyle długo tworzyć odpowiednią sytuację napięcia żeby cliffhanger miał sens. Poza tym opowiedziała mnóstwo o tym jak się takie seriale produkuje, co było fascynujące. Serio byłam zachwycona tą rozmową bo naprawdę pokazuje że praca nad każdym typem serialu jest ciekawa, i fascynująca.
A skoro mówimy o występach Marty to z prowadzonej przez nią rozmowy poszedł Zwierz od razu na jej prelekcję o tym jak seriale niby pokazują silne postacie kobiece ale niekoniecznie dobrze to robią. To była dokładnie taka prelekcja jakie lubię – miała ciekawy (naukowy!) wstęp, kilka przykładów i do tego – co najważniejsze – dobrą tezę. Marta fajnie pokazała, że nawet te seriale które stawiają kobiety na pierwszym planie – niekoniecznie odbiegają od pewnych tradycyjnych sposobów przedstawiania kobiet w serialach. To, że coś wydaje się na pierwszy rzut oka feministyczne niekoniecznie oznacza, że w istocie takie jest. Seriale takie jak Gypsy, Top of the lake: China Girl czy Girlboss dobrze to obrazują.
Po całym dniu pełnym prelekcji (żadnej nie musiałam sama wygłaszać!) miałam tyle energii że zdecydowałam się pierwszy raz w historii mojej bytności na Serialconie udać się na słynny, piekielnie trudny Pub Quiz. To konkurs w którym pytania są niesamowicie trudne i chyba nikt nie miał powyżej czterdziestu kilku poprawnych odpowiedzi na sto, w całej historii serialu. Grupa w której był Zwierz wyznaczyła sobie bardzo ambitny próg – 10 dobrych odpowiedzi (jedna z naszych koleżanek w drużynie dwa lata wcześniej zdobyła 9 punktów co chcieliśmy przebić). Okazało się jednak że nasza ambitna gra dała niespodziewane efekty i zajęliśmy drugie miejsce. To dopiero była niespodzianka – która sprawiała, że Zwierz wspomina ten piekielny Pub Quiz jako najlepszy moment całego wyjazdu.
Następnego dnia niemal “nie myśląc o śniadaniu” udaliśmy się na kolejną prelekcję Marty (ona w tym roku miała prawdziwy maraton!) o rodzinie Soprano. To była fenomenalna prelekcja o tym dlaczego właściwie rodzina Soprano uznawana jest za taki serial do którego wszyscy powinni się odnosić kiedy piszą o złotej erze serialu. Jedyny minus? Prelekcja była o 10 rano. Niestety – to jest godzina kiedy Serialcon świeci pustkami. Trochę szkoda, bo jednak ktoś musi zacząć dzień a nie ma nic bardziej przykrego niż mówić coś ciekawego i dobrze przygotowanego do prawie pustej sali.
Po występie Marty nadszedł czas na początek Zwierzowego Serialconu i pierwszą prelekcję prowadzoną wraz z Myszą. To niesamowite jak te prelekcje – przecież przygotowywane wcześniej i omawiane zawsze zamieniają się w coś w stylu programu komediowego – gdzie żarty same wychodzą, a metafory mają własne metafory. Tym razem miałyśmy poważnie rozmawiać o zjawisku hype a tymczasem poniosła nas metafora i wyszło, że jak człowiek nie uważa może spędzić osiem lat w pociągu do Koluszek. I choć nie brzmi to jakoś bardzo naukowo to jest to dobra metafora zaangażowania się w serial który ostatecznie nas rozczarowuje, mimo, że początkowo mieliśmy wobec niego wielkie oczekiwania. Jedyny minus – chyba Zwierz nigdy nie będzie mógł się pokazać w Koluszkach, które wykorzystał (za co przeprasza!) jako symbol beznadziejnego celu podróży pociągiem.
Z występu z Myszą Zwierz pobiegł na panel poświęcony temu czego w serialach pragną kobiety. Rozmowa była całkiem ciekawa, zwłaszcza, że mieliśmy tu różne perspektywy, bo Zwierz mówił jako cóż… Zwierz, Olga Szmidt mówiła z perspektywy osoby która zawodowo bada popkulturę czy właściwie kulturę, zaś Katarzyna Śliwińska-Kłosowicz mówiła z perspektywy scenarzystki seriali w których kobiety grają pierwsze skrzypce jak chociażby “Druga Szansa”. Ostatecznie była między nami zgoda odnośnie tego, że kobiety chcą na ekranie więcej mówiących, działających, odnoszących zarówno sukcesy jak i porażki kobiet. Sporą część rozmowy poświęciliśmy też temu jak to wygląda z drugiej strony kamery i jak obecność scenarzystek i reżyserek zmienia to jak kobiety są portretowane w filmach i serialach. Pogadaliśmy też o różnicy w płacach pomiędzy aktorkami i aktorami – co zawsze budzi emocje bo trudno się prosto pogodzić z różnicą w płacach.
Po dłuższej przerwie (kiedyś trzeba jeść! Zwłaszcza że w Krakowie są najlepsze knajpy!) Zwierz wrócił na Serialcon posłuchać prelekcji Asi Brom (autorki bloga Wanna Pełna Zombie) pod tytułem “Jak pisać o serialach i zbierać lajki”. Sami rozumiecie Zwierz był ciekawy co koleżanka po blogerskim fachu ma o tym do powiedzenia. Okazało się jednak że w programie umieszczono tytuł złudny, bo prawda była taka, że rzeczywiście mówiliśmy o serialach i lajkach ale w kontekście tego jak z widzami komunikują się różne platformy streamingowe. To była bardzo ciekawa prelekcja – zwłaszcza w kontekście tego, że Zwierz kiedyś miał na konferencji o Serialach w Olsztynie referat na bardzo podobny temat a poza tym kiedyś Netflix ukradł mu status na Fb więc wiecie – pełne zaangażowanie. Tu prelekcja była o tyle ciekawa, ze pozwalała dostrzec jak swoich użytkowników wyobrażają sobie platformy stramingowe i do kogo tak naprawdę chcą głównie mówić.
Po tej prelekcji chciałam skoczyć na kolejną poświęconą Black Sails (którego powtórkę właśnie sobie robię) ale zabłądziłam na spotkanie … Marty z jej czytelnikami. I wpadłam bo jakoś niespodziewanie zamieniło się one w wielkie planowanie genialnego serialu historycznego o Kościuszce – osiem sezonów po sześć odcinków udało się nam zaplanować bez problemu a przy okazji dowiedziałyśmy się że wystarczy że zbierzemy siedem milionów złotych i powinno nas być stać na pierwszy sezon. Poważnie zastanawiamy się nad jakąś ściepą. Roboczy tytuł serialu “Pan Tadeusz” powinien zainteresować liczne środowiska w kraju i za granicą. Poza tym Netflix na pewno będzie zachwycony naszym pomysłem. Hasło promocyjne “najbardziej rewolucyjne łydki w historii świata”. Bo chcemy żeby to był serial pełen łydek w pończochach – wiecie to się musi sprzedać.
Tym emocjonującym początkiem kariery Zwierza i Marty jako producentek serialowych zakończył się drugi dzień Serialconu. Trzeciego dnia nadszedł czas na wielką prelekcję Zwierza. Nie obyło się bez pewnych problemów. Otóż najpierw okazało się, że prelekcję wyznaczono w sali gdzie nie ma jak pokazać prezentacji. Jak sami rozumiecie, nie przyjęłam tego dobrze, bo jednak akurat o serialach dobrze się mówi pokazując przykłady a poza tym – dowiedziałam się o tym już po przyjeździe a spędziłam trochę czasu przygotowując prezentację. Moje niezadowolenie szybko jednak ustąpiło wdzięczności kiedy okazało się, że jednak do sali udało się sprowadzić plazmę na której mogę wyświetlać slajdy. Problem w tym, że komputer do którego podłączono telewizor nie chciał się ładować. Dostałam całą godzinę funkcjonowania baterii – nic nie składania bardziej do zwięzłej mowy niż taki technologiczny deadline. Mówił Zwierz zaś o Trumpie a właściwie o tym jak współczesne seriale radzą sobie z tym wyborem starając się jakoś odnieść do nowej sytuacji politycznej. Osobiście mam wrażenie, że poszło nieźle, choć pewnie zadziałałoby lepiej gdyby nie fakt, że Zwierz chciał powiedzieć w sumie o kilku zjawiskach na raz.
Nie marnując czasu Zwierz pobiegł na panel o ewolucji serialu Super bohaterskiego w którym brała udział niemal połowa znajomych z Podsłuchane. Tu rozmowa była o tyle ciekawa, że dyskutowali ludzie którzy z jednej strony seriale super bohaterskie lubią i oglądają z drugiej czują pewien kryzys. Być może dotknęła nas po prostu klęska urodzaju i nikt już nie jest w stanie śledzić wszystkiego a urok faktu, że coś jest powiązane z komiksem nieco zbladł kiedy ekranizacje komiksów są niemal wszędzie. Ciekawe rozmawiało się też o związkach seriali Marvela z uniwersum bo rzeczywiście to taka koncepcja która ostatnimi czasy się raczej rozmyła. Ogólnie Zwierz wyniósł z tego panelu mocne przekonanie, że musi znów zacząć oglądać Legends of Tomorrow bo ponoć warto.
Potem role się zamieniły i Zwierz z słuchacza zamienił się w panelistę bo pod przewodnictwem Myszy staraliśmy się rozpracować kwestie reprezentacji zaburzeń psychicznych w serialach. Rozmowa ponownie prowadzona z kilku punktów widzenia – od psychologa i specjalisty do zdrowia publicznego do blogera. Ostatecznie refleksje mieliśmy jednak podobne – że niektóre seriale pokazują sprawy lepiej (One Day at a Time i wątek depresji! Czy Shameless) inne mają problemy. Cały osoby segment dyskusji stanowiła szeroka krytyka 13 powodów. Okazało się, że Zwierz nie jest jedynym który uważa że sposób pokazania samobójstwa w tym serialu był nie tylko nieodpowiedzialny ale po prostu szkodliwy.
Potem przyszedł czas na ostatni punkt Seialconu gdzie z kolei grupa z Podsłuchane zajmująca się tłumaczeniami opowiadała o swoich doświadczeniach jako tłumaczy audiowizualnych. To w sumie ciekawe, bo to jest trudna praca i do tego – przez wielu uważana za łatwą. Zwierza rozbawiły historie o tym jak niekiedy tłumaczy się coś mając pewność że to metafora a potem kilkanaście odcinków później okazuje się, że to nie była przenośnia tylko pomysł scenarzystów. W sumie trudno nie żałować tłumaczy, zwłaszcza tych którzy dostają odcinki przypadkowo wyrwane z kontekstu, albo którzy dopiero oglądając filmy czy serial odkrywają że ktoś poprawił ich tłumaczenie wedle własnego widzi mi się.
To był ostatni punkt na jakim był Zwierz bo przyszedł czas powrotu do Warszawy. Oczywiście jak co roku Zwierz czuje, że jakoś powinien Serialcon podsumować. Z jednej strony – ma wrażenie, że wszystkich nas kusi by niczego nie zmieniać. Miejsce dobre, prelekcje ciekawe, widownia wyrobiona. Z drugiej – Zwierz jest wielbicielem zmian, przemian i wstrząsów, zwłaszcza jeśli chodzi o wydarzenia cykliczne. Dlaczego? Bo tylko tak można uniknąć zastania się w jednej formule, takie komfortu w którym wszystko zawsze idzie wedle podobnego planu. Co się Zwierzowi marzy? Oczywiście wszystko. Jedna z rzeczy to wyjście z choć jednym czy dwoma punktami programu poza Artetekę, by pokazać ludziom biorącym udział w Netia Off Camera co my właściwie robimy – w ten sposób poczucie związku z Festiwalem byłoby większe. W tym roku trochę mi zabrakło motywu przewodniego – a właściwie mocnego motywu przewodniego. A tymczasem seriali zrobiło się tyle i tak różnych że może fajnie byłoby jakiś motyw – nawet ograniczający, narzucić. Co do prelekcji – też powoli się zastanawiam czy nie byłoby fajnie ostatecznie zdecydować się na format złożony z debat, dyskusji i paneli. Może to fanaberia Zwierza ale najwięcej wyniósł z paneli. Nie dlatego, że prelekcje były złe ale dlatego, że panele tworzą atmosferę wspólnej rozmowy, rozkminy, nie oddzielają ludzi za stołem od widzów. Dobry panel zostaje ze mną chyba na dłużej niż dobra prelekcja choć mogę się mylić.
Jednocześnie – cieszę się, że powoli zmienia się ekipa prelegentów – w końcu sam Zwierz postuluje by pojawiali się ludzie których jeszcze nie było. To jest fajne kiedy słuchamy wciąż nowych głosów. I choć jasne – znacie Zwierza, chciałby być gwiazda każdej imprezy czy to święto kaszanki czy festiwal chleba, ale jak mantrę powtarza – najfajniejszy Serialcon będzie wtedy kiedy Zwierz nie będzie miał pewności czy jego prelekcja zostanie uwzględniona. A jeszcze lepiej będzie wtedy kiedy nie będzie miał znajomych wśród panelistów. Wtedy właśnie Serialcon będzie się rozwijał – kiedy będziemy przychodzić odchodzić i co roku drżeć w oczekiwaniu na maila czy w tym roku nas zechcą. Może to nie jest szczególnie korzystne dla Zwierza – który najchętniej przemawiałby na Serialconie do emerytury, ale na pewno jest korzystne dla każdej imprezy. Wobec tego – nie pozostaje nic innego jak czekać, co się wydarzy i czy w przyszłym roku Zwierz nie usłyszy, że w tym roku zostanie mu już tylko zadawanie wścibskich pytań z widowni.
Ps: Jeśli będziecie kiedykolwiek w Krakowie koniecznie wpadnijcie do śniadaniowni Ranny Ptaszek. To takie miejsce w którym po spożyciu posiłku żałujecie że śniadanie można zjeść tylko raz dziennie.