Home Film Przyjaciele Petera czyli o “Spider-Man: No way Home” (ZE SPOILERAMI)

Przyjaciele Petera czyli o “Spider-Man: No way Home” (ZE SPOILERAMI)

autor Zwierz
Przyjaciele Petera czyli o “Spider-Man: No way Home” (ZE SPOILERAMI)

 

Najnowszy Spi­der-Man wchodz­ił do kin po tylu dyskus­jach, prze­ciekach i plotkach, że seans bardziej niż spotkaniem z nową his­torią był odpowiedz­ią na pytanie – kto w Internecie ma najlep­sze źródła dla swoich infor­ma­cji.  Jed­nocześnie – nowy film o przy­go­dach Petera Park­era – mimo, że kluc­zowy dla nowej fazy MCU przy­pom­i­nał trochę cza­sy, gdy skala przygód bohaterów była dużo mniejsza a same pro­dukc­je nieco mniej przy­pom­i­nały zwias­tun następ­nego filmu.

 

Ponieważ nowy Spi­der-Man opiera się głównie na pewnym zaskocze­niu i przy­jem­noś­ci z niespodzianek i ukłonów dla fanów – chci­ałabym go omówić ze spoil­era­mi. Poniżej tego zda­nia zna­j­du­ją się już reflek­sje na tem­at tego co jest zde­cy­dowanie spoil­erem w związku z tym, jeśli nie oglą­dal­iś­cie filmów albo nie lubi­cie spoil­erów – to dalej nie czy­ta­j­cie. Nato­mi­ast jeśli wam to zupełnie nie przeszkadza – proszę bardzo.

 

Nowy Spi­der-Man zaczy­na się dokład­nie tam, gdzie kończy się poprzed­nia część. Cały świat wie, że w kostiu­mie super bohat­era ze złem wal­czy Peter Park­er. Co więcej Mys­te­rio pozostaw­ił za sobą wiado­mość sugeru­ją­ca, że to Spi­der-Man stoi za jego śmier­cią i za wydarzeni­a­mi w Lon­dynie. Choć brz­mi to bard­zo dra­maty­cznie to z główny­mi kon­sek­wenc­ja­mi całej sprawy sce­narzyś­ci radzą sobie dość szy­bko. Nikt Petera do więzienia nie zaprowadzi, między inny­mi dlat­ego, że udało się zatrud­nić bard­zo dobrego prawni­ka. Tak, moi drodzy – w tych pier­wszych sce­nach fil­mu pojaw­ia się nikt inny tylko Matt Mur­dock potwierdza­jąc, że seri­alowy Dare­dev­il ma swo­je miejsce w świecie fil­mowym. Przyz­nam, że jego pojaw­ie­nie się na ekranie bard­zo mnie uciszyło, bo widzę dla niego miejsce cho­ci­aż­by w kole­jnych fil­mach o Spider-Manie.

 

 

To, że nie trafi się do więzienia nie znaczy, że prob­lemów nie ma. Peter jest je wstanie jeszcze znieść, gdy doty­czą jego samego, ale gdy doty­czą MJ i Neda – chłopakowi jest już naprawdę źle z tym co się stało. A że ma kilka­naś­cie lat to dochodzi do wniosku, że jedyne co moż­na zro­bić to odkrę­cić wszys­tko z pomocą zna­jomego czar­o­dzie­ja. Tu na scenę wchodzi Dok­tor Strange, który w tym filmie wyda­je się zaskaku­ją­co niekom­pe­tent­ny. Ponown­ie jed­nak – jeśli coś się dzieje tej nowej pro­dukcji to gównie po to by sce­narzyś­ci mogli doprowadz­ić nas do momen­tu, na którym naprawdę im zależy – czyli otwar­cia prze­jść pomiędzy alter­naty­wny­mi wymi­ara­mi i sprowadzenia do MCU wszys­t­kich dawnych prze­ci­wników Spi­der-Mana i jego licznych wcieleń. To jest głów­na atrakc­ja fil­mu i właś­ci­wie wszys­tko co dzieje się wcześniej należy trak­tować jako długą – niekoniecznie log­iczną przykrywkę.

 

Sko­ro już do świa­ta Spi­der-Mana dotar­li złole ze wszys­t­kich pozostałych filmów, należało­by ich pokon­ać. Tylko to było­by zbyt łatwe a przede wszys­tkim – stanow­iło­by powtórkę z rozry­w­ki. Zami­ast tego pojaw­ia się genial­ny plan – sko­ro już złole dostali drugą szan­sę, to zami­ast ich odsyłać na pewną śmierć moż­na im pomóc. Ostate­cznie MCU dys­ponu­je lep­szą tech­nologią niż wer­s­ja SONY (a właś­ci­wie każdy wszechświat, w którym nie było Star­ka) a poza tym – wraz ze zło­la­mi do świa­ta prze­dostali się też pozostali Spi­der-Mani co spraw­ia, że siły dobra są zde­cy­dowanie wzmoc­nione. Choć nim będziemy mogli oglą­dać tri­umf musimy jeszcze na chwilę przeżyć wraz z naszym Peterem rozdzier­a­jącą stratę. Nie ma bowiem Spi­der-Mana, które­mu ktoś nie umarł na rękach. A ponieważ w tej wer­sji nie ma wuj­ka Bena to umrzeć musi ciot­ka May. Szko­da, bo to była naprawdę dobrze napisana i zagrana postać. No ale są pewne rzeczy, których zmienić nie moż­na. Jak wiado­mo w świecie Mar­vela wszyscy wraca­ją do życia poza wujkiem Ben­em (albo w tym przy­pad­ku ciotką May).

 

Kiedy już twór­cy ustaw­ią wszys­tkie pio­n­ki na plan­szy pozosta­je już im tylko ta zabawa, na którą naprawdę liczyli. Sprowadze­nie do jed­nego miejs­ca trzech aktorów gra­ją­cych Spi­der-Mana i nasyce­nie ostat­niego aktu fil­mu fan ser­vicem. Bo czy jest coś przy­jem­niejszego niż obser­wowanie trój­ki aktorów, którzy gra­ją tą samą postać, jak stara­ją się nam pokazać swoich Peterów, jak porównu­ją co ich bohaterów łączy a co dzieli, jak w końcu współdzi­ała­ją razem i pros­tu­ją pewne prob­le­my i błędy jakie popełniono w ich włas­nych fil­mach. Widać, że z tych ostat­nich trzy­dzi­es­tu min­ut fil­mu bije olbrzymia radość połąc­zona z niemal dziecin­ną próbą wciśnię­cia jak najwięk­szej iloś­ci dow­cipów do dialogów pomiędzy Spi­der-Man­a­mi. Przy czym pod sam koniec zabawa zosta­je prz­er­wana i dosta­je­my zaskaku­ją­co smutne dla bohat­era zakończe­nie, które przy­pom­i­na, że najlep­sze opowieś­ci to takie, które niosą za sobą najwięk­sze kon­sek­wenc­je dla postaci.

 

Sam seans fil­mu jest bard­zo miły. Zwłaszcza sam koniec – kiedy moż­na sobie porów­nać który Spi­der- Man jest najlep­szy. Tu muszę powiedzieć, że niesły­chanie cieszyło mnie, że zobaczyłam ponown­ie Andrew Garfiel­da w stro­ju pajęcza­ka. To jest mój ulu­biony Spi­der-Man (Hol­lan­da lubię, nie przeczę, ale Garfiel­da lubiłam bardziej) i co więcej – w tych sce­nach, gdzie są wszyscy trzej na raz widać, że to jest jed­nak najlep­szy aktor z całej pajęczej trój­ki. Kiedy w jed­nej ze scen jego Peter Park­er ma szan­sę zro­bić coś co nie udało się mu w jego rzeczy­wis­toś­ci – ura­tować życie MJ (tak jak nie udało mu się ura­tować życia Gwen) to na jego twarzy jest tyle emocji, że to jest zupełnie inna skala. Zresztą w ogóle chy­ba najlep­sze w tym filmie jest to, co poży­c­zone z innych pro­dukcji – Jamie Foxx naresz­cie może zagrać swo­jego Elek­tro a Alfred Moli­na nadal gra najlepiej ze wszys­t­kich złoli (ogól­nie uwiel­bi­am Octaviusa). Nawet jeśli może się wydawać, ten kon­cept jest przeład­owany i za dużo tu ukłonów w stronę innych pro­dukcji, to przy­na­jm­niej na czas sean­su ten pomysł działa.

 

 

Ucieszyło mnie, że nie odstaw­iono na zupełnie boczny tor ani MJ ani Neda. Obec­ność dwój­ki najlep­szych przy­jaciół wspier­a­ją­cych bohat­era na każdym kroku, czyni Spi­der-Mana Hol­lan­da na swój sposób wyjątkowym. Zwłaszcza, że relac­ja Petera z MJ opar­ta jest na czymś więcej niż tylko roman­ty­cznych uczu­ci­ach, ale też na umiejęt­noś­ci współpra­cy i staw­ia­nia czoła prob­le­mom. Z kolei Ned to taka postać, która ład­nie ewolu­u­je i kto wie, może się okaże, że zostanie kiedyś uczniem czarnok­siężni­ka. Zresztą zarówno MJ jak i Ned są potrzeb­ni by cała ta sza­lona zabawa miała jakąkol­wiek emocjon­al­ną stawkę – bez nich moż­na było­by pewnie pod koniec wzruszyć ramion­a­mi, a tak, jest nam aut­en­ty­cznie przykro, że Peter będzie musi­ał sobie poradz­ić w przyszłoś­ci bez tego wsparcia.

Nie znaczy to, że film nie ma wad. Najwięk­szą wyda­je mi się sam Strange – który w tym filmie jest potrzeb­ny na pięt­naś­cie min­ut a zosta­je na dużo dłużej. Zresztą sporo jest tu momen­tów, przy których myślimy „sce­narzyś­ci idą na skró­ty”. Tak więc, Strange daje się łat­wo zła­pać Spi­der-Manowi w pułap­kę, ale ponieważ nadal potrze­bu­je­my jego por­tali to nagle Ned okazu­je się mag­iczny. Muszę też przyz­nać, że aż trud­no mi było uwierzyć, że Bene­dict Cum­ber­batch z tego fil­mu i z “Psich Pazurów” to ten sam aktor. Jak­by różni­ca aktorskiej ekspresji, możli­woś­ci i niuan­su jest poraża­ją­ca.  To nie jest tak, że Cum­ber­batch gra jakoś poraża­ją­co źle. Po pros­tu dzi­wnie się na to patrzy wiedząc o ile lep­iej umie grać, gdy ktoś tego od niego wyma­ga. To nie koniec moich uwag. Specy­ficzne jest też osadze­nie tej his­torii w znanej nam rzeczy­wis­toś­ci. Ponieważ chce­my, żeby cała his­to­ria kon­cen­trowała się tylko na Peterze, to osadza­my go w świecie, gdzie niby są wszyscy pozostali super bohaterowie, ale trochę zachowu­je­my się tak jak­by ich nie było. Nawet nie chodzi o to kto mógł­by Peterowi pomóc czy inter­we­niować – ale sama reakc­ja opinii pub­licznej przy­pom­i­na bardziej świat, gdzie jest tylko jeden heros, a nie bohater niemal na każdym rogu. Moż­na się też przy­czepić takich drob­nos­tek jak niewyko­rzys­tane możli­woś­ci związane z tym, że postaci z różnych uni­w­er­sów mogą pogadać. Najwyraźniej jed­nak wrzuce­nie pewnych dow­cipów było ważniejsze (bo też w trak­cie samego sean­su lep­iej się sprawdza).

 

 

Ostate­cznie nowy Spi­der-Man prowadzi naszego Petera Park­era dokład­nie tam, gdzie powinien być. Młody, spłukany chłopak w wielkim mieś­cie, który z tru­dem zara­bia na czyn­sz, i musi bronić swo­jego alter ego przed ataka­mi mediów. To jest dopiero początek his­torii bohat­era, który – jak mniemam. Będzie miał przed sobą całkiem sporo pra­cy by przy­pom­nieć o sobie bliskim i światu, znaleźć pomysł na życie i kto wie, może zaprzy­jaźnić się z inny­mi bohat­era­mi, którzy też „robią na mieś­cie”. Gdy­by udało się przy­wró­cić Spi­der-Manowi taką niewielką miejską per­spek­ty­wę nie byłabym zła, bo choć lubię sza­loną stronę MCU, to lubię też mniejsze bardziej ludzkie his­to­rie, gdzie chodzi nie tylko by ura­tować świat, ale też żeby zaro­bić na czyn­sz. Jakoś ten ele­ment zawsze budz­ił moją sym­pa­tię (zresztą do pozy­cji społecznej samego Spi­der-Mana pięknie naw­iązu­je w filmie Elek­tro) i cieszę się, że do niego dos­zliśmy. Choć boję się, że na kole­jne przy­gody Spi­der-Mana w MCU trze­ba będzie jeszcze trochę poczekać.

 

Kiedy tak siedzi­ałam na sean­sie zas­tanaw­iałam się trochę – dla kogo jest ten film. Bo widzi­cie – dla mnie to jasne, że kojarzę nie tylko bohaterów, ale też bard­zo konkretne sce­ny i prob­le­my zarówno z Spi­der-Mana Ramiego jak i z późniejszych wer­sji z Garfiel­dem. Ale pier­wszy Spi­der-Man to jest 2002 rok! To praw­ie dwadzieś­cia lat temu. Tym­cza­sem do tej pier­wszej try­logii zna­jdziemy całkiem sporo naw­iązań – łącznie z powrotem prze­ci­wników bohat­era. Ja tam się ucieszyłam, bo wszys­tko widzi­ałam a nawet niedawno w cza­sie pan­demii (cały wpis z prze­myśle­ni­a­mi na ten tem­at zna­jdziecie TUTAJ). Do Amaz­ing Spi­der-Mana wracam reg­u­larnie, bo bard­zo lubię Garfiel­da w tej roli, ale wiem, że jestem jed­ną z bard­zo niewielu osób, które to robią (biorąc pod uwagę jak sła­by był dru­gi film to nawet się nie dzi­wię). Nie mniej, wciąż nowy film z MCU opiera się na tym jak dobrze zna się pięć filmów rozstrzelonych na przestrzeni kilku­nas­tu lat i zupełnie z tym Mar­velem nie związanych. Mam wraże­nie, że wielu widzów poniżej trzy­dzi­est­ki może zupełnie nie wiedzieć (przy­na­jm­niej przez więk­szość cza­su) o co chodzi – i też trud­no się dzi­wić, nie ma obow­iązku oglą­da­nia fil­mu o każdym wcie­le­niu Spider-Mana.

 

Jak mówiłam – moim zdaniem to film, który w cza­sie sean­su tworzy fan­tasty­czne wraże­nie, bra­nia udzi­ału w czymś fajnym. Jest trochę wzruszeń, pocią­ga­nia nosem i łez ale też jest całkiem dużo scen, które wywoła­ją uśmiech na twarzy. Być może, jeśli anal­izu­je­my film na tle całego MCU to dostrzeże­my, że tworzy on taką włas­ną bańkę w tym świecie (Spi­der­verse ;) ale czy komukol­wiek to kiedykol­wiek przeszkadza­ło? Ostate­cznie Spi­der-Man zawsze miał tyle przygód i prze­ci­wników, że mógł sobie funkcjonować niemal sam. Choć trochę, żal że Eddie Brock nigdy nie dotarł dalej niż do baru w Meksyku bo jego pojaw­ie­nie się w tym świecie było­by naprawdę sza­lone. Ale ostate­cznie – to film, nad którym nie należy za wiele myśleć tylko się nim cieszyć. Bo chy­ba to chci­ał zro­bić, jed­nocześnie pcha­jąc Peterów w stronę tak potrzeb­ne­go im odkupi­enia i rozliczenia dawnych błędów. Pod tym wzglę­dem to pro­dukc­ja, która przy­pom­i­na, że wszyscy może dostaniemy drugą szan­sę. A jeśli jesteśmy bard­zo, bard­zo dziel­ni to nawet trzecią.

 

 

PS: Najlep­szym filmem o Spi­der-Manie jest oczy­wiś­cie „Spi­der-Man: In to the Spi­der­verse” ale to chy­ba jest poza dyskusją.

0 komentarz
5

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online