Home Film Ćwiczenia z zapominania czyli o “Supernova”

Ćwiczenia z zapominania czyli o “Supernova”

autor Zwierz
Ćwiczenia z  zapominania czyli o “Supernova”

Demenc­ja i Alzhaimer, tem­aty które kiedyś pojaw­iały się w kinie na mar­gin­e­sie w ostat­nich lat­ach coraz bardziej prze­suwa­ją się do cen­trum his­torii. Wraz ze starze­ją­cym się społeczeńst­wem prob­le­my związane z opieką nad osoba­mi, które powoli tracą pamięć sta­ją się jed­nym z cen­tral­nych tem­atów w społeczeńst­wie. Jed­nocześnie z dra­matur­gicznego punk­tu widzenia to his­to­rie niemal ide­alne – pozwala­jące zadać pytanie o naszą tożsamość, per­cepcję rzeczy­wis­toś­ci i granice poświęce­nia dla drugiej oso­by. To też pyta­nia do jakiego stop­nia mamy decy­dować co się z nami stanie gdy już nie będziemy pamię­tali, że jesteśmy sobą. W ostat­nim sezonie nagród niesamow­itą porusza­jącą his­torią z samego środ­ka przeży­cia oso­by z demencją był „Ojciec” z Antony Hop­kin­sem. Ter­az do naszych kin trafiła „Super­nowa” – także bry­tyjs­ka pro­dukc­ja z Col­inem Firthem i Stanleyem Tuc­cim w głównych rolach.

 

 

Tym razem w cen­trum opowieś­ci zna­jdziemy parę – Sama i Tuck­era – dwóch twór­ców (jeden jest pianistą, dru­gi pis­arzem) którzy podróżu­ją razem przez mal­own­icze bry­tyjskie kra­jo­brazy, swoim starym kam­perem. Plan wyprawy został nakreślony już dawno przez Tuck­era – odwiedzą rodz­inę, zajrzą nad jezioro, gdzie nocow­ali wiele lat wcześniej, spędzą chwilę w domku położonym na uboczu, a pod sam koniec Sam zagra swój kon­cert, który ma być próbą powro­tu na scenę. Bo Sam od dłuższego cza­su nie gra – zaj­mu­je się Tuck­erem, który powoli osuwa się w obję­cia demencji. Dlat­ego też podróż – mimo, że pozornie ma być przy­jem­ną przy­godą i oder­waniem się od rzeczy­wis­toś­ci w isto­cie jest peł­na napięć i emocji. Wid­zowie podob­nie jak sami bohaterowie zda­ją sobie sprawę, że to już ten czas kiedy trze­ba będzie pod­jąć najważniejsze decyz­je – i nie będzie się dalej dało udawać, że nic aż tak strasznego się nie dzieje.

 

 

W przy­pad­ku nar­racji o demencji pewne rzeczy pojaw­ia­ją się niemalże z obow­iązku. Roz­mowa o tym czy nie zakończyć wcześniej życia – póki ma się jeszcze nad nim kon­trolę. Niechęć do pod­ję­cia pewnych kluc­zowych decyzji – jak cho­ci­aż­by zakupu nowego domu. Deklarac­je, że nigdy nie odda się bliskiej oso­by do insty­tucji zapew­ni­a­jącej opiekę. Pró­ba ukry­wa­nia przed sobą lęków, pog­a­rsza­ją­cych się objawów, wspom­i­nanie i snu­cie planów na przyszłość tak jak­by nie było tu żad­nych wiel­kich ograniczeń. Film roz­gry­wa te wszys­tkie wąt­ki niemal podręcznikowo – niekiedy być może za bard­zo wykłada­jąc każdy argu­ment i każąc bohaterom wypowiadać kwest­ie, które już nie raz padły. Widać tu przeko­nanie, że to co uczyni tą his­torię intere­su­jącą to nie sama jej treść (która nie ukry­wa­jmy – nie ofer­u­je w samej roz­mowie o tych kluc­zowych prob­lemach nic nowego) ale sposób jej przedstawienia.

 

I tu pojaw­ia się dla mnie pewien prob­lem. Z jed­nej strony mamy rzeczy­wiś­cie doskon­ałe role aktorskie. Col­in Firth już nie raz udowod­nił, że posi­a­da w swoim asorty­men­cie ról nie tylko zakłopotanego zakochanego angli­ka, ale także – bohat­era w żało­bie, który stara się ukryć swo­je cier­pi­e­nie przed światem. Firth patrzy smut­no, łka na zawołanie i jest w nim taki porusza­ją­cy smutek człowieka, który znalazł się na bard­zo długiej styp­ie po kimś kto jeszcze żyje. Z kolei Stan­ley Tuc­ci fenom­e­nal­nie odgry­wa to co w takich rolach konieczne – czyli pewną fizy­czną kru­chość bohat­era. To nie jest łatwe pokazać w nie najwięk­szych ges­tach, że bohater choć nadal dow­cip­ny i uroczy, zaczy­na się w sobie kur­czyć i coraz częś­ciej pewne rzeczy przy­chodzą mu z tru­dem. Co ciekawe początkowo reżyser planował obsadz­ić aktorów na odwrót – Firtha w roli Tuck­era a Tuc­ciego w roli Sama, ale przyz­nam – trud­no było­by mi sobie wyobraz­ić tą obsadę na odwrót. Jakkol­wiek wierzę w tal­ent Firtha to chy­ba nie umi­ał­by tej kru­choś­ci odd­ać tak dobrze jak Tuc­ci. Jed­nocześnie dobrze gra tu pros­ta fizy­cz­na różni­ca między aktora­mi – wyższy bro­daty Firth, w sweterku, czy takiej ryback­iej cza­pce spraw­ia wraże­nie jak­by chci­ał ochronić niskiego, szczupłego, „wysus­zonego” Tuc­ciego przed całym światem. W sum­ie ten ele­ment relacji gra tu jako jeden z najlep­szych w całym filmie (co zresztą pod­kreśla­ją kry­ty­cy wskazu­jąc, że pod wzglę­dem gry aktorskiej nikt tu nie robi najm­niejszego błędu)

 

 

Jed­nocześnie – obok tych doskon­ałych ról – pojaw­ia się —  może nie emocjon­al­ny szan­taż, ale dużo takich ele­men­tów które mają nam przy­pom­nieć że oglą­damy smut­nym film. Super­nowa ma doskon­ałą ścieżkę dźwiękową, ale powoli zaczy­nam mieć dość tego pow­iąza­nia „wiolon­czela, więc będzie smut­no”. Jed­nocześnie długie uję­cia kam­pera jadącego przez niesamowicie mal­own­icze kra­jo­brazy wyda­ją się nam emocjon­al­nie odd­zielać jed­ną ważną scenę od drugiej. O ile na początku film pozwala sobie na taką lekkość, która daje nam wgląd w to kim są nasi bohaterowie i jak ukła­da się ich relac­ja, to już cały ostat­ni akt jest niemalże teatral­nym przed­staw­ie­niem różnych argu­men­tów na tem­at wcześniejszego zakończenia życia oso­by z demencją. Miałam wraże­nie jak­by gdzieś w tej dyskusji zagu­bili się bohaterowie, o których chci­ało­by się wiedzieć więcej. Inna sprawa zawsze mnie porusza jak w kine­matografii częs­to roz­maw­iamy o demencji osób twór­czych czy naukow­ców, a jak rzad­ko pode­j­mu­je się ten tem­at w kon­tekś­cie osób, które nie pra­cow­ały umysłowo. Jak­by rozu­miem, że to tworzy więk­szy dra­mat w kinie, ale jed­nocześnie tworzy jakąś taką niepoko­jącą nar­rację, że tych twór­ców to jed­nak bardziej żal.

 

 

Cały czas oglą­da­jąc „Super­nową” miałam poczu­cie, że oto mam taką porząd­ną pro­dukcję. Są fan­tasty­czni aktorzy, jest ważny prob­lem, jest bard­zo kam­er­al­ny nas­trój. Wszys­tko jest na swoim miejs­cu tak bard­zo, że przy­na­jm­niej dla mnie sama pro­dukc­ja pod pewny­mi wzglę­da­mi była pustą sko­rupą. Tak to jest bard­zo smut­na i porusza­ją­ca his­to­ria, ale nie byłam w stanie znaleźć odpowiedzi – dlaczego aku­rat his­to­ria tej pary jest na tyle wyjątkowa by ją opowiedzieć. Co takiego było w tym związku co czyni tą sytu­ację inną, ciekawą, czy czymś więcej niż tylko smut­ną. Bo jasne – nie odmaw­iam tej opowieś­ci, tego, że opowia­da o rzeczach smut­nych. Ale jed­nocześnie miałam poczu­cie, że za mało znam cały ten świat i tych bohaterów by była to opowieść o żywych bohat­er­ach a nie przy­powieść o tym, że demenc­ja jest ogól­nie smut­na i niesprawiedliwa.

 

 

Jed­nocześnie film dość dobrze pokazu­je, że w dzisiejszej kine­matografii coraz częś­ciej pojaw­ia się ten rodzaj filmów, gdzie co praw­da mamy opowieść o parze jednopł­ciowej, ale zupełnie to nie wpły­wa na nar­rację. Ten film spoko­jnie mógł­by być o małżeńst­wie het­ero (zresztą był taki film The Leisure Seek­er z Helen Mir­ren i Don­al­dem Suther­lan­dem gdzie właśnie małżeńst­wo wybier­ało się w drogę kam­perem trochę ucieka­jąc przed demencją) i nic by to nie zmieniło. To film, w którym ta kwes­t­ia nie stanowi w ogóle tem­atu – rodz­i­na i zna­jo­mi abso­lut­nie akcep­tu­ją Sama i Tuck­era, nie ma tu nic z nar­racji o dyskrymi­nacji (co jest dobre samo w sobie). Przy czym zan­im przyjdzie nam popaść w nad­mierny entuz­jazm – to znów jest film, gdzie dwóch het­ero aktorów gra gejów i znów wszys­tko jest smutne i ponure – tak jak­by gdzieś tam w tle była wiz­ja, że to jest takie nat­u­ralne połącze­nie – homosek­su­al­na para i przygnębi­a­ją­ca opowieść (jeśli już chce­cie zaprzeczyć to nieste­ty – to jest niesamowicie powszech­ny trop w kine­matografii). „Super­nowa” dość dobrze pokazu­je ten prob­lem wielowarst­wowoś­ci zagad­nienia reprezen­tacji. Z jed­nej strony zda­je egza­min popisowo (nie czyniąc his­torii opowieś­cią o ori­en­tacji tylko o wielu innych rzeczach) z drugiej – wciąż wpa­da w wytarte koleiny. Jak widać – łat­wo nie jest.

 

Kiedy szłam do kina wiele osób mówiło mi, że będę ronić łzy pod koniec. Oglą­da­jąc film miałam wraże­nie, że reżyser i sce­narzys­ta Har­ry Mac­queen bard­zo by chci­ał żebym się rozpłakała. Tylko, jed­nak chy­ba za bard­zo zaw­ierzył, że sama smut­na opowieść wystar­czy. Mi jed­nak zabrakło tego czegoś co wyry­wa nas ze schematu fil­mu o ważnych sprawach i wrzu­ca nas do tej chao­ty­cznej rzeczy­wis­toś­ci, która jest tak blisko naszego domu i naszych lęków. Coś jak w przy­pad­ku „Ojca” gdzie łkałam w sposób niekon­trolowany. Przy czym – to nie jest zły film. To jest porząd­ny, doskonale zagrany film, które­mu czegoś braku­je. Tego jed­nego ele­men­tu, który wybuchł­by w moim ser­cu niczym supernowa.

0 komentarz
3

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online