W traktowaniu serii o Szybkich i Wściekłych jako bezmyślnej rozrywki nie ma nic złego. Ostatecznie możemy założyć, że twórcy doskonale zdają sobie sprawę, że tworzą film należący do gatunku kina rozrywkowego. Ale jednocześnie to włożenie filmu do tej kategorii sprawia, że często pozostajemy głusi na rzeczy, które film stara się nam powiedzieć. A wyznam wam szczerze – „Szybcy i Wściekli 9” próbują nam powiedzieć całkiem sporo.
Gdybym miała wskazać czym jest ta odsłona produkcji to stwierdziłabym, że to refleksja nad mnogością i złudnością perspektywy. Mamy tu trzy podejścia do tematu. Pierwszy – spojrzenie Doma na jego dotychczasowe życie. Porzuciwszy rabunki i zlecenie niemożliwe bohater zaszywa się w głuszy by zaznać wolności i odciąć się od starego życia. Jego ukochana Letty wskazuje, że ta perspektywa jest mylna. Wciąż bowiem pozostanie tym kim jest i wciąż będzie się za nim ciągnęła przyszłość. Nie da się prosto wycofać z własnego życia, co więcej – niekoniecznie jest to dobre i dla ciebie i dla twoich bliskich.
Kolejny raz wątek perspektywy pojawia się przy głównym konflikcie filmu – spory Doma i jego brata Jacoba. Obaj bracia zerwali kontakty wieki temu – po śmierci ojca. Dom jest przekonany, że brat był winny, Jacob widzi sprawę inaczej. Dom opiera swoje przekonania na swoich wspomnieniach one zaś są ograniczone przez perspektywę – możemy wiedzieć i widzieć tylko część rzeczywistości – a to sprawia, że nasze osądy mogą zostać zaburzone, przez to, że nie patrzymy na świat obiektywnie – zawsze mamy jakiś punkt czy kąt widzenia. Aby pokazać nam jak bardzo istotna jest w tym kreowaniu konfliktu perspektywa Doma, zaglądamy do jego wspomnień. Wbrew szybkiej akcji filmu same retrospekcje są spokojne, powolne i spójne. Pokazują nam jak bardzo Dom jest pewien swojej narracji. Co oczywiście się na nim mści.
Ciekawe jest to że w ową grę z perspektywą nie są wciągnięci tylko bohaterowie ale też widzowie. Czy ktoś stał bliżej czy dalej, czy na pewno widzieliśmy, jak ktoś ginął a może tylko się nam tak wydawało, czy jesteśmy pewni, że oglądamy film obiektywnie a może dajemy się złapać w ciąg wizualnych sztuczek. Wydaje się nam, że wszystko co jest przed naszymi oczyma dzieje się w jednym miejscu i jest „naprawdę” (tak bardzo naprawdę jak cokolwiek w tym świecie) a może jednak daliśmy się zwieść czy nabrać. To ciekawe, bo owa gra z perspektywą dla niektórych stanowi błąd filmu czy wręcz jego lenistwo, ale ja bym widziała w tym rozwinięcie myśli przewodniej – wszystko zależy od tego jak patrzysz. Czy jesteś pewien że twoja perspektywa jest obiektywna tylko dlatego, że prowadzi cię przez film oko kamery. Ona też może kłamać.
Najmocniej ów wątek perspektywy pojawia się w niemal komediowym wątku pobocznym. Jedne z bohaterów zaczyna zdawać sobie sprawę, że wychodzi cało z niemożliwych opresji. Czy wobec tego ma szczęście czy jest niezwyciężony? Czy bohaterowie mogą zmienić punkt widzenia i zacząć widzieć siebie w kontekście tego kim są – postaciami w filmie. Ponownie – film wystawia nam na pierwszy plan kluczowe pytanie dotyczące narracji – czy postaci będące jej częścią mogą sobie zacząć sobie zadać z tego sprawę. Czy możliwa jest zmiana perspektyw w której to bohaterowie zaczynają rozumieć że nic nie może im się stać bo są częścią filmowego cyklu. To chyba najodważniejszy pomysł w całej produkcji – wskazanie widzowi, że świat który ogląda staje się powoli samoświadomy. Jednocześnie sami bohaterowie zmagają się z próbą złapania odpowiedniej perspektywy – czy mają uwierzyć, że nic im się nie stanie czy też, przyjąć że mają szczęście. Co interesujące – mimo, że wątek pojawia się teoretycznie komediowo to jednak towarzyszy narracji przy rozgrywającej się kluczowej scenie filmu. Można to potraktować jako swoiste przypomnienie dla widza – to jest kwestia tego jak patrzymy na to co prezentuje nam narracja filmowa. Czy jako na historię bohaterów którzy mają szczęście, czy takich których nie imają się prawa fizyki czy w końcu jako herosów którzy zginąć nie mogą. Pojawia się też kluczowa kwestia – czy to jest aż tak ważne?
Ta wielowarstwowa gra jest niesłychanie satysfakcjonująca. Tak wciąż to produkcja, gdzie ścigają się szybkie samochody, transportery opancerzone i helikoptery, wciąż większość czasu zajmują pościgi wąskimi uliczkami Edynburga czy pomysł na wystrzelenie samochodu lat siedemdziesiątych w kosmos. Ale te wszystkie elementy – rozgrywane niemal mechanicznie, nie sprawiają, że produkcja nie ma myśli przewodniej. Wręcz przeciwnie nawet patrząc na pościgi możemy dojść do wniosku, że są możliwe jedynie dzięki graniu perspektywa odbiorcy, który musi sobie dopowiedzieć rzeczy, których pokazać się nie da. To jedyny sposób by szaleńczy rajd był możliwy – musimy pogodzić się z wybiórczą perspektywą kamery i nie zadawać zbyt wielu pytań
Zresztą a propos perspektyw. Jedną z rzeczy, na którą zwróciłam uwagę w czasie seansu jest to jak szybko zaczęliśmy mówić językiem tego filmu. Specyficznym, rwanym i szarpanym, ale jednak – wytworzonym na przestrzeni kilku ostatnich części. Ot np. Podstawienie maski samochodu by złagodzić czyjś upadek to wyraz troski. Jasne w normalnym świecie nie ma wielkiego znaczenia czy spadniesz z wysokości na ziemię czy na blachę samochodu. Ale jako widzowie Szybkich i Wściekłych umiemy to czytać. Podobnie jak fakt, że seria od lat podważa prosty podział na bohaterów i złoczyńców niemal w każdej negatywnej postaci dając mniejszą lub większą szansę na odkupienie. Tak długo jak długo można uznać ją za rodzinę.
Żeby było jasne – nie próbuję wam sprzedać tej produkcji jako wybitną. Próbuję raczej pokazać, że to nie jest chaos bez klucza. Ów klucz można znaleźć i więcej – można dojść do wniosku, że reżyser zdecydował się na nie takie częste – przeprowadzenie swoich rozważań na wszystkich płaszczyznach filmowej narracji. Pod tym względem nowa odsłona popularnego cyklu jest ciekawym przeżyciem filmowym. Nawet jeśli miejscami zrywa z prostą logiką sensacyjnej narracji. Jedyny problem jest taki, że powiedziano nam, że do kina rozrywkowego nie powinno się przykładać miary innej niż prosta satysfakcja po seansie. I tak wpadamy w pułapkę, gdzie zakładamy, że niestandardowe wątki czy rozwiązania w fabule są błędem czy przypadkiem a nie realizacja reżyserskiego planu.
Jak wiadomo „Szybcy i Wściekli” to seria która kilka razy wymyślała się na nowo – czemu zawdzięcza swoją długowieczność. Jednocześnie – zaszły w niej liczne przesunięcia znaczeniowe, reinterpretacje postaci i wydarzeń. To wszystko sprawia, że ta filmowa rozrywkowa seria staje się idealnym poligonem do takich narracyjnych eksperymentów. Musimy sobie tylko sami dać szansę by je dostrzec.