Home Seriale Świat jak z pocztówki czyli jak zwierz obejrzał trzy sezony serialu Hallmarku i nie żałuje.

Świat jak z pocztówki czyli jak zwierz obejrzał trzy sezony serialu Hallmarku i nie żałuje.

autor Zwierz
Świat jak z pocztówki czyli jak zwierz obejrzał trzy sezony serialu Hallmarku i nie żałuje.

Kiedy mówimy o amerykańs­kich pro­dukc­jach telewiz­yjnych zachowu­je­my się cza­sem tak jak­byśmy naprawdę sądzili, że poza prz­er­aża­jącą wiz­ją Opowieś­ci Podręcznej, kole­jnym sezonem Skan­dalu i jakimś nag­im biustem w Grze o Tron nic nie było. Tym­cza­sem gdzieś obok naszej mniej lub bardziej jakoś­ciowej telewiz­ji mieś­ci się całe mnóst­wo pro­gramów telewiz­yjnych, które nie zmieniły się tak drasty­cznie od lat 90 jak mogło­by się nam wydawać. Zwierz coś o tym wiem bo właśnie zaczął oglą­dać trze­ci sezon takiego serialu.

Zaczni­jmy od tego, że wszyscy – nawet sobie nie zda­jąc częs­to z tego sprawy – znamy trochę filmy pro­dukowane przez Hall­mark czy stacji Life­time. Zwyk­le to te filmy, na które trafi­ało się przy­pad­kowo w TVP – zan­im jeszcze oglą­danie wszys­tkiego jak leci w telewiz­ji przes­tało być modne. Nie grał w nim zwyk­le nikt bard­zo sławny, wszys­tko było trochę gorzej zre­al­i­zowane a sce­nar­iusze – zde­cy­dowanie prost­sze. Połowa filmów opowiadała oparte na fak­tach his­to­rie prawdzi­we (wszys­tkie z pod­noszącą na duchu puen­tą), drugie przy­pom­i­nały jeszcze bardziej ugrzecznione wer­sje Hol­ly­woodz­kich pro­dukcji gdzie wszys­tko dobrze się kończyło głównie dlat­ego, ze nie było żad­nego więk­szego prob­le­mu. Wszys­tko zaś nosiło znamiona typowej pro­dukcji telewiz­yjnej, która jed­nak nie ma budże­tu pro­dukcji kinowej a do tego nawet się za bard­zo nie stara z nią konkurować. Takie filmy, mniej lub bardziej przy­pad­kowo widzi­ał każdy. Zwłaszcza spo­ra część złych przedświątecznych filmów wywodzi się z tej este­ty­ki amerykańskiej pro­dukcji telewizyjnej.

Zaprasza­my do świa­ta w którym wszys­tko jest ładne, spoko­jne i nic naprawdę złego nie może się stać

Zwierza zawsze fas­cynowała ta telewiz­ja obok telewiz­ji. Więk­szość bohaterów jest w niej biała (a właś­ci­wie wszyscy są biali), pochodzi zwyk­le z małych albo śred­niej wielkoś­ci miasteczek. Jeśli żyją w dużym mieś­cie – niekoniecznie za nim przepada­ją. Posta­cie pisane są w sposób prosty – mają jed­ną – pod­kreśla­ją częs­to – cechę główną i rzad­ko zachowu­ją się wbrew przyjęte­mu dla nich schema­towi. Ludzie w tych fil­mach są ład­ni ale nie za ład­ni, ubrani mod­nie ale nigdy prze­sad­nie ekstrawa­gancko czy też – na pier­wszy rzut oka dro­go. To taka dobra Amery­ka, krę­cona w ciepłym świ­etle przez miękką soczewkę, gdzie duże mias­ta są gdzieś daleko a życie opowia­da się przez pryz­mat ludz­kich his­torii, rodzin­nych prob­lemów i niezbyt wyrafi­nowanych intryg. Wszys­tko w poczu­ciu, że ważne wartoś­ci – takie jak rodz­i­na, wspól­no­ta, wiara w siebie (a także trochę w amerykańs­ki sen) zostaną zachowane. To oblicze kul­tu­ry telewiz­yjnej z jed­nej strony nieco nam znane, z drugie – prowadzące nas do tego seg­men­tu pop­u­larnej kul­tu­ry amerykańskiej, który nie jest pro­dukowany koniecznie z myślą o między­nar­o­dowej wid­owni, ale bard­zo nakierowane na rynek krajowy.

W trzec­im sezonie pojaw­ia się pytanie ‘czy pop­u­larny w mieś­cie kwiat zak­wit­nie?” Poziom zaan­gażowa­nia zwierza — milion

Filmy pro­dukcji Hall­marku stały się tak dobrze znanym hasłem, że trafiły do kul­tu­ry jako osob­ne powiedze­nie – stwierdze­nie, że coś jest „Hall­mark movie” od razu kieru­je nas w stronę jas­nych kolorów, dobrych zakończeń i nie takich trud­nych wzruszeń. Trochę jak kart­ki urodzi­nowe  (oraz na inne okaz­je) z których Hall­mark jest najbardziej znany – wszys­tko tu jest odpowied­nio wzrusza­jące, urocze i z odpowied­nią puen­tą. To nie jest świat gdzie zachodzą szy­bkie przemi­any demograficzne i oby­cza­jowe. Tu nie roz­maw­ia się o prob­lemie jak postąpić wobec małżeństw homosek­su­al­nych bo homosek­su­al­istów nie ma. Reprezen­tac­ja nie jest prob­le­mem bo jest oczy­wiste że wszyscy są biali. Kobi­ety pracu­ją i real­izu­ją się w wybranych zawodach, ale są też zawsze skłonne poświę­cić czas dzieciom i rodzinie. Mężczyźni je wspier­a­ją ale jed­nocześnie potrze­bu­ją nieza­leżnoś­ci. Jest trady­cyjnie ale nie opresyjne, kom­for­towo zwycza­jnie. Bez tych wiel­kich dale­kich prob­lemów których nie da się łat­wo rozwiązać.

Romanse w seri­alach takich jak te są nieco staro­modne, z kwiata­mi na pier­wszej rad­ce i długim spac­e­ra­mi po ogrodzie botaniczym

Tyle tytułem wstępu bo ter­az o seri­alu który zwierz zaczął oglą­dać. Tytuł ma Good Witch i jest – tu uwa­ga, uwa­ga – seri­alem który pow­stał po kilku fil­mach telewiz­yjnych. To znaczy w 2008 roku Hall­mark zro­bił film telewiz­yjny o tajem­niczej bohater­ce która przy­by­wa do małego miastecz­ka i wyglą­da na to że jest czarown­icą ale taką dobrą. Film się strasznie spodobał, pow­stało kil­ka kon­tynu­acji po czym zde­cy­dowano się na ser­i­al. Tym co jest w seri­alu naj­ciekawsze to pomysł jak odciąć się od doty­chcza­sowej his­torii, która została opowiedziana ze wszys­tki­mi uroczy­mi szczegóła­mi. Po kilku fil­mach bohater­ka z out­sider­ki stała się bowiem panią bur­mistrz mias­ta, z kocha­ją­cym mężem polic­jan­tem, dwójką przy­rod­nich dzieci i włas­ną córką. Inny­mi słowy – nie za dużo dało się opowiedzieć w tym znanym schema­cie. Twór­cy postanow­ili więc być dość okrut­ni. Mąż bohater­ki umiera, dorosłe dzieci się wyprowadza­ją, a do miastecz­ka wprowadza się nowy lekarz, który ide­al­nie nada­je się jako potenc­jal­ny „love intrest” naszej bohater­ki. Zwierz seri­alu sam nie szukał — znalazł go przy­pad­kiem w ofer­cie Net­flixa jakiegoś let­niego dnia kiedy nic nie było z nowoś­ci. Co ciekawe zwierz był przeko­nany, że obe­jrzy film telewiz­yjny i był zaskoc­zony kiedy okaza­ło się, że to ser­i­al. Co ciekawe — wszys­t­kich wcześniejszych filmów zwierz nie obe­jrzał. Co w ogóle w niczym nie przeszkadza. Taki to świat w którym moż­na nie znać połowy his­torii bohaterów i nic z tego nie wynika.

Głow­na bohater­ka seri­alu wystar­czy że spo­jrzy swoim przenikli­wym okiem a już wie kogo należy popch­nąć do dzi­ała­nia i jakiej rady udzielić.

Taki mniej więcej jest początek seri­alu w który zwierz całkowicie wsiąkł. Nie ma sen­su oglą­dać go szczegól­nie uważnie, choć w sum­ie bywa on ciekawszy od wielu pro­dukcji jakoś­ciowych. Dlaczego? Więk­szość odcinków skon­strułowanych jest wedle tego samego schematu. Do pen­sjonatu naszej bohater­ki przy­by­wa jak­iś gość, który nie zda­je sobie sprawy, że ma prob­lem albo spec­jalne zadanie do wyko­na­nia. Korzys­ta­jąc ze swoich mocy nasza bohater­ka – Cassie – nakierowu­je go na słuszną drogę. W tle roz­gry­wa­ją się pom­niejsze wąt­ki oby­cza­jowe. Nasza dobra wiedź­ma spiera się z lekarzem odnośnie wyko­rzys­ta­nia medy­cyny nat­u­ral­nej w lecze­niu, jej cór­ka – korzys­ta­jąc ze swo­jego spec­jal­nego daru (dziedz­ic­zonego!) rozwiązu­je szkolne prob­le­my, a pozostali bohaterowie przeży­wa­ją swo­je mniejsze i więk­sze prob­le­my związane z pracą, pro­mocją mias­ta czy lokalny­mi wydarzeni­a­mi. Co w tym ciekawego?

Dzieci spraw­ia­ją ogranic­zone prob­le­my, chcą być dobre i mądre i spraw­ia­ją prob­le­my które da się rozwiązać na drodze poważnej i szcz­erej rozmowy

Przede wszys­tkim pewien sposób pokazy­wa­nia prob­lemów. Ciekawe jest np. pode­jś­cie do spor pomiędzy medy­cyną nat­u­ral­ną a tą kon­wencjon­al­ną. Ponieważ bohaterowie się lubią, a nawet ze sobą flir­tu­ją nie ma tu sporu rozu­mi­anego jako ostra wymi­ana zdań. Jest nato­mi­ast sporo sug­estii, że za medy­cyną nat­u­ral­ną sto­ją bada­nia naukowe i to co z dale­ka wyda­je się zabobonem częs­to ma podłoże jak najbardziej medy­czne. Co ciekawe jed­nak ser­i­al nie jest wielkim zwolen­nikiem leczenia ludzi wyłącznie drogą nat­u­ral­ną. Wręcz prze­ci­wnie  lekarz jest postacią dobrą, kom­pe­tent­ną i poma­ga­jącą chorym. Jed­nak pojaw­ia się w tym pew­na wiz­ja medy­cyny która straciła serce i koniecznie trze­ba jej je przy­wró­cić powrotem do natu­ry albo przy­na­jm­niej uznaniem niek­tórych trady­cyjnych metod. To ciekawa dyskus­ja zwłaszcza w kon­tekś­cie zmniejsza­jącego się  zau­fa­nia do medy­cyny kon­wencjon­al­nej. Przy czym – od razu kieru­jąc to do osób których den­er­wu­ją takie wąt­ki – to wcale nie jest tak źle podane jak może się wydawać.

Wszys­tko się dobrze skończy, nie może być inaczej w miasteczku w którym wszyscy noszą ide­al­nie sko­or­dynowane ale niezbyt eks­cen­tryczne stro­je wyglą­da­jące jak z sesji zdję­ciowych dla supermarketów

 

Dru­ga sprawa to sprawy które „rozwiązu­je” nasza bohater­ka. To śmieszne że w sum­ie seri­ale kon­cen­tru­ją się na prob­lemach życia i śmier­ci w sytu­ac­jach ekstremal­nych i umy­ka gdzieś po drodze sporo zwykłych prob­lemów od których nikt nie umrze ale trze­ba się z nimi skon­fron­tować. Jed­nym z najlep­szych odcinków jaki zwierz widzi­ał był ten o parze szyku­jącej się do ślubu (oczy­wiś­cie w pen­sjona­cie bohater­ki) która we wszys­tkim się zgadza. Wiedziona intu­icją wiedź­ma każe im dokład­nie prze­myśleć różne sprawy i wychodzi że pan młody zawsze zgadzał się z pan­ną młodą w obaw­ie, że zachowu­jąc się inaczej ją straci. Sprawa oczy­wiś­cie dobrze się kończy (choć nie ślubem) ale sam prob­lem – że pró­ba zawsze dos­tosowa­nia się do drugiej oso­by nie jest zdrowa został ład­nie i mało opresyjnie pokazany. I taki jest ten ser­i­al, prob­le­my nie są wielkie, ale moż­na je niekiedy spoko­jnie przełożyć na własne życie. Sporo prob­lemów doty­czy prowadzenia małego biz­ne­su – w ogóle to jest ser­i­al gdzie bohaterowie są mały­mi przed­siębior­ca­mi a nie  — jak to zwyk­le bywa w pro­dukc­jach więk­szych stacji – przed­staw­iciela­mi wol­nych zawodów.

To taki świat w którym na Hal­lowen jest jeszcze ciepło, na Boże Nar­o­dze­nie Pada śnieg a w lecie nigdy nie przy­chodzi burza

Ser­i­al oczy­wiś­cie nie jest jak­iś wybit­nie mądry. Wiado­mo, że pani bur­mistrz niemal zawsze zachowa się tak samo (napisana jako taka iry­tu­ją­ca kome­diowa postać), wiado­mo, że bohater­ka i jej lekarz będą razem się spo­tykać flir­tować a decyz­ja o związku będzie przeszkadza­ła jej córce. Wiado­mo, że kuzyn­ka która przy­jechała z dużego mias­ta będzie bardziej ego­isty­cz­na niż mieszkań­cy małego mias­ta. Cza­sem ser­i­al przy­pom­i­na sobie, że jed­nak opowia­da o świecie gdzie ist­nieje jakaś magia. W trzec­im sezonie najwięk­szym prob­le­mem jest pytanie czy rzad­ki kwiat stanow­ią­cy lokalną atrakcję zak­wit­nie czy nie. I wiecie co? Gdzieś koło trze­ciego odcin­ka sezonu zwierz był już aut­en­ty­cznie zain­tere­sowany tym czy zak­wit­nie  i jaki będzie to miało wpływ na moce głównych bohaterek. Co pokazu­je, że w każdy seri­ale moż­na się wciągnąć, jeśli tylko pol­u­bi się jego atmosferę.

Amery­ka którą pokazu­je ser­i­al to przede wszys­tkim świat drob­nych przed­siębior­ców którzy speł­ni­a­ją zapotrze­bowa­nia lokalnych mieszkańców. Jed­na kaw­iar­nia, jed­na księ­gar­nia, jed­na kwia­cia­r­nia i żad­nych cen­trów handlowych

Część z was mogło­by dojść do wniosku, że zwierz oglą­da Good Witch w ramach słyn­nego „guilty plea­sure” ale to nie praw­da. To znaczy o ile zwierz miewa wyrzu­ty sum­ienia kiedy oglą­da jak­iś ser­i­al gdzie jest za duże nagro­madze­nie dra­maty­cznych zwrotów akcji. W przy­pad­ku Good Witch zwierz czu­je się jak na antropo­log­icznej wyciecze – oglą­da kul­turę która mimo podobieńst­wa do tego co zna jest mu w pewnym stop­niu obca. Oglą­da­jąc pro­dukt rozmyśla nad pro­filem psy­cho­log­icznym widza, nad jego tęs­kno­ta­mi i pożą­daną wiz­ją świa­ta. W sum­ie rozmyśla więcej niż w cza­sie oglą­da­nia wielu poważnych seri­ali przy których nie ma aż tak sil­nej potrze­by szuka­nia relacji pomiędzy pro­dukcją a odbiorem społecznym. Tak więc w sum­ie zwierz nie czu­je by marnował czas a co więcej – całkiem nieźle się bawi bo to ser­i­al przy którym moż­na robić mnóst­wo rzeczy. Ludzie mówią cud­own­ie wyraźnie, każ­da sce­na ma wyraźny początek i koniec i ogól­nie widać, że zro­biono to dla widzów którzy wychodzą z poko­ju w połowie odcin­ka przynieść sobie kole­jną por­cję ubrań do pra­sowa­nia czy odnieść coś do kuchni.

To świat gdzie poko­je nas­to­latek są ide­al­nie nijakie i nie ma mowy o rozrzu­conych na podłodze ciuchach i skarpetkach

Jed­nocześnie gdy­by ktoś z was miał gorszy dzień, tydzień czy miesiąc to zwierz pole­ca właśnie takie seri­ale. Zwierz głęboko wierzy, że takie dobre spoko­jne his­to­rie o tym że każdy prob­lem da się rozwiązać jakoś człowieka uspoka­ja­ją. Nie ważne że nie zawsze mają wiele wspól­nego z rzeczy­wis­toś­cią. Ważne że budu­ją choć na chwilę miłą wiz­ję świa­ta do którego moż­na uciekać. I jasne eskapizm nie jest najlep­szą ze wszys­t­kich rzeczy, ale cza­sem nie zaszkodzi. Zwłaszcza jak na wycieczkę zabierze­my nasze kul­tur­oz­naw­cze narzędzia i nie wyłączymy do koń­ca mózgu. Bo wtedy z tej uciecz­ki może­my przy­jechać z jakim­iś wnioska­mi. I nie będziemy mieli najm­niejszej trud­noś­ci by wyjaśnić sobie dlaczego tak właś­ci­wie oglą­damy trze­ci sezon seri­alu pro­du­cen­ta znanego głównie z tworzenia kic­zowatych pocztówek na rodzinne okazje.

Ps: Zapewne zas­tanaw­ia was brak pod­cas­tu. Na naszej drodze w tym tygod­niu stanęła Eurow­iz­ja i pewne prob­le­my rodzinne które roztroiły dobrze nas­tro­jony umysł zwierza. Ale obiecu­je­my, że Zom­bie i Zwierz powrócą za tydzień.

 

18 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online