Home Ogólnie Szczękanie stępionych kłów czyli o szóstym sezonie True Blood

Szczękanie stępionych kłów czyli o szóstym sezonie True Blood

autor Zwierz

Hej

Zwierz musi wam powiedzieć, że kil­ka tygod­ni czekał na napisanie tego wpisu. Dokład­niej jakieś dziewięć. I ter­az naresz­cie może poświę­cić całą notkę seri­alowi z którym łączą go chore więzy (o innym seri­alu z którym zwierz ma zabur­zone relac­je będzie już wkrótce). Chodzi oczy­wiś­cie o szósty sezon True Blood.  Dlaczego relac­je zwierza z seri­alem są zabur­zone? Otóż zwierz zrozu­mi­ał, że pro­dukc­ja zbliża się do całkowitej utraty pozorów sen­su jakieś dwa sezony temu. Ale zami­ast powiedzieć sobie dość oglą­dał dalej. Po pią­tym sezonie pro­dukc­ja nie zasługi­wała już na nic więcej niż na ogłusza­ją­cy facepalm. To jed­nak zwierza nie pow­strzy­mało. Postanow­ił on prze­for­mułować swo­je stanowisko i zami­ast oglą­dać ser­i­al na poważnie (to znaczy prze­j­mować się bohat­era­mi) zde­cy­dował się oglą­dać ser­i­al dla dra­ki. Czym to się skończyło? Paradok­sal­nie i dobrą zabawą i dużo więk­szym rozczarowaniem.

Sezon zaczy­na się dokład­nie w tym miejs­cu w którym kończył się poprzed­ni — o dzi­wo w zaled­wie kil­ka min­ut poziom zid­ioce­nia postanaw­ia przekroczyć dopuszczal­ną doty­chczas dawkę.  Niem­niej zwierz lojal­nie uprzedza że są tu spoilery

 

Zaczni­jmy od tego, że True Blood nigdy nie było aż tak strasznie na poważnie. Jak wskazu­ją mądrzy ludzie, najpoważniejszą częś­cią seri­alu były a.) znakomi­ta czołówka b.) możli­wość pod­ciąg­nię­cia kon­flik­tów z seri­alu pod współczesne prob­le­my nieak­cep­towanych mniejs­zoś­ci. Choć książ­ki na pod­staw­ie, których pow­stała seria są raczej marną lit­er­aturą, to przy­na­jm­niej trzy pier­wsze sezony trzy­mały poziom zde­cy­dowanie wyższy od powieś­ci na pod­staw­ie, których pow­stały. Oczy­wiś­cie ser­i­al nadal wpisy­wał się w modę na sek­sowne wam­piry i speł­ni­ał główne założe­nie HBO (jeśli w odcinku nie ma nagich pier­si to właś­ci­wie odcinek się nie liczy) ale był dow­cip­ny i nie przepraszał za to, że niesie pod strzechy prosty pastisz świa­ta nad­nat­u­ral­nego. Przez kil­ka sezonów szło świet­nie – niezbyt roz­gar­nię­ta i lekko den­er­wu­ją­ca wszys­t­kich Sook­ie stawała się obiek­tem uczuć co raz to nowych przed­staw­icieli wam­pirzego i wilkołaczego rodu a kiedy zaczęliśmy się zas­tanaw­iać jak na boga to mało bystre dziew­czę może tak powszech­nie łamać ser­ca okaza­ło się, że po pros­tu jest wróżką i wszyscy mają na nią (dosłown­ie) apetyt.   Robiło się co raz bardziej durnie ale sce­narzyś­ci seri­alu zrozu­mieli, że znacz­na część wid­owni zasi­a­da przed ekranem dla Alek­san­dra Skars­gar­da (gra­jącego Eri­ca) i jego urody połąc­zonej z marnowanym w seri­alu tal­en­tem aktorskim.  I ponown­ie udało się przetr­wać jeszcze jeden sezon tym razem już pią­ty, który kazał się co raz moc­niej zas­tanaw­iać czy bohaterom może się jeszcze coś przy­darzyć. Bo wydawało się, że z rzeczy log­icznych, niel­og­icznych, zwycza­jnych i nadzwycza­jnych przy­darzyło się im już po pros­tu wszystko.

No jaki ład­ny wam­pir wórżek i nawet kocha naszą Sook­ie i ratu­je ją przed rodzi­ca­mi, tylko na rand­ki nie chce z nią chodz­ić i przy­dusza cza­sa­mi. A to brzy­d­ki pan. Nu, nu.

Wtedy nad­szedł sezon szósty. Widzi­cie cza­sem seri­ale umier­a­ją zan­im zostaną zdjęte z ekranu przez stac­je telewiz­yjne. Tak jest w przy­pad­ku True Blood. Nie dość że w seri­alu nie ma już życia, to przede wszys­tkim jest dla zwierza dość jasne, że wszyscy chcą się z niego wyp­isać. Zwierz nie wie czy sce­narzyś­ci postanow­ili sabotować włas­ny ser­i­al, czy też po pros­tu wszys­t­kich zwol­niono z powodu kryzy­su nie zastępu­jąc nikim nowym. Sezony True Blood miały skłon­ność do wciska­nia mnóst­wa zdarzeń w niewielką ilość odcinków, ale tu po każdym odcinku zwierz czekał aż w napisach koń­cowych zami­ast nazwiska sce­narzysty pojawi się infor­ma­c­ja kto z ekipy rzu­cał rzutka­mi w ścianę z pomysła­mi. Nie ma bowiem innego wytłu­maczenia dla konkret­nych wątków i scen – bohaterowie zmieni­a­ją charak­ter, zdanie, zachowanie już nie z sezonu na sezon ale z odcin­ka na odcinek. Ilość kuri­ozal­nych pomysłów wzras­ta a kiedy wyda­je się, że już naprawdę nie może być gorzej stac­ja fun­du­je ostat­ni odcinek gdzie najwięk­szy prob­lem rozwiązu­je dosłown­ie deus ex machi­na a właś­ci­wie żeby powiedzieć dokład­niej (uwa­ga spoil­er) dzi­ad­kiem wróżką wypada­ją­cym z por­talu pomiędzy świata­mi w samym środ­ku łazien­ki bohater­ki.  Zwier­zowi od razu zro­biło się lżej jak to napisał. Podob­nych bzdur jest więcej ale na całe szczęś­cie zasa­da nagoś­ci dzi­ała więc fakt iż Alek­sander Skars­gard był w ostat­nim odcinku sezonu zupełnie nagi kiedy (spoil­er) spal­ił się na słońcu, spraw­ił, że całkiem spo­ra gru­pa widzów skupiła się na dyskusji jego szczegółów anatomicznych nie dostrze­ga­jąc, że ostat­ni odcinek sezonu zde­cy­dowanie potwierdz­ił śmierć sen­su w seri­alu (aby to jakoś załagodz­ić autorzy zro­bili w połowie odcin­ka sześ­ciomiesięczny przeskok co jed­nak niewiele zmieniło).Do tego entuz­jazm wyraźnie stra­cili aktorzy. Wspom­ni­any Skars­gard wyglą­da jak człowiek, który nie przeczy­tał małych literek w kon­trak­cie i ter­az nie może się wyr­wać z pro­dukcji choć­by bard­zo chci­ał. Włóczy się po ekranie nawet nie uda­jąc, że próbu­je grać i nawet wyglą­da jakoś tak mniej apety­cznie niż w poprzed­nich sezonach. Trud­no się mu zresztą dzi­wić – aktor zyskał na seri­alu najwięcej i pewnie tylko marzy by wyr­wać się do świa­ta fil­mu na pełen etat. Anna Paquin i Stephen Moy­er gra­ją tak jak­by granie w  seri­alu było co praw­da bard­zo wygodne, bo mogą razem dojeżdżać do pra­cy ale nie wystar­cza­ją­co ciekawe by zmusić się do gra­nia. Zresztą by być ucz­ci­wym komen­ta­torem – wszyscy wyglą­da­ją jak­by mieli tego całego seri­alu po dzi­ur­ki w nosie. Trud­no im się dzi­wić, bo prze­cież więk­szość z nich zapisy­wała się na granie w seri­alu HBO nad którym zach­wyca­ją się kry­ty­cy a fani nie mogą doczekać się kole­jnych sezonów. Nie zaś w gnio­cie, którego sama stac­ja już nie pro­mu­je tak jak zwykła prag­nąc chy­ba, by wszyscy zapom­nieli, że jeszcze jest w ramówce.

Okazu­je się że wystar­czy pokazać nagusieńkiego Szwe­da a już część osób uzna­je odcinek finałowy za wart obe­jrzenia. Tym­cza­sem jeden nagusień­ki Szwed wios­ny nie czyni. Nawet jeśli się go pod­pali na śniegu.

Przy czym o ile na początku sezonu zwierza baw­ił bezsens (robi­e­nie super­nowej mogącej zabić dowol­nego wam­pi­ra, fakt że w głowie wam­pi­ra Bil­la miesz­ka bóst­wo które wzy­wa go na posiedzenia za pomocą czterech kom­plet­nie nagich kobi­et oblanych od stóp do głów krwią i inne podob­ne urocze ele­men­ty) o tyle później wraz z law­inowo naras­ta­ją­cym stęże­niem niedorzecznoś­ci na odcinek zro­biło się zwier­zowi smut­no. True Blood zawsze było rozkosznie bezsen­sowne, ale baw­iło. Baw­iło próbą osza­cow­a­nia czy w małym miasteczku w Luiz­janie w ogóle żyją jacyś ludzie, baw­iło tym, że zawsze pojaw­iał się jak­iś sil­niejszy wam­pir, orga­ni­za­c­ja czy inna bes­tia, która grozi bied­nej nigdy nie mogącej dotrzeć do pra­cy Sook­ie, baw­iło bezpre­ten­sjon­al­noś­cią i uszczy­pli­wym poczu­ciem humoru. To był ide­al­ny ser­i­al by kry­ty­cy pisali o nim mądre rzeczy, a wid­zowie oglą­dali sobie w zależnoś­ci od pref­er­encji wspani­ałą musku­laturę aktorów bądź też ład­ną fig­urę aktorek (bądź też z racji ogól­nego uzna­nia dla pięk­na ludzkiego ciała rozkos­zowali się na równi widok­iem przed­staw­icieli wszys­t­kich płci).  Okazu­je się jed­nak, że kręce­nie bezsen­sownego seri­alu, jest zde­cy­dowanie trud­niejsze niż mogło­by się wydawać. Zwierz próbował zadać sobie pytanie dlaczego baw­ił go pon­ad tysią­clet­ni wam­pir chodzą­cy ze szczątka­mi swo­jego ukochanego w krysz­tałowej wazie (zwierz nic nie zmyśla) a dwie ele­gancko ubrane panie, z których jed­na mor­dowała drugą butem spraw­iły, że zwierz zaczął rozglą­dać się za pilotem do telewiz­o­ra.  Być może zade­cy­dował fakt, że o ile w przy­pad­ku pier­wszej sce­ny zwierz nie miał wąt­pli­woś­ci, że jej komizm był zamier­zony o tyle komizm sezonu szóstego był już chy­ba w więk­szoś­ci zde­cy­dowanie nie zamier­zony. Przede wszys­tkim jed­nak zwierza abso­lut­nie przes­tało obchodz­ić co stanie się dalej z bohat­era­mi. Samych bohaterów chy­ba też dopadła pew­na rezy­gnac­ja – tak przy­na­jm­niej moż­na wnioskować z ich niem­rawych poczy­nań. Zresztą niech najlep­szym przykła­dem na to jak bard­zo ser­i­al stał się nud­nawy będzie fakt, że zwierz stwierdz­ił iż na ścian­ie poko­ju w którym bohaterowie upraw­ia­ją seks wisi repro­dukc­ja Mat­ki Boskiej Częs­to­chowskiej i był to naj­ciekawszy szczegół tej sce­ny. I jedyny warty omówienia.

W prze­dostat­nim odcinku sym­bo­l­i­ka doszła już do takiego poziomu wiz­ual­nego absur­du, że zwierz oglą­dał odcinek z dłonią na stałe przys­taw­ioną do czoła.

Pewien smutek jaki dopadł zwierza pod­czas oglą­da­nia seri­alu kazał zas­tanow­ić się jak właś­ci­wie for­mułować opinie o seri­alach a właś­ci­wie kiedy je for­mułować. True Blood przy­ciągnęło uwagę kry­tyków na samym początku czyli w zupełnie innej erze telewiz­yjnej rozry­w­ki (sześć lat to praw­ie jak epo­ka w świecie telewiz­ji), zostało oce­nione, zyskało przy­chyl­ność częś­ci kry­ty­ki, trafiło do sta­jni udanych seri­ali HBO. Niewielu kry­tyków wraca by przyłożyć szkiełko i oko do sezonów późniejszych, cza­sem wraca­ją na ostat­nie odcin­ki, ale wtedy sen­ty­ment zazwyczaj prze­waża nad rozsąd­kiem. Jak pokazy­wał casus Dok­to­ra Housa – pier­wsze udane sezony wystar­czą by ser­i­al trafił do pewnego kanonu pro­dukcji o których się wspom­i­na, nawet jeśli genial­ny diag­nos­ta gdzieś koło czwartego sezonu zaczął się gubić – zaś ostat­ni odcinek nawet jeśli trochę rozczarowywał to prze­cież, był ostat­ni więc więcej było głosów sen­ty­men­tal­nych niż kry­ty­cznych pod adresem seri­alu, który miał plus minus tyle samo dobrych sezonów co sezonów śred­nich. Podob­nie jest w przy­pad­ku Czys­tej Krwi. Dziś raczej nikt nie napisze długiego artykułu gdzie rozważy wartość seri­alu nie biorąc pod uwagę jego dwa czy trzy sezony ale sześć. Tu urok pier­wszych serii się rozmy­wa, zaś potenc­jał his­torii ginie gdzieś wśród kole­jnych idio­ty­cznych zwrotów akcji. Być może na tym pole­ga prob­lem z całym światem seri­ali. Wszyscy wychodz­imy z założe­nia, że kole­jne sezony muszą być gorsze. Co jeśli to wcale nie jest obow­iązkowe, jeśli po pros­tu wyni­ka to z fak­tu, że ser­i­al bawi twór­ców i aktorów tylko na początku kiedy przy­cią­ga uwagę. Co jeśli fakt iż w szóstym sezonie  moż­na głównym prze­ci­wnikiem uczynić napalonego wam­piro wróżkę i nikt się o tym nawet nie zająknie w pro­gramie telewiz­yjnym spraw­ia, że sce­narzyś­ci robią co chcą? Może to jest wiel­ki test ile bezsen­sów da się wsadz­ić do seri­alu i nikt o tym nie napisze? Zwierz oczy­wiś­cie się trochę nabi­ja ale wyda­je się, że choć to wyda­je się zupełnie nie możli­we, tak naprawdę powin­niśmy oce­ni­ać ser­i­al dopiero jak się skończy i moż­na powiedzieć czy sprawdza się jako całość (zwierz już o tym pisał ale nadal uważa, że fakt iż Dok­tor House nie skończył się źle, trochę niszczy nawet udane pier­wsze sezony).

Anna Paquin wyda­je się przez więk­szość sezonu chodz­ić po planie seri­alu z miną oso­by, która nigdy nie widzi­ała sce­nar­iusza i naprawdę nie wie czego się spodziewać. Ewen­tu­al­nie jak ktoś kto przeczy­tał sce­nar­iusz ale nie uwierzył.

Prob­lem pole­ga na tym, że True Blood się nie kończy. Ostat­nie sce­ny szóstego sezonu ewident­nie wskazu­ją, że twór­cy chęt­nie nakrę­cili­by sezon siód­my. Zwierz nie ma poję­cia po co – to znaczy wie, ze nikt nie chce porzu­cać przynoszącej korzyś­ci pra­cy i że aktorzy nie lubią szukać nowych pro­jek­tów (to znaczy ci aktorzy, którym nie syp­ią się na głowę propozy­c­je pra­cy) a stac­je nowych seri­ali do let­niej ramów­ki. Ale w przy­pad­ku True Blood to już naprawdę nie ma sen­su. Cokol­wiek napędza­ło ten ser­i­al – nagość, tem­aty­ka czy humor (mniej więcej w takiej kole­jnoś­ci) przes­tało dzi­ałać. Nowego pali­wa nie ma więc trze­ba po pros­tu przyjąć, że nad­szedł kres opowieś­ci. Nieste­ty to w naszych cza­sach jest strasznie trudne, przyjąć, że his­to­ria nie ma już nic więcej do zaofer­owa­nia. Zwierz nie czy­tał pra­sowych doniesień (aż tak znudz­ił się pro­dukcją) ale pode­jrze­wa, że siód­my sezon (o ile do niego dojdzie) będzie ostat­nim. I ter­az ma nadzieję, że przy­na­jm­niej się to wszys­tko ład­nie skończy. Choć szcz­erze mówiąc – już bez zwierza.

Ps: Zwierz koniecznie musi wam dokład­nie opisać swo­je trudne relac­je z seri­alem News­room ale na to zwierz poczeka do koń­ca sezonu.

Ps2: zwierz prosi byś­cie mu przy­pom­nieli o tym wpisie jak za rok znów zabierze się wbrew włas­ne­mu rozsąd­kowi za oglą­danie True Blood, co z pewnoś­cią zrobi.

25 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online