Powiedzieć, że związek Wielkiej Brytanii z Indiami jest problematyczny, to niewiele powiedzieć. Z jednej strony – w sercach Brytyjczyków wciąż jest sentyment za swoją największą utraconą, egzotyczną kolonią, z drugiej – coraz częściej dyskutuje się o tym, że kolonialna polityka Imperium Brytyjskiego względem Indii była skandaliczna, pełna przemocy i wcale nie przynosząca Indiom cywilizacji i pokoju. Te spory toczą historycy, a Zwierz postanowił rzucić skrótowo okiem na to, jak problem wygląda w filmach i serialach.
Do rozważań tych skłoniła mnie informacja, że stacja Stopklatka TV pokaże u siebie „Szpital Good Karma”, nakręcony przez brytyjską telewizję ITV serial, porusza dość dobrze znany motyw – brytyjskiej bohaterki, która przybywa do Indii, by tam trochę odnaleźć siebie, a przede wszystkim – jako młoda lekarka, praktykować medycynę w lokalnym szpitalu. Serial cieszył się w Wielkiej Brytanii olbrzymią popularnością, co jeszcze bardziej skłania do zastanowienia się, jak ten motyw relacji między Wielką Brytanią a Indiami pokazywany jest w brytyjskiej kulturze popularnej. I jak nowa produkcja, która właśnie będzie miała ogólnopolską premierę, wpasowuje się w pewne istniejące popkulturalne tropy.
Od razu na początku zrobiłam zastrzeżenie, że chodzi mi o brytyjską popkulturę, bo choć uważam że każdy w życiu powinien obejrzeć trochę filmów Indyjskich i Bollywoodzkich, (rozróżnienie jest tu nieco mylące, ale w skrócie chodzi o rozróżnienie między kinematografią bardziej niezależną i ambitną, a produkcje o charakterze bardziej rozrywkowym – choć z kolei rozrywkowe kino w Indiach to nie tylko Bollywood) to absolutnie nie jestem znawcą. Oczywiście należy tu od razu zaznaczyć, że także w tych indyjskich filmach występują postacie Brytyjczyków – w „Laagan” mamy zarówno pozytywnych jak i negatywnych bohaterów (cały film opowiada historię rywalizacji w krykieta, a stawką są podatki które ma zapłacić biedna wioska – fenomenalny film, który nauczy was przy okazji zasad krykieta), z kolei w filmie „The Rising: Ballad of Mangal Pandey”, poznajemy historię nie tylko powstania sipajów, ale także przyjaźni głównego bohatera z kapitanem Gordonem, oficerem imperium brytyjskiego, który potrafi spojrzeć poza interesy swojego kraju. Kapitana Gordona w tym Indyjskim filmie grał dobrze znany Toby Stephens. Czasem wymiana kulturowa zachodzi zaś jeszcze dalej jak w zrealizowanej w konwencji filmu Bollywoodzkiego adaptacji „Dumy i Uprzedzenia” z 2004 roku.
Nie mniej tym, co wydaje się bardziej interesujące jest to, jak sami Anglicy odnoszą się w swojej popkulturze do byłej kolonii. Z jednej strony – powiedzmy sobie od razu, że istnieją tu dwie równoległe narracje. Jedna opowiada historię tych mieszkańców Indii, którzy zdecydowali się szukać swojej życiowej szansy w Wielkiej Brytanii. W filmach i serialach produkowanych przez brytyjskie telewizje coraz więcej jest bohaterów hinduskiego pochodzenia. Niekoniecznie wyróżniają się czymś na tle innych bohaterów – raczej przypominają o tym, że ludność zamieszkująca duże miasta – zwłaszcza Londyn – pochodzi z całego świata, w tym z dawnych kolonii brytyjskich. Niekiedy dostajemy filmy, które pokazują nam nieco szerzej sytuacje młodych Brytyjczyków hinduskiego pochodzenia. W Polsce chyba najbardziej znanym filmem tego typu jest „Podkręcić jak Beckham” – sympatyczna komedia opowiadająca o młodej dziewczynie z hinduskiej rodziny, która kocha grać w piłkę nożną. Mamy tu zarówno klasyczną komedię o dorastaniu, jak i dodatkowo spojrzenie na życie w rodzinie, gdzie są nieco inne zwyczaje i tradycje.
Drugim – nieco bardziej skomplikowanym motywem jest pokazywanie Anglików w Indiach. Dlaczego to motyw skomplikowany? Otóż pokazywanie Indii w kulturze brytyjskiej często wiązało się i nadal często się wiąże z dwoma sposobami pokazywania relacji Anglii i Indii. Z jednej strony mamy więc zachwyt przyrodą, przekonanie o tym, że Indie są przestrzenią, w której człowiek może uciec od zgiełku świata „cywilizowanego”, z drugiej – często powtarzający się motyw przywożenia ze sobą mądrości zachodu, co ostatecznie pokazuje bohaterów często jako zbawców czy jako mędrców, którzy przywożą ze sobą jedyny słuszny sposób życia. Oba te motywy potrafią być problematyczne, zwłaszcza kiedy np. pokazuje się urodę kraju specjalnie pomijając jego problemy albo kiedy Indie stają się tylko skansenem, w którym bohaterowie mogą odnaleźć swoje prawdziwe „ja”. Krytycy brytyjskiego spojrzenia na Indie często wskazują, że dużo w nim nie tylko myślenia dawnych kolonizatorów, ale też pewnej fantazji o przestrzeni, do której można uciec.
Pod tym względem idealnym przykładem są dwie odsłony „Hotelu Marigold” gdzie starsi, opuszczeni czy zawiedzeni swoim życiem, Brytyjczycy decydują się przeżyć swoje ostatnie lata w Indiach. Z jednej strony – nie jest to klasyczne przedstawienie historii, gdzie hindusi są tylko tłem – główny bohater to młody chłopak, założyciel i pomysłodawca hotelu, który pragnie nie tylko zapewnić jak najlepsze warunki swoim brytyjskim gościom, ale także zdobyć przychylność rodziny dla swojej ukochanej. „Hotel Merigold”, który ma w obsadzie tak doskonałe aktorki jak Judi Dench czy Maggie Smith, potwierdza trochę wizję Indii jako przestrzeni, gdzie zagubieni bohaterowie mogą być naprawdę sobą. Dodatkowo mamy tu bardzo wyraźny kontrast pokazywania Anglii i Indii. Ponura wyspiarska przyroda i pogoda zostaje skontrastowana z cudownymi kolorami Indii. Mamy piękną pocztówkę. Nieco w kontrze do tej produkcji przywołuje się serial „Indian Summers” – rozgrywający się w latach trzydziestych serial pokazuje początek końca władania Imperium Brytyjskiego w Indiach, jednocześnie pokazując widzom nie tylko racje i pozycje obu stron (Brytyjskiej i domagającej się niepodległości Indyjskiej), ale także ujawniając jak skomplikowane i wielopoziomowe były to relacje. Co ciekawe – serial zaplanowany na pięć sezonów został zdjęty z anteny po dwóch – najwyraźniej ta skomplikowana wersja rzeczywistości niekoniecznie przypadła widowni do gustu.
Skoro o niepodległości Indii mówimy, to ten temat pojawił się niedawno w filmie „Pałac wicekróla” , którego przedmiotem była kwestia podziału Indii Brytyjskich na Indie i Pakistan – co miało miejsce w czasie rządów ostatniego wicekróla Indii – Lorda Mountbattena. Choć mogłoby się wydawać że ta część historii powinna zostać opowiedziana przede wszystkim z punktu widzenia mieszkańców Indii i Pakistanu, to jednak w centrum narracji jest bohater brytyjski – grany przez sympatycznego i znanego widzom z roli szlachetnego Lorda Granthama w „Downton Abbey” Hugh Bonville. Fabuła filmu do tego stopnia stara się pokazać bohatera w pozytywnym świetle, że posuwa się do manipulacji faktami historycznymi – byleby tylko bohater brytyjski okazał się pełen serca i zrozumienia dla mieszkańców Indii. Ostatecznie szlachetny wicekról nie może postąpić zgodnie ze swoim sumieniem, bo na jego drodze staje poczyniony wiele lat wcześniej plan Churchilla – wyciągnięty niemalże dosłownie z szuflady w ostatniej chwili. Warto zwrócić też uwagę, że nawet Ghandi – najbardziej znany film o Indyjskim dążeniu do niepodległości, został nakręcony przez brytyjskiego reżysera – Richarda Attenborough – co zdaniem części krytyków bardzo widać, kiedy patrzy się na to jak rozłożono w filmie akcenty.
Co ciekawe do dziś jest zgoda, że najlepszym przedstawieniem postaci Anglików w Indiach jest zrealizowany w 1984 roku film „Podróż do Indii” na podstawie powieści E.M Forestera. Historia opowiada o procesie o gwałt, ale także jest spojrzeniem na relacje brytyjskiej administracji i w ogóle przybyszy do Indii a miejscowej ludności, w tym tej aspirującej do wyższych stanowisk. W historii młoda dziewczyna, po wycieczce do tajemniczych jaskiń będących atrakcją turystyczną, oskarża lokalnego doktora (a zarazem swojego przewodnika) o gwałt. Sprawa staje się znana i szybko przyciąga uwagę opinii publicznej. Jej przebieg nie będzie tak oczywisty jak może się wydawać i zmieni życie zarówno młodej dziewczyny jak i oskarżonego lekarza. Olbrzymim plusem filmu jest skoncentrowanie się na czymś więcej niż tylko brytyjskiej perspektywie i odejście od miłego widzom koloryzowania obecności brytyjskiej w Indiach. A jednocześnie – film w jakiś sposób konfrontuje się z tą brytyjską potrzebą traktowania Indii jako przestrzeni magicznej, którą można zwiedzać choć nigdy nikt nie stara się jej dobrze poznać.
Jak sami widzicie, nawet ten drobny wstęp pokazuje, jak skomplikowane są relacje pomiędzy Brytyjczykami, a ich wyobrażeniami o swojej dawnej kolonii. Jak na tym tle prezentuje się „Szpital Good Karma” (oryg. „Good Karma Hospital”), który właśnie będzie miał ogólnopolską premierę na kanale Stopklatka TV? Można powiedzieć, że serial z jednej strony korzysta z utartych schematów – bo rzeczywiście główna bohaterka rozczarowana życiem w Wielkiej Brytanii rzuca wszystko, by odnaleźć siebie w Indiach, z drugiej – podchodzi do tego schematu świadomie, oferując nam w zamian coś innego. Oto bohaterka nie ma czasu zwiedzać Indii i napawać się ich duchowym pięknem, bo zamiast do nowoczesnego prywatnego szpitala, trafia do zwykłej lokalnej placówki, prowadzonej przez bardzo energiczną doktor Lydię Fonsecę – też Angielkę, która wiele lat temu przyjechała do Indii i już w nich została. Serial szybko porzuca typowy motyw spotkania z nieznanym i przerzuca się po prostu na bardziej typowy serial medyczny z ciekawe poprowadzonymi wątkami obyczajowymi.
Indie co prawda są pokazane jako kraj piękny – bo nie da się uciec od tego faktu, ale przy okazji mamy tu też poruszane wątki, które sprowadzają nas na ziemię. W pierwszym odcinku bohaterka odbiera poród – zamiast syna rodzi się córka. Rodzice są bardzo zawiedzeni pojawieniem się na świecie kolejnej córki. Choć dla brytyjskiej lekarki jest to szokujące, inni bohaterowie starają się pokazać, że zachowanie rodziców musi być odczytywane na szerszym kulturowym tle. I co ciekawe – udaje się tu połączyć rzeczy trudne, bo pokazać szokującą z europejskiej kultury odmienność przy jednoczesnym wstrzymaniu się może nie tyle z oceną, co z pouczającym tonem – który wszystko wygłasza z wyższością. „Szpital Good Karma” unika też tego, co często zdarza się takim idealizującym brytyjskim opowieściom o Indiach – szybko przedstawia nam bohaterów miejscowych – i to rysuje ich charaktery równie dobrze, co naszych brytyjskich imigrantów. W ten sposób nie jest to opowieść o dobrych Anglikach w egzotycznych Indiach, ale o lekarzach pracujących razem w jednym szpitalu.
Jak wspomniałam, „Szpital Good Karma” miał tak dobre wyniki oglądalności, że już w czasie pokazywania w Wielkiej Brytanii pierwszego sezonu zamówiono kolejny. Zanim pokazano drugi, , już wiadomo było że będzie trzeci. I nie trudno się brytyjskim widzom dziwić. Już po pierwszym odcinku chce się wiedzieć, co będzie dalej – bo to przede wszystkim – wciągająca opowieść o młodej lekarce, która praktykuje medycynę w zupełnie nowych dla siebie warunkach. Opowieści o młodych lekarzach zawsze wciągają. A jeśli dodamy do tego, że w ekipie medycznej jest niesłychanie przystojny, acz bardzo surowy doktor Varma, to od razu chce się obejrzeć wszystkie odcinki serialu do momentu kiedy ta dwójka zrozumie, że jest sobie pisania.
Jeśli jesteście zainteresowani serialem (a powinniście być, bo wciąga) to premiera jest już dzisiaj, 2 lipca o godzinie 18:05, a potem od poniedziałku do czwartku premierę będzie miało kolejne 11 odcinków z dwóch sezonów. Tak moi drodzy – Stopklatka TV będzie miała w swojej ofercie wszystkie wyemitowane razie dotąd odcinki serialu. To znaczy, że nie tylko będziecie mogli się wciągnąć, ale też szybko nadrobicie wszystkie odcinki. A każdy wielbiciel serialu dobrze wie, że nie ma nic lepszego niż stacja, która kupuje więcej niż jeden sezon (zwłaszcza brytyjskich produkcji, które są skandalicznie wręcz krótkie). No i wiecie – kiedy macie znaleźć na to czas, jak nie latem. Zwierz nie będzie ukrywał – po obejrzeniu pierwszego odcinka wie, że zobaczy następne. I będzie uważnie śledził jak, przedstawione są w nim Indie. Oczywiście jak tylko przestanie się zastanawiać nad tym, czy zdąży zdiagnozować pacjentów naszej bohaterki, zanim jej się to uda. Wiadomo, tyle lat oglądania seriali medycznych zrobiło ze Zwierza niemal profesjonalistę.
Ps: Wpis został zrealizowany we współpracy ze stacją Stopklatka TV.