?
Hej
Jeśli się nie zorientowaliście drodzy czytelnicy zwierz żyje z BBC w szczęśliwym związku partnerskim. BBC coś kręci, zwierz to ogląda i recenzuje. Zazwyczaj zwierz jest dla BBC dobry, chwali je za ładny serial i jeszcze dorzuca sporo zachwytów nad aktorami. Zwierz nie lubi psuć atmosfery w tym budowanym na zaufaniu związku. Z drugiej jednak strony BBC przypomina trochę nadgorliwe dziecko z przedszkola, które co chwilę przylatuje z ładnym obrazkiem po pochwałę. Tak więc zwierz czasem po prostu nie ma siły oglądać wszystkiego i nadrabia dopiero po pewnym czasie. Zwłaszcza wtedy kiedy nie musi już nerwowo szukać po sieci sposobów na znalezienie nowego odcinka (zwierz ostatnio zauważył u siebie pogłębiające się lenistwo w tym zakresie) a może sobie po prostu kupić całość na DVD (w przypadku seriali BBC nie jest to aż takie burżujstwo bo są w naprawdę przystępnych cenach). Ten przydługi wstęp miał wyjaśnić powód dlaczego dopiero teraz pisze o Paradise, mimo że już jakiś czas temu zarzekał się, że rzuci się na produkcję przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Paradise, to teoretycznie serial na podstawie Wszystko dla Pań Emila Zoli. Zwierz pisze teoretycznie bo Anglicy sporo dodali od siebie, zmienili układ postaci ale przede wszystkim, wychodząc z założenia, że żaden widz BBC nie obejrzy serialu dziejącego się we Francji przenieśli akcję do Londynu. Jednocześnie zachowano najważniejszy z punktu widzenia współczesnego widza element – miejsce akcji – olbrzymi sklep, którego rozwój pięknie ilustruje rozwój współczesnego kapitalizmu. Trzeba stwierdzić, że w wersji serialowej ów kapitalizm jest nieco łagodniejszy niż u Zoli. Pracownicy nie skarżą się na swój los, konflikty między nimi są dość znikome na tle rozwijających się przyjaźni, a właściciel sklepu jawi się bardziej jako natchniony wizjoner niż podły kapitalista. Ale przyglądanie się jak sklep wprowadza takie nowości marketingowe jak wielka wyprzedaż, czy rozważa wprowadzenie nowego niezwykłego wynalazku jakim jest dział dziecięcy, może sprawić sporo radości. Na całe szczęście nie jest to wizja aż tak różowa, bo nie zapomniano o pokazaniu losu mniejszych sklepikarzy, którzy nie mogąc rywalizować z wielkim sklepem po kolei bankrutują, albo zostają wykupieni. Jeśli komuś wydaje się, że są to czasy odległe, to zwierz musi stwierdzić, że przedstawione mechanizmy wydają się zwłaszcza w perspektywie polskiej zaskakująco bliskie. Matka zwierza wielbicielka powieści Zoli zwykła powtarzać, że czytanie jej przed latami 90 i po ich okresie to jak czytanie dwóch różnych książek. Zresztą zwierz ów obraz upadających lokalnych sklepów przeżył trochę na własnej skórze – gdy w okolicy zwierza otworzył się spory supermarket padły właściwie wszystkie mniejsze sklepy spożywcze w okolicy. Nad czym zwierz okrutnie boleje bo w miejscu gdzie sprzedaje się dziś w bloku zwierza pralki można było kiedyś kupić chleb. Zwierz nie miałby pustej lodówki gdyby nadal tak było.
No i jak sklepy mają się utrzymać, kiedy w Paradise nie tylko są piękne materiały ale też charyzmatyczny właściciel oraz piękne klientki i sprzedawczynie.
Jednak zwierz nie będzie was zwodził. Nie jest to serial wyłącznie o nieco polukrowanej historii kapitalizmu czy raczej zagrywek marketingowych. To przede wszystkim bardzo miły serial obyczajowy, z niezwykle sympatyczną główną bohaterką. Denise przyjeżdża ze wsi do miasta by zamieszkać u wuja. Wuj prowadzi podupadający sklep, właśnie naprzeciwko wspaniałego Paradise, nie za bardzo chce i może utrzymać ubogą krewną. Dziewczyna znajduje więc pracę w Paradise i natychmiast okazuje się być znakomitą i bardzo kreatywną sprzedawczynią. Właśnie dzięki głowie pełnej marketingowych pomysłów wpada w oko prowadzącemu sklep charyzmatycznemu Johnowi Morayowi. Z kolei przy Morayu kręci się dobrze urodzona bardzo zamożna Katherine Glendennings, która ma nadzieję, że właściciel sklepu przestanie trwać w żałobie po swojej zmarłej żonie i wreszcie się jej oświadczy. Z kolei Moray ma przede wszystkim nadzieję, że ojciec Katherine da mu wystarczająco wysoką pożyczkę by mógł rozszerzyć działalność sklepu. Brzmi to wszystko trochę melodramatycznie, ale na całe szczęście, ów romantyczny bałagan nie zaprząta wyłącznie głowy scenarzystów. Treść większości odcinków wypełniają niecodzienne wydarzenia w sklepie takie jak podrzucenie dziecka, klientka kupująca wszystko jak leci, czy wizyta dzieci z sierocińca, które właściciel sklepu obiecał ubrać za darmo.
Co ciekawe postacie drugoplanowe są w tym serialu zdecydowanie ciekawsze i lepiej obsadzone od postaci pierwszoplanowych. O ile jeszcze grająca Denise ( która jest odrobinę za bystra, za uczynna i za miła jak na zwierza gust) Joanna Vanderham sprawuje się bardzo dobrze. O tyle do grającego uroczego Johna Moraya Emuna Eliotta zwierz nie może się do końca przekonać. No rzeczywiście wedle miary zwierza jest przystojny (choć zwierz dostał takiego mini zawału jak zorientował się że aktor jest w wieku brata zwierza, bo wydał się zwierzowi tak na oko o jakieś dziesięć lat starszy) ale jego urok, któremu miały ulegać wszystkie kobiety wokół jest nieco wymuszony. To znaczy widać, że aktor gra uroczego a nie jest uroczy (przynajmniej nie w taki sposób) z natury. Ale chyba najbardziej irytuje zwierza grająca Katherine, Elaine Cassidy, która cały czas sprawia wrażenie, jakby nie do końca wiedziała co robi w filmie kostiumowym. Zwierz nie mówi, że to role źle zagrane od A do Z ale mogłyby być odrobinę lepsze. Zwłaszcza, że wydaje się, że aktorzy grają raczej pewne typy postaci niż same postacie.
Zwierz bardzo długo zastanawiał się skąd zna aktora ale okazało się, że mignął mu w Grze o Tron. Długo się też zastanawiał dlaczego Szkocki aktor tak strasznie na szkota nie wygląda, ale Wikipedia wyjaśniła mu, że aktor jest po części Irańczykiem. Co by tłumaczyło dlaczego tak na oko zwierzowi się podoba (zwierz ma taką lekką słabość do tego typu urody)
Natomiast jak już zwierz wspomniał ciekawsze jest tło. Zwierzowi przypadła zwłaszcza do gustu postać szefowej naszej Denise pani Audrey, która przedłożyła karierę nad życie prywatne i z niepokojem obserwuje nowe pomysły swojej podwładnej. To bardzo dobry obraz osoby, która doszła do pewnej pozycji zawodowej ciężką pracą i wyrzeczeniami a teraz widzi, że ktoś jest lepszy i to bez większych wysiłków. Łatwo byłoby zrobić z Pani Audrey postać demoniczną, a tymczasem budzi sympatię. A do tego gra ją Sarah Lancashire, którą każdy wielbiciel Doktora Who pamięta z odcinka Partners in Crime. Zwierzowi bardzo podoba się też postać Pauline rozchichotanej przyjaciółki głównej bohaterki. Szkoda, że pojawia się tylko w tle, bo wydaje się być dużo bliższa temu jak naprawdę mogła wyglądać i myśleć dziewczyna pracująca w takim sklepie. Fajnych postaci drugoplanowych jest jeszcze więcej – Arthur kilkunastoletni chłopak na posyłki, który wychował się w sklepie, pan Jonas jako dość tajemniczy zaufany pracownik, który budzi powszechną grozę i na pewno ma coś na sumieniu czy w końcu Sam – sprzedawca, który w jednym odcinku wpada w kłopoty gdy okazuje się za dobry w swoim fachu. Do tego w serialu jest trochę występów gościnnych w tym Arthura Drevila. Zwierz poleca go wszystkim tym, którzy aktora znają wyłącznie z roli Roryego w Doktorze Who, bo nareszcie będzie jakaś szansa by wyrobić sobie o nim zdanie jako o aktorze a nie jedynie jako odtwórcy jednej postaci.
Serial nakręcono tak, że ogląda się go z prawdziwą przyjemnością. Choć Paradise nie powala wielkością (choć sugeruje się że wnętrza są większe niż widzimy), a ulica przy której stoi przypomina nam każdą ulicę w serialu BBC (pewnie to jest jedna ulica zbudowana w jakimś studio gdzieś w Szkocji czy Walii) to jednak jest to serial ładny. Jak zwykle w serialach BBC sporo energii włożono w ładny wystrój wnętrz, odpowiedni dobór strojów (choć oczywiście zwierzowi najbardziej podobają się czarne skromne sukienki pracownic sklepu) i przyjemną muzykę. Asortyment i wystrój Paradise każe nieco tęsknić za czasami, kiedy rzeczy były naprawdę ładne, ręcznie wykonane i nawet najdrobniejsza rzecz cieszyła oko. Rzecz jasna film nie zachęca nas za bardzo do myślenia, że takie przedmioty dostępne są tylko dla nielicznych (zarówno wtedy jak i dziś). Do tego prawie cały serial jest kręcony w takich jasnych, nasyconych ujęciach, które cieszą oko, zwłaszcza takie zmęczone zimową szarością. Zwierz musi przyznać, że zawsze miał słabość do seriali, w których rzeczywistość była ładna. Nawet jeśli nie są fabularnie najlepsze to przynajmniej zwierz może sobie popatrzeć na ładne rzeczy.
Zwierz od razu polubi postać Pani Audrey, jego zdaniem to postać zdecydowanie lepiej napisana niż główna bohaterka, może dlatego z odcinka na odcinek poświęca się jej co raz więcej uwagi.
Zwierz dowiedział się, że pierwszy sezon serialu to dopiero początek. Paradise zdobyło na tyle dużą popularność (mimo, ze nie pokazywano go w niedzielne wieczory, które BBC One tradycyjnie przeznacza na tego typu produkcje) że zdecydowano się zamówić sezon drugi. To oznacza, że z Zoli zostanie pewnie jeszcze mniej niż dotychczas, za to będziemy mogli sobie obserwować jeszcze więcej dramatów i tajemnic w obrębie sklepu. Zwierza ta informacja cieszy, bo w sumie ma on słabość do produkcji kostiumowych trzymających się z dala od polityki i przygód, a trzymających się blisko spraw codziennych. Zresztą zdaniem zwierza, sklep to jedna z najlepszych po szpitalu, szkole i posterunku policji, przestrzeni do rozgrywania małych i większych dramatów. Tak więc zwierz radzi spróbować, jeden czy dwa odcinki i przekonać się, czy serial nam się spodoba. Zwierzowi dwa dni zajęło połknięcie całego pierwszego sezonu i ma tylko nadzieję, że w oddziale BBC odpowiedzialnym za dramaty kostiumowe działają szybciej i sprawniej niż w tym odpowiedzialnym za współczesne seriale kryminalne. A jest to całkiem możliwe bo jak się okazuje Paradise to serial, któremu towarzyszy mały skandal. Jak się okazuje BBC wzięło i ukradło koncepcję IT, które przygotowywało serial o założycielu Oxford Street (Mr.Selfridge). Och nie ma to jak bratobójcze wojny w brytyjskiej telewizji, dzięki którym ma się dwa seriale zamiast jednego. Co pewnie oznacza, że zwierz zaraz zabierze się za produkcję ITV (która z tego co zwierz wie, jest nieco ostrzejsza od romantycznego Paradise)
Ps: Zwierz wszedł w posiadanie polskiego wydania Parade’s End, które można znaleźć w Empikach. Zwierz jest wzruszony tempem w jakim serial sprowadzono do Polski. Co zabawne skompresowano odcinki więc zamiast sześciu są trzy. Jeśli nie oglądaliście serialu na żywo – macie tu recenzję pierwszego odcinka
P2: Reserach do wpisu o koszmarnych zgonach się robi, ale to nie jest takie proste.
Ps3: Zwierz nadal zajmuje pierwsze miejsce w swojej kategorii w konkursie na blog roku. Za co bardzo dziękuje. Jednocześnie nie opuściła go gorączka tworzenia plakatów agitacyjnych. I choć zwierz robi to bardziej dla zabawy, niż właściwej agitacji, to musi się jednym z nich podzielić z czytelnikami blogowymi,
Taki bardzo fanowski ten plakat agitacyjny. Ale zwierza bawi :)