Hej
Pierwszy raz Dumę i Uprzedzenie zwierz przeczytał przypadkiem. Matka zwierza zapodziała gdzieś stare wydanie, więc kupiła nowe i położyła na łóżku. Zwierz, który ma zwyczaj podczytywania porzuconych książek (porzucone książki są zdecydowanie najciekawsze) postanowił zajrzeć do środka. Zanim się zorientował był już w połowie książki. Nim dzień się skończył zwierz płakał gorzkimi łzami nad swoją głupotą. Jak mógł przeczytać Dumę i Uprzedzenie jednego dnia. Od tamtego czasu zwierz czytał Dumę i Uprzedzenie nie jeden raz. Co więcej za każdym razem miał wrażenie jakby czytał powieść po raz pierwszy – nawet jeśli doskonale pamiętał treść, z niepokojem oczekiwał kolejnych wydarzeń, pojawienia się postaci, zwrotów akcji. Zwierz nie zwierza się ze swoich czytelniczych pasji przypadkiem. Wczoraj minęło dokładnie 200 lat od pierwszego wydania Dumy i Uprzedzenia. Taka rocznica nie zdarza się często (dokładnie raz na 200 lat) więc stwarza doskonały pretekst by napisać wpis specjalny, do wydarzenia nawiązujący. Na całe szczęście, zwierz nie będzie was katować kolejnym spisem ekranizacji powieści Jane Austen (nie żeby nie chciał, ale po prostu zrobił to już chyba więcej niż raz), czy zastanowić się, który z filmowych Panów Darcy jest najbliższy książkowemu oryginałowi (zwierz boi się, że dyskusja mogłaby raz na zawsze przekreślić miłą atmosferę bloga). Zamiast tego zwierz chce wam opowiedzieć, o niesłychanie ciekawym, nowatorskim i chyba nie mającym precedensu, pomyśle na współczesną ekranizację Dumy i Uprzedzenia. Część z was, drodzy niesłychanie dobrze poinformowani czytelnicy zwierza, wie o co chodzi. Reszcie zwierz chciałby natomiast przedstawić Lizzie Bennet Diary.
Scenarzyści znaleźli nawet sprytny sposób by we współczesnej adaptacji nie zabrakło słynnego pierwszego zdania książki.
Lizzie Bennet Diary może się z początku wydawać dość ciekawym amatorskim pomysłem. Po chwili okazuje się, że po pierwsze w projekcie nie ma nic amatorskiego, po drugie projekt nie jest ciekawy tylko fascynujący. Twórcy postanowili przełożyć całą powieść Jane Austen na serię video filmików, których narratorką jest Lizzie Bennet studentka medioznastwa, która rozpoczyna serię jako szkolny projekt. Wraz z rozwojem projektu sporo się w jej życiu zmienia, ale wydarzenia układają się zgodnie z tymi przedstawionymi w książce (oczywiście z lekkimi modyfikacjami bo to uwspółcześniona realizacja). Jak na razie filmików (trwających około 4 minuty) jest około 80 i ich liczba wciąż rośnie. Pan Darcy pojawia się około 60 (wcześniej Lizzie tylko o nim opowiada bo warto zauważyć, że wszystkie wydarzenia obserwujemy z jej perspektywy), ale od początku poznajemy najlepszą przyjaciółkę Lizzie, Charlotte Lu (która reżyseruje część odcinków, lub odgrywa część postaci jak np. rodziców Lizzie), Jane i Lydie Bennet (liczbę sióstr Bennet zmniejszono, słusznie z resztą bo nie sposób ich wszystkich śledzić przy takiej formule ekranizacji), a potem pojawia się Pan Collins (który nie jest co prawda duchownym ale jest równie irytujący) oraz wszystkie większe i mniejsze postacie, pojawiające się w powieści. Nie wszystkie odcinki opowiadają dokładnie o tym co dzieje się w powieści – część filmików koncentruje się bardziej na życiu Lizzie niż o wydarzeniach z książki. Ale scenarzyści nawet w takich odcinkach zawsze jakoś nawiązują do głównych wątków. Trzeba zresztą przyznać, że to bardzo dowcipni scenarzyści, więc bez problemu wyczuwają, że aby dobrze oddać ducha Austen trzeba przede wszystkim umieścić w filmikach dużo obserwacji społecznych. Niczego bowiem Austen nie opanowała tak dobrze jak ironicznego komentowania obyczajów. Co więcej seria jest tak skonstruowana, że video Lizzie nie istnieją tylko w naszym świecie, ale także w świecie panny Bennet. Oznacza to, że Darcy czy Bing Lee (tak w tej wersji nazywa się Bingley) od pewnego momentu oglądają kolejne odcinki, z których mogą dowiadywać się co myśli o nich Lizzie. Do tego filmiki wrzucane są w czasie rzeczywistym oznacza to, że upływ czasu w świecie Lizzie jest równoległy do naszego – podobnie jak widzowie Lizzie obchodzi święta, nowy rok itp.
Ale twórcy nie poprzestali jedynie na przekładanie Dumy i Uprzedzenia na dziesiątki krótkich odcinków videobloga. Poszli o krok dalej. Ponieważ bohaterki żyją w realnym internetowym świecie, zdecydowali się zafundować im drugie internetowe życie. Tak więc Lizzie ma Twittera, Facebooka i nawet własnego Tumblr . Jej młodsza siostra Lydia prowadzi własnego videobloga (co ciekawe twórcy zadbali by technicznie był nieco gorszy niż ten Lizzie) ale tylko wtedy kiedy Lizzie jest poza miastem, do tego udziela się na Twitterze i Tumblr. Zresztą filmiki Lydii są bardzo ciekawe bo pokazują coś czego w książce nie ma czyli to czego Lizzie nie może wiedzieć (a Austen nie chciała opisać) czyli kulisy związku Lydii z Wickhamem. Dla starszej z sióstr Bennet, Jane, która w tej wersji zajmuje się modą, twórcy założyli konta na Twitterze, ale także na Lookbooku i Pintreście – portalach społecznościowy przeznaczonych dla osób zainteresowanych ładnymi obrazkami i modą. Co więcej, nie są to konta fikcyjne typu blog Molly Hooper czy Johna Watsona z Sherlocka. W profilu Jane Bennet na Lookbooku znajdziecie całkiem sporo bardzo ładnych ślicznie sfotografowanych stylizacji, gdybyście nie wiedzieli, że dziewczyna nie istniej pewnie byście się nie zorientowali, że oglądacie fikcyjny profil. Ale nie chodzi jedynie o uprawdopodobnienie istnienia naszych bohaterek. Chcecie wiedzieć w co ubrana była Jane na przyjęciu u Binga? Znajdziecie zdjęcie na jej Tumblr, bo z oczywistych powodów nie będziecie mogli podziwiać takiej stylizacji na kręconym przez Lizzie blogu. Z resztą konta na twitterze mają też Darcy i Bing co pozwala także śledzić konwersacje pomiędzy oboma panami, o których nie może wiedzieć Lizzie.
To czego nie pokaże Lizzie pokaże jej siostra Lydia. T
Dla nie zorientowanego w mediach społecznościowy czytelnika, czy widza wszystko może się wydawać piekielnie skomplikowane, ale zwierz który posiada konta na czterech z pięciu wymienionych platform (zwierz nie ma konta na LookBooku – jak się okazuje, by nasze istnienie tam miało sens trzeba lubić modę) pomysł wydaje się po prostu genialny. Korzystając z różnych możliwości komunikacji jaką daje Internet coś co początkowo wydaje się tylko ciekawym vidoblogiem staje się całkiem porządną ekranizacją, gdzie bohaterowie nie tylko żyją w czasie rzeczywistym, ale wchodzą ze sobą w interakcje na współczesnych zasadach (np. Lizzie informuje widzów na Tumblr że Jane i Bing śledzą się wzajemnie na Twitterze). Do tego twórcy grają z bardzo modnym teraz motywem, testowania granic pomiędzy tym co realne i wykreowane. Skoro w Internecie nikt nie wie, że jesteś koniem, to dlaczego nie stworzyć dla fikcyjnej postaci prawdziwego życia Internetowego. I dlaczego nie włączyć jego elementów w sposób opowiadania. W końcu nikt nie ma wątpliwości, że współczesne Panny Bennet tego świata używają portali społecznościowy tak jak ich starze o dwieście lat siostry korzystały z poczty
Możecie zapytać czy taki projekt ma w ogóle jakiś sens. paradoksalnie ma. Po pierwsze od samego początku nie ulega wątpliwości, że całość jest przeznaczona dla fanów książki. Oczywiście jeśli ktoś się na świecie uchował i nie zna akcji Dumy i Uprzedzenia może wyczekiwać kolejnych odcinków by dowiedzieć się co będzie dalej. Jednak wielbiciele książki, znajdą w tym video serialu przede wszystkim znakomitą zabawę z treścią książki. Zwierz jest pod wrażeniem jak udaje się opowiedzieć całą historię z perspektywy Lizzie, jak na razie znakomicie wychodzi nie pokazywanie jej rodziców oraz ile ciekawych pomysłów mają scenarzyści na zmianę realiów książki. nie ulega bowiem wątpliwości, że dziś losy panien Bennet potoczyłby się odrobinę inaczej. Jednocześnie zwierz ma wrażenie, że twórcy wybrali znaną wszystkim fabułę, by przetestować granice takiej wszechinternetowej narracji. Wcześniejsze internetowe projekty ograniczały się najczęściej do filmików czy do strony internetowej ewentualnie bloga. Tu mamy zmasowany atak na niemal wszystkie portale społecznościowe. Co zresztą nie dziwi, bo projekt jest kierowany właśnie do tych młodych ludzi, którzy bez problemu poruszają się pomiędzy różnymi stronami, nie widząc w tym problemu. Co prawda twórcy są na tyle wyrozumiali, że na stronie projektu zamieszczają wszystkie linki i konwersacje z Twittera, ale najfajniej jest śledzić wszystkie wydarzenia na żywo, tak jakby postacie z książki rzeczywiście żyły obok nas. Oczywiście nikt nie przekonuje widzów, że cały projekt nie ma nic wspólnego z Jane Austen. Wręcz przeciwnie, twórcy podkreślają, że jest to swoisty hołd dla jej twórczości.
Nie ważne jaką formułę się przyjmie ważne jest to by Darcy i Lizzie zachowywali się podobnie w swoim towarzystwie. I to się bardzo w projekcie udało.
Zwierzowi trudno jest powiedzieć, do jakiego stopnia Lizzie Bennet Diary okazał się sukcesem. Jak na razie o jeszcze nie skończonym projekcie słyszał z kilku źródeł i sam zaczął oglądać jakiś czas temu, ale znacie zwierza, on wcześniej czy później usłyszy o wszystkim. Jednak gdyby zwierz miał sobie wyobrazić idealne obchody dwustulecia wydania znakomitej książki, to chyba nie mógłby sobie wyobrazić czegoś lepszego niż Lizzie Bennet Diary. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że ten zakrojony na szeroką skalę, dowcipny i inteligentny projekt paradoksalnie udowadnia jak bardzo bliskie współczesnym dziewczynom są wydarzenia opisane w książce. Co więcej, wybór powieści Austen pokazuje, że to jedno z tych dzieł nad którymi spokojnie można bawić się w tego typu zabawy, bo wszyscy znają oryginał. No i chyba najważniejsze. Niezależnie od tego czy to angielska powieść sprzed 200 lat czy dzisiejszy projekt internetowy, wcześniej czy później zaczynamy odczuwać dokładnie te same emocje w tych samym momentach. Darcy zmienia się w naszych oczach tak samo wtedy jak i dziś, podobnie zmieniamy naszą opinię o Wickhamie i śmiejemy się z Pana Collinsa. Lubimy Lizzie Bennet i żałujemy, że Jane nie jest trochę bardziej pewna siebie (może wtedy Bing nie miałby wątpliwości). Innymi słowy, widzimy, że w tych nowych mediach, kostiumach i realiach najważniejsze okazuje się to co zawsze przesądzało o niesamowitym sukcesie powieści Austen – umiejętność konstruowania takich bohaterów, którzy budzą w nas emocje. A jeśli dzieje się tak od dwustu lat, to chyb nie ma większego triumfu dla autorki.
Taki pomysł by się nie udał gdyby nie olbrzymie poczucie humoru scenarzystów.
Dobra tu kończy się wpis właściwy. Teraz następuje część wpisu, w której zwierz chwali się jakich ma niesamowitych czytelników. Jeśli czytelniku nie jesteś zainteresowany innymi czytelnikami zwierza, lektura dalszej część wpisu jest nieobowiązkowa. Ale zwierz poleca, bo zawiera ona wzruszenia i prawdy poetyckie.
Otóż jak się okazuje, udział zwierza w konkursie na blog roku, jakoś uaktywnił twórczo jego czytelników (pewnie nie mogli już patrzeć na żenujące wysiłki zwierza, który próbował być graficznie kreatywny).
Zacznijmy od grafiki zaproponowanej przez Dzidkę, która jak dowiedział się zwierz ma silne działanie na fanów Star Treka.
Tak piękny obrazek wypadałoby uzupełnić jakąś treścią. Tu zwierz ma zaszczyt zaprezentować wam stworzony na tą okazję limeryk Marty, który zwierz nosić będzie na sercu bo sam limeryku napisać nie umie
Raz zwierz pewien co mieszka we bloku
Wystartował w konkursie „Blog Roku”.
I tak prosi nas czule,
Nienachalnie w ogóle,
Więc głosujmy nań niczym w amoku.
Z kolei Ewelina wierzy, że w czytelnikach zwierza zawsze warto wzbudzać emocje związane z Sherlockiem. Bazując na grafice Mai (jej to się robi piętrowe!) stworzyła takie cu
Jednocześnie limeryk agitacyjny Marty przyniósł limeryk dotyczące smutnej prozy codziennego życia zwierza autorstwa Agnieszki.
Popkulturzwierz (bestia blogosfery)
Blog miał jeden, choć mógł mieć ze cztery.
A że całymi dniami
Ślęczał zwierz nad wpisami,
Wciąż bolały go cztery litery.
Ostatnia linijka staje się co raz bardziej prawdą więc radosny kompletnie zaskoczony kreatywnością swoich czytelników zwierz żegna się na dziś. Jeśli eskalacja talentów czytelników będzie postępować w takim tempie, za dwa dni zwierz będzie prezentował obrazy olejne i poematy dygresyjne.??
Ps: Poszukiwania do wpisu o zgonach straszliwie utrudnia pewne tureckie video. Ale o tym jak się już zwierz zbierze i napisze.