Home Ogólnie Mój talerz jest pusty, mój telewizor jest pełny czyli w naszych czasach każdy ma swojego kucharza

Mój talerz jest pusty, mój telewizor jest pełny czyli w naszych czasach każdy ma swojego kucharza

autor Zwierz

 

Hej

Nie tak dawno temu do zwierza przyszła olbrzymia pacz­ka peł­na znakomitej kawy. Zwierz co praw­da mógł na kawę popa­trzeć, ale trag­iczny brak ekspre­su do kawy nie dal zwier­zowi spróbować. Zwierz wygrał cały ten mag­iczny zapas kawy, gło­su­jąc na swo­jego ulu­bionego warsza­wskiego kucharza. Co praw­da zwierza nigdy nie było stać na wiz­y­ty w tych restau­rac­jach, w których kucharze mają nazwiska (zwierz jest świadom, że kucharze wszędzie mają nazwiska ale w niek­tórych miejs­cach jak­by trochę bardziej), ale jako sprawy widz pro­gramów kuli­narnych był w stanie przyglą­da­jąc się jedze­niu napisać, które jego zdaniem wyglą­da najbardziej jadal­nie. No właśnie. Żyje­my w świecie, w którym nawet jeśli nie stać nas na dobre restau­rac­je, bard­zo dobrze wiemy co się w nich poda­je i wszyscy sta­je­my się odrobinę sno­bisty­czni kiedy przy­chodzi do mówienia o jedze­niu. Dziś niemal każdy potrafi rozpoz­nać na ekranie niewłaś­ci­wie przyrząd­zone prze­grze­b­ki (zwierz widzi­ał je w dziesiątkach pro­gramów choć nigdy nie zna­j­dował się nawet w jed­nym poko­ju z prze­grze­bkiem), czy jak wyglą­da źle przyrząd­zone Risot­to. Jed­nocześnie jako wid­zowie podzielil­iśmy się na grupy wiel­bi­cieli telewiz­yjnych pro­gramów kuli­narnych a co najważniejsze kucharzy. Zwierz nigdy nie widzi­ał takiego przy­wiąza­nia do aktorów jak obser­wu­je w przy­pad­ku telewiz­yjnych kucharzy. To fas­cynu­jące zjawisko. Przy­wiązu­je­my się nie tylko do rozwiązań kuli­narnych ale do całego pode­jś­cia do gotowa­nia. Ci którzy lubią Jamiego Oliviera mają inne pode­jś­cie do gotowa­nia niż ci, którzy prag­nęli­by sypać płat­ki pod stopy Nigel­li Law­son. Stąd zdaniem zwierza jed­nym z lep­szych sposobów na to by dowiedzieć się z kim mamy do czynienia jest spy­tać, który ze sławnych kucharzy jest “ich”. Zdaniem zwierza to jeden z lep­szych wskaźników z kim pop­kul­tur­al­nie mamy do czynienia.

Dla zwierza tym, znanym kucharzem jest Gor­don Ram­say. Zwierz podob­nie jak mil­iony widzów na świecie zobaczył go po raz pier­wszy w pro­gramie nazy­wa­ją­cym się Hel­l’s Kitchen. To jeden z tych pro­gramów, które są  czystym guilty plea­sures od którego nie moż­na się oder­wać. Kilka­naś­cie osób zaj­mu­ją­cych się mniej lub bardziej pro­fesjon­al­nie gotowaniem zosta­je “zatrud­nionych” w kuch­ni prowad­zonej według najwyższych stan­dard­ów, co oznacza, że więk­szość dań przy­go­towu­je się nie dużo wcześniej ale naty­ch­mi­ast po zamówie­niu. Przyglą­danie się temu show było jed­nocześnie bolesne (kiedy ktoś spal­ił piąte risot­to czuliśmy się jak­byśmy obser­wowali najwięk­szy thiller) ale także niesły­chanie wcią­ga­jące. Co tydzień jed­na oso­ba odpadała a widz stawał się co raz bardziej związany z uczest­nika­mi. Ram­say początkowo wydał się zwier­zowi odraża­ją­cym i prz­er­aża­ją­cym typem, który wrzeszczy na wszys­t­kich, klnie jak sza­lony i wyda­je się być chodzącą furią. Dla każdego widza był wcie­le­niem tego naj­gorszego szkol­nego nauczy­ciela, o którym wiado­mo, że zaraz wybuch­nie i nawyzy­wa całą klasę od idiotów. Jedy­na różni­ca to ta, że w wypowiedzi­ach Ram­saya niekiedy ilość przek­leństw prz­eras­tała ilość innych słów pomiędzy nimi. Jed­nak im dłużej zwierz oglą­dał pro­gram tym częś­ciej dostrze­gał, że to żaden pod­staw­iony “sławny” kucharz, który próbu­je zdobyć pop­u­larność dzię­ki telewiz­yjne­mu show, ale człowiek, który naprawdę zna się na rzeczy. Co więcej zwierz zaczął pode­jrze­wać, że to ktoś komu naprawdę zależy na nieprzy­palonym risotto.

 Ponieważ u zwierza każde takie pytanie wyma­ga odpowiedzi, konieczne było obe­jrze­nie wszys­tkiego innego z Ram­sayem. Tym samy zwierz rozpoczął pop­kul­tur­alne poszuki­wa­nia. I tak trafił na fas­cynu­ją­cy film doku­men­tal­ny Boil­ing Point (a potem Beyond Boil­ing Point) — to właśnie ten film wyniósł sławę Ram­saya poza świat londyńs­kich kucharzy. To fas­cynu­jące doku­men­ty opowiada­jące właś­ci­wie dość prostą his­torię o tym jak Ram­say postanow­ił opuś­cić swo­ją doty­chcza­sową restau­rac­je (Aubergine, gdzie został zapros­zony przez słyn­nego równie cholerycznego Mar­co Pierre White’a) i założyć włas­ną, oraz zdobyć dla niej wymar­zone gwiazd­ki Miche­li­na (dokład­niej trzy bo tyle mają najlep­sze restau­rac­je). Doku­ment pokazy­wał nie tylko ambit­nego, młodego kucharza przy pra­cy. Po raz pier­wszy moż­na było zobaczyć jak naprawdę wyglą­da pra­ca kucharzy w najbardziej prestiżowych restau­rac­jach. Znane zwier­zowi z Hel­l’s Kitchen ciągłe poga­ni­an­ie i stre­sowanie uczest­ników, okaza­ło się jed­ną z pop­u­larniejszych metod zarządza­nia kuchen­ną restau­racją, w której pra­cown­i­cy muszą myśleć trzy razy szy­b­ciej niż prze­cięt­ny człowiek, nie mogą popeł­ni­ać błędów i co najważniejsze muszą być dia­bel­nie odporni na stres. Choć ten sposób zarządza­nia był wielokrot­nie kry­tykowany to jed­nak wyda­je się, że znacz­na część sze­fów kuch­ni nadal go sto­su­je. Co więcej — znacz­na część znakomi­tych kucharzy, ze świet­ny­mi restau­rac­ja­mi . Zwierz chcąc nie chcąc musi­ał poczuć sza­cunek do Ram­say’a który przeszedł taką szkołę pod okiem kosz­marnego (tak wyni­ka z opowieś­ci) Pierre Wihte’a a potem sam zro­bił dość osza­łami­a­jącą kari­erę kuli­narną, zdoby­wa­jąc i utrzy­mu­jąc trzy gwiazd­ki (na pewno poczynił to jako pier­wszy szkot ale zwierz ma wraże­nie, że zro­bił to też jako najmłod­szy szef kuch­ni w his­torii). Co więcej, okaza­ło się, że w walce o dom­i­nację w kuli­narnym świecie umiejęt­noś­ci jaki­mi moż­na się popisać w kuch­ni to tylko początek. Konkurenc­ja w świecie naj­droższych restau­racji jest tak duża, że kiedy jeszcze w Oberżynie Ram­say był przeko­nany, że właś­ci­ciele restau­racji, chcą go zastąpić innym sze­fem kuch­ni, ukradł książkę rez­erwacji. Widzi­cie może się to wydać śmieszne i dziecinne, ale bez książ­ki rez­erwacji restau­rac­ja, która nie wpuszcza ludzi z uli­cy, właś­ci­wie nie może dzi­ałać. Zwierz nie popiera takich zachowań, ale dzię­ki wszys­tkim tym pro­gramom świat pro­fesjon­al­nych kucharzy nagle stał się bardziej fas­cynu­ją­cy. Poza tym nie ukry­wa­jmy, czy ktokol­wiek wyobraża sobie Jamiego Oliviera krad­nącego książkę rez­erwacji? Pewnie tylko ozdo­bił­by ją sprośny­mi rysunka­mi, a potem przeprosił.

Jed­nak dwa pro­gramy, po których zwierz przekon­ał się, że naprawdę ma do czynienia z kimś kto zna się na gotowa­niu to bard­zo pop­u­larne Kuchenne Kosz­mary i nieco mniej znany pro­gram (ale za to bry­tyjs­ki) F Word. Kuchenne Kosz­mary o czym zwierz pisał nie raz, w swo­jej formie zupełnie nie przy­pom­i­na­ją tego czym kar­mi nas TVN z Magdą Gessler. O ile w Polsce każ­da restau­rac­ja kończy, jako udeko­rowana z przepy­chem kna­j­pa, sprzeda­ją­ca potrawy region­alne, o tyle ory­gi­nalne Kuchenne Kosz­mary miały zde­cy­dowanie ciekawszą for­mę. Ram­say przy­by­wał klął jak leci, po czym zami­ast zapro­ponować z wysokoś­ci swo­jego kucharskiego majes­tatu (co robi nie umy­wa­ją­ca się do niego pod wzglę­dem wiedzy i prestiżu Gessler) jed­no dobre rozwiązanie, najczęś­ciej pro­ponował mody­fikac­je dokład­nie tego co nie dzi­ałało. Były odcin­ki, w których mówił znakomi­tym sze­fom kuch­ni, że musza przystopować bo lokalna lud­ność chce czegoś odrobinę mniej wyrafi­nowanego, były takie, w których uczył chłopa­ka robić omlet, a także te w których podawał najlep­szy przepis na ham­burg­era. W ostate­cznym rozra­chunku pow­stawały nie takie same dos­tosowane do jego gus­tu kna­jpy, ale miejs­ca, które mogły na siebie zaro­bić, niekiedy z resztą prob­lem okazy­wał się leżeć nie w kna­jpie ale w kucharzach. Zwierz nigdy nie zapom­ni odcin­ka, w którym znakomi­ty szef sushi prowadz­ił kna­jpę  chylącą się ku upad­kowi. Ram­say przy­był i powiedzi­ał face­towi, że jasne że jego kna­j­pa upa­da — kucharz kochał gotować ale męczył się zarządza­jąc. Rewolucją okaza­ło się przy­wróce­nie go do roli sze­fa kuch­ni. Z opisu może się wydawać, że jest to pro­gram podob­ny do tego, który widz­imy w Polsce, ale dopiero wtedy zwierz dostrzegł prze­bi­ja­jącą spod sto­su przek­leństw aut­en­ty­czną życ­zli­wość. Ram­say w prze­ci­wieńst­wie do Gessler zdawał się naprawdę prag­nąć sukce­su restau­racji a nie jedynie potwierdzenia włas­nej wielkoś­ci. Do tego co ciekawe, mimo, że pro­gram ang­iel­s­ki (a potem amerykańs­ki) pełen był przek­leństw to jed­nak w był bez porów­na­nia mniej cham­s­ki niż ten, który oglą­damy w Polsce.

Jed­nak o ile Kuchenne Kosz­mary spraw­iły, że zwierz kucharza po pros­tu pol­u­bił o tyle w F Word zwierz znalazł bliskie swo­je­mu ser­cu pode­jś­cie do jedzenia. Pro­gram skła­da się z kilku mniej lub bardziej udanych seg­men­tów. Jed­nym z ukochanych seg­men­tów zwierza były krótkie demon­strac­je przepisów kuli­narnych. Ram­say prezen­tował kole­jne kro­ki gotowa­nia w taki sposób że wszys­tko wydawało się łatwe i prze­jrzyste. Jed­nocześnie nie był to porad­nik gotowa­nia, w którym przyj­mu­je się założe­nie, że wszyscy wszys­tko zro­bią w kuch­ni instynk­town­ie. Przepisy prze­tykane były drob­ny­mi uwaga­mi odnośnie, jak się kroi konkretne warzy­wa, z jakich narzędzi korzys­tać w kuch­ni, jak przypraw­ić mię­so. Drob­ne oczy­wiste dla kucharza rzeczy, które dla oso­by mniej doświad­c­zonej brzmią jak magia. Ale F Word zaw­ier­ało też całkiem sporo ide­o­log­icznych przekon­ań odnośnie jedzenia. Ram­say jest nie tylko wielkim zwolen­nikiem jedzenia świeżych, nie mrożonych pro­duk­tów (co jest ważne w kra­ju gdzie właś­ci­wie wszys­tkie posił­ki moż­na dostać na dziale z mrożonka­mi), ale także świado­moś­ci skąd bierze się jedze­nie. W każdym kole­jny sezonie hodował inne zwierzę­ta, które potem prz­er­abia się na konkret­ny rodzaj mięsa. Z resztą zwierzę­ta te kończyły na talerzu pod koniec sezonu.

Może­cie tu powiedzieć — hola! zwierzu! to nie jest fajne. Hodować coś a potem to zjadać. Ale zwierz ma zupełnie inne pode­jś­cie do sprawy. Wege­tar­i­an­ie nie jedzą mięsa bo nie chcą zadawać cier­pi­enia zwierzę­tom. Wiele osób, które je mię­so nie ma takiego dylematu bo po pros­tu nie kojarzy jedzenia ze zwierzę­ciem. Zdaniem zwierza jeśli chce się być ucz­ci­wym wobec samego siebie trze­ba umieć sobie powiedzieć, że kot­let, który jesz był kiedyś świnką. Możesz tak jak zwierz, umieć prze­jść nad tym do porząd­ku dzi­en­nego, ale odrobi­na moral­nej reflek­sji, to coś co zdaniem zwierza zawsze się przy­da­je. Jed­nocześnie Ram­say, wychodząc trochę na prze­ciw pod­nos­zonym przez wege­tar­i­an kwes­t­iom, dlaczego jemy jedne zwierzę­ta a kochamy inne, pod­nosił pytanie dlaczego Angl­i­cy nie jedzą już koniny (nie żeby się nią zajadali w jak­iś hur­towych iloś­ci­ach ale wcześniej kon­i­na stanow­iła część ang­iel­skiej diety). Wywołało to zresztą olbrzymie kon­trow­er­sje, wśród obrońców zwierząt. Ale pytanie jest dość słuszne, bo właś­ci­wie kon­inę się jadło i tylko z naszych kul­tur­owych przyzwycza­jeń wyni­ka, że zjedze­nie krowy jest dla nas nat­u­ralne, a zjedze­nie konia obrzy­dli­we. Zwłaszcza, że nie ukry­wa­jmy — z krową też moż­na się nieźle zaprzy­jaźnić (jak może zauważyliś­cie, zwierz przed­kła­da krowy nad konie). Oczy­wiś­cie nie przyj­mu­j­cie tego za zwier­zową deklarację w spraw­ie koniny , zwierz nigdy konia nie jadł i odmówił zjedzenia wielu egzo­ty­cznych kawałków mięsa np. ze stru­sia czy kan­gu­ra (no jak mogę zjeść zwierzę, które widzę tylko w zoo. Poza tym jeśli jesteś tym co jesz nie zniosłabym tęs­kno­ty za Aus­tral­ią). Zwierz jako pozbaw­iony wyrzutów sum­ienia mię­sożer­ca nie chce dalej ciągnąć sprawy (zwłaszcza, że statysty­cznie część z was jest wege­tar­i­ana­mi i pewnie wcale nie ma ochoty roz­maw­iać i czy­tać o jedze­niu zwierząt) ale musi przyz­nać, że lubi kiedy oso­by związane z gotowaniem, na każdym kroku stara­ją się uświadomić społeczeńst­wo, skąd tak właś­ci­wie biorą się pro­duk­ty spoży­w­cze.  Sam Ram­say twierdz­ił zaś — moim zdaniem dość słusznie, że kucharz mię­so po pros­tu jeść musi ze wzglę­du na jego smak i znacze­nie w kuch­ni. Z drugiej strony trze­ba przyz­nać, że pro­ponowane przez niego przepisy wiąza­ły się z wyko­rzys­taniem dosłown­ie całego zwierzę­cia. Zgod­nie z zasadą, że sko­ro już jemy mię­so nie powin­niśmy go marnować.

        Jed­nak ulu­bionym frag­mentem kuli­narnych poczy­nań Ram­saya był malut­ki frag­men­cik pro­gra­mu, w którym zapraszał goś­ci (najczęś­ciej sławnych) prosząc ich by zro­bili swo­je popisowe danie. Pomysł był prosty — każdy z nas ma jakieś danie, które robi najlepiej — częs­to bard­zo dzi­wne, przy­go­towywane w nieortodoksyjny sposób. Tu ludzie przy­chodzili robili swo­ją wer­sje dania, a Ram­say swo­ją. Potem jedze­nie prze­chodz­iło ślepe testy, które nie zawsze wygry­wał nagrod­zony szef kuch­ni.  Ale zwierza przede wszys­tkim fas­cynowało to jak z nawet najprost­szego pomysłu na danie dobry kucharz potrafi zro­bić coś więcej. Proste przepisy na piz­zę z pieca, czeko­lad­owe torty, kur­cza­ki z nadzie­niem i inne pozornie proste i mało wyk­wintne dania zamieni­ały się w inter­pre­tacji Ram­saya w coś co kaza­ło marzyc o telewiz­ji, która będzie dostar­cza­ła złudzeń zapa­chowych. Jed­nocześnie, podob­nie jak w seg­men­cie z przepisa­mi, była to kuch­nia w jak­iś sposób osią­gal­na. Wiecie — nie te przepisy, na które patrzysz i wychodz­ić z założe­nia, że prędzej zaro­bisz na wycieczkę do restau­racji,  niż coś takiego ugo­tu­jesz. Zwierz nigdy co praw­da niczego nie ugo­tował z jego przepisów ale lubi myśleć, że nie było­by to zupełnie nie możliwe

W sym­pa­tii dla telewiz­yjnego kucharza najtrud­niejsze jest utrzymy­wanie w sobie przeko­na­nia, że obser­wowana na ekranie oso­ba wciąż potrafi gotować. Nie ukry­wa­jmy dość nat­u­ralne jest, że kucharz, nawet najwybit­niejszy, nie pracu­ją­cy na co dzień w kuch­ni odd­ala się od świa­ta prawdzi­wej kuli­narnej rywal­iza­cji. W przy­pad­ku Ram­saya zwierz nigdy nie miał wąt­pli­woś­ci, że kucharz, którego obser­wu­je na ekranie, nawet jeśli nie umi­ał­by doprowadz­ić sam kole­jnej restau­racji do poziomu trzech gwiazdek, to nadal wie lep­iej niż więk­szość ludzi na świecie jak się gotu­je. I to zwierz przekony­wał się o tym obser­wu­jąc nie te ele­men­ty pro­gra­mu, w których pouczał ludzi jak się prowadzi restau­rację, ale te w których uczył ludzi jak się kroi mię­so, cebulę czy jak się robi makaron. Ist­nieje pew­na różni­ca, pomiędzy tym jak takie pozornie proste czyn­noś­ci, wykonu­ją w kuch­ni prawdzi­wi kucharze, a jak zachowu­ją się zatrud­nieni prowadzą­cy. To coś jak obser­wowanie jak naprawdę dobry malarz robi szkic. Teo­re­ty­cznie to nic trud­nego ale po szkicu odróżnisz kogoś o wrod­zonym tal­en­cie i kogoś kto rysować się wyuczył. Jak więc widzi­cie, ulu­bionym telewiz­yjnym kucharzem zwierza, jest klną­cy na ludzi szkot, który miał zostać piłkarzem ale z powodu kon­tuzji prz­er­wał kari­erę i przy­pad­kowo trafił do szkoły kuli­narnej. Zwierz nie wie jak do koń­ca o nim to świad­czy, ale myśli, że tak naprawdę sym­pa­tia bierze się nie koniecznie z pop­kul­tur­al­nej pop­u­larnoś­ci Ram­saya. Widzi­cie zwierz ma do kuch­ni pode­jś­cie może dziś trochę niemodne — zwierz lubi dobre jedze­nie, lubi nawet czy­tać o dobrym jedze­niu. Ale pod poję­ciem dobre jedze­nie nie rozu­mie, ani ocieka­jącej tłuszczem propozy­cji jaką próbu­ją mu wcis­nąć prze­ci­wni­cy nowoczes­nej kuch­ni, ani moleku­larnych ekspery­men­tów, które niewiele wspól­nego mają z gotowaniem. Dobra kuch­nia to dla zwierza, zawsze była kwes­t­ia tego by z każdego skład­ni­ka posiłku, wyciągnąć to co najlep­sze a potem z tą niesamow­itą wprawą, połączyć wszys­tkie skład­ni­ki w coś, co smaku­je nie do opisa­nia. Kwest­ie kalo­rycznoś­ci, wielkoś­ci czy wyglą­du takich posiłków są dla zwierza dru­gorzędne wobec wiz­ji spotka­nia z czymś nowym i ciekawym. I taką wiz­ję kuchni zwierz zna­j­dował w pro­gra­mach Ram­saya. I chy­ba stąd sym­pa­tia zwierza.

Już pod koniec wpisu zwierz musi się ujawnić. Nie został on napisany zupełnie przy­pad­kowo. Otóż ulu­biona bloger­ka kuli­nar­na zwierza (która tak się przy­pad­kowo skła­da jest mężczyzną) oświad­czyła, że też lubi Ram­saya. Okaza­ło się, że mimo telewiz­yjnej kari­ery, która zazwyczaj ode­j­mu­je sze­fom kuch­ni pop­u­larnoś­ci (sko­ro jest w telewiz­ji znaczy, że się sprzedał i pewnie już nie umie gotować) sporo czytel­ników także lubi pyskat­ego Szkock­iego sze­fa. W związku z tym zwierz postanow­ił wyjść z kuli­narnej szafy i też się przyz­nać, że zupełnie nie przeszkadza zwier­zowi, że kucharz pojaw­ia się częś­ciej na ekranie, niż w kuch­ni w swo­jej londyńskiej kna­jpie. Bo co by zwierz z tego miał gdy­by on cią­gle siedzi­ał i gotował. A tak przy­jem­niej może sobie pomarzyć, że kiedyś wyko­rzys­ta któryś z jego tak ład­nie egzek­wowanych na ekranie przepisów.

Ps: Wiem ze czeka­cie na śmierć (nie dosłown­ie) ale nadal zbiera zwierz dane.

ps2: Zwierz sprawdzał — dokład­nie takiego wpisu jeszcze nie napisał

ps3: Zwierz umieś­ci jeszcze ostat­ni wpis agi­ta­cyjny bo głosowanie kończy się jutro a zwierz ma jeszcze jeden prześmieszny mate­ri­ał dla wszys­t­kich nie face­bookowych czytelników.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online