Home Film Liczą się tylko łzy Toma Hanksa czyli o Złotych Globach 2019

Liczą się tylko łzy Toma Hanksa czyli o Złotych Globach 2019

autor Zwierz

Złote Glo­by są specy­ficzną nagrodą. Jej specy­fi­ka pole­ga na tym, że kiedy dowiadu­jesz się, że przyz­na­je je koło 90 osób, z których niek­tóre nie są w stanie udowod­nić że piszą o fil­mach, to nagle wszys­tko przes­ta­je mieć jakiekol­wiek znacze­nie. Jed­nocześnie w świecie fil­mu wszys­tko jest tak ważne jak chce­my. Jak­iś czas temu ustalono, że o Zło­tych Globach mówi się więcej niż np. o SAG Awards i proszę – tu właśnie jesteśmy roz­maw­ia­jąc o tym co 90 osób uznało za najlep­sze w zeszłym roku. I jak­byśmy się nie zży­mali ich decyz­je mają wpływ – cho­ci­aż­by na to jak potem płaci się aktorom, kto dostanie szan­sę na kole­jne pro­dukc­je itp.

 

 

Tegoroczne Złote Glo­by nie były nagro­da­mi, które moż­na było oglą­dać z mieszan­iną poczu­cia satys­fakcji, zaskoczenia i głębok­iej iry­tacji. Co zresztą dokład­nie opisu­je niemal każdy rok roz­da­nia Zło­tych Globów, choć w tym roku, bard­zo wyraźnie nie było jed­nego tytułu, który zebrał­by wszys­tkie nagrody, pochwały i ukłony. Dostal­iśmy więc nagrody rozrzu­cone po kilku fil­mach i seri­alach co ma swój plus i minus, choć cza­sem moż­na odnieść wraże­nie pewnej przy­pad­kowoś­ci. Na pewno pewnym prze­granym jest Net­flix, który miał wyraźnie nadzieję, na to że pod wzglę­dem fil­mowym ten rok należeć będzie do nich, a ostate­cznie – moż­na było odnieść wraże­nie, że gremi­um dzi­en­nikarskie wręcz spec­jal­nie patrzy w inną stronę, po to by upewnić wszys­t­kich dookoła że Net­flix nie będzie poten­tatem na rynku nagród filmowych.

 

 

Jed­nocześnie jak co roku – Złote Glo­by udowod­niły, że podzi­ał na filmy kome­diowe i dra­maty­czne pozwala na dużo ciekawsze decyz­je i w sum­ie na dość spraw­iedli­wie rozprowadzenia nagród wśród aktorów pracu­ją­cych nad bard­zo różny­mi pro­dukc­ja­mi. Przy czym pewne rzeczy stały się już bard­zo wyraźnym znakiem Globów – decyz­je znaczą­co inne od tych które pode­j­mu­je Amerykańs­ka Akademia Telewiz­yj­na (może poza Fleabag, ale tu nie ma się co dzi­wić, bo Fleabag było zbyt dobre by zig­norować ten fakt), zaskaku­jące decyz­je w kwes­t­i­ach kome­diowych (nagro­da dla Ramy Yousse­fa za ser­i­al Ramy jest przykła­dem takiej kreu­jące roli Globów), czy nagradzanie ludzi trochę dlat­ego, że się ich lubi a niekoniecznie dlat­ego, że zawsze na pewno są najlep­si ( trochę taki wydźwięk miała nagro­da dla Olivii Col­man — choć w sum­ie to znak wszys­t­kich wiel­kich cer­e­monii roz­da­nia nagród).

 

 

W moim dzisiejszym omówie­niu bardziej niż na głębok­iej anal­izie o czym świad­czą Glo­by (świad­czą o pewnym zakre­sie gus­tu wcale nie takiej nieza­leżnej grupy 90 osób) skupię się na tym  co o nich sądzę. Nigdy nie przy­puszcza­łam że muszę to wer­bal­i­zować, ale może nie zaszkodzi wspom­nieć, że moje opinie o nagro­dach wynika­ją z moich oso­bistych pref­er­encji i emocji. Są poparte wiedzą o dzi­ała­niu show biz­ne­su ale jed­nocześnie – w dużym stop­niu ta wiedza spraw­ia, że trud­no na nagrody fil­mowe patrzeć jako na nagrody real­nie dla fil­mu czy akto­ra – widzi się je bardziej w sze­rokim kon­tekś­cie tego co dzieje się w Hol­ly­wood. Każ­da nagro­da fil­mowa jest w isto­cie nagrodą od branży dla branży.

 

 

Dobrym przykła­dem będą nagrody dla Tarona Egertona za “Rock­et­man” i Reene Zell­weger za “Judy”. Oba filmy (jeden widzi­ałam, dru­gi jeszcze nie) są fil­ma­mi biograficzny­mi o znanych jed­nos­tkach, których życie było skom­p­likowane a sukces odku­pi­ony prob­le­ma­mi oso­bisty­mi, nałoga­mi i poczu­ciem niezrozu­mienia. W obu przy­pad­kach filmy mają bard­zo mieszane recen­z­je – od zach­wytów po sug­estię, że wpada­ją na tory wyz­nac­zone z góry pro­dukcjom biograficznym – które są jed­ny­mi z najbardziej skon­wencjon­al­i­zowanych nar­racji w kinie i telewiz­ji. Aktorzy wys­tępu­ją­cy w głównych rolach w takich fil­mach, mają specy­ficzne zadanie stworzenia roli, która po częś­ci skła­da się z nieza­leżnej kreacji po częś­ci z odt­worzenia podobieńst­wa do prawdzi­wych osób – co jest bard­zo atrak­cyjne dla wid­owni. Dlat­ego też częs­to zdarza się, że taka rola w słab­szej pro­dukcji jest wysoko oce­ni­ana – bo bardziej niż tylko rolę w filmie oce­ni­amy pro­ces odt­worzenia oso­by o której jest film. Mam poczu­cie, że to po częś­ci stało się w tym przy­pad­ku i też dlat­ego, w ogóle jest pewną zasadą, że role w fil­mach biograficznych przynoszą nagrody. To powiedzi­awszy – bard­zo lubię Tarona Egertona i cieszę się z każdego wyróżnienia dla tego sym­pa­ty­cznego bry­tyjskiego akto­ra. Cieszy mnie też że po kilku­nas­tu lat­ach słab­szej passy wraca Renee Zell­weger bo mam poczu­cie, że to jest trochę inna aktor­ka niż wiele Hol­ly­woodz­kich gwiazd. Nie jest tak że lubię każdą jej postać czy rolę, ale kiedy uda­je się jej trafić w odpowied­ni ton to częs­to gra bard­zo ciekawie.

 

 

Nie jestem też zas­mu­cona nagrodą dla Bra­da Pit­ta w “Pewnego razu w Hol­ly­wood”, nawet jeśli mam poczu­cie, że w isto­cie nagrodę dostał za to, że wyglą­dał w tym filmie fan­tasty­cznie (jak stwierdz­iła jed­na z moich zna­jomych na Twit­terze – nie ma się co oszuki­wać – to jest nagro­da głównie za to, że wyglą­dał doskonale bez koszul­ki w sce­nie wymi­any ante­ny). Przy czym oczy­wiś­cie to jest w pewnym stop­niu złośli­wość choć nie do koń­ca. Ostate­cznie Brad Pitt uos­abia w filmie Taran­ti­no pewien arche­typ takiego wylu­zowanego fac­eta z Hol­ly­wood, którego włosy zawsze są blond o kali­forni­jskiego słoń­ca a ruchy nigdy nie są zbyt szy­bkie, bo niek­tórzy ludzie nie muszą się spieszyć. Wiem że nie wszyscy kocha­ją „Pewnego razu w Hol­ly­wood” ale ja należę do grupy której ten film się aut­en­ty­cznie niezwyk­le podobał dlat­ego cieszą mnie także wyróżnienia za najlep­szy sce­nar­iusz i dla najlep­szej komedii. Choć nie ukry­wam – abso­lut­nie nie ukry­wam – że uważam za najwięk­szą komedię fakt, że ten film znalazł się w tej kat­e­gorii. Trochę zaczy­na mi się nie podobać to jak wyko­rzys­tu­je się tą kat­e­gorię by poz­wolić fil­mom dra­maty­cznym  star­tować nie robiąc sobie wza­jem­nie konkurencji.

 

 

 

Jeśli chodzi o decyz­je seri­alowe, to nie ukry­wam – moje emoc­je roz­cią­ga­ją się od zrozu­mienia i entuz­jaz­mu po iry­tację. „Sukces­ja” i „Fleabag” to dwa przykłady fenom­e­nal­nych seri­ali z zeszłego roku i trud­no nie cieszyć się ich zwycięst­wa­mi. Nagro­da za rolę królowej w “The Crown” dla Olivii Cole­man wyda­je się raczej potwierdze­niem ogól­noświa­towej sym­pa­tii do aktor­ki niż naprawdę odd­awać nas­trój po trzec­im sezonie „The Crown”. Z drugiej strony jak nie nagradzać aktor­ki, która w jed­nym roku musi­ała­by wchodz­ić na scenę dwa razy – zarówno w kon­tekś­cie zwycięskiego „Fleabag” jak i po włas­ną nagrodę. Hol­ly­wood dostrze­ga to co bry­tyjczy­cy wiedzą od daw­na – nie ma granic tal­en­tu Olivii. Wraca­jąc do Fleabag – wszys­tko bard­zo pięknie z tymi nagro­da­mi, ale żału­ję że jed­nak Glo­ba za swo­ją rolę nie dostał Andrew Scott. Nie było­by drugiego sezonu pro­dukcji gdy­by nie on i jego rola, i jego charyz­ma i jego umiejęt­ność zagra­nia tak powala­ją­co sek­sownego fac­eta (mówię zagra­nia bo uważam że to coś więcej niż kwes­t­ia urody i prezencji). Lubię Stel­lana Skars­gar­da i uważam ze jego prze­mowa wskazu­ją­ca, ze to wszys­tko kwes­t­ia brwi była przez­abaw­na. Wciąż jed­nak Skars­gard to nie Scott.

 

 

Uważam że nagro­da dla „Czarnoby­la” była jak najbardziej zasłużona – zwłaszcza jeśli zdamy sobie sprawę, że ser­i­al stał się głównym tem­atem dyskusji zaled­wie chwilę po tym jak HBO praw­ie straciło całą wid­own­ię przez kosz­marny sezon “Gry o Tron”. Trze­ba naprawdę doskon­ałej pro­dukcji by utrzy­mać zain­tere­sowanie widzów po tym jak coś ich tak zaw­iodło. Bawi mnie trochę że zarówno Rus­sel Crow jak i Bri­an Cox dostali nagrodę za bard­zo podob­ną rolę – dużych, potężnych facetów krzy­czą­cych na wszys­t­kich wokół siebie. Obaj gra­ją głównie głosem i w sum­ie nie jestem w stanie się gniewać na ten wynik bo były to bard­zo dobre role. Do tego nieobec­ność Rus­sela Crowe przy­pom­ni­ała o tragedii w Aus­tralii, która stała się kole­jnym tem­atem poli­ty­czno-społecznych przemów tego wiec­zo­ra (czemu trud­no się dzi­wić biorąc pod uwagę, ze właś­ci­wie Amery­ka jest na grani­cy wojny a jeden kon­ty­nent nam się pali). Niko­go chy­ba też nie zdzi­wiła nagro­da dla Michelle Williams za “Fosse/Verdon”, najm­niej zaś aktorkę bo jej przemówie­nie było tak bard­zo prze­myślane i spójne że nie ma wąt­pli­woś­ci że wymyśliła je wcześniej (w prze­ci­wieńst­wie do przeu­roczego przemówienia Olivii Col­man która zde­cy­dowanie się nie przygotowała).

 

 

 

W kat­e­gorii najlep­sza muzy­ka wygrała Hildur Guð­nadót­tir. To znaczy, że po raz pier­wszy w his­torii Zło­tych Globów nagrodę za najlep­szą muzykę do fil­mu dostała kobi­eta. Z jed­nej strony – nie sposób się nie cieszyć, zwłaszcza że ścież­ka dźwiękowa do „Jok­era” to jed­na z jego naj­moc­niejszych stron. Z drugiej, jest jakieś takie dzi­wne uczu­cie, kiedy oglą­dasz 77 cer­e­monię roz­da­nia jakichś nagród, jest rok 2020, a ty się dowiadu­jesz że kobi­eta wygrała coś po raz pier­wszy. No bo nie ukry­wa­jmy – niby duma i radocha ale tak naprawdę to jest sza­le­nie przygnębi­a­jące że kobi­ety wciąż są w świecie gdzie uda­je im się osiągnąć coś po raz pier­wszy. Za rok nie będzie nom­i­nacji dla Hildur i wró­ci wszys­tko do zas­tanego ładu. Zwłaszcza, że to znów był rok bez nom­i­nacji dla jakiejkol­wiek kobiece reży­ser­ki, mimo, że znów mamy rok w którym bez zas­tanowienia moż­na wymienić dobre filmy zro­bione przez kobi­ety, które nie mniej zasługu­ją na nagrody. Rok w rok kobi­ety reży­seru­ją świetne filmy tylko po to by ignorowano je na nagro­dach a w dyskus­jach inter­ne­towych pojaw­iało się zdanie „a może po pros­tu nie było żad­nych dobrych filmów wyreży­serowanych przez kobi­ety”. Argh.

 

 

Z miłych zaskoczeń – nagrodę za najlep­szy film ani­mowany dostał „Praziomek” —  abso­lut­nie prze­cu­d­ow­na pro­dukc­ja, która zde­cy­dowanie na to zasługi­wała. Ponown­ie  – nie pode­jrze­wam by to się powtórzyło na Oscarach ale cieszy, że inne stu­dio, które inwes­t­u­je w inny rodzaj ani­macji dostało nagrodę. Inna sprawa że ja ten film uważam po pros­tu za cud­own­ie przeu­roczy i pamię­tam jak namaw­iałam abso­lut­nie wszys­t­kich żeby pos­zli do kina.  Była jed­na z tych ani­mowanych pro­dukcji zeszłego roku, która po pros­tu nie zawodz­iła – nieza­leżnie czy poszło się jako oso­ba dorosła czy jako dzieci­ak. Nie ukry­wam – zawsze mnie cieszy przeła­manie monopolu Disneya/Pixara bo to są stu­dia które nagród nie potrze­bu­ją, bo i tak w dużym stop­niu monop­o­lizu­ją świat pop­u­larnej animacji.

 

 

Tak naprawdę  mam poważne wąt­pli­woś­ci co do trzech – dość trady­cyjnie, najbardziej prestiżowych wyróżnień. Zacznę od nagrody dla Jaquina Phoenixa za „Jok­era”. To była taka nagro­da z gatunku oczy­wistych – głównie dlat­ego, że jeśli już za coś nagradzać „Jok­era” to za rolę Phoenixa. Jed­nocześnie jed­nak nie ukry­wam jestem zmęc­zona tym  dość toksy­cznym tren­dem nagradza­nia aktorów którzy do roli prze­chodzą drasty­czne fizy­czne trans­for­ma­c­je (zwłaszcza chud­ną). Chris­t­ian Bale zbu­dował na tym całą kari­erę i nadal mam wraże­nie, że wcale nie robi go to lep­szym aktorem. Do tego wciąż mam wąt­pli­woś­ci czy aby Hol­ly­wood nie powin­no się zatrzy­mać i zas­tanow­ić dlaczego tak kocha nagradzać aktorów gra­ją­cych oso­by z zaburzeni­a­mi psy­chiczny­mi. Zwłaszcza, że jed­nocześnie kosz­marnie trak­tu­je aktorów którym się zdarzy zała­manie psy­chiczne czy kryzys. Cały czas mam poczu­cie, że stoi za tym takie dość niebez­pieczne przeko­nanie, że zagranie kogoś z zaburzeni­a­mi jest od razu ciekawe i odważne. Jed­nocześnie zaś jak w przy­pad­ku każdej niepełnosprawnoś­ci – właś­ci­wie tylko oso­by sprawne dosta­ją nagrodę za to jakie były dzielne i zagrały kogoś z niepełnosprawnoś­cią czy zaburze­niem. Co nijak się nie przekła­da za zwięk­szaniem szans dla osób z niepełnosprawnoś­ci­a­mi i czy zaburzeni­a­mi. To są rzeczy, które są obok roli Phoenixa,  ale  są jed­nocześnie znakiem pewnej kul­tu­ry przyz­nawa­nia nagród, która mi oso­biś­cie się nie podo­ba. Dużo bardziej w tym roku ceniłam rolę Adama Dri­vera w “His­torii Małżeńskiej”. Która też była odważ­na, bo nie łat­wo zagrać osobę, która rozkła­da na częś­ci pier­wsze pewne bard­zo toksy­czne męskie zachowa­nia. Plus kocham Adama Dri­vera a do Jaquina Phoenixa mam kil­ka zas­trzeżeń natu­ry zupełnie poza filmowej.

 

 

Nie jestem też do koń­ca przeko­nana co do wyróżnień dla Sama Mende­sa i jego „1917”. Ponown­ie – jak słusznie zauważył mój ojciec – nieza­leżnie od tego jak dobry był­by to film – prz­er­abia dość moc­no rzeczy, które już w kinie mieliśmy – cho­ci­aż­by w “Galipoli”. Inna sprawa – ponown­ie mam poczu­cie, że trochę za częs­to w Hol­ly­wood nagrody dosta­ją filmy w których nie ma kobi­et. Nie jestem prze­ci­w­na kinu wojen­nemu i wiem, że nie w każdym filmie musi być kobi­eta ale jest różni­ca pomiędzy – świado­moś­cią, że są różne opowieś­ci do opowiedzenia a obser­wowaniem jak częs­to kino bez kobi­et czy praw­ie bez kobi­et, zosta­je wyróżnione. Czy to znaczy, że uważam „1917” za zły film? Nie, ale mam paradok­sal­nie wraże­nie, że taka nagro­da powin­na choć trochę odbi­jać atmos­ferę wokół pro­dukcji. Mimo, że oso­biś­cie uważam „Jok­era” za film nieu­dany, a „Irland­czy­ka” za pro­dukcję trwa­jącą o godz­inę za dłu­go to oba te filmy rzeczy­wiś­cie w zeszłym roku odcis­nęły swo­je pięt­no na dyskusji o fil­mach. Dla wielu osób stały się pro­dukc­ja­mi roku – nie spotkałam się z taki­mi opini­a­mi o „1917”, który to film oce­ni­ano wysoko, ale widać było, że nie budzi takiej potrze­by dyskusji i przeży­wa­nia jak nawet „His­to­ria Małżeńs­ka”. Mam dzi­wne wraże­nie, że ten wybór wyni­ka z niechę­ci do nagrodzenia fil­mu dys­try­buowanego przez Net­flix i z wciąż ist­niejącej bari­ery przed nagrodze­niem tak wysoko fil­mu inspirowanego komiksem.

 

Patrząc z boku na całą cer­e­monię nie mogłam się oprzeć wraże­niu, że najlepiej wypadły te momen­ty, w których w ogóle nikt nie sku­pi­ał się na rywal­iza­cji. Tom Han­ks popłakał się na sam widok włas­nej rodziny i to było takie miłe, bo już wiemy, że jest jed­na stała rzecz na świecie – Tom Han­ks płaczą­cy gdy ma powiedzieć dwa zda­nia o swo­jej żonie. Ellen DeGeneres mówiła krótko ale cały moment przyz­na­nia jej nagrody i przy­pom­nienia czym był jej com­ing out w pop­u­larnym sit­comie – był ład­nym przykła­dem tego ile znaczy odwa­ga cywilna osób robią­cych w pop­kul­turze. Naprawdę rozbaw­iły mnie tylko dwie uwa­gi w prze­mowach – Brad Pitt mówią­cy że nie przyszedł z mamą bo ilekroć stanie obok jakiejś kobi­ety to wszyscy  mówią że się z nią umaw­ia i to było­by dzi­wne.  Zabaw­na była też Lau­ra Dern dzięku­ją­ca za to że mogła w końcu przemówić w filmie w imie­niu nierozu­mi­anej mniejs­zoś­ci czyli prawników od roz­wodów. Powoli mam wraże­nie, że złośli­wi aktorzy, którzy już wiedzą że to wszys­tko nie ma sen­su są zde­cy­dowanie lep­si od komików, którzy niby mówią to co mają w ser­cu, a wszyscy i tak wiemy, że budu­ją prze­myślaną markę oso­bistą. Ricky Gar­vais tak naprawdę nie może powiedzieć nic naprawdę dow­cip­nego bo musi pogłębi­ać swój wiz­erunek fac­eta który mówi prawdę Hol­ly­wood.  Bywa to śmieszne czy nieprzy­jemne ale naprawdę jest to tak skali­browane  by zbu­dować już dość nużącą (przy­na­jm­niej mnie) markę. Pier­wszy czy dru­gi raz było to nawet ciekawe, ale dziś połowę tych dow­cipów mogliś­cie sobie napisać sami w domu jedynie zagadu­jąc kogo moż­na się przyczepić.

 

 

Fakt że roz­dano Złote Glo­by oznacza tylko jed­no – już za chwilkę, już za momen­cik czeka­ją nas nom­i­nac­je Oscarowe. Jestem bard­zo ciekawa czy Akademia podob­nie jak dzi­en­nikarze pójdzie w stronę  dom­i­nacji (nie przekłada­jącej się na nagrody) tytułów Net­flixowych czy może zna­jdzie coś innego do nagrodzenia. Nie mniej tak naprawdę to pytanie – kto wydał najwięcej kasy na pro­mocję. I patrząc z tego punk­tu widzenia nagle okazu­je się że nic nie ma więk­szego znaczenia. No może poza łza­mi Toma Hanksa.

0 komentarz
2

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online