Hej
Zwierz zapowiadał na dziś wpis ekscentryczny ale jego ekscentryczność może przekraczać pewne granice, więc wymaga on kilka słów wyjaśnienia. Otóż jakiś czas temu zwierz i Ninedin w trakcie jednej z długich rozmów pod zamieszczonym w Internecie linkiem do Stars z musicalu Nędznicy doszły do tego, że jest to utwór, który w nich obu budzi chęć interpretacji i dyskusji. Większość osób odkłada takie dyskusyjne żądze na wieczór z kieliszkiem wina, ale ponieważ zwierza i Ninedin dzielą kilometry to jedynym sposobem na przeprowadzenie takiej dyskusji było porozumienie się przez Internet. To zaś – zwłaszcza w skłonnym do pewnego intelektualnego ekshibicjonizmu – zwierzu zapaliło myśl, że może nieco taką rozmowę sformalizować i zrobić z niej wpis. Wpis jak sam zwierz stwierdził ekscentryczny bo poświęcony analizie (z elementami analizy porównawczej bo rozmawiamy też o tłumaczeniu na język polski) jednego tekstu z jednego (nie najnowszego) musicalu. Dlaczego wiec powstał? Dla zabawy, przyjemności i z ochoty. A także dlatego, że zwierz jest przekonany, ze ten blog będzie zabawny tak długo jak długo od czasu do czasu będą się tu pojawiały wpisy, których nikt się nie spodziewa. A tego wpisu to się nawet zwierz do pewnego momentu nie spodziewał.
Zacznijmy od kwestii formalnych. Razem z Ninedin zajęłyśmy się przede wszystkim analizą treści utworu – zwierz poleca w przypadku wersji anglojęzycznej tekst który pojawia się na poświęconej musicalowi Nędznicy Wiki – bo tam przytaczany jest w obu wersjach, wersję polską to już brałyśmy ze źródeł nieco mniej profesjonalnych. Warto czytać rozważania mając oba teksty otwarte w osobnej karcie. Co do omawianych później wykonań utworu to są one umieszczone w tekście w sposób dość przypadkowy (tzn. nie mają ustalonej kolejności np. od najlepszego do najgorszego) ale zwierz wyjątkowo poleca przesłuchanie ich przed czytaniem, ewentualnie w jego trakcie. Zwierz postanowił nie zmieniać za wiele w konwersacji, poza oczywistymi literówkami. Poza tym – cóż to jeden z tych tekstów, który możecie polubić albo nie, ale zwierz ma nadzieję, że dorzucicie do rozmowy swoje trzy grosze. No dobra. Zaczynamy. Będzie, miejmy nadzieję ciekawie. I ekscentrycznie. W końcu po to zakłada się blogi. A i jeszcze jedno – zwierz przyjął na siebie od razu rolę moderatora. Tak więc, jasne że zwierz pyta czasami o rzeczy proste i natychmiast przychodzące na myśl, ale inaczej nie sposób prowadzić dyskusji, która ma jakąkolwiek strukturę możliwą do czytania.
Zwierz: OK to moje pierwsze pytanie. Dlaczego właściwie Stars są takim hitem. Trudno powtórzyć linię melodyczną, nie śpiewa ich główny bohater, to nie jest ten najważniejszy utwór musicalu ale jednak zawsze nastawia się ucha jak poszło i omawia się bardzo szczegółowo po wyjściu z kina/teatru
Ninedin: (i na dodatek jeszcze został dopisany, nie ma go w oryginalnej francuskiej wersji) Hmmm, trudno mi powiedzieć. Może po części ze względu na to, że dla wielu Javert jest postacią od Valjeana ciekawszą i bardziej intrygującą/ Moim prywatnym zdaniem to jest najlepszy tekst w Les Mis,
Zwierz: No właśnie skoro mówimy o tekście Nie ma jednego Są dwie wersje (co najmniej).Ta kończąca się przysięgą i ta która kończy się powtórzeniem wcześniejszej zwrotki
Ninedin : Owszem, a na dodatek czasem wykonawcy zmieniają drobiazgi w obrębie tychże
Zwierz: Zacznijmy może więc od prostego pytania. Który tekst jest „Twój”, bo ja zdecydowanie wolę ten który śpiewa Roger Allam gdzie nie ma przysięgi na końcu
Ninedin: No to mamy pierwszą rozbieżność, bo moją „kanoniczną” wersją jest ta z przysięgą
Zwierz: Ja nie ukrywam że może na mnie wpływa wykonanie
Ninedin: Może dlatego, że to ona mi się kojarzy jako pierwsza z wykonań, które najlepiej znam i najbardziej cenię.
Zwierz: To jeden z tych utworów gdzie każdy ma to swoje wykonanie. Ale o tym później, wróćmy do tekstu. Zacznijmy więc od twojego
Ninedin: Bardzo chętnie. No więc na początek: Stars, inaczej niż większość tekstów w Les Mis, jest zbudowane na pewnej… metaforze. Nie bardzo ściśle tu tego terminu używam, zastanowię się nad lepszym
Zwierz: Ja się na tą metaforę zgadzam, wszak inaczej niż sugeruje to wykonanie Russela Crowe, bohater nie łazi gapiąc się w gwiazdy
Ninedin: O, tak.. Acz może sobie stać sam i myśleć nad sobą; bo ten tekst jest głównie, i to na kilku poziomach, o Javercie i zapowiada nam, jakże pięknie, jego przyszły los. Ja tak sobie kiedyś myślałam, że ten tekst przechodzi przez taki cykl: dosłowność – metafora – dosłowność Javert zaczyna od tego, co jest, jak dla mnie, dookoła – od nieba i gwiazd; przechodzi do teoretyzowania o sobie i zbiegu i różnicy między nimi, po czy, wraca do konkretu, do tego, co zamierza zrobić to się rozgrywa między trójką osób, prawda? Javert, Valhjean, Bóg
Zwierz: To znaczy ja widzę to tak. Oni trzej, jak dobrze wskazujesz. Zastanawiałam się jeszcze nad tym czy to jest tylko mówienie do siebie. Czy też on mówi do kogoś tzn. do nas. Ale to chyba byłoby nadużycie. Ja bym to wykluczyła o tyle, że kiedy mówi sam do siebie ma to większe znaczenie
Ninedin: Nie, chyba nie, co najwyżej na samym początku. OK, kolejność: na początku mówi do siebie
Zwierz: Tzn. to co mówi do siebie, nabiera wagi kiedy sam siebie o pewnych rzeczach zapewnia
Ninedin: Owszem, bo tu jest pytanie: na ile on w nie sam wierzy. Na ile sam siebie musi przekonać. Ja tę „moją” wersję zwykle czytam jako wypowiedź człowieka na granicy absolutnej pychy
Zwierz: Wróćmy więc do początku tzn. proponuję przejść krok po kroku. Czyli pierwsza zwrotka, od razu widać dychotomię. Ja i On. Przy czym wyraźnie widać że on jest w cieniu z dala od Boga, co stawia bohatera po stronie światła jako ten który ma łaskę i Boga za sobą
Ninedin: Owszem, od razu wchodzi główny zestaw biblijnych skojarzeń na nich ten tekst jest oparty
Zwierz : Ogólnie już „Fallen from God/ Fallen from grace” włącza pierwsze skojarzenie
Ninedin: na kontraście dobra i zła, które to dobro i zło wydaje się ostro zdefiniowane i oparte na autorytecie biblijnym: ja jestem Boży człowiek, on – pełza w ciemności jak pomiot piekła ale, och ,jakie to jest uroczo mylące bo potem w drugiej – możemy przejść do drugiej?
Zwierz: Ok możemy (ale nie mów że go od razu nie ma)
Ninedin: Jest, jest. Potem w drugiej pojawiają się tytułowe gwiazdy. Z ich charakterystyka i całym zespołem skojarzeń
Zwierz: Zanim przejdziemy do Gwiazd mamy jeszcze Lucyfera. Przy czym właśnie o kim tu mowa? O nim w cieniu, czy o mnie (Javercie) jeśli poniosę porażkę
Ninedin: No właśnie. Przed chwilą ja Javeret byłem człowiekiem Boga
Zwierz: No właśnie bo właściwie można to czytać jako wspominany przez ciebie przejaw pychy – jeśli ja człowiek Boga zawiodę będę jak Lucyfer.
Ninedin: Dokładnie tak co ślicznie podkreśla Javertową pychę i poczucie wyższości nawet w upadku będzie wielki. Jak największy z aniołów, który upadł by zostać władcą piekieł
Zwierz: Ale sekundkę czyli mi się wydaje ale w tym momencie właściwie mamy autorefleksję. To znaczy w tym momencie jest w utworze tyko Javert.
Ninedin: Tak. Tylko on. On się niby nawet liczy z możliwością, że może zawieść
Zwierz: I to jest ciekawe bo człowiekowi wydaje się że ta dychotomia będzie motywem przewodnim. A tymczasem natychmiast znika
Ninedin: Wraca dopiero pod koniec w tej mojej wersji, prawda? Ale o tym potem.
Zwierz: Tak jako klamra. Dobra chciałaś przejść do gwiazd i to jest dobry moment. Bo one tam są trochę z zaskoczenia (tzn. wiemy że będą bo są w tytule)
Ninedin: Z zaskoczenia albo i nie, bo skojarzenie Lucyfera z gwiazdą (spadającą i/lub poranną) jest całkiem mocne
Zwierz: Niby tak ale spójrz na sam tekst, nagle po tym Lucyferze, pierwsza linijka kolejnej zwrotki brzmi tylko „Stars”
Ninedin: A tak, to jasne
Zwierz: Chyba Rusty Angel, śmiała się że w filmie Javert brzmi trochę jak człowiek z ADHD .”O gwiazdki”. Ale to w wydaniu filmowym
Ninedin: Javert wylicza, jakie one są. Plus gwiazdy mają swoje konotacje zimne, niezmienne, bezlitosne, w sensie – nieugięte, jasne na tle ciemności. No wypisz wymaluj nasz Javert
Zwierz: Dobra ale czy on specjalnie mówi na o Gwiazdach by powiedzieć o sobie? Bo przecież on też pilnuje nocy dlatego widzi gwiazdy. Dla mnie jednak najważniejsze jest to stwierdzenie, że gwiazdy znają swoje miejsce i cel. Coś co stanowi podstawę świata Javerta
Ninedin: I też się widzi jako punkt światłą w ciemności. A tak, dokładnie „I am the law”
Zwierz: Przy czym ciekawe jest że on dostrzega zmienność, kiedy mówi o zmianie pór roku i niezmienności gwiazd. Czyżby to był taki skrót „Wiem że czasy się zmieniają ale pewne rzeczy muszą być takie same?”
Ninedin: Albo skojarzenie na zasadzie gwiazdy przewodniej niezmienne. stały punkt w rzeczywistości, zauważ, że u podstaw stosunku Javerta do Valjeana leży niewiara, że się można zmienić, nawrócić once a thief, foerever a thief dla mnie zresztą to jest powód jego, J., samobójstwa: jemu się zawalił świat, bo stało się coś nieprzewidzianego, coś wbrew zasadom ktoś ZŁY (w jego kategoria) okazał DOBRO
Zwierz: No właśnie ale czy on tutaj już zadaje sobie sprawę że świat może się zmieniać. Czy to jest potwierdzenie czegoś co wie w chwili pierwszego zawahania?
Ninedin: Jeżeli tak, to desperacko się przed tym broni
Zwierz: Ale po coś on to wszystko mówi
Ninedin: WŁASNIE, po co, są IMHO dwie możliwości :1) żebyśmy my wiedzieli, jaki jest – za proste by to było2) żeby nam pokazać, że coś mu się dzieje w głowie, gdzieś mu się ta jego wizja świata zaczyna lekko chwiać, a on wolałby nie dopuścić tego do siebie
Zwierz: Dla mnie kluczowa jest tu ta ostatnia zwrotka, gdzie dochodzimy do tego potwierdzenia bo tak jest napisane na wejściu do raju. To jest dla mnie bardzo dramatyczny moment. Takie ostateczne potwierdzenie, że ma się jednak rację (bo wszak na piśmie, znaczy że prawda i to zapisana)
Ninedin: Owszem zwłaszcza z tym, jak to „Paradise” wypunktowuje linia melodyczna i na piśmie, i od Boga i z lekką sugestią obietnicy (oto, co na mnie czeka)
Zwierz: Przy czym mnie zawsze zastanawia. Te drzwi do raju. To taka bardzo wyraźna wizja, ale jednocześnie w swojej dosłowności trochę dziecinna
Ninedin: A tak i prościutka
Zwierz: Mam wrażenie jakbym słuchała czegoś czego nasz bohater nauczył się w szkółce niedzielnej
Ninedin: Bo Javertowa wizja świata jest prosta. Dobrzy – źli, nie ma zmiany, nie ma nawrócenia. A pewniej nieprawdziwej, przez to. Mogę trochę offtop? W świecie przedstawionym, że się wyrażę, duszę Valjeana do nieba prowadzą, w końcu, dwa anioły: złodziejka i prostytutka. Wątpię, czy wizja Javerta je tam przewidziała ale odeszłyśmy od tematu
Zwierz: Ale mnie jeszcze jedna rzecz zastanawia. Bo ta wiara w brak przebaczenia Javert przysnął na lekcjach i przegapił podstawę swojej religii? Czy po prostu jest zbyt dumny na taką wizję?
Ninedin: Zbyt dumny. On się – w tej musicalowej wersji – pazurami wydrapał z DNA, z rynsztoka, w którym, jak mówi, się urodził. Udało mu się. Bo się starał. Bo był uczciwy. Trzymał się zasad od początku do końca był PRAWEM, nie znał – patrz aresztowanie Fantine – idei okoliczności łagodzących
Zwierz: Czyli myślisz że tutaj Bóg jest tylko dodatkiem. Tzn tak naprawdę nie chodzi o kwestię wiary, ale o pewne zupełnie ludzkie ambicje
Ninedin: Myślę, że on ma swoją wizję Boga. I to jest Bóg porządku i sądu, nie wybaczenia i miłości. Bóg bardzo podobny do Javerta
Zwierz: Trzeba iść prosto a jak ci się nie uda to nie licz na przebaczenie bo skoro ja mogę prosto to ci się ono nie należy? W sumie to zbawienie dla wszystkich wydaje się rzeczywiście w takim myśleniu nieuczciwe
Niendin: o, to, to, to dokładnie to mnie się udało = każdemu powinno
Zwierz: Zaraz dojdziemy do tego, że Javet idealnie czułby się w Ameryce
Ninedin : Oczywiście. To są jakieś ludzki pełzające w ciemności, prostytutki, złodzieje, nigdy nie staną się lepsi to do Twojej poprzedniej uwagi dlatego uważam, że kontrast między J, a V. polega dokładnie na tym: obaj się w pewnym ,momencie stykają z nieprzewidzianym ktoś, kto nie powinien, kogo nigdy by o to nie posądzili, czyni im, wbrew wszystkiemu, dobro Valjeana to ciężko szokuje, ale i popycha na nową drogę Javerta zabija i, cholera, ich monologi o tym są na tę samą melodię i z podobnymi tekstami
Zwierz: NO trudno się dziwić. Bo to jest rzeczywiście ten sam moment. Dobra ale wróćmy do Gwiazd, bo zaraz będziemy analizować cały tekst musicalu. Mamy więc ostatnią zwrotkę Wracamy do Boga i do przestępcy.
Ninedin: Ależ to Javert jest skromny! Och och, on tylko chce złapać bandytę
Zwierz: I to jak to się ładnie mówi „z pomocą Boską” Ale przysięga na gwiazdy moim zdaniem wiele tu zmienia
Ninedin: A wiesz, możemy jeszcze na moment do tych gwiazd? Bo jak popatrzeć na semiotykę gwiazd, na ich znaczenie symboliczne, to jedna sfera jest tu bardzo wyraźnie pominięta to, że one są też, jednocześnie, symbolem tego, co dalekie, niepewne co wychodzi w samobójstwie Javerta, BTW, w tekście i zastanawiam się, co w ogóle znaczy, że on przysięga na gwiazdy/ jak to rozumiesz?
Zwierz: No właśnie zastanawiam się – ja to rozumiałam tak że on przysięga na tych strażników porządku, że będzie się starał ten porządek utrzymać. Ale jednocześnie zastanawia mnie że to jest przysięga kierowana do gwiazd a nie do Boga. I zastanawiam się właśnie czy przysięga nie potwierdza jeszcze tej silnej dychotomii, tzn. Albo będę tak jak wy świecić swoim przykładem, albo spadnę
Ninedin: przysięgam na gwiazdy, bo jestem ja one, dokładnie tak, jak mówisz. Och, pycha -Javert się całkiem słusznie porównuje z Lucyferem dumę ma podobną
Zwierz: Ale to co wie że jest pyszny? Bo to on wraca do tego tematu
Ninedin: Chyba nie. On się chyba widzi jako specjalnego. I am the law, jestem stróżem porządku, jedynym sprawiedliwym <przez Twoje skojarzenie z Ameryką mam teraz przed oczami Javerta-szeryfa w mieście bezprawia>
Zwierz: Ale on się tu doskonale wpisuje. To znaczy rzeczywiście on w pewnym momencie zaczyna działać jak sędzia Dreed
Ninedin: A tak, dokładnie tak. Zresztą zauważyłaś, że on w zasadzie wszystkimi gardzi? Poza burmistrzem, póki ten jest burmistrzem; bo też jest przedstawicielem ładu.
Zwierz: Tak więcej, czasem mam wrażenie że on gardzi prawem jeśli nie idzie po jego myśli. Dobra więc tak co mamy: Dumny Javert, Przysięga na Gwiazdy. Czy możemy przejść do wersji polskiej? Pierwsza rzecz która się rzuca w oczy. Zgubił się gdzieś Lucyfer
Ninedin: Noc zamiast gwiazd w kluczowym momencie. To dwie, ważne różnice, dla mnie
Zwierz: No i jeszcze jedno. Tu Javert przysięga w obliczu gwiazd. Ale nie na gwiazdy. Przysięgę tu odbiera Bóg
Ninedin: O tak, nie najlepsze zresztą jest IMHO stylistycznie to „w oczach gwiazd”. Ale jak tak myślę, angielskie swear by the stars też jest lekko dwuznaczne
Zwierz: Niby tak ale jednak gwiazdy są tam ważniejsze od Boga który wychodzi na pierwszy plan u nas Zresztą wydaje mi się, że też nieco inaczej brzmi zwrotka. o szukaniu swojego celu Bo Javert celu nie szuka bo go zna
Ninedin: Owszem, zgadzam się, i to, że jest „każdy”, pewne uogólnienie.
Zwierz: Plus „gwiazdy swe zna” tu jest jakiś relatywizm. Coś czego Javert chyba jednak nie ma w swoim zestawie pojęć
Ninedin: Dokładnie, Javert nie dopuszcza, że ktoś mógłby wiedzieć, co jest dobre jest tylko jedno dobro, ład i porządek, i to on je zna
Zwierz: No właśnie. Czyli niby wszystko się zgadza a nic się nie zgadza. A teraz wykonania. To chyba najprzyjemniejsza część
Ninedin: Ja mam tak że lubię wiele i różnych „Mój” Javert jednak to albo Norm Lewis z 25 lecia z ciemnym, niskim głosem, w którym pięknie wychodzi poczucie wyższości i duma
Zwierz: Mnie zawsze fascynuje wykonanie Allama. Nie tylko dlatego, że jestem zakochana w jego głosie, ale dlatego, że tam jest właśnie taki piękny spokój. Tylko że u niego nie ma przysięgi która by tam nie pasowała
Ninedin: Ono jest w ogóle.. inne jak 'operowa’ wersja Terfela, która jest wyjęta z kontekstu spektaklu i traci przez to część dwuznaczności w sensie: jej odbiorca nie musi znać kontekstu i wiedzieć, jak to gra w całości utworu. Ja jeszcze szalenie lubię jedną wersję ale nie ma jej w wersji oficjalnej nagranie Hadleya Frasera który jest Javertem pełnym gniewie
Zwierz: Tak to też jest jakby drugi koniec spektrum/ Choć zgodzę się z tobą w jednej sprawie Lewis śpiewa dla mnie wersję podstawową Tak to powinno być zaśpiewane A co sądzisz o wersji Quasta?
Ninedin: Owszem, lubię. Lubię jego interpretację tekstu bardziej niż samą barwę głosu
Zwierz: O mam to samo. Nie przepadam za jego barwą głosu. (może dlatego jestem zakochana w wersji Allama którego barwę głosu kocham)
Ninedin: Za jasny mi jest na Javerta
Zwierz: O To To. Dobra widać że się nie pokłócimy
Ninedin: Ale Łukasz Dziedzic też bardzo bardzo, że dodam
Zwierz: I znów jesteśmy paskudnie zgodne. Będzie to nudna część rozmowy. To może wyjaśnimy dlaczego Russel Crowe nie dał rady choć się starał
Ninedin: To jest walc o wyraźnej, acz niełatwej melodii wymaga swoistej muzykalności. Crowe ma zdaje się doświadczenia rockowe, ale tu się nie sprawdził
Zwierz: Dla mnie przede wszystkim Crowe jest za delikatny. Przy całym rockowym doświadczeniu. To nie jest ballada
Ninedin: On po prostu nie wyrabia, IMHO, ze śpiewaniem
Zwierz: To jest coś gdzie się śpiewa pełnym głosem. A on brzmi jak ktoś kto mówi nie do Boga czy Gwiazd ale bardzo do siebie
Ninedin: Tak
Zwierz: I odpada cała ta duma i pych o której mówiłyśmy
Ninedin: Owszem plus, na ostanie linijki mu brakuje głosu a szkoda, bo generalnie aktorsko mi się jako Javert podobał, w pierwszych scenach w ogóle, och
Zwierz: Dla mnie był za bardzo misio pysio w niektórych scenach. Ale ogólnie to jest taki miejscami bardzo nieudany film, ale tak początek jest niezły
Ninedin: Ale ja chyba musze coś wyznać
Zwierz: Lubisz Nędzników filmowych?
Ninedin: To był mój pierwszy (poza pojedynczymi utworami) kontakt z całością tego musicalu i tak, lubię, jako film, wizualnie, z aluzjami do malarstwa epoki przede wszystkim. ( Amanda S. jest moją ulubioną Cosette ever)
Zwierz: Ja nie lubię tego czym Nędznicy nie są a mogliby być. Bo niestety trzeba to było nagrać klasycznie z dośpiewaniem w budce po nagraniu. I jednak w melodię. Ale to jakby mój ból związany z Jackmanem, który w czasie wywiadów śpiewał lepiej niż w filmie
Ninedin: Ale Amanda jest jedyna, którą tam lubię za śpiew. Jackman… no, znowu się nie pokłócimy
Zwierz: Ale on tam strasznie miejscami nie trafia w melodię STRASZNIE. Nie jestem w stanie słuchać jego Bring Him Home, zęby bolą. Mimo że jak wiesz Jackmana kocham
Ninedin: Ja go też szalenie lubię, cenię jego wykonanie np. Sunset Boulevard bardzo bardzo a tu… ojej,.
Zwierz: No oto chodzi. Pełna zgoda, znów nudne jesteśmy
Ninedin: A o idealnego Valjeana się na koniec może pokłócimy? Kto jest Twoim?
Zwierz: Wyznam ci coś, ale się nie pogniewaj. Ja nie mam idealnego Valjeana. Javerta tak, Valjeana nie. A kto wygrywa u ciebie?
Ninedin: U mnie blisko jest Alfie Boe i blisko Ramin Karimloo obaj blisko ideału, ale nie całkiem Colm Wilkinson to nie moja interpretacja – jego Valjean jest od początku, jak dla mnie, za pokorny, za grzeczny i za bardzo, bo ja wiem, porządny
Zwierz: Ojej to naprawdę osiągamy szczyty nudy. Czytelnicy właśnie idą do domu. Bo ja się mogę zgodzić
Ninedin: Jesteśmy okropne
Zwierz: Dwie godziny gadamy o jednym utworze, z musicalu który nie jest nowością można było dostrzec wcześniej że nie jest z nami dobrze
Ninedin: I mając do wyboru n+1 wykonań w zasadzie lubimy te same. Nie jest dobrze
Zwierz: Przyjdą po nas!
Ninedin: Javert po nas przyjdzie! Jako zombie z dna Sekwany
Zwierz: Błota naniesie
Ninedin: Napisałam o tym kiedyś fan fic ale cii!
I tak dochodzimy do końca naszej rozmowy, która istotnie dotyczyła jednego utworu z musicalu, który jak wszyscy wiemy najnowszy nie jest. Zwierz musi wam powiedzieć, że bawił się w czasie tej rozmowy doskonale (zresztą jeśli macie tekst pod ręką czy utwór to też możecie się nieźle bawić) ale nie umieścił jej tu tylko dlatego, że jest to przejaw uroczego ekscentrycznego wrzucania na blog wszystko co się chce. Widzicie zwierz chciałby was cichutko zachęcić by od czasu do czasu namówić znajomych na taką rozmowę. Można się w niej posługiwać taką zwykłą ludzką intuicją (która czasem jest bardzo w porządku w przypadku takich rozmów), można odkurzyć pojęcia które gdzieś się tam pojawiały na lekcjach polskiego. Nie chodzi o bycie intelektualistą (większość z tego co tu z Ninedin mówmy to rzeczy w sumie proste i nawet nie tknęłyśmy kontekstu postaci w musicalu czy w książce więc tak się ładnie ślizgamy po powierzchni) ale o samą przyjemność rozmawiania o tekście. Piosenki, książki, opowiadania nawet fan fiction – wszystko to aż prosi się by od czasu do czasu zostać rozłożonym na części pierwsze. Co więcej – to jest przyjemne i doskonale uczy człowieka na przyszłość jak wyłapywać z tekstów wszystko to co jest w nim pochowane. A to z kolei po prostu daje większą przyjemność czytania. Zwierz zdaje sobie sprawę, że brzmi trochę jak belfer który wpada na lekcję oświadczając, że dziś przeżyjemy wspaniałą przygodę, ale prawda jest taka, że czytanie w ten sposób jest strasznie przyjemne. No a poza tym można od czasu do czasu przypomnieć czytelnikom bloga, że niezależnie od ilości czytelników czy fanów na facebooku, nadal jest się tym samym zwierzem, któremu czasem porządnie odbija.
Ps: Jak wiecie dziś w nocy są Złote Globy, zwierz będzie je najprawdopodobniej oglądał i jutro dostaniecie omówienie, ale ponieważ nie ma żadnej oficjalnej transmisji to jeśli stream zwierza będzie się zacinał to dostaniecie raczej omówienie wyników niż samego wydarzenia.
Ps2: Zwierz musi powiedzieć szczerze, że życie jest jakieś lepsze kiedy raz na tydzień można sobie radośnie przypomnieć, że przecież jest nowy odcinek Muszkieterów.