Hej
Dla odmiany zacznie zwierz od ogłoszeń parafialnych. Zwierz pisze wpis zdecydowanie później niż zwykle przez Polconowe balowanie, które jednak bardzo utrudnia stawianie się wieczorne przed komputerem celem wzmagania nienawiści do świata. Dlatego też zwierz ogłasza, że w niedzielę najprawdopodobniej wpisu nie będzie bądź też będzie w godzinach późno wieczornych. Zwierz chce móc balować do rana i nie myśleć o pisaniu wpisu. Dobra tyle ogłoszeń parafialnych (pamiętacie że zwierz ma jutro prelekcje o fangirliźmie o 11:00?) czas przejść do nienawiści. Wczorajszy (paskudnie strollowany przez brata zwierza) wpis wzbudził trochę emocji. Dzisiejszy też może ponieważ zwierz będzie wymieniał specyficzny rodzaj filmów nielubianych. To filmy, które zwierz oglądał kilka razy, w nadziei że może tym razem produkcję polubi a może nawet pokocha. To filmy, którym zwierz dawał wciąż nową szansę bo widział w nich jakiś potencjał. Tak więc to filmy o których nawet sam zwierz sądzi, że powinien je lubić. Problem polega tylko na tym, że ich nie lubi.
Zwierz wie, że z memu korzysta się w nieco innym kontekście ale ten po prostu wzruszył zwierza do głębi
Alicja w Krainie Czarów – ponieważ pierwszy raz zwierz obejrzał Burtonowską Alicję z dubbingiem postanowił, że nie oceni filmu jednoznacznie źle póki nie zobaczy jej po raz drugi w oryginale, a potem Alicja leciała jeszcze raz w telewizji i zwierz zdecydował się dać filmowi jeszcze jedną szansę. Za każdym razem zwierz miał nadzieję, że tym razem uda się utrzymać tempo a pomysł na dojrzalszą Alicję zostanie w pełni rozwinięty. Zamiast tego zwierz dostał film, który dużo obiecuje ale mało daje, który klei się słabo a aktorzy grają dość średnio (no może wspaniale psychodeliczną Anne Hathaway) i który przede wszystkim utknął gdzieś po drodze między opowieścią dla dorosłych a bajką dla dzieci, którą nigdy być nie powinien. Całość niestety nie przekonała zwierza mimo wspaniałej obsady głosowej, lubianego reżysera za kamerą i pomysłu który przynajmniej potencjalnie winien rozkochać w sobie zwierza.
Rzeczywistość Kota jest inna niż rzeczywistość Alicji ale ani jedna ani druga nie zdobyły serca zwierza.
War Horse – zwierz nie będzie ukrywał, że poczuł się filmem nieco oszukany. Poszedł bo obiecano mu znakomitą obsadę z min. Tomem Hiddlestonem i Benedictem Cumberbatchem. No ileż więcej mógł chcieć zwierz. Panowie znikają z ekranu niemal galopem a w ich miejsce pojawia się sentymentalna familijna opowieść o koniu. Zwierz obejrzał film trzy razy za czwarty ograniczając się do dwudziestu pierwszych minut. I za każdym razem historia o koniu nie przekonywała zwierza ani historycznie ani narracyjnie. Ostatnie zaś kadry kolorystyką przypominają Przeminęło z Wiatrem i aż człowiek szuka wzrokiem pożaru miasta. Zwierz słyszał o znakomitym przedstawieniu gdzie koni nie było a widownia miała łzy w oczach. Tu były piękne rumaki ale jakoś emocje uszły.
Tom osobiście pofatygował się na blog zwierza by powiedzieć, że mu przykro iż Koń Wojny nie zdobył serca zwierza.
Australia – swego czasu najbardziej wyczekiwany przez zwierza film. Na pierwszym seansie (przedpremierowym) zwierz był lekko zmieszany bo straszliwie chciał film pokochać. Na drugim zwierz ziewał, w domu widział film ze trzy razy ale nic nie pomoże – mimo obecności pięknego Hugh Jackmana, znakomicie sfotografowanej Australii i dobrze grającego aborygeńskiego chłopca całość wypada mdło i nijako. Wielki romans rozbija się o brak chemii między aktorami (czyli Jackmanem i Kidman) zaś fabuła rozbija się o pomysł by w jednym filmie zmieścić ckliwy melodramat, historię straconego pokolenia aborygeńskich dzieci i bombardowania Darwin w czasie II wojny światowej. Każdy z tych tematów mógłby się zamienić na przyjemny film ale wszystkie razem kończą jako chaotyczna całość, której zwierz mimo wysiłków pokochać nie może.
Jaki był zadów zwierza gdy okazało się, że nawet goła klata Hugh Jackamana nie sprawiła, że zwierz fil pokochał. Taki zawód.
Casino Royale – kiedy ogłoszono, że nowego Bonda będzie grał Daniel Craig zwierz nie był zachwycony tym pomysłem. W sumie nadal zwierz nie jest zachwycony choć Skyfall pokazało, że nawet nie lubianego przez siebie Bonda można polubić. Ale zaczęło się od kilku seansów Casino Royale które zwierz chciał wbrew swoim obawom polubić. Nie udało się, nawet oglądany ostatnio tylko dla Madsa Mikkelsena film nie porywa zwierza, wydaje się być źle skonstruowany, miejscami nudny, gdzie indziej nieporadny. Bohater, zachowuje się inaczej niż do tego przywykł zwierz i choć ma to być powrót do przeszłości to zwierz nigdy młodego, niedoświadczonego, brutalnego Bonda poznawać nie chciał. Kilka scen jest dobrych, kilka bardzo złych ale samego filmu zwierz nie lubi i mimo starań i obecności Madsa polubić nie może.
Zwierz ma w filmie największy problem z wątkiem romansowym, który jest z innej bajki. Za to znaleziony w sieci (jak wszystkie) gif piękny.
Iluzjonista – za każdym razem kiedy zwierz ogląda Iluzjonistę bez zachwytu ma wyrzuty sumienia. TO film z dobą obsadą, z niezłymi scenami, dobrymi dekoracjami i w sumie nie taki zły. Gdyby zwierz nie obejrzał go tuż po Prestiżu pewnie lubiłby go zdecydowanie bardziej. Ale niestety Prestiż tak wysoko podniósł wymagania zwierza względem filmów o Iluzjonistach że produkcja, która o magicznych sztuczkach co prawda opowiada trochę marginesowo (bardziej skupiając się jednak na uczuciach bohaterów) nie zdobyła serca zwierza. Zwierz widział film trzy razy i niestety za każdym razem miał poczucie, że to produkcja której tyle brakuje, że mimo ukochanego Edwarda Nortona w obsadzie polubić się jej nie da.
Taka ładna sztuczka, taki ładny Norton ale ponieważ w filmie brakuje Tesli zwierz przekonać się nie może.
Star Wars: Mroczne Widmo – wyczekiwany przez lata, widziany w kinie trzy razy (jako pierwszy film!), wielokrotnie oceniany i analizowany. Zwierz próbował te wyczekiwane nowe Gwiezdne Wojny polubić. Oglądał je, starał się dostrzec fajne sceny, nieirytujące elementy fabuły, dobrze dobrane role. Ale za każdym razem wszystko rozbijało się o prosty fakt, że Nowe Gwiezdne wojny to nie to samo co klasyczna trylogia, to co zwierz mógł wybaczyć swoje absolutnie ukochanej serii filmów, tu nagle wychodziło na wierzch i kazało się zastanawiać (podobnie jak matka zwierza po seansie pierwszych GW) dlaczego film dla dzieci pokazuje się tak jakby był przeznaczony dla dorosłych. Zwierz Mrocznego Widma mimo kilku seansów nie polubił i chyba jest tu już dla niego za późno.
Zwierz nie twierdzi, że w filmie nie ma scen podnoszących ciśnienie w sposób raczej pozytywny. Szkoda tylko, że częściej jest to średni film familijny.
Ciekawy przypadek Benjamina Buttona – kiedy film pojawił się w kinach natychmiast pojawiły się dobre recenzje i znajomi twierdzący, że film zwierzowi spodobać się musi. Zwierz wybrał się na seans z którego wrócił zawiedziony ale przekonany, że może jednak coś w filmie jest. Potem zwierz wygrał dwu dyskowe wydanie specjalne przypadków Benjamin i obejrzał je jeszcze raz, a potem jeszcze raz. I nadal film do niego zupełnie nie trafia, bo Benjamin mimo, że żył dziwnie i długo to w sumie bardzo nieciekawie, a oglądanie długich filmów o nieciekawych ludziach zwierza męczy. Plus zwierz nie mógł się przekonać do Brada Pitta – w starszych scenach wyglądał sztucznie w młodych zaś budził niepokój bo właśnie sztucznie nie wyglądał a młodniał w oczach. Takie manipulacje twarzami aktorów budzą w zwierzu dreszcze.
Zwierz zawsze miał problem z filmem bo przez większość czasu w miejsce bohatera widział efekt prac komputerowców. I to nie było równie dobre jak przy Gollumie.
V jak Vendetta – och jak się zwierz z tym filmem męczy. Panowie od Matrixa nakręcili film, któremu nic nie brakuje poza tym, że nie budzi w zwierzu żadnych emocji. Oglądany ostatnio przy okazji fascynacji Rupertem Gravesem poraził zwierza totalnym brakiem genialnego błysku – kolejne wydarzenia zwierza nie poruszały, występy bohaterów były poprawne ale nie porywające zaś cała walka wydała się zwierzowi zdecydowanie ciekawsze na kartach komiksu niż w filmowych kadrach. A teraz kiedy maska z filmu (bo ten wzór maski pokutuje) stała się symbolem ruchu o nie do końca formułowanych żądaniach wyrażanych głośno i stanowczo, zwierz jeszcze bardziej nie lubi filmu, którego oglądanie winno budzić wielkie emocje a co najwyżej prowokuje u zwierza ziewanie.
Zwierz jednak coś z seansu wyniósł – umiejętność zacytowania wierszyka z pamięci przybliżyła go kiedyś do oceny celującej z praktyk nauczycielskich.
Kochanice Króla – historia dwóch sióstr Boleyn teoretycznie powinna zwierza interesować, zwłaszcza, że zwierz ma olbrzymią słabość do czasów Tudorów. Niestety film nie kupił zwierza ani za pierwszym, ani za drugim ani nawet za trzecim oglądaniem kiedy okazało się, że ten dziwnie wyglądający aktor to Benedict Cumberbatch (w roli męża jednej z sióstr). Zwierz wielokrotnie zadawał sobie pytanie dlaczego tak bardzo nie podoba mu się film, który tak bardzo chciałby lubić. Ostatecznie doszedł do wniosku, że zawiodła obsada (nie ma takiej przestrzeni kosmicznej w której Eric Bana byłby dobrym Henrykiem VIII zaś Natalie Portman mogłaby być siostrą Scarlett Johansson) oraz scenariusz, który robi wszystko by ten ciekawy moment historii Anglii uczynić nudnym, miejscami sentymentalnym a miejscami z powodu licznych wyciętych scen zupełnie pozbawionym sensu.
Benedict cofa się z prawdziwą łzą w oku na wieść, że nie przekonał zwierza.
Solista – film który wszedł do kin w chwili kiedy zwierz przeżywał szczyt swojego zainteresowania karierą Roberta Downeya Jr. Nakręcony przez tego samego reżysera, który nakręcił całkiem udaną Dumę i Uprzedzenie i znakomitą Pokutę. Niestety mimo kilku seansów i olbrzymiego uroku RDJ film zwierzowi się nie podoba i to bardzo. Być może dlatego, że za dużo tam poetyckiego wizualizowania muzyki, być może za dużo sentymentalnej nuty. A może dlatego, że zwierz chciał od filmu czegoś więcej niż mu produkcja pokazała. Zwierz dał jej jeszcze dwie szanse i posiada ją na DVD ale niestety nadal jest zdecydowanie nie przekonany.
Skoro Robert się wycofał to i zwierz wycofał się z prób polubienia Solisty.
OK możecie zadać teraz pytanie. Skoro życie ma się jedno a jego przerażającą ilość przeznacza się na sen (niestety ostatnio nie jest to do końca prawda w przypadku zwierza) to po co oglądać drugi czy trzeci raz ten sam film, skoro się nam nie spodobał. Zwierz ma proste wytłumaczenie – oglądając film często nasza opinia nie dotyczy filmu ale naszego samopoczucia, towarzystwa, oczekiwań i snów. Film obejrzany ponownie może się niesłychanie spodobać (zwierz miał tak z Pokutą), stąd zwierz filmy, które mu się nie spodobały ale nie były beznadziejne ogląda obowiązkowo jeszcze raz starając się sprawdzić co zawiodło – film czy zwierz.
Ps: A teraz zwierz idzie spać bo jest okrutnie zmęczony. Jutro notka będzie albo jej nie będzie. Widzimy się o 11 na Polconie. Zwierz będzie miał na głowie wianek. A co!