Home Film Tylko Temiskiry żal czyli zwierz bez entuzjazmu i spoilerów o Wonder Woman

Tylko Temiskiry żal czyli zwierz bez entuzjazmu i spoilerów o Wonder Woman

autor Zwierz
Tylko Temiskiry żal czyli zwierz bez entuzjazmu i spoilerów o Wonder Woman

Won­der Woman to rzeczy­wiś­cie prawdzi­wy cud. Jak na film DC recen­z­je doskon­ałe. Wid­zowie na ogół zad­owoleni. Wyda­je się, że mamy dowód że kobi­eta w roli głównej nie oznacza klęs­ki pro­dukcji. Być może pod tym wzglę­dem otwiera nowy rozdzi­ał kina super bohater­skiego. A jed­nocześnie to film pełen wad, kosz­marnych schematów i niezbyt dobrych efek­tów spec­jal­nych. O tym że Won­der Woman jest bardziej stra­coną szan­są niż sukce­sem poczyta­cie dziś u zwierza. Zwierz postara się bez spoilerów.

Zwierz zacznie od tego, że pewnie więk­szość prob­lemów jakie ma z tym filmem mogą nie być szczegól­nie ważne dla widza, który poszedł na film super bohater­s­ki. Won­der Woman doskonale wypeł­nia schemat tego typu pro­dukcji — co do joty. Mamy więc wstęp tłu­maczą­cy nam pochodze­nie bohater­ki. Płyn­nie prze­chodz­imy do zaw­iąza­nia akcji (spotkanie dwóch światów) i obow­iązkowego „małego dra­matu” (mały dra­mat daje pier­wszą motywację do dzi­ałań). Potem mamy przeo­braże­nie (dos­tosowanie oso­by ze świa­ta zewnętrznego do świa­ta znanego wid­zowi), wyz­nacze­nie pier­wszej mis­ji, real­iza­c­ja, odd­ech (tu może­my lep­iej poz­nać bohat­era i ewen­tu­al­nie zaw­iązać wątek roman­ty­czny), wyz­nacze­nie drugiej mis­ji, pozor­na poraż­ka, ujawnie­nie się prawdy o motywac­jach bohaterów, sce­na gdzie najważniejsze są uczu­cia, koń­cowa wal­ka, radość, poświęce­nie, smutek, cre­do, napisy koń­cowe. To plus minus jest fabuła Tho­ra, Kap­i­tana Amery­ki, Super­mana i połowy filmów poświę­conych super bohaterom. Fakt że w głównej roli jest bohater­ka nie zmienia schematu choć pewne sce­ny w ramach schematu nie gra­ją dokład­nie tak samo. Ogól­nie jed­nak – fab­u­larnie pojaw­ie­nie się kobi­ety nic nie zmienia.

Najwięk­szym prob­le­mem fil­mu jest fakt, że wybrał on front pier­wszej wojny świa­towej. Gdzie wcale nie tak łat­wo pokazać dobrych i złych.

Gdzie więc są prob­le­my? Pier­wszym z nich jest coś co może­my nazwać „prob­le­mem Tho­ra”. Won­der Woman jest jak Thor – postać z innego świa­ta która pojaw­ia się w naszej rzeczy­wis­toś­ci. Nie zna jej – ma inne oby­cza­je i inne doświad­czenia – więc musi poz­nać realia świa­ta. Won­der Woman pochodzi ze świa­ta gdzie nie tylko nie ma mężczyzn ale i wojen, do tego nie zna naszej his­torii i społeczeńst­wa. Biorąc pod uwagę, że trafia w sam środek I wojny świa­towej – wiele musi się dowiedzieć. I tu pojaw­ia się prob­lem. Kiedy mamy Tho­ra które­mu wszys­tko trze­ba wyjaśnić to nie jest to szczegól­nie bolesne – bywa miejs­ca­mi nawet bard­zo zabawne (pamięta­cie jak Thor chci­ał kupić konia?). Co więcej – mamy tu pewną równowagę bo Thor też może coś wyjaśnić ludziom (np. skąd się wzięła jego siła i w ogóle dlaczego ist­nieje) – ma nawet na to odpowied­nią for­mułkę. Tym­cza­sem Won­der Woman zupełnie nie rozu­mie świa­ta do którego trafia i co gorsza trafia w środek bard­zo skom­p­likowanego kon­flik­tu. Mamy więc film gdzie głównej bohater­ce co chwilę ktoś coś tłu­maczy.  Jak dzi­ała świat, jakie są zasady kon­flik­tu, jak powin­na się zachować czy ubrać. Film nie umie tego odpowied­nio rozbić na posta­cie więc w sum­ie mamy bard­zo dużo scen gdzie mężczyźni tłu­maczą coś kobiecie. I to zwierza boli bo całkiem sporo bohater­ka mogła­by sama zaob­ser­wować i wys­nuć własne wnios­ki. Do tego Diana nie ma zbyt wielu scen w której może przekazać innym bohaterom na czym pole­ga wyżs­zość jej kul­tu­ry – a szko­da bo spoko­jnie jest na to miejsce. Tłu­macząc odpowied­nio swo­ją kul­turę bohater­ka mogła­by zamienić to ciągłe otrzymy­wanie infor­ma­cji w wymi­anę infor­ma­cji – co wypa­da lepiej.

Szko­da że w filmie jest tak mało Ama­zonek. Jak na film który ma nas przekon­ać że kobi­ety nie zabi­ja­ją filmów o super­bo­hat­er­ach, strasznie mało w nim kobiet

Ale nawet nie o to chodzi. Otóż tak naprawdę, przez cały film – nikt bohater­ce niczego do koń­ca nie wyjaśnił. Zwłaszcza w kwestii kto z kim i o co wal­czy. Dlaczego? Tu prob­lem jest bardziej skom­p­likowany. Twór­cy zde­cy­dowali się, żeby his­to­ria roz­gry­wała się w cza­sie I wojny świa­towej. I woj­na świa­towa nie jest tak cud­own­ie jed­noz­nacz­na jak II woj­na gdzie moż­na wskazać na hitlerow­ców i powiedzieć „o to są źli, bard­zo źli, naj­gor­si”, z nimi wal­czymy jak ich pokon­amy będzie dobrze. I woj­na świa­towa to woj­na w której z jed­nej strony w okopach siedzieli prz­er­ażeni Niem­cy w drugiej prz­er­ażeni Fran­cuzi i obie strony do siebie strze­lały ale czy moż­na powiedzie kto był dobry a kto zły? Na innych frontach upadały impe­ria, ginęli młodzi ludzie, pojaw­iały się szanse na nowe państ­wa, gnębiono mniejs­zoś­ci i rysowano nowe mapy. Świat się prze­me­blowywał a na wojnie moż­na było zarówno zyskać jak i stracić. To trud­na woj­na, która nie ma jed­nego powodu, jed­nego złego, nie ma nazistów i ich wielkiej win­nej wszys­tkiemu machiny. Widz podob­nie jak Won­der Woman ma się tym jed­nak nie kłopotać. Amerykanin służą­cy jako ang­iel­s­ki szpieg od razu wyz­naczy kto jest dobry a kto zły. Źli – Niem­cy, dobrzy – nie Niem­cy (to znaczy Angl­i­cy bo w sum­ie mimo, że więk­szość fil­mu roz­gry­wa się w Bel­gii film bard­zo uni­ka pre­cy­zowa­nia kto siedzi w tych okopach). Oznacza to, że nasza bohater­ka nigdy właś­ci­wie nie dowie się w jakim kon­flik­cie bierze udzi­ał. Więcej – nikt jej nie powiedzi­ał że taka woj­na jak ta jest więk­sza od wszys­t­kich innych ale nie jest wyjątkowa. I tak widz trochę jak Won­der Woman dosta­je właś­ci­wie tylko szczątek infor­ma­cji. I jasne – zwierz wie, że więk­szoś­ci osób na sali nie intere­su­je skom­p­likowana natu­ra I wojny. Tylko że woj­na jest samym cen­trum opowieści.

Wiele recen­zji chwali Won­der Women jako “powiew świeżego powi­etrza” prob­lem w tym że tak naprawdę — cały szkielet fil­mu to schemat na schemacie.

W pewnych uproszczenia nie było­by nic złego gdy­by całość fil­mu nie opier­ała się na kon­flik­cie pomiędzy postawą „Muszę zabić jed­nego odpowiedzial­nego za całe zło boga wojny” kon­tra „Nie ma jed­nego odpowiedzial­nego za całe zło. W ogóle może nie ma czys­tego zła które wywołu­je wojny, może jest tylko błądzą­ca natu­ra ludz­ka. Woj­na to nie jest pros­ta sprawa”. To kon­flikt który opowiada­jąc his­torię dzieją­ca się w cza­sach pier­wszej wojny świa­towej moż­na ład­nie zilus­trować. Przeprowadz­ić bohaterkę przez zachod­ni front tak by zobaczyła pełne spek­trum ludz­kich zachowań i dostrzegła niejed­noz­naczność natu­ry ludzkiej. Gdy­by tylko film postanow­ił usunąć podzi­ał na „tych dobrych” i „tych złych” – zrezyg­nować z odczłowiec­zonych złych Niem­ców i wstaw­ić w to dosłown­ie kil­ka scen pokazu­ją­cych niejed­noz­naczność kon­flik­tu –wtedy mielibyśmy film bez porów­na­nia lep­szy. Co więcej – w tym filmie jest na to spoko­jnie przestrzeń. Jest sce­na w której bohater­ka obser­wu­je bezrad­nie cier­pi­enia ludzi – gdy­by pod­sunąć tu komen­tarz sugeru­ją­cy że cier­pią obie strony, albo pokazać jakieś przeła­manie prostego podzi­ału – wtedy bylibyśmy zupełnie gdzie indziej jeśli chodzi o głę­bie opowieś­ci i dojrze­wanie bohater­ki. Ale nieste­ty – zde­cy­dowano się na schemat (są dobrzy i źli) co prowadzi do tego, że zami­ast wys­nuć wnios­ki na pod­staw­ie obserwacji (najlep­szy sposób prowadzenia roz­wo­ju postaci w filmie) bohater­ka dowiadu­je się od innych osób co tak naprawdę powin­na o tym wszys­tkim myśleć. Jej jedynym wyborem jest to czy zaak­cep­tu­je cud­zą inter­pre­tację wydarzeń czy nie. Sama wie wciąż za mało. Czyli w sum­ie – nie ma za wiele pola żeby myśleć i samodziel­nie wys­nuwać wios­ki. Zresztą trze­ba powiedzieć że to częs­to jest schemat doty­czą­cy też postaci męs­kich. Tylko jak­by jak ktoś tłu­maczy wszys­tko face­towi to nie boli to tak jak dzieje się to w przy­pad­ku bohater­ki kobiecej.

Film korzys­ta ze schematu “obcy w naszym świecie” co oznacza że przez pół fil­mu face­ci muszą kobiecie wszys­tko tłumaczyć.

Prob­le­mem fil­mu jest także brak odd­echu. Fabuła rozkrę­ca się dość powoli ale kiedy już nabierze tem­pa to  w sum­ie gna coraz szy­b­ciej. Co to oznacza? Bohaterowie nie mają cza­su by dobrze się poz­nać – bohater­ka nie przeprowadza ze swoim ukochanym błęk­it­nookim Stevem żad­nej głęb­szej roz­mowy . Co nie jest wadą tylko Won­der Woman ale więk­szoś­ci filmów tego typu (ale nadal boli – dlaczego ludzie ze sobą nie roz­maw­ia­ją w fil­mach?). Przed wyrusze­niem na wyprawę zbiera się druży­na ale ponieważ czas leci to nie do koń­ca jest w filmie przestrzeń by wyko­rzys­tać wszys­t­kich bohaterów. I tak np. szkoc­ki sna­jpi­er jest postacią która ma pół wątku, bez puen­ty. W ogóle w tym filmie braku­je puent. Mamy w pewnym momen­cie fil­mu infor­ma­c­je o tym, że będzie bal. Przy­go­towa­nia trwa­ją na tyle dłu­go że oczeku­je­my że roze­gra się tam cały duży akt fil­mu. Nieste­ty – okazu­je się, że to chy­ba tylko pretekst by Gal Gadot mogła założyć wiec­zorową suknię. Sce­na balu jest tal szy­b­ka i pocię­ta, że w sum­ie nie ma cza­su wybrzmieć na ekranie. Bohaterowie wkłada­ją sporo wysiłku w coś co zaj­mu­je pięć min­ut cza­su ekra­nowego (co ciekawe – nigdy nie dowiadu­je­my się skąd bohater wziął piękny odpra­sowany mundur galowy niemieck­iego ofi­cera – na samym środ­ku Zie­mi Niczy­jej w Bel­gii). I tak właś­ci­wie jest przez cały film. Po jed­nej sce­nie, która ma zach­wycić widza naty­ch­mi­ast bieg­nie następ­na. Nawet żar­ty nie mają cza­su wybrzmieć.

Co ciekawe — mimo,że Steve jest napisany bard­zo dobrze to jed­nak nikt nie ma odwa­gi by sprowadz­ić go do tej samej roli damy w opałach czy cichego obser­wa­to­ra — w której umieszcza się kobi­ety w podob­nych filmach

Zwierz wie, że tem­po filmów super bohater­s­kich ogól­nie rośnie i Mar­vel też ma z tym prob­lem ale tu zwierza zabo­lało, że nie sko­rzys­tano z tego jak ciekawe było­by zetknię­cie nieza­leżnej ama­zon­ki ze społeczeńst­wem początku XX wieku. Poza jed­ną sceną w rzą­dowym gabinecie bohater­ka nie spo­ty­ka się z żad­nym prze­jawem sek­siz­mu. Albo nawet nie tyle sek­siz­mu co jakichkol­wiek sto­sunków damsko-męs­kich w wyda­niu ówczes­nego społeczeńst­wa (zwierza zas­tanow­iła jed­na sce­na gdzie Won­der Woman pyta bohat­era o idącą za ręce parę. Zwierz może się mylić ale raczej w 1918 nawet po Lon­dynie para nie chodz­iła­by za rękę). Więcej – wszyscy jakoś trak­tu­ją jej super moce zupełnie nor­mal­nie. Ogól­nie film zupełnie się tym nie zaj­mu­je. I niby nie musi ale szko­da że  tym natłoku akcji zupełnie zgu­biło się tło. Nawet żar­ty znika­ją w drugiej połowie (w pier­wszej jest kil­ka – nie wszys­tkie równie dobre). Tak jak­by twór­cy w ogóle nie chcieli poruszać trud­nego tem­atu jakim jest fakt, że zami­ast bohat­era mają bohaterkę.

Zwierz musi powiedzieć że zaz­droś­ci Won­der Woman. Umie ona prze­jść przez zachod­ni front i nie pop­suć fryzury. Zwierz nie umie prze­jść przez skrzyżowanie obok siebie żeby sobie nie potar­gać włosów.

Kole­jny prob­lem które kil­ka osób pewnie zig­noru­je ale który trochę boli to stro­je Won­der Woman. Słucha­j­cie zwierz nie ma nic prze­ci­wko kostiu­mowi. Zwierz rozu­mie, że Gal Gadot jest przepiękną kobi­etą. Ale jed­nocześnie – czy naprawdę wszys­tkie stro­je jakie nosi w filmie muszą być tak niedopa­sowane do epo­ki? To by w ogóle nie bolało gdy­by nie było wątku kupowa­nia stro­ju dla bohater­ki. Ale sko­ro już poświę­camy temu kawałek fil­mu (zresztą zaskaku­ją­co duży – być może to jedyny prze­jaw kobiecej popraw­ki do fabuły) to moż­na było­by to zro­bić trochę lep­iej niż w formie mon­tażu podob­ne­go do Pret­ty Woman gdzie bohater­ka mierzy kil­ka stro­jów (zupełnie nie tak się wtedy kupowało ciuchy!) i wychodzi w czymś co w ogóle by w takim sklepie było nie do dosta­nia. Spoko­jnie moż­na było­by to jakoś lep­iej roze­grać. To jest dla wielu prob­lem zupełnie dru­go­planowy ale zwierza to trochę ziry­towało. Gdy­by film zupełnie olał kwest­ie ciuchów to było­by to bardziej znośne. Zwłaszcza że w filmie jest kil­ka bard­zo dzi­wnych cięć – które niekiedy wręcz nad­miernie skra­ca­ją następst­wo zdarzeń by przyśpieszyć akcję. Sko­ro nie musimy się zaj­mować tym jak bohater wziął mundur to dlaczego musimy spędzać tyle cza­su dobier­a­jąc bohater­ce ciuchy które nawet nie są z epoki.

Zwierz przyz­na — jeden dow­cip mniej doty­czą­cy tego jaka pięk­na jest Diana mógł­by pro­dukcji trochę pomóc. Podob­nie jak nie każde uję­cie musi tak pod­kreślać że bohater­ka ma doskon­ałą syl­wetkę. Nawet jeśli to jest nor­ma w fil­mach o super bohat­er­ach to w pewnym momen­cie to jest wiz­ual­nie nudne.

Z takiego zupełnie tech­nicznego punk­tu widzenia jest w filmie prob­lem z efek­ta­mi spec­jal­ny­mi. To znaczy wszys­tko wybucha i płonie bard­zo ład­nie ale kiedy pojaw­ia się slow motion to widać że budżet był napię­ty. W kilku miejs­cach sce­ny przy­pom­i­na­ją grę kom­put­erową i to nie tą najlep­szą grę kom­put­erową. I nie chodzi nawet o chore­ografię scen (która jest miejs­ca­mi bard­zo ciekawa) ale o to, że po pros­tu widać że kom­put­ery były tam czynne. I to nieste­ty – zwyk­le widać właśnie kiedy nagle wszys­tko zwal­nia i moż­na się bard­zo ład­nie wszys­tkiemu przyjrzeć. Zwierz zresztą zas­tanaw­ia się czy DC naprawdę zro­biło dobrze decy­du­jąc się na taką bard­zo specy­ficzną gamę kolorysty­czną która spraw­ia że wszys­tkie wygen­erowane kom­put­erowo ele­men­ty widać bardziej.  Zwierz nie chce za dużo zdradzać ale ostat­nia wal­ka fil­mu miejs­ca­mi jest tak kom­put­erowa że nieza­mierze­nie komicz­na. I co chy­ba najs­mut­niejsze – bard­zo pow­tarzal­na. Strasznie się w to filmy super bohater­skie zaplą­tały – wszys­tkie muszą się kończyć tak samo. I przez tak samo zwierz ma na myśli dokład­nie tak samo rozpisaną kon­frontację dobra i zła. Zwierz lubi Dok­to­ra Strange za to że udało się jakoś uniknąć ratowa­nia świa­ta przez obi­janie sobie wza­jem­nie pysków na tle wybuchów.

Zwierz chęt­nie zobaczył­by więcej umiejęt­noś­ci bohater­ki które nie mają nic wspól­nego z praniem po mordzie. Nie dlat­ego że to nie przys­toi kobi­cie tylko dlat­ego, że to spraw­ia że postać jest ciekawsza. Bez wzglę­du na płeć.

Czy Won­der Woman jest filmem zupełnie nie udanym? Zwierz ma prob­lem. Bo dla niego Won­der Woman jest nieu­dana tak jak nieu­dany jest każdy film super bohater­s­ki który podąża­jąc za sche­matem nie mru­ga co pewien czas do widza albo nie szu­ka nowych rozwiązań. Nie da się już poważnie opowiedzieć takiej his­torii. DC próbowało być śmiertel­nie poważne – nie wyszło. Więc porzu­ciło niesły­chaną powagę na rzecz… takiego pozbaw­ionego ser­ca schematu, który – tu się uśmiej­cie – mógł­by dużo zyskać na odrobinie powa­gi (a może raczej emocjon­al­nym real­izmie). No ale może lep­iej nie bo DC przez powagę rozu­mie deszcz i bęb­ny a tu na szczęś­cie padał tylko śnieg. A tu chodzi o to by emoc­je były prawdzi­we. Wtedy jest dobrze nawet jak nic nie pasu­je do real­iów. Co nie zmienia fak­tu, że jest taki moment w filmie w którym dowiadu­jesz się że miłość pokona wszys­tko i ręka sama kieru­je się do czoła.  I jasne – na tle innych filmów DC moż­na powiedzieć że Won­der Woman jakoś się broni. Ale jeśli nie oglą­da się tego na tle innych filmów DC, wtedy – cóż – jest to film bard­zo śred­ni (żeby nie powiedzieć zły).

Ej wyrzućmy do kosza trop “oso­ba ze zniek­sz­tał­coną twarzą na pewno jest zła”

Czy są jakieś zale­ty? Gal Gadot jest dobrze obsad­zona. Z jed­nej strony ma w sobie taką niewin­ność z drugiej nie dzi­wimy się kiedy potrafi komuś przy­wal­ić (choć zwierz ma pewien prob­lem z tym, że to iż potrafi komuś przy­wal­ić jest przez więk­szość fil­mu jej główną cechą). Aktor­ka jest istot­nie bard­zo pięk­na  a jej włosy pozosta­ją cud­own­ie ułożone w każdym momen­cie wal­ki. Co praw­da zwierz wolał­by żeby miała nieco lep­iej napisane dialo­gi i być może jeszcze jakieś sce­ny w których może się popisać swoi­mi inny­mi umiejęt­noś­ci­a­mi niż skuteczną walką (poza zna­jo­moś­cią języków właś­ci­wie nie ma szans błys­nąć intelek­tem – a prze­cież Won­der Woman jako postać jest bard­zo inteligent­na). Jest to taka bohater­ka która ma robić wraże­nie tym że w ogóle ist­nieje i że ma dobre serce. Ale zwierz wolał­by ją jakoś lep­iej poz­nać. Ale to trochę jak z Super­manem – trze­ba mieć naprawdę dobry pomysł na tak napisaną postać by nie wyszła nam bohater­ka nud­na.  Przy­na­jm­niej zwierz nigdzie nie poczuł że oto ma przed sobą nieza­leżną bohaterkę o której jest w stanie cokol­wiek powiedzieć. Won­der Woman jest pięk­na, sil­na i uważa że ludzie są dobrzy. Trochę mało by pow­stała z tego postać z krwi i koś­ci (w sum­ie w bohater­ce praw­ie nie ma kon­flik­tu – nawet opuszcze­nie rodzin­nej wyspy czy infor­ma­c­ja o prawdzi­wym pochodze­niu spły­wa­ją po niej jak po kaczce). Film bard­zo chce grać tym że mamy do czynienia z niesły­chanie kom­pe­tent­ną postacią, ale prob­lem w tym że… kuczę mało tych kom­pe­tencji widać. Być może stan­dardy się zmieniły, ale sam fakt że bohater­ka jest kobi­etą już trochę nie wystar­cza. Do tego nieste­ty – mimo, że bohaterką jest kobi­eta to spędza ona jakieś 90% fil­mu otoc­zona wyłącznie przez mężczyzn. Niby jasne film jest o wojnie ale więk­szość kobi­et pojaw­ia się tam by wnieść ważną dla fabuły infor­ma­cję i wyjść boczny­mi drzwia­mi w następ­nej scenie.

Zwierz ma dzi­wne wraże­nie że sce­na na balu była tylko dlat­ego, że bohater­ka musi założyć w jakiejś sce­nie niesamowicie kobiecą kieckę, inaczej film się nie liczy

Nieste­ty lep­iej napisany jest grany przez Chrisa Pine’a — Steve – bohater nieco mniej jed­noz­naczny – szpieg który jest świadom że jego zawód ma swo­ją ciem­ną stronę, który ma w filmie całkiem dużo autore­flek­sji. Steve jest bohaterem ciekawym bo szy­bko akcep­tu­ją­cym to czego nie rozu­mie. Napisano go tak by nie wchodz­ił bohater­ce w paradę, by ją rozu­mi­ał by pod żad­nym pozorem nie był facetem swo­jej epo­ki. Chris Pine radzi sobie z tą rolą doskonale. Czuć szczerość intencji jego bohat­era, świado­mość tego że Diana jest lep­sza od niego i prawdzi­wą chęć położe­nia kre­su dziejące­mu się wokół złu. Steve jako bohater jest jed­nym z niewielu który nie dzieli świa­ta na dobrych i zły i przyj­mu­je odpowiedzial­ność za kon­flikt – przy­na­jm­niej częś­ciową. To taki bohater który budzi sym­pa­tię i który usuwa z dro­gi bohater­ki najwięk­szą przeszkodę. Bo mając u boku mężczyznę który tak jed­noz­nacznie (i szy­bko) uzna­je jej przewagę fizy­czną i trak­tu­je ją jako part­nerkę Diana w sum­ie nie musi spędzać cza­su udowad­ni­a­jąc, że należy jej zau­fać mimo że jest kobi­etą. Tego kon­flik­tu w ogóle nie ma. Jedyną wadą Steve’a jest fakt że wygłasza bard­zo ogóle zda­nia o świecie – bo jak wszyscy bohaterowie fil­mu jest obję­ty zmową mil­czenia by niko­mu niczego dokład­nie nie wyjaśnić (ponown­ie to wada mnóst­wa filmów obec­nie – aby stworzyć kon­flikt ludzie przekazu­ją sobie jed­ną trze­cią infor­ma­cji). Oczy­wiś­cie Steve jest też bard­zo miły dla oka. Chris Pine to chy­ba ulu­biony Chris zwierza więc jego obec­ność w filmie była bard­zo miła. Zwłaszcza kiedy bie­gał w mag­icznym mundurze.

Chris Pine jest chy­ba najlep­szym ele­mentem fil­mu. Choć zwierz powie szcz­erze że wolał­by by jego bohater który zaczy­na film kadrem jak z Małej Syren­ki pozostał bardziej na uboczu zdarzeń.

Sko­ro przy posta­ci­ach jesteśmy zwierz musi powiedzieć że jest nieco zaw­iedziony drugim planem. Na drugim planie bowiem jest dużo postaci które dobrze się zapowiada­ją ale niewiele z nimi film robi. Jest sekre­tar­ka Steve’a. Inteligen­ta ale też dow­cip­na i zabaw­na. No i pul­chna. To jest taki schemat, że te cechy muszą wys­tępować razem. Broń cię boże żeby szczupła kobi­eta była zabaw­na a pul­chna śmiertel­nie poważ­na. Zała­mał by się schemat wag­owo-charak­terowy i jeszcze wyszło­by że moż­na być oschłym grubasem bez ani odrobiny ciepła. Straszne. Ale w sum­ie postać jest faj­na. Tylko znów – pojaw­ia się żeby zniknąć. Nasza głów­na para podróżu­je w drużynie. Kogo tam nie ma – jest Turek, Szkot i … rdzen­ny mieszkaniec Amery­ki. Przy czym Szkot mówi po Szkocku (i nosi szkocką spód­niczkę, w szkocką kratę  i śpiewa szkock­ie piosen­ki i braku­je tylko żeby miał dudy), rdzen­ny mieszkaniec Amery­ki roz­pala ognisko by nadać syg­nały dymne (tru sto­ry) a Turek… tu się zwierz nie przy­czepi bo to jed­na z nielicznych postaci która ma charak­ter i ujaw­nia motywac­je inne niż najbardziej schematy­czne. Poza tym jest zły niemiec­ki gen­er­ał który zapom­ni­ał że na nazistów trze­ba jeszcze poczekać i tłumy niemiec­kich żołnierzy w maskach prze­ci­wga­zowych, którzy chęt­nie zaciągnęli­by się do Hydry ale są w złym uniwersum.

Niem­cy w tym filmie są napisani tak że pro­dukc­ja mogła­by mieć tytuł “Czeka­jąc na nazistów”

Zwierz przyz­na szcz­erze – dobry jest też początek na wyspie Ama­zonek – szko­da że film nie za bard­zo wie co z tą częś­cią zro­bić. To znaczy w sum­ie niewiele się o tym społeczeńst­wie kobi­et dowiadu­je­my, niewiele Ama­zonek poz­na­je­my, po dłu­gaśnym wstępie genealog­icznym – dosta­je­my jed­ną bitwę i szy­bko z wyspy zwiewamy. Tym­cza­sem te ama­zon­ki wyda­ją się bez porów­na­nia ciekawsze dla widza niż kole­jny film roz­gry­wa­jącej się na bard­zo męskiej wojnie. Zwierz miał do koń­ca nadzieję, że wąt­ki rozpoczęte na wyspie ama­zonek wrócą ale – jak wiele rzeczy w tym filmie – to bard­zo niewyko­rzys­tany potenc­jał. Zresztą sko­ro przy tym jesteśmy – film popeł­nia dość kary­god­ną zbrod­nię. Od samego początku pokazu­je nam genial­ną panią chemik – która jest jak moż­na się spodziewać złem wrod­zonym. Czekamy aż w pełni ujawni nam skąd u niej niec­ne motywac­je. Ale Ostate­cznie – nie ma poję­cia co z tą postacią zro­bić. I to boli, bo rzad­ko złym naukow­cem jest kobi­eta i naprawdę zasługu­je na coś więcej niż tylko źle dopa­sowana mas­ka na twarzy która wpisu­je się w schemat „ludzie ze zniek­sz­tał­coną twarzą są źli” (zwierz zdu­miewa że tyle rzeczy nas oburza a ten jeden ele­ment trzy­ma się w pop­kul­turze doskonale – co jest cholernie szkodli­we jak się pomyśli że wciąż oso­ba ze zniek­sz­tał­coną czy oszpeconą twarzą nie może np. być nauczy­cielem). Postać miała szan­sę być naprawdę ciekawa ale ostate­cznie – okazu­je się, że ponieważ nie moż­na z nią stoczyć wielkiej wal­ki wśród płomieni to jest w sum­ie bez znaczenia. I w sum­ie to jest nudne. Zwierz widzi­ał już tyle wiel­kich walk wśród płomieni że chęt­nie zobaczył­by coś zupełnie innego.

Początek na wyspie Ama­zonek — to jest coś czego rzeczy­wiś­cie w fil­mach nie ma tzn. kawałek fil­mu bez żad­nego fac­eta. Ale jak stamtąd wyjeżdżamy to film szy­bko wyrównu­je ilość kobi­et na ekranie.

Zwierz przyz­na szcz­erze, że może to nie jest wina fil­mu. Może jed­nak jest taka ilość pro­dukcji o super bohat­er­ach po których człowiek potrze­bu­je już bard­zo dużo zapału by się nie zacząć nudz­ić i nie zacząć wyma­gać od filmów by zła­mały schemat. Pewnie na tle innych pro­dukcji DC to poprawa. Ale poprawa oznacza­ją­ca że dostal­iśmy po pros­tu kole­jny schematy­czny film przy­pom­i­na­ją­cy nieco bardziej niż doty­chczas pro­dukc­je Mar­vela. Jak się widzi­ało je wszys­tkie to trochę zaczy­na człowiek ziewać a szczytne hasła pada­jące z ekranu nieco mniej łapią za serce. Podob­nie jak naw­iąza­nia do komik­sów przes­tały tak cieszyć. Zwierz wie, że dla wielu osób film z główną bohaterką to olbrzymia radocha, ale zwierz będzie sobą i powie, że wolał­by żeby miała więcej cech niż tylko umiejęt­ność przy­la­nia komuś po pysku. Zwierz jest z tych którzy uważa­ją że naprawdę faj­na kobieca bohater­ka to taka która nie tyle jest lep­sza od facetów w tym co robią face­ci tylko inna. Tzn. niekoniecznie musi wal­ić kogoś po mordzie by ocal­ić świat. I nie dlat­ego, że zwierz uważa iż wale­nie po mordzie jest dla mężczyzn (sam zwierz ćwiczył sztu­ki wal­ki i miał z tego wielką przy­jem­ność) ale dlat­ego, że fajnie oglą­dać inne per­spek­ty­wy i pomysły. Dla zwierza postać kobieca robią­ca dokład­nie to samo co zro­biła­by męs­ka to jeszcze nie jest taki wiel­ki przełom. Mówiąc szcz­erze jak­by zwierz miał córkę to chy­ba wolał­by żeby poszła na Dok­to­ra Strange i nauczyła się że moż­na złego przechytrzyć swoim intelek­tem niż na Won­der Woman gdzie wystar­czy kogoś obić. No ale zwierz wie, że to per­spek­ty­wa oso­by która wychowała się w atmos­ferze abso­lut­nej równoś­ci, więc nie będzie tego roz­cią­gać na wszys­t­kich. Nie mniej zachowa włas­ną per­spek­ty­wę (bo nie ma co udawać że jest inna).

Zwierz chci­ał­by być bardziej entuz­jasty­czny ale to wciąż jest ten sam schemat — dziew­czy­na otoc­zona fac­eta­mi. Nawet jeśli dziew­czy­na jest super to nie ma aż tak wielkiego przełomu

Na koniec zwierz powie szcz­erze. Nie wie skąd takie dobre recen­z­je. No bo to wedle tego co zwierz wie o fil­mach, nie jest szczegól­nie dobry film. Może nie jest jakoś trag­icznie zły ale tyle zewsząd dobrych recen­zji i pochwał których zwierz nie rozu­mie. Czyżbyśmy ustaw­ili tak nisko poprzeczkę? Czy w miarę poprawne wypełnie­nie zużytego schematu to już wszys­tko? Czy naprawdę fakt że mamy bohaterkę a nie bohat­era już wszys­tko uspraw­iedli­wia? Czy to jest ter­az tak, że jak film nie jest równie zły co Bat­man v Sueper­man to jest dobry? Zwierz naprawdę nie rozu­mie. I to ni jest wymier­zone w ludzi którym się podobało (wbrew pozorom zwierz nie ma pre­ten­sji że ludziom się coś podo­ba) ale po pros­tu – jakie są kry­te­ria? Czy ktoś może zwier­zowi powiedzieć? Bo te które zna nie uspraw­iedli­wia­ją takiej wysok­iej oce­ny.  To nie jest tak że zwierz nie chce tego fil­mu lubić. Nawet myśli, że gdy­by zro­biono jeszcze jeden film o Won­der Woman (może współcześnie?) to mogło­by to być dobre. To nie jest film który jest tak bez­nadziejny że nie mógł­by być lep­szy. Ale to nie jest dobry film. Tak po pros­tu bez ide­ologii. I tyle. Idź­cie do kina. Może wam się spodoba.

Ps: Zwierz od pewnego cza­su słyszy z różnych stron, że mu się nic nie podo­ba. Ale to nie praw­da. Zwier­zowi cza­sem coś naprawdę się podo­ba. Cza­sem nie. Na każdy film zwierz bieg­nie z entuz­jazmem. Naprawdę – kocha­jąc kino chce się oglą­dać tylko dobre filmy. I zawsze się ma na nie nadzieję.

Ps2: Tak na mar­gin­e­sie – nie wiem czy moż­na rozważać Won­der Woman jako film fem­i­nisty­czny czy nie fem­i­nisty­czny w przekazie. Zwierz ma wraże­nie że główną cechą tego fil­mu była wytężona pró­ba ominię­cia jakichkol­wiek wątków które skła­ni­ały­by do jed­noz­nacznej inter­pre­tacji w którąkol­wiek stronę. To znaczy nakrę­cono męs­ki film super bohater­s­ki z kobi­etą w roli głównej. Wszys­tko poza piękną kobi­etą w dość kusym wdzianku było­by iden­ty­czne gdy­by bohaterem był facet. Więcej – pod­stawmy sobie Kap­i­tana Amerykę  i w sum­ie – on jest bardziej niejed­noz­nacznie wpisany w schemat niż ona. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Na pewno – dużo mniej przeło­mowo niż może się wydawać. Ale może prze­maw­ia przeze mnie ponown­ie ten rodzaj  fem­i­nist­ki, która zaczęła już zde­cy­dowanie więcej wyma­gać niż tylko postaci kobiecej w cen­trum his­torii. Nie ukry­wam że może na wyrost. Ale ponown­ie – uważam, że zawsze trze­ba wyma­gać więcej.  Przy­na­jm­niej w recen­z­jach. Przy­na­jm­niej w recen­z­jach zwierza. I wiecie co sobie właśnie zwierz uświadomił. Może był­by bardziej pod­niecony gdy­by nie widzi­ał Mad Maxa. I zobaczył jak to może być.

Ps3: Naprawdę nie mam nic do ludzi którym się podobało. To że komuś się podo­ba coś co na mnie nie zro­biło wraże­nia nie budzi we nie agresji i chę­ci zniszczenia.

57 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online