Jak wiecie zwierz kocha kino historyczne i kostiumowe. To chyba jego ulubiony gatunek filmowy. Ale czasem pojawiają się filmy i tropy których zwierz po prostu nie może znieść. Oto krótki, złośliwy przegląd tego, co zwierza niesamowicie denerwuje w filmach kostiumowych.
Odjazd peronu historii – nie mam nic przeciwko temu by co pewien czas reżyser pobawił się w jakieś twórcze podejście do faktów historycznych. W końcu mówimy o filmach fabularnych a nie dokumentalnych. Dobre zmiany nie szkodzą tak bardzo kiedy film ma spójną wizję, i jasno pokazuje, że nie chodzi o samą historię ale o pewną reżyserską wizję. Nie mniej jeśli tego brakuje to zwierz ma kogoś ochotę zamordować. I tak o ile w słynnym Anonymous zwierz jeszcze zniesie, że Szekspir to tak naprawdę hrabia Oxfordu to kiedy okazuje się że ów hrabia miał romans z Elżbietą I której jest nieślubnym synem to mam ochotę wbić puginał w serce scenarzysty.
Wielka kobieta, wielu mężczyzn – ponieważ jak wiadomo historia, to historia mężczyzn w której od czasu do czasu pojawiają się jakieś pojedyncze ciekawe kobiety to większość filmów biograficznych o kobietach pokazuje je przez pryzmat otaczających je mężczyzn. I tak ponad połowa filmów o ciekawych kobietach w historii to głównie ich romantyczne bolączki czy histeryczne płacze u boku faceta. Oczywiście, wiele ważnych kobiet miało u swojego boku ciekawych mężczyzn ale to przecież nie jest jedyny sposób by opowiadać o czyichś osiągnięciach. Wszystko bije tu Królowa Pustyni Herzoga gdzie główna bohaterka Gertrude Bell, może i jest podróżniczką, wykształconą kobietą, sprawnym politykiem ale przede wszystkim jest narzeczoną, kochanką, kobietą która podoba się każdemu mężczyźnie. Jakby się nie dało inaczej.
Mord popełniony na temacie – czasem zdarza się, że film po prostu morduje temat który sobie wybierze. Zwierz tego szczerze nienawidzi, bo zwykle oznacza to, że trzeba będzie sporo czekać aż znów ktoś się pokusi o podjęcie tej samej historycznej tematyki. Czasem mord jest większy czasem mniejszy, ale zwykle chodzi albo o zbyt duże ambicje (YAY zrobię film o WSZYSTKIM!) albo chęć podpięcia się pod jakiś bardzo konkretny gatunek (czytaj – każdy film historyczny może być melodramatem, przy odrobinie dobrych chęci!). Ostatnio takim morderstwem tematu była Australia gdzie reżyser próbował jednocześnie nakręcić film o prześladowaniu Aborygenów, wojnie światowej w Australii i jeszcze dorzucić do tego romans z mięśniami Hugh Jackmana w roli główniej. To było takie przykre bo w sumie każdy z tych tematów zasługuje na osobną produkcję.
Co tu się odcastingowało? – w filmach historycznych – gdzie zwykle podchodzimy z jakimś wyobrażeniem o bohaterach z epoki casting wydaje się dość kluczową sprawą. Wybranie niewłaściwych aktorów do roli niby wszędzie może zepsuć historię, ale w przypadku filmów kostiumowych kończy się to zwykle spektakularną katastrofą. Ulubionym przykładem zwierza na koszmarny casting są Kochanice Króla. W tym filmie nie dość że Scarlett Johansson i Natalie Portman mają grać siostry (nie dość że nie są do siebie podobne to jeszcze od początku jakoś trudno w to pokrewieństwo uwierzyć) to jeszcze Eric Bana jest Henrykiem VIII. I nie chodzi o to, że Eric Bana nie jest otyły – Henryk wtedy otyły też nie był, ale o to że akurat w tej roli ma charyzmę minus dziesięć. I za nic nie można zrozumieć o co taki szum z tym królem. Co ciekawe to taki film gdzie na pierwszym planie biegają pogubieni aktorzy a w tle kwitnie kwiat wówczas młodego aktorstwa brytyjskiego bo bohaterka grana przez Scarlett Johansson najpierw poślubia Cumberbatcha a potem Eddiego Redmayne.
Kasa poszła na dekoracje, na scenariusz zabrakło – w filmach kostiumowych niesłychanie często zdarza się, że mamy do czynienia z piękną produkcją która jednak pod względem scenariusza jest niesłychanie uboga. Zwierz niedawno pastwił się nad piękną choć irytująco pustą Tulipanową Gorączką ale podobne zarzuty można np. postawić filmowi Elżbieta: Złoty Wiek. Po pierwszej doskonałej odsłonie historii Elżbiety I Shekhar Kapur zafundował na film który co prawda mieni się złotem, ale nie dość że totalnie wywraca do góry nogami historię ówczesnej Anglii to jeszcze, co bardzo irytujące robi z Elżbiety właściwie histeryczkę i taką rozedrganą panią na granicy menopauzy (mieszając w ogóle tak bardzo że widz dostaje wydarzenia które rozegrały się w odstępstwie dwudziestu lat tuz obok siebie). Ogląda się to z ciężkim sercem. Ale stroje są w tym filmie przepiękne i nie można o nich złego słowa powiedzieć.
Kto z państwa popełnił melodramat? – produkcje kostiumowe mają skłonność ciążyć w kierunku melodramatu. Nawet jak film jest o ludobójstwie to w tle może się pojawić nieszczęśliwy trójkąt miłosny (jak w Obietnicy). Problem w tym, że nie wszędzie takie ganianie za sobą zakochanych bohaterów pasuje do tematyki (np. można nakręcić film o ludobójstwie bez melodramatu w tle) a po drugie – melodramaty są ogólnie trudne do nakręcenia tak by były ciekawe. Tymczasem zwierz ma niekiedy wrażenie, że zasadą twórców jest uznanie, że jakiekolwiek wydarzenie historyczne w tle od razu robi z każdego, nawet dość banalnego romansu czy zauroczenia od razu wielką opowieść o miłości. A zwykle z ekranu wieje nudą. A nudny melodramat to jest zbrodnia.
Jeden film historyczny Ridleya Scotta – zwierz obejrzał jak był młody Gladiatora i nawet film mu się spodobał choć miał pewne zastrzeżenia, głównie do tego, że odjeżdżał mu historyczny peron. Nie mniej po obejrzeniu Królestwa Niebieskiego, Robin Hooda i Exodusu zwierz ma wrażenie, że ogląda w kółko mniej więcej ten sam film. Co więcej to jest średni film (dekoracje ma ładne) albo inaczej – to jest coraz gorszy film. O ile jeszcze Królestwo Niebieskie da się oglądać i ma niektóre niezłe sceny i role, o tyle Exodus wymaga natychmiastowego wyjścia z kina lub z domu, jeśli ogląda się film na komputerze. Historyczne filmy Ridleya Scotta najbardziej chyba irytują zwierza tym, że kręcą się po nich zupełnie współcześni bohaterowie. A właściwie bohater bo zwierz ma ciche podejrzenie, że tam wszędzie są te same postacie tylko w różnych ciuchach.
Co by tu zekranizować… – to jest specjalność BBC. To jest moja ukochana stacja ale raz na jakiś czas im odbija że poprzednia świetna ekranizacja była jednak za mało świetna i trzeba zrobić następną. Albo – już abstrahując od Brytyjczyków – ktoś wyciąga jakąś powieść i zastanawia się – dlaczego nikt jej dotychczas, albo ostatnio nie zekranizował. I w ten sposób powstają filmy kostiumowe które zaliczają się do jednej z dwóch kategorii albo:
a.) są zdecydowanie słabsze od swoich poprzedników – cudownym przykładem jest czwarta ekranizacja Kochanka Lady Chatterley. Po co zrobiono kolejny film? W sumie trudno orzec. Ani to ciekawsze, ani bardziej wyzywające, ani uwspółcześnione, ani nawet za wierne oryginałowi. Ale powstało bo już prawie dwie dekady nic nie było więc palce świerzbiły żeby koniecznie zrobić nową adaptację.
b.) są adaptacjami robionymi na zasadzie „Dlaczego nie ma jeszcze filmu na podstawie tej książki? Przecież „X” był wybitnym autorem, to musi być doskonałe!”. No więc dobra zasada brzmi, że jeśli jakieś dzieło wybitnego pisarza długo czeka na ekranizację to może być po prostu nieco mniej wybitne. Takie refleksje naszły zwierza po obejrzeniu In Secret – który to film pokazywał, że nawet z powieści Zoli może wyjść produkcja nijaka.
W obsadzie jest Oscar Isaac – wy wiecie że zwierz Oscara kocha wielce ale musi przyznać, że on ma na swoim koncie jakąś czarną serię nieudanych produkcji historyczny/kostiumowych. Robin Hood (Scotta), The Promise, W/E (choć tam miał rolę współczesną), In Secret. Serio zwierz kocha Oscara ale umówmy się, że powinien w filmach chodzić co najwyżej w ciuchach z lat 80. I nic starszego. Zwierz tego nie rozumie, to jest bardzo zdolny aktor. Miły dla oka. Grać potrafi a co się mu przytrafi rola kostiumowa to film jest średni albo słaby (może poza Agorą choć nie do końca). Fascynujące. Choć w sumie zwierz ma podobne wrażenie w przypadku Fassbendera – co prawda w Bękartach Wojny był świetny ale Światło Między Oceanami, Centurion i koszmarne Angel to była męka.
Wszyscy wszędzie galopują – właściwie to nie chodzi o samo galopowanie. Zwierz dostaje wysypki kiedy w filmie kostiumowym powtarza się takie schematyczne bingo wątków. Ktoś galopuje, ktoś jest chory i na pewno umrze bez łagodnej pielęgnacji, ktoś wybiegł z domu i zmókł i jeszcze są tańce. Zwierz wie, że to brzmi jak złośliwa recenzja ekranizacji powieści Austen albo Poldarka. Chodzi o to, że czasem te środki się sprawdzają i nie ma problemu. Ale czasem – dostajemy taki przegląd samych klisz i można odnieść wrażenie, że właściwie istnieje generator kostiumowej dramy złożony z wybranych wątków z powieści z epoki ale bez ich błyskotliwości. Poza tym, ile można galopować. To jest niebezpieczne.
Publiczne okazywanie sobie uczuć – to ostatnia rzecz, która jednak zwierza bardzo denerwuje. Kiedy po całym wysiłku włożonym w stworzenie działa z epoki scenarzyści zupełnie dają sobie spokój z realiami dotyczącymi obyczajowości. Wiecie, zwierz nawet może zrozumieć, że te wszystkie filmy zasiedlają bohaterowie współcześni, bo dzięki temu są bliżsi widzom, ale nie jest w stanie znieść tego, że mimo dekoracji, wrzucanych to tu to tam słów z epoki pod koniec filmu ktoś mu się całuje na ulicy. To zwierza strasznie zirytowało w dobrym filmie jakim jest Belle. No naprawdę nie można zrobić filmu bez takiego Hollywoodzkiego ujęcia.
No dobra zwierz wylał swoje frustracje. Jest ciekawy co was denerwuje. I na koniec jeszcze jedna bardzo ważna uwaga – zwierz zdaje sobie sprawę, że każdy film jest kostiumowy. Sam korzysta z tego pojęcia bardzo luźno i nie precyzyjnie. Zacznijmy od jakiejś definicji. No więc z definicji właściwie każdy film jest kostiumowy bo każdy nosi na sobie kostium a nie ciuchy w których przyszedł z domu. Zwykle określenie filmy kostiumowe stosuje się szerzej niż filmy historyczne. Przede wszystkim dodając w ten sposób produkcje które nie opowiadają o jakimś konkretnym wydarzeniu historycznym, wojnie, pakcie, pokoju, przełomie ale o życiu ludzi z epoki. Pod tym względem film o Napoleonie byłby historyczny ale filmy o bohaterkach powieści Jean Austen – które żyły w czasach wojen napoleońskich (choć ich losy dość luźno stykały się ze światem konfliktu) byłby już kostiumowe. Czy to jest dobry podział – trudno powiedzieć, zwierz potrafi wymienić sporo filmów które są z jednej strony zupełnie nie historyczne w znaczeniu – nie opowiadają o danym zdarzeniu z punktu widzenia głównych uczestników, z drugiej – nie da się ich oglądać bez znajomości zdarzeń historycznych. Zwykle filmy ten po prostu odnoszą się do historii społecznej. To powiedziawszy zwierz uznał, że pobawi się w zupełnie inny wyznacznik. Na potrzeby tego wpisu i tylko tego wpisu filmem kostiumowym będą wszystkie produkcje które obejmują życie bohaterów w przeszłości. Początkiem będą historie związane ze starożytnością (choć tu zwierz powie od razu że zdaje sobie sprawę, że raczej nie jest to pierwsze skojarzenie) a końcem filmy rozgrywające się w dwudziestoleciu. W mojej (ale tylko zwierza!) perspektywie wszystko co dzieje się potem może być historyczne a nawet dawne ale już dla zwierza nie jest kostiumowe. No dobra to tyle.
Ps: Zwierz przez trzy tygodnie będzie miał nowy telefon! Nokię. Sentyment zalewa zwierza.