To bardzo dziwne uczucie kiedy człowiek zasiada do drugiego sezonu serialu i po paru odcinkach orientuje się, że choć ma do czynienia z produkcją, która ciągle powtarza te same schematy, to jakoś w ciągu ostatnich miesięcy nabrały one zupełnie innego wydźwięku. I tak na drugi sezon „Serii Niefortunnych Zdarzeń patrzy się trudno”. I to niekoniecznie dlatego, że sama czołówka mówi „Look Away”.
Pierwszy sezon historii nieszczęśliwego rodzeństwa Baudelaire koncentrował się w dużym stopniu na pokazywaniu nam niekompetencji kolejnych opiekunów do których trafiały sieroty. Dorośli w tych książkach szybko okazywali się niekompetentni, nieporadni albo po prostu źli. Ten motyw dalej się utrzymuje (doskonale widać to w pierwszych odcinkach w których nasi bohaterowie trafiają do szkoły średniej z bardzo niekompetentnym wicedyrektorem) ale na pierwszy plan wysuwa się coś zupełnie innego. To jak niesamowicie łatwo manipulować tłumem. A manipuluje nie kto inny jak nasze uosobienie zła – Hrabia Olaf.
Właściwie każdy odcinek pokazuje nam jak łatwo rozbudzić emocje większej grupy osób, jak zmusić ją do zmiany decyzji, bądź okrucieństwa. Serial prezentuje nam cały wachlarz mechanizmów – od wspólnego kibicowania w czasie zawodów sportowych (gdzie mówi się nam kto jest nasz a kto jest nie nasz), przez uporczywe gonienie za modą (która wyznacza co tolerujemy a co wydaje się nam passe), poddawanie się presji praw wyznaczonych przez starszyznę (które to prawa zazwyczaj zakazują czegoś, nie podając na to bardzo dobrych przyczyn), po krwawą rządzę jaką budzi w tłumie rozrywka. Te wszystkie mechanizmy wykorzystuje hrabia Olaf, choć niekoniecznie musi je wywoływać, mieszkańcy dziwnego przejaskrawionego świata, który zamieszkuje rodzeństwo Baudelaire sami im się chętnie poddają. Serial pozostawia człowieka z bardzo niemiłym uczuciem – manipulacja ludźmi jest prosta, i jest więcej niż jedno pole na którym sprawny znawca ludzkich żądz i umysłów może się popisać. A wcześniej czy później cierpieć będą ci których – niekiedy zupełnie arbitralnie społeczność uzna za nie swoich, nie modnych, dziwnych i obcych.
Ten przekaz łączy się dodatkowo z wyraźną niechęcią autora powieści (a zanim autorów serialu) do administracji. Choć administracja i papirologia może być wspaniała to jednocześnie – łatwo jej zacząć funkcjonować jako osobny byt – który niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Zresztą ponownie to trochę motyw przewodni serialu – w którym rzeczy zaczynają żyć własnym życiem niekoniecznie mając swój pierwotny cel. Radośni wolontariusze śpiewają chorym, by im pomóc dojść do zdrowia, ale … tylko śpiewają, nie podadzą nawet szklanki wody. Grupa cyrkowych dziwadeł, uznaje się za dziwadła tylko dlatego, że przypisano im taką rolę, z której nie umieją się wyrwać. W budynku jest winda ale nikt z niej nie korzysta bo to nie modne. W szkole jest biblioteka ale otwarta tylko przez dziesięć minut. Świat pełen jest rzeczy i ludzi pozbawionych swojej funkcji. Nic nie może być tym czym jest bo gdzieś po drodze funkcja odczepiła się celu, istnienie od przeznaczenia. Wprowadzenie tego motywu jest z jednej strony śmieszne, z drugiej męczące. Ale też zmusza człowieka do myślenia o tym wszystkim co w realnym świecie nie chce działać – co w jakiś sposób się zacina, i zmusza nas szukania innego rozwiązania niż to logiczne.
Może to brzmieć dziwnie – ale serial który w sumie opiera się na dość prostym schemacie, w którym dzieci non stop unikają straszliwego losu (choć niekoniecznie unikają go ich opiekunowie) i starają się dowiedzieć – co tak naprawdę stało się z ich rodzicami – jest jedną z lepszych edukacyjnych produkcji jaką Zwierz widział od dawna. Głównie dlatego, że zło nie triumfuje w nim dlatego, że jest inteligentniejsze (zdecydowanie nie można powiedzieć by hrabia Olaf był geniuszem) ale dlatego, że doskonale manipuluje tłumem. W końcu główny bohater jest aktorem – może marnym, ale wystarczająco dobrym by wiedzieć jak zabawić widownię. A nic nie bawi bardziej niż jakiś lincz, oglądanie okrutnego spektaklu, czy wyśmiewanie osób postawionych pod ścianą. Hrabia Olaf jest silny okrucieństwem tłumu. Często bezmyślnie podążającego za tą wersją wydarzeń czy tą wizją świata która mu najbardziej odpowiada. Sam nie musi się nawet bardzo starać – te mechanizmy są już w społecznościach do których trafiają nasi bohaterowie. W niewielkim miasteczku, które wygna każdego nie przestrzegającego zasad, w miejskich elitach opętanych wizją podążania za wszystkim co modne i natychmiastowego odrzucania tego co niemodne.
Hrabia Olaf w pierwszym sezonie działał przede wszystkim wykorzystując fakt, że dorośli nie wierzą dzieciom. W drugim sezonie mamy natomiast schemat – dorośli wierzą w to co chcą wierzyć. A najczęściej wierzą – w niezbyt poparte faktami, snute na domysłach i poszukiwaniu sensacji doniesienia prasowe. Dla naszych bohaterów nie mniej niebezpieczne od hrabiego Olafa i jego trupy są doniesienia docierającego absolutnie wszędzie dziennika prowadzonego przez ludzi, którzy są absolutnie pewni że co jak co ale sensację i zbrodnię ich czytelnicy pokochają. Nie trudno dostrzec w tym zarówno satyrę jak i ostrzeżenie – przed tym jak prosto działają w naszym społeczeństwie pewne mechanizmy. Pod tym względem drugi sezon jest zdecydowanie bardziej osadzony w komentarzu społecznym niż pierwszy. A jednocześnie – niewiele zmienia w stosunku do oryginalnego schematu. Warto jeszcze dodać że ostatnie dwa odcinki które rozgrywają się w takim tradycyjnym cyrku – gdzie jest pokaz „dziwadeł”, jest jednym z lepszych komentarzy do tego – kto właściwie jest w społeczeństwie dziwadłem i jak łatwo wmówić ludziom tożsamość w której ważna jest tylko ich inność – często – wcale nie tak znacząca jakby społeczeństwo chciało ją postrzegać. Plus jak ktoś ładnie stwierdził – to doskonała errata do polukrowanego „Króla Rozrywki”.
Choć wszyscy w tym serialu zapewniają nas że nie zobaczymy ani odrobiny szczęścia i żadnego promyka radości, to jednak serial dość wyraźnie odpowiada na pytanie – co w takich strasznych czasach i wśród takich strasznych ludzi począć? Otóż w drugim sezonie nieco lepiej poznajemy tajemniczą grupę zaangażowanych dorosłych, gotowych na to by jednak coś robić. Serial mówi jasno – aby przeciwstawić się złu potrzebujemy dzielnych, oczytanych ludzi, którzy nawet w ponurych i beznadziejnych czasach pozostaną wierni swoim zasadom moralnym. Aż tyle i tylko tyle. Nie jest łatwo takich ludzi znaleźć, ale jednocześnie – w świecie serialu mogą oni więcej – bo opierają się na wiedzy, rozsądku, pomysłowości i przekonaniu, że postępują słusznie. Inna sprawa – serial zawsze staje po stronie wiedzy ważniejszej od ignorancji i każe rozglądać się za ludźmi, którzy po przybyciu na jakieś miejsce przede wszystkim szukają biblioteki. Przy czym bardziej niż jako pochwałę jakiegoś snobizmu należy w tym przede wszystkim szukać umiłowania wiedzy i niechęci do popularności wynikającej tylko z tego że coś jest miłe urocze i ładne.
Serial w swoim drugim sezonie po raz pierwszy każe też bohaterom podjąć nie łatwy wybór moralny – czy jeśli ktoś obdarzył nas zaufaniem a jednocześnie stoi na drodze do poznania prawdy – to czy można uciec się do nieuczciwości i oszustwa? To ciekawy i niekoniecznie często spotykany wątek w filmach tego typu, gdzie bohaterowie nie tylko są postawieni przed wyborem moralnym a jednocześnie – ponieważ to taki a nie inny serial – niekoniecznie zatriumfuje prawdomówność, prawość itp. To całkiem wyzwalające kiedy obserwujemy świat w którym tylko do pewnego stopnia cokolwiek może się dobrze skończyć. A najczęściej może się skończyć źle. Bo jest pewien urok w złych zakończeniach i nieudanych planach. Oczywiście tylko w pewnych granicach – raczej dzieci nie zginą – bo to byłoby przekroczenie pewnej granicy rozrywki. Ale niekoniecznie przeżyje każdy dorosły. Trochę jak w Grze o Tron – kiedy odkryjesz że nie wszyscy są bezpiecznie ogląda się ciekawiej.
Jak wiedzą wszyscy którzy rzucili okiem na Serię Niefortunnych Zdarzeń – jest to serial wielkiej urody. Stworzony przez autora ale też przez twórców serialu świat, jest dziwny, wypaczony i jakiś taki obok naszej rzeczywistości. Jedne z najlepszych odcinków serialu rozgrywają się w dziwnym, zrujnowanym (ale funkcjonującym) szpitalu na samym środku pustkowia. Ta wizja wielkiego gmaszyska postawionego zupełnie nigdzie jest cudownie niepokojąca. Do tego jak w poprzednim sezonie znajdziemy sporo artów, nawiązań i przełamywania czwartej strony. Dlatego np. w scenach w cyrku na widowni zasiądzie mąż Neila Patricka Harrisa z jego dziećmi (które są urocze i mają role mówione!), zaś kilka razy kiedy ktoś wspomni o telewizji czy oglądania produkcji na platformach streamingowych – spojrzy prosto w oko kamery. Całość jest przy tym cudownie spójna – to znaczy, zachowanie bohaterów, świat w którym funkcjonują, kolejne miejsca do których trafiają, wszystko tworzy wizję bardzo spójną i rozpoznawalną na pierwszy rzut oka. Ponownie – kto widział Pushing Daisies ten znajdzie tu dużo podobnej estetyki.
Aktorsko druga seria trzyma się równie dobrze co pierwsza. Zwierz cieszy się, że aktorzy z trupy hrabiego Olafa dostali nieco więcej do zagrania bo to ciekawe i całkiem niebanalne postacie. Oczywiście jak w poprzednich sezonach Neil Patrick Harris tratuje serial trochę jak one man show, ale nie dzieje się to ze szkodą dla serialu bo całkiem utalentowany z niego człowiek. W drugim sezonie pojawia się też Nathan Fillion i widać że doskonale bawi się swoją rolą – niemalże superbohatera. Poza tym jest w serialu scena w której wchodzi do pomieszczenia przebrany za kowboju- to jest taki moment w którym każdy wielbiciel Firefly musi się uśmiechnąć. Ogólnie – zwierz wie, że sporo osób nie lubi tego serialu ale nie jest do końca w stanie zrozumieć dlaczego. Serio to dobrze zagrana, bardzo oryginalna w formie mądra historia. Rzeczywiście miejscami powtarzalna ale to co może się wydać nużące fabularnie nadrabia entuzjazmem aktorów i naprawdę cudowną estetyką. Nie mniej – rzeczywiście może oglądanie wszystkiego za jednym zamachem może być pewną przesadą – to znaczy, w tym sezonie kiedy Zwierz doszedł do piątego odcinka oglądanego ciurkiem był nieco zmęczony. Ale jeśli znajdziemy siłę i będziemy oglądać nieco wolniej to raczej są małe szanse by seans nas zmęczył. Serio bardzo polecam bo to rzadki przypadek kiedy drugi sezon serialu jest dokładnie taki sam i zupełnie inny.
Ps: Zwierz idzie dziś na przed premirowy pokaz Redy Player One. Jest bardzo ciekawy czy zapała do filmu takim samym uczuciem jak do książki. A nie była to płonąca pasja.