Ostatnio znalazłam w sieci pytanie, osoby zaniepokojonej nagłym atakiem jesieni, jak przeżyć te wszystkie zimne miesiące i nie zwariować. Przyznam szczerze, też sobie co roku zadaje to pytanie, wyciągając kolejną kurtkę z szafy. Moim sposobem przetrwania jest czekanie. Nie tylko na letnie miesiące ale też po prostu na kolejne premiery których na jesieni jest po prostu sporo. Oto kilka premier na które naprawdę czekam.
Venom – nie będę ukrywać, fabularnie nie spodziewam się zbyt wiele po tej produkcji. Zakładam że będzie to niekoniecznie bardzo odkrywczy film – o taka kolejna produkcja na podstawie komiksu, której twórcy za wszelką cenę starają się nas przekonać że mają co zaoferowania coś innego niż MCU. Dlaczego więc czekam na premierę? Dwa słowa – Tom Hardy. Prawdę powiedziawszy jestem w stanie obejrzeć z tym aktorem każdy film – nawet taki w którym bohater najbardziej na świecie kocha cement (Locke – jedyny romantyczny film o cemencie jaki obejrzycie w swoim życiu), a już taki w którym aktor ma coś do grania i nie tylko do chrząkania (choć chrząka najpiękniej na świecie) to zobaczyć muszę. W każdym razie spodziewam się średniej produkcji która jednak dostarczy mi szczęścia bo Tom Hardy. Jak nic idealny film na rozpoczęcie jesieni.
Źle się dzieje w El Royale – nie wiem kto odpowiada za marketing tego filmu ale powinien dostać medal za uznanie, że najlepszym sposobem zwrócenia uwagi na produkcję będzie wypuszczenie do sieci serii zdjęć promocyjnych na których wszystkich jest Chris Hemsworth z rozchłestaną koszulą. Fabuła zapowiada się ciekawie – kilkoro ludzi spotyka się w opuszczonym hotelu i potem następuje więcej fabuły, z której jak można zrozumieć – nie wyniknie nic dobrego. Film zapowiada się jako jedna z tych produkcji w której zna się całą, zróżnicowaną obsadę i nie do końca się wie co z całości wyniknie. Zwłaszcza że reżyser Drew Goddard odpowiedzialny był za „Dom w głębi lasu”, który też zapowiadał się na coś zupełnie innego niż był w ostateczności. W każdym razie czekam na dobrą, niezbyt wymagającą rozrywkę z naprawdę ciekawą obsadą.
Pierwszy człowiek – haype na ten film sprawia, że cały czas się zastanawiam czy rzeczywiście ma szansę być tak dobry jak wynika z poziomu zainteresowania tym tytułem. Nie zmienia to faktu, że historia lotów kosmicznych zawsze mnie interesowała (choć nie będę ukrywać, że uważam za ciekawszą i bardziej dramatyczną historię przygotowań rosyjskich astronautów do lotu – kiedyś czytałam o tym fenomenalny reportaż który został ze mną jeszcze na długo) i wciąż uważam, że sporo straciliśmy ograniczając nasze marzenia o podboju kosmosu. W każdym razie – nie jestem przekonana, że film będzie arcydziełem (w trailerze zniechęciło mnie budowanie napięcia tam gdzie nie powinno go być bo przecież znamy historię i wiemy co się udało a co nie) ale bardzo chętnie obejrzę taką biograficzną produkcję. Mam też nadzieję, że Ryan Gosling znajdzie w tym filmie inny wyraz twarzy niż smutek „bardzo poważnego aktora” i może zasłuży na jakieś wyróżnienia.
Bohemian Rapshody – to zaskakujące że dopiero teraz doczekaliśmy się filmu o Queen a właściwie o Freddiem Mercurym skoro to właściwie taka postać, która aż prosi się o film. No ale nie ma co kręcić nosem – dobrze, że w końcu ktoś się na film zdecydował. Osobiście jestem zachwycona pomysłem obsadzenia Rami Malika w głównej roli – to fenomenalny aktor i moim zdaniem poradzi sobie z trudnym zadaniem jakim jest pokazanie olbrzymiej charyzmy Mercurego. Co do fabuły samego filmu to na razie zapowiada się klasyczna historia sukcesów i konfliktów – coś do czego produkcje o zespołach muzycznych raczej nas przyzwyczaiły. Nie zmienia to jednak faktu, że każda produkcja w której będzie można posłuchać muzyki Queen jest dobrą produkcją. Plus – istnieje możliwość że to naprawdę będzie dobry film i wtedy czeka mnie sporo radości.
Dziadek do Orzechów – zwiastuny nowej produkcji Disneya zapowiadają coś co wygląda jak Alicja w Krainie Czarów na sterydach. Nie jestem fanką Alicji ale jednocześnie – ładna aktorska produkcja Disneya na święta? Z doskonałą muzyką? Proszę mnie zapisać do kolejki. Inna sprawa – Disney od pewnego czasu proponuje nam głównie aktorskie wersje swoich filmów animowanych, więc miło zobaczyć film, który może nie będzie idealnie oryginalny ale przynajmniej nie będzie aktorską wersją animacji. Czy spodziewam się dobrego filmu? W sumie byłoby dobrze gdyby Disney zrobił w końcu jakąś dobrą nową produkcję, bo w ostatnich latach w sumie mu nie szło – serio wszystkie filmy które nie były ekranizacją już istniejących produkcji wychodziły średnio. W każdym razie czekam i mam nadzieję, że nawet jeśli produkcja będzie bez sensu to przynajmniej muzyka (jak rozumiem skorzystają z Czajkowskiego) się obroni.
Fantastyczne Zwierzęta: Zbrodnie Grinewalda – ostatni zwiastun wywołał wiele kontrowersji, ale musze przyznać – nie pokazano w nim nic co by jednoznacznie decydowało o tym, że obejrzę czy nie obejrzę produkcji. Oglądanie Fantastycznych Zwierząt jest dla mnie problematyczne ze względu na obsadzenie Deppa w jednej z ról, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że jednak jestem ciekawa jak ta historia się rozwinie. Pierwsza odsłona przygód Newta Scamandara nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Był to film wizualnie dopracowany ale jednocześnie bardzo nijaki w warstwie fabularnej. W drugiej odsłonie interesuje mnie przede wszystkim Jude Law jako młody Dumbledor. Początkowo byłam bardzo przeciwna temu castingowi ale z każdym nowym trailerem jestem coraz bardziej ciekawa tego jak zostanie poprowadzona postać młodego Dumbledora, plus Jude Law w dobrze dobranym garniturze zawsze sprawia, że moje zainteresowanie filmem rośnie. Nie spodziewam się arcydzieła ale mam nadzieję, że będzie to ciekawsza produkcja niż część pierwsza.
Old man and a Gun – historia starszego pana rabującego banki, oparta na prawdziwej historii, pewnie nie znalazłaby się w moim spisie filmów które koniecznie musiałabym obejrzeć, gdyby nie fakt, że – jeśli wszystko okaże się prawdą – może to być ostatni film Roberta Redforda. Redford w ostatnich latach nie grał dużo i podjął mniej więcej tyle samo dobrych i złych decyzji aktorskich. Nie mniej – jako że to jeden z tych aktorów których całą twórczość nadrobiłam w pewnym momencie mojego życia, to nie mogłabym sobie odmówić obejrzenia jednego z ostatnich, jeśli nie ostatniego filmu aktora. Z drugiej strony – coraz częściej pojawiają się produkcje poświęcone przestępcom w podeszłym wieku, które nakazują nam nieco inaczej spojrzeć na nasze wyobrażenia o miłych i niegroźnych staruszkach i zadać pytanie dlaczego starsi panowie z pistoletem w banku są uroczy a młodzi niebezpieczni. Zwiastun zapowiedział film z gatunku tych niezbyt dużych produkcji które zawsze chętnie oglądam więc bez wahania dopisuję do listy (zwłaszcza że oprócz Redforda jest w obsadzie także Sissy Spacek).
Creed II – nie ukrywajmy – potrzebowaliśmy Creeda od lat tylko sobie z tego nie zdawaliśmy sprawy. Po pierwszych wzruszeniach jakie przyniósł nam pierwszy dobry film bokserski od lat czas na część drugą. Tym razem – jakie zaskoczenie – Creed będzie bił się na ringu z synem, zabójcy swojego ojca czyli z synem Ivana Drago (który rzecz jasna jest równie bezlitosny w ringu jak jego ojciec). Czyli jak zwykle trochę sentymentu za oryginalnymi filmami o Rockym a trochę nowych emocji dla nowej widowni. Co ciekawe – w 2018 roku mecz bokserski pomiędzy bokserem ze Stanów a bokserem z Rosji znów ma wymiar jak najbardziej polityczny. Problem w tym, że teraz nie wiadomo komu bardziej kibicować bo jakoś obie opcje w tym starym sporze zaczęły wyglądać mało interesująco. Na całe szczęście znając życie okaże się, że nie boks, nie polityka ale rodzina jest najważniejsza. Chłopcy i dziewczęta – na ten film idziemy z chusteczkami.
Star is Born – chyba najbardziej wyczekiwany przeze mnie film najbliższych miesięcy. Historia starzejącego się i tracącego swój blask gwiazdora i nieśmiałej utalentowanej dziewczyny, której kariera dopiero się zaczyna była już opowiadana kilka razy. A jednak kiedy widzę zwiastun filmu a także słyszę opinie które pojawiły się po pierwszych pokazach, odnoszę wrażenie że udało się pokazać coś nowego. Bradley Cooper występuje w podwójnej roli – jako starzejący się piosenkarz i jako reżyser całego filmu, a Lady Gaga występuje jako zagubiona młoda dziewczyna z fantastycznym głosem. Już w trailerze widać doskonałą chemię między aktorami a pierwszy wpuszczony utwór ze ścieżki dźwiękowej zapowiada naprawdę dobrą muzykę. Zwłaszcza dla fanów Lady Gagi. Innymi słowy – wygląda na to, że zobaczymy naprawdę dobry film. Wprost nie mogę się doczekać. Zwłaszcza, że już słychać że może to będzie ten oscarowy najlepszy film mijającego roku.
Robin Hood: Początek – nie będę ukrywać – wietrzę wielką klęskę na miarę tej z którą spotkał się Król Artur. Bo to po raz kolejny próba przerobienia znanej historii na współczesny film akcji/ fantasy gdzie z braku samochodów i pistoletów wszyscy jeżdżą szybko konno i strzelają z łuku tak jakby to był karabin maszynowy. Takie zabawy dotychczas nie przynosiły wielkich sukcesów. Może dlatego, że widzowie zwykle mają jakieś wyobrażenia jak powinien wyglądać np. film o Robin Hoodzie i jak dostają potem coś innego to nie rozumieją do końca że to tylko zabawa z konwencją. Z drugiej strony – takie filmy, gdyby dotyczyły bohaterów mniej znanych pewnie nikt by się nie wybrał do kina, bo dziś film musi mieć jakieś zaplecze w książce, komiksie czy sztuce albo nawet legendzie by zainteresować ludzi. Przynajmniej takie można odnieść wrażenie. Jestem ciekawa jakim Robinem będzie Taron Egerton bo lubię tego młodego aktora i mam nadzieję, że za bardzo się na tej produkcji nie potknie.
Mary Poppins powraca – nie będę ukrywać – nie jestem wielką fanką takich kontynuacji po latach bo zawsze mam wrażenie, że to się nie może udać. Z drugiej strony jak na razie wszystko co wiemy o nowej Mary Poppins wygląda naprawdę ciekawie – Emily Blunt doskonale pasuje do roli i umie śpiewać co nie jeden raz udowodniła. Ben Whishaw w obsadzie trochę mnie zaskoczył ale jest kolejnym powodem dla którego koniecznie muszę film obejrzeć. Przede wszystkim przyciąga mnie jednak Lin Manuel-Miranda, bo cóż – od czasu Hamiltona mam nieobiektywne przekonanie, że wszystko czego dotknie Lin jest z góry cudowne i warte mojej uwagi. Całość zapowiada się jak na razie ciekawie – zwłaszcza że ostatni trailer pokazał, że znów będziemy mogli się cieszyć połączeniem filmu aktorskiego i tradycyjnej dwuwymiarowej animacji. Nie jestem w stanie przeboleć że Disney z niej zrezygnował więc cieszy mnie, że przynajmniej tu powróci. Kiedy byłam dzieckiem absolutnie kochałam Mary Poppins więc mam nadzieję, że film mnie nie zawiedzie. Zwłaszcza, że po latach dopiero uświadomiłam sobie, że w sumie oryginalny musical nie jest aż tak dobry, by nie było miejsca na odrobinę poprawy.
Wymienione tu filmy na pewno będą miały polską premierę, jeszcze przed końcem 2018 roku. Wiele filmów na które czekam trafi do nas dopiero w przyszłym roku, albo nie ma jeszcze premiery więc nie chcę wam robić apetytu na produkcje, na które możemy się nigdy nie doczekać. Jednocześnie filmowa końcówka roku jak na razie zapowiada się dość spokojnie i tradycyjnie. Z filmów Super bohaterskich jak na razie mamy zapowiedzianego tylko Aquamana w grudniu (nie ma go na liście bo akurat wobec Aquamana nie mam żadnych uczuć – jakoś mnie zupełnie ta postać ani ziębi ani grzeje). Po raz pierwszy od kilku lat Disney przystopował z Gwiezdnymi Wojnami. Nie będzie także żadnej kolejnej części starcia głównych bohaterów MCU z siłami zła. Wszyscy trochę biorą oddech i może dobrze – nie da się zbudować entuzjazmu kiedy nie ma czasu na czekanie. Jednocześnie ostatnio pojawiły się informacje, że Dark Phoenix i Alita Battle Angel (czy tylko ja mam wrażenie że to taka wielka produkcja na którą dosłownie nikt nie czeka) dostały nowe daty dystrybucji – zapewne po to by odsunąć je od konkurencji. Trzeba powiedzieć, że przy takiej ilości dużych produkcji jaką mamy w ostatnich latach coraz trudniej znaleźć miejsce tylko dla siebie, tak by nie wpaść na jakiś film super – bohaterski.
Koniec roku zwykle oznacza także, że dowiemy się w końcu jakie mniejsze – i niekoniecznie bardzo promowane produkcje, staną się obowiązkowe do obejrzenia ze względu na Oscarowe nominacje. Koło grudnia człowiek boi się przejść obok kina żeby nie dowiedzieć się jaką kolejną produkcję powinien koniecznie obejrzeć jeśli chce się liczyć jako prawdziwy kinoman. Z jednej strony to trochę frustrujące (zwłaszcza jeśli ma się mało czasu) z drugiej – po miesiącach letniej posuchy nareszcie jest czas kiedy nie sposób się zdecydować który z tytułów wybrać. Uwielbiam te miesiące.
A na koniec jedno z tych tradycyjnych pytań – na co wy czekacie w nadchodzących miesiącach? Macie jakieś filmowe tytuły których za żadne skarby nie możecie przegapić? A może mi zdarzyło się przegapić coś co jest w sposób oczywisty obowiązkowe do obejrzenia? Dajcie koniecznie znać bo muszę uzupełnić mój „kalendarz nadziei”, który pozwoli mi przetrwać następne miesiące.
Ps: Jutro będę w Częstochowie prowadzić warsztaty blogerskie w ramach festiwalu Czytaj! Jeśli jesteście w mieście to zapraszam tylko trzeba się zarejestrować. Jeśli się wam nie uda to warsztaty kończą się koło 14 a ja mam pociąg koło 17 więc chętnie sobie na miejscu z kimś pogadam.