Zwykle kiedy ktoś prosi mnie o polecenie filmu czy serialu, robię uniki wskazując, że to wcale nie jest łatwe polecić serial jak się kogoś dobrze nie zna. Ostatnio, przy okazji serialu „You” zorientowałam się, ze czasem nie jest tak łatwo polecić produkcję jeśli się kogoś naprawdę dobrze zna.
Pierwszy sezon „You” obejrzałam sama, i sama zasiadłam do drugiego. Ponieważ od kilku dni boli mnie ucho, nie korzystam z słuchawek. Mateusz, usłyszał fragment dialogu i zainteresował się co oglądam. Powiedziałam, że serial „You” i że jest bardzo fajny ale zupełnie nie dla niego, że na pewno mu się nie spodoba. Dlaczego? Nie dlatego, że Mateusz nie lubi produkcji obyczajowych, ale dlatego, że jest dużo wrażliwszy społecznie ode mnie. Nie byłam sobie w stanie wyobrazić by mógł bez nerwów obejrzeć produkcję, w której główny wątek jest osnuty wokół stalkingu. Ja się zawsze śmieję, że w naszym związku ja jestem feministką, ale to Mateusz jest wojującą feministką. W każdym razie odradziłam mu serial jako zbyt kontrowersyjny jak na jego czułe serduszko.
Tak się akurat zdarzyło, że Mateusz zachorował i ostatnie trzy dni spędził wypluwając płuca na kanapie. I co zrobił? Obejrzał za jednym posiedzeniem dwa sezony „You”. Byłam zaskoczona, że serial mu się spodobał. Szybko się jednak okazało, że oboje zwróciliśmy uwagę na zupełnie inne aspekty produkcji. Podczas kiedy ja zastanawiałam się, czy produkcja nie przedstawia zbyt malowniczo problemu stalkingu, dla Mateusza ciekawe było przede wszystkim to jak ciekawie produkcja pokazuje mechanizm, usprawiedliwiania swojego postępowania. O ile ja miałam największe problemy z pewnymi aspektami pierwszego sezonu, to Mateusz widział pewne problemy w drugim (który jest słabszy ale ja go bardzo lubię, bo oglądałam już na luzie). W każdym razie wyszła nam z tego doskonała rozmowa, która oczywiście pokazała (jak nam się często zdarza) nasze zupełnie odmienne perspektywy.
To nie pierwszy raz się tak pomyliłam jeśli chodzi o polecanie filmów i seriali osobom bliskim. Moja największa życiowa porażka to polecanie filmów mojej mamie. Przez lata, było tak, że cokolwiek jej poleciłam – zupełnie jej się nie podobało. Po pewnym czasie zorientowałam się dlaczego – polecałam jej filmy, które wydawały mi się wystarczająco poważne, intelektualne i zaangażowane, by spodobały się mojej mamie. Uznawałam, że skoro jest zapaloną czytelniczką książek mniej i bardziej poważnych, to od kina będzie tego potrzebowała. Zajęło mi sporo czasu by zdać sobie sprawę, że książkowy gust mojej mamy i filmowy gust mojej mamy to dwie różne rzeczy – w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że lepszym pomysłem niż polecanie jej kolejnego dramatu obyczajowego jest podsunięcie jej kolejnej części Szklanej Pułapki. Natychmiast moje polecajki filmowe stały się lepsze.
Wracając do „You” – bardzo mnie zaskoczyło przede wszystkim to, że serial który ja postrzegałam jako produkcję w stylu typowego „guilty pleasure” ostatecznie stał się dla nas wyjściem do naprawdę ciekawej rozmowy. Bo tak, najpierw porozmawialiśmy o tym co mi wydawało się kontrowersyjne w sezonie pierwszym (ładny i miły na pierwszy rzut oka stalker, ofiara która jest bardzo denerwująca dla widza, co może stać na drodze do naszego współczucia), a potem co Mateuszowi wydało się kontrowersyjne w sezonie drugim (tu jest więcej spoilerów, ale ogólnie – zdaniem Mateusza, trochę za bardzo ten serial pokazuje, że takie zaburzenia się ogólnie ludziom zdarzają, za mało dostrzegając że sporo w tym pochodnych sposobu wychowania mężczyzn). Rozmawialiśmy też sporo o tym jak bardzo różnie się ten sam serial ogląda z męskiej i żeńskiej perspektywy, bo jednak to taka produkcja, w której perspektywa własnych doświadczeń wiele zmienia (nie byłam nigdy ofiarą stalkingu ale byłam ofiarą nieodwzajemnionego uczucia, które zamieniło się ciąg dość niepokojących zachowań ze strony faceta). Ostatecznie pogadaliśmy trochę o zaburzeniach i tym jak robienie pewnych rzeczy łączy się z potrzebą racjonalizacji. Ponownie – ja o tym wiem mniej niż Mateusz. Szybko okazało się, że serial, który miał być guilty pleasure zamienił się w super rozmowę na miliony tematów. Dawno się nie cieszyłam, że Mateusz obejrzał jakiś serial i będziemy mieli o czym pogadać. Poleciłam mu też nadrobić „Sex Education”, które też oglądałam sama, a na pewno będzie fajnie porozmawiać o tym z Mateuszem.
To wszystko sprawia, że ilekroć myślę, o polecaniu filmów – czy to bliskim czy obcym – zaczynam czuć jak pot występuje mi na czoło. Bo to jest naprawdę ciężka praca by komuś coś polecić. Moje ostatnie doświadczenia podpowiadają mi, że aby dobrze coś polecić, nie tylko trzeba znać czyjś gust (cokolwiek to znaczy), ale też spróbować spojrzeć na dane dzieło kultury z jego czy jej perspektywy. Co oznacza, że trzeba właściwie na chwilkę spróbować być kimś innym, i zastanawiać się co ta osoba zobaczy w danej produkcji czego my możemy nie widzieć. Z jednej strony brzmi ciekawie, z drugiej – to jest naprawdę trudne i powinno być uznawane za jakąś super moc. Przy czym łatwiej coś polecać szerokiej grupie (bo wtedy jest jasne, że komuś coś się może nie spodobać) niż bardzo konkretnej osobie, gdzie czujemy niemal osobiste zaangażowanie by polecona pozycja trafiła w jej gust.
To powiedziawszy – poleciłam Mateuszowi przeczytać książki na podstawie których powstał serial „You” czyli „Ty” i nowość „Ukryte ciała”. Już nie mogę się doczekać dyskusji po lekturze. Jednocześnie – mam dla was konkurs (YAY kolejny konkurs. Fajnie co?). Tym razem możecie wygrać jeden z czterech egzemplarzy wydanej przez W.A.B książki „Ukryte Ciała” Caroline Kepnes, na podstawie, której nakręcono drugi sezon „You”. Jestem patronką medialną książki, co znaczy, że chyba właśnie ją wszystkim polecam. Żeby wziąć udział w konkursie napiszcie mi na blogu jakie są wasze najbardziej udane albo nieudane polecajki dotyczące dzieł kultury. Może sami się pomyliliście, a może ktoś polecił wam coś strasznego. Na wasze odpowiedzi czekam do niedzieli 26.01 (do 12:00). Jestem bardzo ciekawa waszych historii.
Ps: Post powstał we współpracy z wydawnictwem W.A.B