Mam kilka lat. Siedzę w pokoju i uważnie nasłuchuje dźwięków które dobiegają z salonu. Powinnam już dawno spać ale to co słyszę jest zbyt fascynujące. Siedzę więc na krawędzi łóżka i nasłuchuje dialogów i dźwięków. Tekst czyta lektor muszę sobie wyobrażać kto w danym momencie mówi i co się dzieje. Akcja jest tak emocjonująca, że nie zasnę póki głosy nie zamilkną. To był siódmy odcinek drugiego sezonu „Ostrego Dyżuru”. Odcinek obejrzałam następnego dnia bo rodzice nagrywali nam odcinki puszczane wieczorem. Wspominany odcinek „Hell and High Water”, w którym doktor Ross ratuje z kanału burzowego chłopca ponoć przyczynił się do tego, że George Clooney zaczął być postrzegany jako aktor, który może zrobić karierę w Hollywood.
Po lekcjach biegniemy do mieszkania mojej koleżanki, we wtorki mamy kilka lekcji więc musimy niemal biec do domu. Ale się nam udaje. Siadamy na dywanie w salonie i oglądamy „Remingtona Steele”. Serial jest z lat osiemdziesiątych i grający główną rolę Pierce Brosnan jest młody, przystojny i jeszcze nie wie, że zostanie Jamesem Bondem. Koleżanka znalazła ten serial przypadkowo i opowiedziała mi o nim w szkole. Potem te wczesne przedpołudnie staje się świętem. Nie muszę być w domu, bo rodziców jeszcze nie ma. Mogę obejrzeć odcinek. Każdy zostaje nagrany na kasetę. Poza ostatnim sezonem, który ma inną godzinę. Już go nie obejrzymy. Mamy wtedy lekcje.
Najdłuższe lato mojego życia, już po maturach, jeszcze przed studiami. Pierwszy raz od lat nie mam się czego uczyć. Wczesnymi popołudniami na Polsacie są powtórki „Przystanku Alaska”. Oglądam ten serial po raz pierwszy. Pamiętam jak przez mgłę jakąś wizytę u przyjaciół z lat 90. Wtedy nie mogliśmy się dalej bawić bo był odcinek „Przystanku” w telewizji. Pamiętam, też artykuł z czasopisma „Film” gdzie było tylko zdjęcie całej obsady i uwagi o tym fenomenie. Teraz pierwszy raz ten tajemniczy dla mnie tytuł nabiera treści. Spędzę kolejne kilkanaście lat nadrabiając produkcje z czasów mojego dzieciństwa. Tylko jednej nie obejrzę w całości. „Z Archiwum X”. Wciąż za bardzo się boję.
Odcinek się zacina, ale nie można się tym zniechęcać. Trzeba po prostu wstać, wyjść z niewielkiego pokoju, przejść do salonu, porozmawiać z rodzicami, potem wrócić, starając się nie potknąć o sznur, który łączy mój laptop z Internetem i dzieli korytarz w domu rodzinnym na pół (przez tyle lat potknie się o niego tylko raz moja mama, dość spektakularnie rozwalając sobie nos). Odcinek powinien trwać 45 minut ale oglądam go już godzinę. Jakość jest niska ale czego się spodziewać, skoro ktoś wrzucił go w najmniejszej możliwej rozdzielczości na chiński serwer. Oglądam jednak zawzięcie, bo intryguje mnie czy ten lekarz znajdzie jednak diagnozę. Zanim ten sezon Doktora Housa się skończy będę znała kilka chińskich znaków. Bo wszystkie odcinki mają napisy. Najlepiej zapamiętałam ten, który oznacza „nie”.
Powinnam się uczyć do egzaminu z historii starożytnej. Zwłaszcza, że przecież go oblałam za pierwszym podejściem. Cała rodzina pojechała na wakacje zostawiając mnie z notatkami ze Starożytnej Grecji i Rzymu. Jednego dnia znudzona, przełączam na program z powtórkami. Lecą „Przyjaciele”. Zaczynam oglądać wyrwane z kontekstu odcinki i wciągam się tak bardzo, że potem codziennie jeżdżę do wypożyczalni. Na półce jest tylko sezon czwarty i piąty. Oglądam je w trzy dni. Potem wydaję kasę na jedzenie na kupienie sobie jeszcze jednego sezonu. Do końca tych dwóch tygodni jem głównie makaron z białym serem. Egzamin z historii starożytnej zdaje na cienkie trzy. Ale angielski znam dużo lepiej.
Rano przychodzi do mnie email. Nie dostałam się na studia doktoranckie na historii. Jest mi przykro. Tego samego dnia zostaje zaproszona na pokaz odcinków „Czystej Krwi” na wielkim ekranie w kinie. Po pokazie jest spotkanie z aktorami. Siedzę wśród fanek wampirów i wilkołaków i rozmyślam o tym, jak bardzo nie wiem co dalej zrobić ze swoim życiem. Zadaje pytanie przystojnemu aktorowi grającemu wilkołaka. Kilka tygodni później dostaje się na inne studia doktoranckie. A sam dzień wspominam jak przez mgłę choć przecież, z czego sobie jeszcze nie zdaję sprawy jest to dzień symboliczny. Daj spokój ze studiami Czajka, oglądaj seriale.
Barack Obama prosi na Twitterze, żeby nikt mu nie spoilerował „House of Cards”, które całym sezonem zadebiutowało na Netflixie. Jeszcze nie zdążył obejrzeć całości, bo miał rządzenie państwem na głowie. Platformy nie ma jeszcze w Polsce. Zakładam konto na platformie amerykańskiej płacę w dolarach i czuję się jak największy haker świata. Powoli zaczyna się rewolucja która sprawia, że kilka lat później nie mam pojęcia jakie były adresy tych chińskich stron na których oglądałam moje ulubione seriale, na ekranie wielkości znaczka pocztowego.
Jestem w Krakowie. W akademiku tamtejszej Politechniki. Dokładnie w pokoju wspólnym z którego właśnie wygoniono chłopaków którzy oglądali mecz. Siedzę z kilkoma osobami, z których część z nam lepiej, części prawie nie znam. Nie nocuję w tym akademiku, nie studiuję na tej uczelni, prawda jest taka, że będę się jeszcze musiała przedostać do mojego hotelu po drugiej stronie miasta. Ale na razie nie ma to większego znaczenia, bo znalazłam w Krakowie miejsce gdzie mogę obejrzeć specjalny odcinek z okazji jubileuszu pięćdziesięciolecia „Doktora Who”. Niby nie znam wszystkich na Sali, ale skoro wszyscy oglądamy razem Doktora to jesteśmy niemal jak rodzina.
Rytuał wygląda następująco. Wracam z pracy, trochę ogarniam, czekam na małżonka. W kuchni coś się gotuje, jakiś pyszny makaron, może curry, a może zadzwonimy po pizzę. O umówionej godzinie z pokoju wychodzi nasz współlokator, przestawiamy krzesła, siadamy w koło i oglądamy odcinek „Gry o Tron”, kto wpadnie na pomysł najlepszego suchara dostaje punkt. W pewnym momencie zupełnie nie umiemy oglądać serialu na poważnie i co tydzień śmiejmy się coraz bardziej i pauzujemy coraz częściej. Ostatni sezon jest tak słaby, że niemal tarzamy się po ziemi.
Wróciłam z pracy i jestem bardzo śpiąca, kładę się na kanapie, i próbuję obejrzeć odcinek „Szpitala New Amsterdam” ale oczy zamykają mi się same. Leżę więc i wsłuchuję się w dialogi, a mój mózg sam podpowiada mi kto z kim rozmawia. Niemal osuwam się w sen ale nie mogę bo to ostatni odcinek sezonu, i czuję potrzebę by dowiedzieć się jednak jaka będzie puenta. Następnego dnia wstanę wcześnie rano i jeszcze przed pracą sprawdzę, co mi umknęło kiedy oczy same mi się zamykały. Będzie to ładny, słoneczny poranek, który przypomina mi trochę te dni kiedy wracałam z podstawówki i oglądałam seriale. Z tą różnicą że dziś jestem już dorosła. I dziś jest premiera mojej książki o serialach, którą pisałam całe życie, choć nie zawsze zdawałam sobie z tego sprawę.