Hej
Co roku w okresie przyznawana nagród amerykańskiego przemysłu filmowego w wielu domach rozlega się ten sam okrzyk z pokoju do pokoju. Brzmi on mniej więcej tak samo 'Kochanie jaki jest tytuł tego filmu z Meryl Streep”. Osoba krzycząca ma w ręku ankietę, którą właśnie wypełnia zgłaszając swoje kandydatki do obojętnie, której nagrody. Od dłuższego czasu bowiem, nagroda za najlepszą rolę kobiecą wygląda mniej więcej następująco – Meryl Streep i te cztery pozostałe. Nawet w tym roku, kiedy Streep zagrała tylko w jednym średnio udanym filmie „Dwoje do poprawki” dostała nominację do Złotego Globu. po prostu tak już jest – najpierw Meryl potem wszystkie inne. I jak co roku w sezonie nagród to tu to tam pojawia się pytanie. Czy Meryl Streep jest rzeczywiście najlepszą żyjącą aktorką czy może najbardziej przecenianą żyjącą aktorką.
Młoda dziewczyna przychodzi na casting do filmu o King Kongu. Rola wymaga ładnej blondynki, która ma nie za wiele mówić za to ładnie wyglądać. Włoski reżyser widząc siedzącą przed nim młodą aktorkę, pyta po włosku swojego syna „Dlaczego przyprowadziłeś mi taką brzydką dziewczynę”. Zanim zdąży czynić mu wymówki, dziewczyna grzecznie przeprosi go po włosku, że nie spełnia jego oczekiwań. Reżyser wygląda jakby miał zamiar udusić swojego syna. Nie dość, że dziewczyna zupełnie nie nadaje się do roli słodkiej idiotki to jeszcze z nauki w Yale wyniosła doskonałą znajomość włoskiego. Coś absolutnie nie do pomyślenia. Meryl Streep radośnie opowiada tą anegdotkę w więcej niż jednym talk show. Publiczność za każdym razem wydaje z siebie jęk oburzenia. Jak ktoś mógł nie chcieć Meryl. Streep. Przecież wszyscy ją kochają od zwykłych widzów w piżamach, którzy skaczą po meblach ilekroć coś wygra, po aktorów, z których jak zwykła żartować, zna chyba wszystkich.
Skoro nie King Kong to scena. Scena, na której zaczyna zdecydowanie zbyt mało amerykańskich aktorów. Gra właściwie we wszystkim – od Szekspira do Czechowa. Zanim się ktokolwiek zorientował nominowano ją do nagrody Tony. I choć prawda jest taka, że Tony to nagrody, rozdawane zaledwie wśród kilku teatrów na jednej ulicy, to wielu aktorom nominacja do nagrody wystarczy jako szczyt zawodowych marzeń. Streep co prawda nagrody nie wygrywa (zadowoli się inną) to jednak spokojnie mogłaby kontynuować karierę na scenie. Na całe szczęście próbuje swoich sił także w telewizji i kinie. Inaczej zwierz czułby się koszmarnie geograficznie poszkodowany. Poczuje się tak jeszcze kilka razy, bo dla rasowego scenicznego aktora, wielka filmowa kariera nigdy nie jest wystarczającym pretekstem by od czasu do czasu nie wrócić na scenę.
Zwyczaj nakazuje by pierwsze tytuły w filmografii aktora niewiele zwierzowi mówiły. Ale Streep która na poważnie swoje występy w filmie zaczęła w 1977 roku (drugoplanową rolą w filmie Julia) nie pasuje do tej zasady. Na przełomie 1977 i 1978 pojawia się w trzech zupełnie różnych od siebie produkcjach. Serial Holocaust jest jedną z pierwszych tak dużych fabularnych produkcji poświęconych zagładzie Żydów. W Ameryce oglądają go prawie wszyscy i doskonale zapamiętują postać Niemki, która ma Żydowskiego męża. Zresztą nawet gdyby zapomnieli to ta sama aktorka pojawia się w Łowcy Jeleni. Za rolę w mini serialu dostaje nagrodę Emmy, za rolę w Łowcy Jeleni zostaje po raz pierwszy nominowana do Oscara. Któż mógł wtedy przypuszczać jak bardzo wejdzie to Akademii w krew. Wydaje się z resztą, że aby doskonale grać Streep nie musi wcale wczuwać się w rolę, o swoim filmie Uwiedzenie Joe Tynana opowiadała, ze grała w nim na zupełnym autopilocie, wciąż pogrążona w żałobie po śmierci narzeczonego. Film nie zdobył worka nagród ale wśród tych nielicznych do których był nominowany większość z nich była dla Meryl Streep.
Jeśli przez pierwsze dwa lata swojej kariery filmowej i telewizyjnej robi się takie wrażenie to istnieje powszechne wyczekiwanie na moment wypalenia. W 1979 Streep zagrała w sprawie Kramerów. Początkowo scenariusz zakładał zdecydowanie bardziej czarno biały podział świata, ze złą matką i bezradnym ojcem, który z dnia na dzień zostaje pozostawiony sam przy opiece nad dzieckiem. Ale aktorka zażądała ingerencji w scenariusz. Jak stwierdziła, pierwotna bohaterka napisana była tak, że widownia nie czuła wobec niej żadnego zrozumienia ani współczucia. Scenarzyści nanieśli poprawki, Streep nie zrezygnowała z roli i tak powstał jeden z najciekawszych filmów lat siedemdziesiątych. A kiedy patrzymy na ostatnie sceny, jest nam głównej bohaterki całkiem żal. Az strach pomyśleć co by się stało z ta produkcją gdyby to po prostu „zła kobieta była”. A tak film ogląda się z przyjemnością do dziś, Akademia zaś po raz pierwszy wręczyła Meryl Streep Oscara, któż by pomyślał jak bardzo wejdzie to Akademii w krew.
W Hollywood zawsze znajdzie się ktoś komu nie podoba się twój akcent. W świecie gdzie sposób wymowy pozwala określić miejsce zamieszkania z dokładnością co do przecznicy to jak się mówi staje się ważniejsze niekiedy od tego co się mówi. W Wyborze Zofii Streep mówiła z polskim akcentem. Choć nie najpiękniejszy okazał się być jednym z najważniejszych elementów filmu. Aktorka nauczyła się jak mogła polskiego i niemieckiego ale jej złamany, szeleszczący angielski nadał postaci prawdziwego rysu. Co ciekawe, choć rola Zofii była wymagająca zarówno pod względem przygotowań (konieczność nauczenia się nowych języków) i wykonania ( scenę tytułowego wyboru Streep była w stanie zagrać jedynie raz i odmówiła wykonywania jej ponownie). Oczywiście dostała za swoją rolę nominację do Oscara. Oczywiście dostała za tą rolę Oscara. Drugiego. Zaskoczeni krytycy liczyli na palcach. To był jej ósmy film.
Niektórzy twierdzą, że wspaniałe czasy kariery Streep zaczęły się kończyć po Pożegnaniu z Afryką. Aktorka znana przede wszystkim z bardzo poważnych ról, mogła się pochwalić rosnącą ilością nominacji do Oscara ( min. za Pożegnanie z Afryką, Chwasty, Krzyk w Ciemności czy Pocztówki z nad krawędzi) ale jej największych problemem pozostawał fakt, ze wciąż prawie nikt nie oglądał tych znakomitych filmów. Tak już bowiem jest, że aktor decydujący się na poważną karierę, zwłaszcza w USA musi pogodzić się z tym, że nagrody nie będą szły w parze z popularnością produkcji. Ku zaskoczeniu wielu Streep zdecydowała się na prosty krok – kilka lżejszych filmów. Pierwszy She-Devil okazał się raczej klapą ale nawet najbardziej zgryźliwi krytycy twierdzili, że warto pójść i zobaczyć jak komicznie podła potrafi być Streep. Ze śmiercią jej do twarzy grało podobnym motywem, komicznie paskudnej zołzy. I choć film zdecydowanie bawi (zwierz uwielbia tą komedię), to wydaje się, że wielu poważnych krytyków zaczęło się niepokoić, że Streep daruje sobie poważne role. z drugiej strony nawet wtedy kiedy obwieszczano koniec aktorskiego geniuszu Meryl i tak dostawała więcej nagród, wyróżnień i dowodów uwielbienia od krytyków i widowni, niż większość aktorów przez całe swoje życie. Nawet marny film z Meryl był wart obejrzenia tylko dla jej roli.
Co trzeba zrobić by nakręcić jeden z najpiękniejszych filmów o miłości? Przede wszystkim zatrudnić dobrego reżysera. Może tego, który był legendą spaghetti westernów i miał na koncie jeden znakomity anty-western. A skoro już mamy taki oczywisty wybór wystarczy wykręcić numer do najlepszej aktorki swojego pokolenia i usiąść spokojnie przeliczając zyski. Co się wydarzyło w Madison Country nie powinno być hitem jeśli weźmie się pod uwagę jakim koszmarkiem jest książka. Ale Eastwood zrobił z filmu śliczną kameralną opowieść o miłości w wieku kiedy człowiek zdecydowanie nie powinien się zakochiwać. Streep zagrała z lekko włoskim akcentem w głosie i z takim wyczuciem, że wszystkie zapracowane gospodynie domowe przez moment poczuły się jakby ktoś zrozumiał w jakiej klatce żyją. Sama Streep przeszła zaś łagodnie do grania młodych kobiet do grania kobiet w tym wieku, w jakim najczęściej nie widujemy bohaterek filmowych.
W pewnym wieku po prostu nie ma ról dla aktorek. Dla tych po czterdziestce jest kilka, dla tych po pięćdziesiątce – prawie wyłącznie w drugim planie. No chyba, że jest się Meryl Streep. Wtedy im dalej w las tym więcej propozycji, filmów i udanych projektów. Tracey Ullman w czasie jednej z ceremonii przyznania Meryl Streep kolejnej niesamowitej nagrody stwierdziła, że właściwie tylko Streep tak naprawdę jeszcze pracuje a one wszystkie muszą się zadowolić nudnymi rolami. I choć był to żart to wydaje się nie tak daleki od prawdy. Szalona dziennikarka, kobieta organizująca przyjęcie dla swojego umierającego na AIDS przyjaciela, Ethel Rosenberg, surowa i budząca grozę szefowa magazynu modowego, polityk, senator, nadopiekuńcza żydowska matka, zakonnica pełna wątpliwości co do moralnego zachowania księdza, żona dyplomaty, która zamienia się w jedną z najważniejszych postaci amerykańskiego życia kulinarnego. Ten spis ról Streep z ostatnich lat nie brzmi jak stereotypowy zestaw ról jakie gra się między pięćdziesiątym a sześćdziesiątym rokiem życia. Nie ma w nich klucza, wiek bohaterek często nie ma znaczenia, brakuje ukrytych na drugim planie znikających postaci. Nie ma gry są role.
Co można zrobić kiedy niemal za każdą rolę otrzymuje się nagrodę. Kiedy propozycji można żądać a nie koniecznie je wybierać. Kiedy na każdą następną role czeka tłum fanów i krytyków. Nakręcić musical z piosenkami Abby. Mamma Mia! To dokładnie ostatnia rzecz jakiej ktokolwiek spodziewałby się po Meryl Streep. Spora część widzów zupełnie zapomniała, że aktorka umie śpiewać. Większość nawet nie zdawała sobie sprawy, że jest gotowa zagrać w głupiutkim musicalu o kobiecie, która właśnie wydaje córkę za mąż a na ślub zjechało się jej trzech potencjalnych ojców. Kto wie co zadziałało – Grecja, bijąca z filmu beztroska a może nieśmiertelne piosenki Abby. Mamma Mia! Stała się niesamowitym międzynarodowym hitem, w Anglii pokazała nawet Titanica. Wszyscy widzieli jak Streep śpiewa „The Winner takes it all” tak jakby nie było nic ważniejszego niż słowa piosenki Abby. Ale mało kto wie, że aktorka uparła się by śpiewać na planie i w ostatecznej wersji filmu, wykorzystano w jej przypadku miks tego co nagrała na planie i w studio. I choć nie wszystkie piosenki wypadają idealnie czysto to publiczność zarzeka się, że nie ma w niej żadnej fałszywej nuty.
Kiedy odbierała SAG Award za Wątpliwości miała dowód, że kolejnego wyróżnienia się nie spodziewała. „Spójrzcie, nie myślałam że wygram, nawet nie kupiłam sukienki”. Rzeczywiście aktorka odbierała jako jedna z bardzo niewielu prestiżową nagrodę w spodniach. Jednocześnie zapewniając rozbawioną publiczność, że nie istnieje ktoś taki jak najlepsza żyjąca aktorka. Nagrody za Żelazną Damę mogła się już spodziewać. Niektórzy sugerowali, że po 17 nominacjach do Oscara mogła się spokojnie spodziewać kolejnej statuetki. Co złośliwszy stwierdzali, że największa ilość nominacji oznacza też największą ilość przegranych. Ale właściwie o nagrodzie mówiono już od zwiastuna. Zwłaszcza, że ten nie udany film nakręcono chyba wyłącznie po to by pokazać, że Streep jeśli chce może mieć dowolną ilość lat, może być niższa, wyższa, mówić piskliwie i zupełnie nie przypominać samej siebie. Fakt, że scenariusz się zupełnie sypał i był miejscami nie do końca taktowny w żaden sposób nie osłabiał siły jej roli. Nie mniej kiedy wyczytano jej nazwisko ślicznie odegrała zaskoczenie. Po raz pierwszy w sezonie weszła na scenę bez komplikacji (na BAFTACH zgubiła but, na Złotych Globach śmietanka Hollywoodzkiej elity, musiała podawać jej wspólnym wysiłkiem okulary),. Po czym, witana na scenie owacją na stojąco, radośnie stwierdziła, że wie iż amerykanie prawdopodobnie jęknęli z zawodu, widząc ją na scenie, ale nie będzie się tym przejmować bo pewni odbiera Oscara po raz ostatni.
Strona na Imdb twierdzi, że Streep ma na koncie równiutkie 70 filmów. W tym dwie w czasie ostatnich poprawek, bądź przygotowań do produkcji. Strona na Imdb informuje nas też, że aktorka została za swoje role nagrodzona 110 razy a 158 razy nominowana do różnych nagród. Zwierz nigdy nie widział, nawet podobnych wyników mimo, że specjalnie sprawdził najbardziej nagradzanych aktorów. Inna strona Imdb informuje nas, że Katherine Hepburn. która jako jedyna aktorka w historii miała na koncie cztery Oscary ostatniego zdobyła mając 75 lat. Matematyka mówi więc, że niezależnie od tego jak skromnie Streep wypowiada się na rozdaniu nagród, jeszcze wszystko przed nią. Zwłaszcza, że czasem zwierz ma wrażenie, że nagradzanie Meryl Streep ma jeden dodatkowy plus. Jako znakomita aktorka i błyskotliwa osoba, dziękuje za nagrody tak, że chciało by się jej z miejsca przyznać za taki występ następne wyróżnienie. Tym razem nie za żadną rolę. Po prostu za bycie Meryl Streep.
Ps: Zwierz wie, że są osoby, które nie lubią Meryl Streep. Zwierz do nich nie należy i co więcej chyba nigdy nie będzie należał więc możecie spokojnie uznać ten wpis za subiektywny. Choć z drugiej strony zachwyt akurat nad ta aktorką, wydaje się być najbardziej obiektywnie uzasadniony w całym Hollywood.
Ps2: Oczywiście w najnowszym filmie z Meryl Streep gra Benedict Cumberbatch. Oczywiście bo Meryl jest aż tak fajna.???