Home Film Och Bejbe, Bejbe, Bejbi Blues czyli „Ja pierdolę co to było”

Och Bejbe, Bejbe, Bejbi Blues czyli „Ja pierdolę co to było”

autor Zwierz

Hej

 

Zacznijmy od końca. A właściwie od tytułu tego wpisu. Zwierz przecież z rzadka korzysta ze słów powszechnie uważanych za obraźliwe. Cóż jednak zrobić kiedy wszechświat niemalże domaga się takiego stwierdzenia.  Taki bowiem szczery, płynący z głębi serca widza  okrzyk rozległ się na wypełnionej po brzegi (w większości młodymi ludźmi) sali filmowej, na której zwierz obejrzał film. Okrzyk nie tyko zupełnie spontaniczny ale też entuzjastycznie przyjęty przez większość sali. Tak jakby w tym krótkim zdaniu zawarła się dokładnie ta myśl, która w tym momencie zakwitła w umysłach widzów. Z rzadka bowiem zdarza się stanąć oko w oko z filmem tak koszmarnie nieudanym, który inaczej niż potworki w stylu „Bitwy pod Wiedniem” nie budzi radości ale przeraźliwe, każące odwracać wzrok uczucie zażenowania. Zażenowania nie tyle zachowaniem bohaterów co raczej nieudolnością twórców (w tym przypadku bardziej reżyserki i scenarzystki niż młodych aktorów) którzy ze śmiertelnie poważną miną sprzedają najgorszy możliwy rodzaj egzaltowanego chłamu. Zwierz robił w czasie filmu notatki więc może uporządkować swoje wrażenia. Postara się je przedstawić w punktach, żeby się za bardzo nie zagalopować (choć będzie trudno). Póki jeszcze zwierz nie wpadł w szał recenzyjnej złośliwości pragnie dodać że recenzja bezczelnie streszcza całą fabułę (a właściwie to co symuluje bycie fabułą. Dość z resztą nieudolnie)

Montaż jest dla słabych – zacznijmy od kwestii technicznych. Montaż to taki element filmu, że właściwie nie powinno się go zauważać, no chyba, że jest wybitny, ewentualnie zły. W Bejbi Blues montaż nie jest zły… nawet nie koszmarny… słowo nieistniejący byłoby najlepsze. Film jest bowiem skonstruowany na zasadzie – długie ujęcie, ale nie takie wydłużone dla podkreślenia emocji itp. – tylko z minutę ktoś idzie, albo siedzi, albo leży – nic się nie dzieje nic to nie wnosi do fabuły. Serio zwierz nigdy nie widział tylu scen w których ludzie po prostu idą (i to nawet niezbyt szybko). A potem kiedy się już przyzwyczailiśmy do tej wędrówki – nagle trach – pięć sekund czarnego ekranu (na tyle długo, że za każdym razem widownia wydawała się z nadzieją oczekiwać napisów końcowych) i kolejna scena. Rzeklibyście, że to nawet dobry pomysł – intensywne długie ujęcie a potem przeskakujemy w czasie, w lokalizacji do zupełnie innego wątku.  Mylicie się słoneczka – taki logiczny  montaż jest dla słabych. W Bejbi Blues te pięć sekund czarnego ekranu ładuje się nam w samym środku sceny. Jest w filmie moment kiedy niepełnoletni ojciec dziecięcia bawi się z nim w mieszkaniu mówiąc, ze da sobie z nim radę. Czarny ekran. To samo mieszkanie jakieś pięć sekund później, niepełnoletnia matka chce odebrać dziecię z ramion ojca. Cięcie. Pięć minut ciemności – jesteśmy zupełnie gdzie indziej. Jaki to ma sens? Zapewne głęboko ukryty. Ewentualnie ktoś po zmontowaniu filmu przypomniał sobie, że za bardzo przyciął scenę i starał się ją nieudolnie uzupełnić (może nikt nie zauważy). Ogólnie wygląda to tak jakby reżyserka miała pomysły na pewne sceny i dialogi ale nie miała żadnego pomysłu jak je ze sobą połączyć. W związku z tym zamiast przysiąść nad scenariuszem i zrobić tą czarną robotę, która nosi nazwę – formułowanie fabuły,  po prostu pocięła film tak, że niewygodne momenty powycinała. Co ciekawe we jedynej scenie filmu gdzie montaż by się przydał reżyserka go sobie daruje. Scena o której mowa jest niezamierzenie komiczna. Scena jest następująca. Hipsterski manager sklepu uwodzi naszą bohaterkę stwierdzając że za przeproszeniem ” zerżnie ją jak jeszcze nigdy w życiu”. Tu w porządnym filmie byłoby cięcie a potem widzielibyśmy ubierających się bohaterów (film zmierza ku końcowi nie ma czasu na długie sceny). Niestety reżyserka każe nam oglądać cały akt, który trwa dokładnie 15-20 sekund. Mniej więcej w tym momencie sala zamiast się zbulwersować czy wzruszyć zaczęła głośno chichotać. Trudno się z resztą dziwić w końcu nieczęsto w filmie widzi się jak męskie obietnice rzadko znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nie mniej chyba autorce nie do końca o to chodziło. Do tego jeszcze wynalazek statywu zdecydowanie nie dotarł do polskich filmowców bo kamera się koszmarnie trzęsie łącznie ze scenami w których nie ma najmniejszego powodu by się trzęsła. W pewnym momencie zwierz miał wrażenie, że ktoś powinien przytrzymać kamerzystę bo ewidentnie zaczyna omdlewać.

Związku przyczynowo -skutkowe są dla debili – scenariusz filmu został ewidentnie spisany na kolanie albo przez osobę, która miała pomysł na 15 minutową etiudę a dostała kasę na  2 godzinny film. Nie da się inaczej wytłumaczyć faktu, że film składa się ze zbioru zupełnie nie powiązanych ze sobą, miejscami (tymi większymi miejscami) koszmarnie nudnych scen. Przykłady? Jest w filmie scena, w której bohaterka zakłada rajstopy. Koniec sceny. Prawda, zwierz nigdy nie widział w filmie sceny, w której ktoś zakłada rajstopy tak od początku do końca bez żadnego montażu. Z drugiej strony bycie świadkiem tego aktu na ekranie przekonało go, że nic nie stracił, więcej wolał nie mieć tego kinowego doświadczenia. Inna ważna i poruszająca scena. Dziewczyna siedzi z dzieckiem na kolanach w toalecie. Ale groza tej sceny polega na tym, że widzimy to wszystko tak trochę bokiem zza półprzymkniętych drzwi. Scen tego typu jest więcej. Po co zapytacie? Czy da się na ich wywnioskować na przykład z jakiej grupy społecznej wywodzą się nasi bohaterowie? Jakie mają ambicje? Uczucia? Cele? Co oni do cholery robią na ekranie i dlaczego zamiast nich nie oglądamy kogokolwiek innego? Nie, to zupełnie reżyserki nie obchodzi. Ogólnie nic jej nie obchodzi poza egzaltowaną a miejscami histeryczną opowieścią przypominającą nieco te straszne historie z niewyobrażalną tragedią w tle, które czasem trzynastolatki opowiadają sobie przy ognisku. Wiecie te, w których wszyscy zawsze giną w koszmarnych i bulwersujących okolicznościach rodem z artykułu z Faktu. I trochę jak taka historia z głowy 13 latki dorzuca się tu co raz nowe szalone elementy. Matka zostawia bohaterkę by jechać do Niemiec. Teoretycznie logiczne. A tu was mam! Okazuje się bowiem, że nie wyjechała do Niemiec. Gdzie jest? W kraju. Czy interesuje się swoją córką? Oczywiście że nie bo to zła kobieta była, To może wnukiem, którego jest opiekunka prawną? Nie, gdzie tam .  Jedyne kim się interesuje to chłopak naszej bohaterki, którego skutecznie uwodzi. Dlaczego? Cholera wie. Nie ma to większego znaczenia. Serio. Po swoich trzech scenach matka (która początkowo wydaje się ważną postacią dramatu) totalnie znika. Tak jakby w ogóle nie istniała. Pufff! Magiczny dym, nie ma matki. Nasi bohaterowie nie chodzą do szkoły, rodzice ojca biednego dziecięcia pojawiają się w dwóch scenach i zupełnie spokojnie akceptują, że ich wnukiem zajmować się będzie samotna pozbawiona pracy 17 latka (to muszą być źli ludzie bo wszak są dobrze ubrani w czarne ciuchy, a matka choć za zgodą wszystkich pali przy dziecku skandalicznie decyduje się umyć ręce zanim wnuka przewinie. Dziadek grany przez Frycza jest lepszy – nic nie mówi koncentruje się na tym by udawać że nie gra w tym filmie). Żadne z rodziców dziecięcia nie ma dziadków (przypominam oboje mają po 17 lat i są niepełnoletni), żadnego nie widzimy w jakieś społecznej sytuacji. W ogóle to widzimy ich tylko w jakichś sztucznych wyimaginowanych sytuacjach. To cholernie wkurzające bo cała historia teoretycznie ma coś mówić o młodych ludziach czy społeczeństwie ale tak nic nie wiemy o tych ludziach, o tym skąd się wywodzą, o tym kto ich otacza, że wychodzi coś przeraźliwie wydumanego. Równie dobrze mogli by być wytworem czyjejś wyobraźni. Ojej są!

 Matka bohaterki to zła kobieta jest w ogóle. Nie siedzi w Niemczech tylko w kraju i jeszcze tak dla zabawy uwodzi ojca swojego wnuka. Tytuł w fakcie „Miała być w Berlinie uwodziła nieletniego!”

Realizm magiczny jest cool – film dzieje się w Warszawie. To znaczy Sorry. W jakiejś surrealistycznej przestrzeni, jedynie symbolicznie nazywającego się Warszawą. I zwierz wie co mówi bo bohaterka robi w filmie zakupy w jego lokalnym sklepie! Serio! Tak więc zwierz może powiedzieć, że jak żyje w Warszawie to po pierwsze nie mamy w stolicy klubów w kościołach (jesteśmy tu wszyscy zdeprawowani ale serio w Polsce nie ma dyskotek w kościołach. Naprawdę nam z tego powodu przykro ale niestety takie rzeczy tylko w Niemczech), nie mamy sklepów z super drogimi ciuchami od projektantów, w których zatrudniamy 17 letnie dziewczyny (w czarnych ciuchach i niebieskich szminkach) bez doświadczenia, mamy inne przestrzenie miejskie niż obdrapane mury Pragi (co jest ogólnie ciekawe bo jeśli bohaterka rzeczywiście robi zakupy w sklepie obok zwierza to na Pragę ma cholernie daleko), nie mamy tramwajów zielonych w środku i zwierz nie przypomina sobie by kiedykolwiek widział jakąkolwiek matkę prowadzącą wózek jadąc na rolkach po centrum Warszawy. Nie widział też by spłukane nastolatki kupowały dzieciom Conversy dla roczniaków czy popijały napoje w Jeffsie przy Polach Mokotowskich zamiast McDonaldzie. Do tego niech ktoś powie zwierzowi ile w Warszawie kosztują dragi. Bo wedle tego filmu są takie tanie, że zwierz się dziwi, że ten kraj pije ale nie ćpa. W każdym razie wygląda na to, że za pięć dych można mieć tyle amfy ile człowiekowi się zamarzy a marihuana wygląda na bardziej dostępną od papierosów. Do tego spokojnie da się tu przeżyć z małym dzieckiem za 500 zł na miesiąc. Ale żeby tylko nasze miasto stołeczne było tak surrealistycznie przedstawione zwierz by przeżył. Ale tu się cała fabuła unosi w oparach surrealizmu. Ot na przykład nasza bohaterka ubiera się tak jak ubierać mógłby się jedynie modelki w czasopismach modowych i to tych droższych. Taki bardzo oryginalny vintage pełen dodatków, nie bojący się ubrań, które przeciętnemu człowiekowi kojarzą się jedynie z czymś brzydkim. Widząc jej garderobę trzeba stwierdzić, że wcześniej (przed wyjazdem matki jak mniemam) żyło się jej jak księżniczce bo musiała mieć cholernie dużo czasu by tyle stylowych ciuchów wygrzebać w second handach.  ego jeszcze wózek z lat 70 (i te nieszczęsne zupełnie nie pasujące do całości rolki), który bohaterka dzielnie wnosi po schodach mimo,  że na ekranie jak byk widać windę. Przy czym to jest totalnie prymitywna dziewczyna przy tym wszystkim. Wiecie taka, która mówi niezbyt dobrą składnią, widać że nie ma żadnych zainteresowań czy wielkich ambicji. No takich cudów nie ma. Zresztą w ogóle to jest taka postać, w którą zwierz nie wierzy. Bo zachowuje się w jednej chwili jak koszmarna idiotka w drugiej jak kobieta, której wzory wychowania dziecka wpajano chyba jakąś dekadę temu. Do tego autorka scenariusza nie potrafią się zdecydować jaki charakter ma mieć dziewczyna więc ostatecznie dziewczyna w ogóle nie ma charakteru, Surrealistyczna jest też Martynka. Martynka jest równolatką naszej bohaterki. Modelką. W filmie Martynka cierpi na schorzenie zwane atakowym nudyzmem – oznacza to, że właściwie w każdej scenie się rozbiera. Zwierz odniósł wrażenie jakby reżyserka filmu była tak zachwycona, że znalazła młodą zgrabną dziewczynę gotową pokazać ciało, że postanowiła z tego skorzystać na zapas. Oczywiście Martynka może tą nagością podkreślać że jest osobą złą. Nie dość, że totalnie bezdomną (nikt właściwie nie wie skąd Martynka się wzięła nie ma mamusi i tatusia tylko złego chłopaka DJ który jednak nie odgrywa większej roli w filmie), to jeszcze namawiającą nasza bohaterkę, u której pomieszkuje, do złego. Przy czym Martynka jest właściwie tak nienapisaną postacią,  że brat zwierza (który jako że jest w wieku bohaterów został zaciągnięty do kina w ramach konsultacji) stwierdził, że postać ta mogła by być spokojnie wytworem wyobraźni bohaterki. To byłaby zdecydowanie lepsza wersja scenariusza. Ale najbardziej surrealistycznym elementem scenariusza jest wątek żłobka. I to z dwóch powodów. Po pierwsze nasza bohaterka dostaje dla swojego dziecięcia miejsce w żłobku od razu. Jak wszyscy wiemy w Polsce a przynajmniej w Warszawie na miejsce w żłobku czeka się około roku. Ale to zwierz jeszcze by zniósł choć z trudem. Gorzej, że żłobek jest w filmie pokazany jako paskudna instytucja, w której jest jakaś wredna baba i płaczące nad pomidorówką dzieci. Ewidentnie żadna kochająca dziecko kobieta by tam maleństwa (co już z rok ma) nie oddała. I to zwierza niesamowicie więc denerwuje. Bo reżyserka tak radośnie wrzuca oddanie dziecka do żłobka do jakieś takiej prawie patologii (chyba nawet większej niż radosne ćpanie przy małoletnim co robią wszystkie pozostawione z dziećmi 17 latki), Tymczasem zwierz z rodzinnego doświadczenia wie, że dzieci do żłobka oddaje się nie dlatego, że jest się złym rodzicem tylko dlatego, że czasem dzieckiem nie ma się kto zająć. Po prostu. Tutaj jednak żłobek jest tą straszną ostatecznością. Od której lepsze jest każde rozwiązanie – nawet to które skończy się tragicznie.

 Zwierz to w ogóle chciałby byc takim młodym rodzicem w Polsce, w której dostaje się od matki własne mieszkanie, kasę od teściów, a do pracy trzeba iść dopiero jak nie starczy żarcie bo się wszystko przepuściło na tanichną amfę.

Dialogi są dla frajerów – Katarzyna Rosłaniec figuruje w napisach początkowych jako reżyserka i jako scenarzystka. Wygląda na to, że dwa zadania to dla niej za dużo. Skoro już wiecie, że fabuła się nie klei moglibyście liczyć na jakieś dialogi. Ale gdzie tam. Scen niemych jest w tym filmie tak wiele, że  spokojnie można byłoby pokazywać go jako film pół niemy albo na zachodzie bez napisów. Wspomniana scena w klubie. Z pięć minut oglądamy przy ogłuszającej muzyce DJ (który z tego co zwierz z bratem podpatrzył ma na dwóch komputerach włączony jedynie Windows Media Player) – po co? Cholera wie, facet nie ma w filmie ani linijki tekstu. Albo młodzi ludzie spotykają się i palą papierosa. I tyle. Po co dialog. Albo nasza bohaterka rozpacza bo jej facet przespał się z jej matką. Skąd o tym wie? Trudno orzec. Sceny w której się o tym dowiaduje właściwie nie ma. Co zwierz pisze. Po prostu nie ma. Ktoś się musiał wygadać albo wszyscy bohaterowie filmu dzielą jeden wspólny mózg i wszystko o sobie wiedzą. Albo scena w szpitalu (oczywiście młoda nieodpowiedzialna matka musiała rzucić w swoje dziecko klockiem tak nieszczęśliwie, że rozcięła mu brew – zabójcze klocki z ostrymi krawędziami dla roczniaków atakują!). Dziecko zostaje zszyte. Pielęgniarka pyta co się stał. Dziewczyna krzyczy „Nie twoja sprawa” i zwiewa z dzieckiem. Konsekwencji sceny brak. Ogólny brak dialogów uzupełniony jest faktem, że ten dialogi które są nie tylko są koszmarnie sztuczne (jak słusznie zauważył brat zwierza reżyserka musiała dawno nie słyszeć jak ludzie mówią, pewnie była zajęta pisaniem scenariusza), a po drugie piekielnie niewyraźne. Po raz pierwszy w historii swoich wypraw kinowych zwierz spotkał się z sytuacją gdzie po części dialogów z różnych punktów sali głośno padło pytanie „co ona powiedziała”. Zwierz rozumie, że dla większego realizmu zatrudnia się samych debiutantów ale można było by ich najpierw mówić głośno i wyraźnie. Choć z drugiej strony – nie debiutujący Mateusz Kościukiewicz (w roli absolutnie kuriozalnego hipstera, który rzecz jasna napastuje naszą bohaterkę, ćpa i robi zdjęcia iphonem jak każdy porządny degenerat) również bełkocze jak miło. Może dzisiejsza młodzież tak ma.

 Jak wiadomo w Polsce Kościoły masowo przerabia się na dyskoteki. Prawie dlatego, że Kara Mustafa nie zdążył ich przerobić na meczety (sorry zwierz lubi robić powiązania między swoimi recenzjami złych filmów)

Więcej zakończeń niż we Władzy Pierścieni (wyłącznie spoilery) – otóż moi drodzy zwierz uważa, że jesteśmy na tym poziomie recenzji na którym mniej więcej rozumiecie że oglądacie film źle nakręcony, źle napisany i tak koszmarnie nierealny, że to wystarczyłoby do skreślenia krótkiego tekstu do prokuratury oskarżającego Polski Instytut Sztuki Filmowej o marnotrawstwo państwowych pieniędzy. Ale po tym wszystkim następuje zakończenie. Zakończenie jest wybitnie tragiczne i jeszcze wybitniej idiotyczne. Otóż nasza bohaterka, która musi otworzyć sklep, nie ma z kim zostawić dziecięcia. Widzimy więc jak wkłada dziecię do torby i idzie z nim na dworzec. Po chwili widzimy ją w sklepie. Co dziewczę zrobiło? Zostawiło dziecię w szafce na dworcu by odebrała je Martynka, ta miała coś lepszego do roboty i dziecię się udusiło. Myślicie, że smutna konfrontacja z tym faktem to koniec filmu. A gdzież tam. Dziewczę zaprowadzone na komisariat próbuje podciąć sobie żyły. Myślicie że to tragiczny ale pouczający koniec filmu?  A gdzież tam. Dziewczę jest przesłuchiwane (po obandażowaniu ale jeszcze na posterunku bo jak wiadomo jak próbujesz popełnić samobójstwo na posterunku policji to nikt cię nie zawiezie do szpitala) przez policję. Myślicie, że to koniec filmu, prosty ale tragiczny? Zgadliście, to  nie koniec filmu. Dziewczę ślicznie ubrane ma w więzieniu widzenie z ojcem martwego dziecięcia. Rozmawiają jakby się nic nie stało (te siedemnastolatki takie są młode i zaganiane, że nad śmiercią dziecka przechodzą jak nad złamaniem ręki. I nigdy się szczególnie nie obrażają. Fajny wiek ogólnie). Dziewczyna mówi, że chciałaby mieć jeszcze dzieci. To pewnie koniec filmu… ależ nie. Otóż dziewczyna okazuje się nie chcieć mieć filmu w przyszłości ale teraz zaraz już. Ściąga z siebie ciuchy i zabiera się z bardzo chętnym chłopakiem przystępuje do dzieła. Tu dopiero mamy koniec. Do napisów nie ma muzyki. Pewnie by nie zagłuszać śmiechu widowni.

 Brat zwierza zauważył, że nawet dzieciak grający nieszczęsne dziecię wyglądał na mocno zażenowanego swoją rolą

Wnioski końcowe – w Polsce mamy do czynienia z niesłychanie trudnymi problemami społecznymi. Pozbawione jakiejkolwiek opieki, nadzoru czy zainteresowania ze strony bliskich, żyjące na własny koszt, samotne siedemnastoletnie matki, które specjalnie zaszły w ciążę, by dzieckiem wypełnić pustkę, spowodowaną brakiem miłości swojej lekko psychopatycznej matki, która  uwiodła ojca własnego wnuka, potrafią być nieodpowiedzialne. Niesłychana ilość dzieci jest potencjalnie zagrożona pozostawieniem samotnie w lokerach dworcowych przez niewykształcone dziewczyny, które chcą pracować w sklepach z ciuchami, oraz miziać się w kanciapach z ćpającymi przegiętymi i obleśnymi menagerami sklepów. Do tego ich nieodpowiedzialni jeżdżący na deskorolkach sypiający z babciami swoich dzieci ojcowie są w stanie przejść nad tym tym do porządku dziennego by potem radośnie miziać się z morderczyniami własnego potomstwa na nienadzorowanych przez nikogo więziennych widzeniach dla nieletnich. Ewidentnie jest to codzienny problem, o którym nie wiemy bo nikt jeszcze nam o nim nie opowiedział w filmie. Co prawda zwierz kiedyś słyszał podobną historię w formie legendy miejskiej ale ją zignorował. Katarzyna Rosłaniec musiała mieć większe zaufanie do historii jakie słyszy na mieście. I tak otworzyła nam oczy. 

 A tak na serio. Czy oni tam w tym PISF mają za dużo kasy? Czy oni w ogóle czytają scenariusze? Czy jak ja do nich przyjdę i powiem, że mam pomysł na film o facecie, który myślał że kupuje na stadionie dziesięciolecia pieska a to było niedźwiedziątka, które zjadło mu rodzinę to też dostanę kasę? Zwierz może nawet kręcić na Pradze. I dorzuci jeszcze bananową młodzież. I samych debiutantów. I obiecuje nie korzystać z montażu. W końcu jeśli historia z Bejbi Blues jest ważna to i ta zwierzowa powinna ujrzeć światło dzienne.

Ps: Film jest dedykowany. Gdybyście kiedyś nakręcili film i chcieli mi go dedykować upewnijcie się, że nie jest koszmarny. Koszmarny film poznacie po tym, że trochę przypomina wam Bejbi Blues.??

1 komentarz
1

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online