?
Hej
Zwierz obiecał to musi obietnicę spełnić. Tak więc druga setka zwierza. Jeśli nie czytaliście pierwszej (zwierz poleca zajrzeć do wpisów z kategorii 100 zwierza) to warto przypomnieć zasady. Pierwsza zasada to podział na dziwne kategorie – zwierz nie dzieli filmów zupełnie ortodoksyjnie choć zdarzają się klasyczne kategorie – ogólnie podział jest trochę przejawem kreatywności zwierza, więc czasem idziemy gatunkami, czasem tematami a czasem krajami a jeszcze innym razem jak dziś – ważne jest źródło inspiracji. Druga sprawa. To nie jest lista najlepszych filmów. Ani lista filmów które koniecznie musicie zobaczyć zanim umrzecie. To pozbawiona kompleksów lista, filmów które zwierz lubi, nawet jeśli nie są arcydziełami. Możecie więc czytać listę jedynie jako przejaw dobrego bądź złego gustu zwierza. Ewentualnie zwierz może się zgodzić, że każdy z tych filmów poleciłby do obejrzenia komuś, kto chciałby sobie coś obejrzeć. Zwierz już przy ostatniej setce spotkał się ze zjawiskiem „zwierzu dlaczego nie ma…” i tu pada tytuł. O ile zwierz lubi takie pytania to proponuje by po pierwsze – jeśli nie znajdziecie czegoś oczywistego na drugiej liście zajrzeli na pierwszą (np. dziś są filmy na podstawie sztuk ale nie ma np. 12 gniewnych ludzi bo są na pierwszej liście), ewentualnie poczekali na koniec wyliczenia – być może film który wydaje się oczywisty trafi do innej kategorii. Jednak jeśli chcecie o coś zapytać czy dopisać nie ma problemu, choć w uwagach pamiętajcie – dziesięć filmów to bardzo mało więc zawsze czegoś nie ma. Zwierz stawia w swoich listach na różnorodność więc czasem omija lepsze na rzecz innego. A i jeszcze jedno – kolejność w ramach tych dziesięciu wymienionych filmów jest przypadkowa.
Tyle wstępu ogólnego a dziś będzie jeszcze wstęp szczegółowy, zwierz postanowił się bowiem podzielić listą filmów opartych o sztuki teatralne, i teraz ważna uwaga. Zwierz postanowił zignorować a właściwie na chwilę odłożyć na bok filmy zrealizowane na podstawie sztuk Szekspira i Moliera. Dlaczego? Otóż po pierwsze – ekranizacje Szekspira zwierz już omawiał a poza tym ta krótka lista zostałaby zapewne zdominowana przez realizacje na podstawie tych dwóch sławnych dramaturgów. Tak więc nie pytajcie zwierza dlaczego nie ma ekranizacji Szekspira na tym krótkim spisie. Jeśli jesteście rządni spisu najlepszych filmów na podstawie Szekspira zadaniem zwierza to jest on gdzieś TUTAJ. Warto też dodać, że zwierz nie wnika jak wiele zmieniono ze sztuki na potrzeby filmu – niemal zawsze się coś dodaje lub odejmuje. Bo film to inne medium. Tu zwierz skupia się raczej na inspiracji.
Zgadnij kto przyjdzie na obiad – nie trudno dostrzec że ten znakomity film oparto o sztukę teatralną – tak naprawdę mimo, że bohaterowie wchodzą i wychodzą to film układa się wedle ściśle teatralnej narracji – dialogi, sceny nawet urocza wyprawa rodziców bohaterki po lody – wszystko jest podporządkowane dobrze znanemu z teatru schematowi. Łącznie z ostatnimi scenami, które rozgrywają się z tą wiecznie stygnącą w tle kolacją. Zwierz uwielbia ten film z wielu powodów – bo jest ważny a jednocześnie śmieszny, bo Katherine Hepburn i Spencer Tracy nie tyle grają stare małżeństwo co są starym małżeństwem, bo wątpliwości mają obie strony, bo pokazuje że liberalni ludzie czasem mają problem z realizacją tego co mówią. Ale najbardziej lubię ten film oglądać ponieważ jego pozornie nadmiernie optymistyczne przesłanie znalazło ciekawy finał. W jednej z rozmów ojciec dziewczyny mówi, że dzieciaki mają teraz niesamowite wyobrażenia o przyszłości, że nie widzą barier i pewnie jej się w ogóle wydaje że jej dzieciak mógłby zostać senatorem czy w ogóle politykiem. Otóż zwierz policzył. W sumie ku zaskoczeniu wszystkich (niczego nie ujmując wciąż trwającym problemom czarnoskórej mniejszości) rację miała córka bohatera. Bo jej syn mógłby nie tylko zostać senatorem. Ale nawet prezydentem. takiego kraju jak stany na przykład.
Arszenik i Stare Koronki – zwierz pamięta że podchodził do tego filmu bardzo nieufnie – ale kiedy po raz pierwszy oglądał film o mężczyźnie u którego w rodzinie szaleństwo nie biegnie ale wręcz galopuje czyli o młodym uroczym człowieku, podłych złoczyńcach i dwóch morderczych staruszkach oraz bliskim krewnym który jest przekonany iż jest Teodorem Rooseveltem nie był w stanie przestać się śmiać. To jeden z tych filmów, które po latach wydają się być całkowicie idealne i nie potrzebujące żadnych remaków czy nowych interpretacji ani zbędnych dodatków na przykład w postaci koloru. CO w sumie nie powinno dziwić bo film wyreżyserował nikt inny jak znakomity Frank Capra zaś młodego człowieka, który pragnąłby nie okrywać przed ukochaną rodzinnego szaleństwa gra Cary Grant (choć ponoć najpierw proponowano rolę pewnemu aktorowi co się zwał Ronald Regan). Z drugiej strony nie trudno dostrzec w filmie pierwotną sceniczną konstrukcję łącznie z tym, że film dość wyraźnie rozpada się na akty, ale to absolutnie w niczym nie przeszkadza (ogólnie zwierz nawet lubi kiedy uda mu się dojrzeć sceniczną strukturę w filmie). Niestety zwierz nie pamięta kiedy Arszenik i Stare Koronki ostatnim razem leciały w telewizji. A szkoda bo zdaniem zwierza każdy powinien mieć szanse zobaczyć tą znakomitą komedię bez wkładania większego wysiłku.
Kotka na gorącym blaszanym dachu – ze wszystkich ekranizacji sztuk Tennessee Williamsa (których amerykanie nakręcili więcej niż chyba sami potrzebują) zwierz najbardziej lubi tą rozgrywającą się w wielkim domu na południu dość kameralną historię. Zwierz nawet wie dlaczego – mimo, że podziwia Brando w Tramwaju Zwanym Pożądaniem to dużo bardziej zapadł mu w pamięć bohater grany przez Paula Newmana, były sportowiec, który za dużo pije i trzyma na dystans swoją żonę (dobra i zdecydowanie ładniejsza niż to przyzwoite) a na dodatek chyba nawet sam przed sobą nie chce przyznać, że będzie mu tęskno do umierającego na raka ojca. Zwierz lubi ta postać bo choć ten złamany bohater który w ostatecznym rozrachunku okazuje się być porządniejszy od przerażających mieszczan (no może nie mieszczan ale w każdym razie tej bardziej udanej części rodziny która tylko czyha na spadek). Poza tym że film jest dobrze zagrany i odpowiednio południowy (zwierz zawsze ma wrażenie że amerykańskie południe choć jest cywilizacją zupełnie wyjątkową jest w jakiś sposób mentalnie bliższe Europie) jest jeszcze znakomicie wyreżyserowany. Gdyby zwierz nie widział że to sztuka nigdy by nie dostrzegł scenicznych rysów fabuły choć trzeba przyznać, że dialogi (kłótnie małżonków w pokoju, rozmowa z ojcem w piwnicy) są dość statyczne to jednak w aktora jest wystarczająco dużo życia, że nie czuć w nich teatralności. Zwierz nie będzie was przekonywał, że to najlepsza z możliwych wersji dramatu Williamsa ale z całą pewnością jego ulubiona. Choć kto wie, może za ten sentyment odpowiada olbrzymia sympatia jaką zwierz darzy Paula Newmana. A tak poza tym – w bardzo specyficznej roli Maggie zwierz potrafi sobie wyobrazić już tylko Elizabeth Taylor
Wątpliwości – jak zwykle w przypadku filmów które wywarły na zwierzu niezatarte wrażenie, zwierz podchodził do produkcji jak do jeża. Tu wątpliwości co do Wątpliwości dostarczała przede wszystkim masowy pozytywny odbiór krytyki – zwierz zawsze ma z tym problem – kiedy wszyscy o czymś dobrze piszą zwierz zamiast się uradować zaczyna węszyć podstęp. No i tak Wątpliwości obejrzał z pewnym opóźnieniem by potem wyrzucać sobie, że trzeba było jednak słuchać recenzentów. Dlaczego Wątpliwości to taki dobry film? Przede wszystkim dlatego, że jest napisany z rozwagą sztuki teatralnej a nie z niekiedy niepotrzebna paplaniną niektórych scenariuszy filmowych. Tu historię zakonnicy który zaczyna podejrzewać o niewłaściwie zachowanie lokalnego księdza. Jej wątpliwości budzi zwłaszcza chowanie księdza wobec jedynego w szkole czarnoskórego ucznia (akcja rozgrywa się w latach 60). Autor nagrodzonej Pulitzerem sztuki zrobił coś co wydaje się praktycznie niemożliwe. Napisał sztukę w której od początku do końca tytułowe wątpliwości odgrywają główną rolę. Sztuka sprawdzała się na scenie ale na ekranie błyszczy przede wszystkim dzięki Phillipowi Seymurowi Hoffmanowi w roli księdza i Meryl Streep w roli szukającej prawdy zakonnicy. Zwierz musi powiedzieć że rola Meryl Streep w Wątpliwościach jest absolutnie genialna – bez niej film byłby mimo świetnych dialogów i znakomicie zapisanej fabuły bez porównania mniej nie tyle niepokojący co właśnie wypleniony wątpliwościami. A kiedy zobaczy się ostatnią scenę filmu to już naprawdę człowiek miałby ochotę obsypać aktorkę wszystkimi nagrodami świata.
Frost/Nixon – ponownie – zwierz był przekonany, że ekranizacja sztuki w której dziennikarz rozmawia z prezydentem go znudzi. Tak więc zwierz przekładał moment kiedy zobaczy film aż w końcu zrobiło mu się trochę głupio. Tyle nominacji i pochwał a zwierz nic nie widział. Teraz to chyba jedne z jego ulubionych filmów politycznych. Dlaczego? po pierwsze jest świetnie zagrany – Michael Sheen wykorzystuje swój wielki talent do grania ludzi którzy żyli naprawdę, a Frank Langella gra taką wersję Nixona, którą można polubić a nawet kto wie zrozumieć. Ale najlepsze w tym filmie jest to, że właściwie przez cały film oglądamy rozmowę dwóch osób – i właściwie można przez chwilę zapomnieć, że wiemy dokładnie co było wcześniej i co było dalej. To jest ciekawy przykład filmu politycznego, w którym właściwie polityka zostaje sprowadzona do jednostek, do pytań i do rozmowy a jednocześnie cały czas poruszamy się w kręgu zdarzeń niesłychanie ważnych dla historii kraju i w ogóle sposobu sprawowania władzy. Zawsze fascynowały zwierza filmy, w których tym co najbardziej do nich przyciąga jest rozmowa między bohaterami – to coś czego kino nie robi często a co zazwyczaj okazuje się być zdecydowanie lepsze niż efekty specjalne. Widzicie zwierz uwielbia wielkie rozwałki ale najintensywniej ogląda mu się filmy gdzie ludzie po prostu rozmawiają. I dlatego bardzo lubi Frosta/Nixona.
Kopenhaga – sztukę niedawno można było oglądać w Warszawskim Teatrze (zwierz nie pamięta którym) ale zwierz musi przyznać, że zna Kopenhagę przede wszystkim z jej telewizyjnej wersji gdzie Heisenberga grał Daniel Creig zaś Nielsa Bhora Stephen Rea. Oczywiście rozmowa nie toczy się o fizyce, ale o fizyce, polityce, wojnie, moralności i wszystkim dookoła. Zwierz absolutnie uwielbia tą sztukę przede wszystkim dlatego, że zwierz absolutnie uwielbia kiedy kwestie nauki, przekonań i polityki łączą się nierozerwalnie. Zwierz nigdy nie czuł się bardziej zafascynowany zasadą nieoznaczoności i jej konsekwencjami dla tego co wiemy i czego nie wiemy o otaczającym nas wszechświecie. Zdaniem zwierza wszystkim dzieciakom na pierwszej lekcji fizyki w liceum powinni pokazywać ten film. Bo serio kiedy człowiek ogląda Kopenhagę to nagle fizyka staje się czymś więcej niż zbiorem zadań w podręczniku ale nauką odpowiadającą o najważniejszych kwestiach dotyczących natury w sumie absolutnie wszystkiego. Zwierz wie że nie należy uczyć się fizyki ze sztuk o konfliktach moralnych ale to, nieprofesjonalne acz bardzo humanistyczne podejście do nauki absolutnie go uwiodło. No i trzeba powiedzieć że cała trzyosobowa obsada gra dobrze – zwierz nawet nie zauważył kiedy sztuka się skończyła i cały czas chciał jeszcze trochę. Kurczę to fajny kawałek kina choć w telewizji.
Dowód – widzicie zwierz jest absolutnie przekonany, że filmowy Dowód nie jest najlepszą wersją sztuki ale jednocześnie nigdy nie widział Dowodu granego na żywo więc to jedyna wersja sztuki jaką zna. O ile w Kopenhadze uwodzi go fizyka tu uwodzi go pytanie o naturę szaleństwa i geniuszu rozegrana w oparciu o pytanie o prawdziwość jednego matematycznego dowodu – czy rzeczywiście jest autorstwa psychicznie roztrzęsionej córki wybitnego matematyka, a może to ostatnie wielkie dzieło jej ojca zanim całkowicie popadł w obłęd. Zwierz co prawda nie przepada za zakończeniem (zwierz nie wie czy sztuka kończy się też tak jednoznacznie) ale cała sztuka ma znakomitą konstrukcję. Być może gdyby chodziło o cokolwiek innego zwierz by się nie wciągnął ale tu pytają o talent matematyczny a ten – mimo, że zwierz nic z niego nie posiada – zawsze go fascynował. Być może dlatego, że absolutnie nie da się go podrobić. Film nie jest źle obsadzony choć najsłabszym ogniwem obsady jest Gwyneth Paltrow która wypada dość nieprzekonująco w roli dziewczyny na skraju lub poza skrajem załamania nerwowego. Dobry jest natomiast Anthony Hopkins w roli szklonego ojca (co nie dziwi) oraz Jake Gyllenhaal w roli doktoranta, który okazał się mniej zdolny niż się zapowiadał. Zwierz lubi takie sztuki ale woli kiedy właściwie nie mają jednoznacznego zakończenia i pozwalają mu samej zdecydować w co chce wierzyć.
Pojedynek (Sleuth) – zwierz od razu zastrzega, że nie pisze o wersji z Laurenca Oliviera i Michaelem Caine tylko o wersji z Michelem Caine i Judem Law. Wielu uważa ten film Sir. Branagha (ha! macie mnie nie był zwierz w stanie nawet zacząć wyliczać bez wspomnienia o swoim ulubionym aktoro/reżyserze) za nieudany ale zwierz osobiście uważa że to znakomita produkcja. Pinter który zmarł krótko po produkcji filmu był obecny na planie a przynajmniej można było go o coś spytać. Wiąże się z tym ciekawa anegdota. Jak może wiecie punktem wyjścia fabuły jest spotkanie dwóch mężczyzn – męża i kochanka – jeden prosi o rozwód, drugi nie chce go dać i obaj toczą między sobą tytułowy pojedynek na słowa, charaktery, oblegi i wszystko co znajdzie się pod ręką. Otóż w sztuce jak i w filmie nie ma żadnej kobiety – nie pojawia się osobiście na scenie by rozdzielić walczących mężczyzn. Kiedy zapytano Pintera czy mógłby powiedzieć coś więcej o tej postaci Pinter stwierdził że tak naprawdę żadnej kobiety może nie być łącznie ze sceną, w której dzwoni. Aktorzy powiedzieli mu co myślą o tym pomyśle (wtedy jeszcze nie miał Nobla) ale to dobra nauczka by nie pytać dramaturga co ma na myśli. Film zwierz lubi z dwóch powodów – po pierwsze jest nakręcony w genialnych wnętrzach zimnego nieprzyjaznego domu które grają trzeciego bohatera dramatu. Zwierz był urzeczony tym jak zamknięta przestrzeń została w pełni wykorzystana i jak bardzo dekoracje, światło i w ogóle całe tło oddaje charakter filmu. Druga kwestia to rola Michaela Caine. Caine należy do ulubionych aktorów zwierza bo jest jednym z niewielu, którzy potrafią zagrać wszystko – i tu właśnie widać całą gamę jego aktorskich możliwości – w jednych scenach jest łagodny by w innych być okrutny, kontrolujący sytuację lub zupełnie zagubiony. Do tego jak słusznie podkreślał chyba Branagh – Caine to taki aktor który może na ekranie nic nie mówić tylko stać przed kamerą a na jego twarzy zobaczy się wszystkie niezbędne emocje. Jude Law nie ma tutaj zbyt wiele do pokazania i choć gra dobrze to jednak z Cainem w tym filmie równać się nie może. Ciekawe czy doczekamy się kolejnego przekazania pałeczki i za jakieś 30 lat law będzie grał męża z innym aktorem grającym kochanka żony. Byłoby ciekawie.
Szaleństwa Króla Jerzego – zwierz od samego początku miał wrażenie że z tym filmem jest coś nie tak. Nie strasznie się zwierzowi podobał i w ogóle chciał go od razu zobaczyć jeszcze raz ale przez pewien czas miał wrażenie że struktura narracji jest jakby nie ze scenariusza filmowego. Dopiero po pewnym czasie zdał sobie sprawę że film nakręcono w oparciu o sztukę którą na potrzeby kina lekko przerobił sam autor Alan Bennett. Film idealnie łączy trzy elementy – jeden to kwestia bycia królem – królewskich praw obowiązków i konsekwencji dla państwa wynikających z faktu, że ktoś jest też człowiekiem, druga sprawa to problem leczenia chorób psychicznych w czasach przed współczesną medycyną trzecia zaś to zapis politycznej zawieruchy jaka rozgrywała się na tle Szaleństwa Jerzego III. Wszystkie te trzy płaszczyzny rozegrane są idealnie i co więcej każda ma swoją osobę z obsady. tak więc króla człowieka poznajemy przede wszystkim przez jego relacje z żona graną przez znakomita jak zawsze Helen Mirren, króla szaleńca leczymy razem z przekonanym o słuszności swoich działań dr. Willisem granym przez Iana Holma (który jest wspaniały w tej roli), zaś kwestie polityczne rozgrywamy razem z księciem Walii którego znakomicie gra specjalnie pogrubiony i lekko oszpecony blond loczkiem Rupert Everett. Całość zaś spina absolutnie świetna rola NIgela Hawthorne jako Króla Jerzego. Zwierz nie miałby co całości żadnych zastrzeżeń gdyby nie jeden mały błąd scenariusza. Otóż w filmie gra Rupert Graves jego bohater wprowadza nas w świat króla jest świadkiem ważniejszych scen i właściwie pojawia się na ekranie przez cały film. Ale nie ma żadnej roli. prawie nic nie mówi, prawie nic nie robi, stoi, świetnie wygląda w mundurze i tyle. Zwierz rozumie, że zawsze miło jest mieć Ruperta Gravesa w kadrze ale nie jest w stanie pojąć po co filmowi postać która nic nie wnosi do fabuły.
Sznur – zwierz nigdy nie był do końca przekonany o co chodzi z tym Hitchcockiem do czasu kiedy lata temu nie zobaczył Sznura. Tu od razu widzimy, że mamy do czynienia ze sztuką. Cała akcja toczy się w niewielkim mieszkaniu, z wieżowcami Nowego Jorku za Oknem. Trwa przyjęcie. Jedzenie rozłożone jest na skrzyni, w skrzyni jest trup. Nie zwierz nie wydał wam zakończenia – taki jest początek. Tym co w filmie najbardziej fascynuje to tocząca się na przyjęciu (ale jak się dowiadujemy także wcześniej) dyskusja czy da się popełnić zbrodnię doskonałą. Dyskusja jest zarówno retoryczna jak i dla niektórych uczestników przyjęcia zupełnie prawdziwa. Sznur ogląda się znakomicie z kilu powodów. Po pierwsze – Hitchcock tworzy taką atmosferę napięcia że czujemy się trochę jakbyśmy sami właśnie wsadzili jakiegoś trupa do szafy i bali się że wypadnie nam w samym środku imprezy. Druga sprawa, która przynajmniej zwierza przyciąga do ekranu to James Stewart – zwierz nie jest szalonym fanem aktora ale tutaj jako były nauczyciel sprawców morderstwa sprawdza się znakomicie. Właściwie można ten film oglądać wiele razy za każdym razem decydując się na inną perspektywę. Można wybrać perspektywę sprawców i tylko czekać aż wszyscy sobie pójdą, można być zwolennikiem sprawiedliwości i czekać aż ktoś się zorientuje. Z całą pewnością nie da się tego filmu obejrzeć obojętnie. Nawet jeśli doskonale wiemy jak się to wszystko skończy.
A teraz coś czego na takich listach zazwyczaj brakuje: W Polsce na DVD wyszły prawie wszystkie filmy ze spisu (Ostatnio w sklepach przeceniano co najmniej połowę z nich), nie wyszła nigdy Kopenhaga ale TVP 1 pokazuje ją bardzo chętnie, zaś w siedmiu częściach możecie ją zobaczyć na Youtube, Arszenik i Stare Koronki kiedyś dość często leciały na TCM, film można kupić na Amazonie za 4 i pół funta lub za 9 w całej kolekcji filmów z Cary Grantem, Sznur jakoś nie dawno pokazywało TCM, można go kupić za 5 funtów na Amazonie i zwierz ma wrażenie że mógł wyjść kiedyś w Polsce na DVD, natomiast cały z greckimi napisami znajdziecie na Youtube. Tak więc widzicie filmy są raczej dostępne.
Dobra zwierz skończył może się wam wydać że ten zbiór filmów jest dziwny ale zwierz ma nadzieję, że jeśli jakiegoś z nich nie widzieliście to was zachęcił do obejrzenia. Jutro będzie dziwna i niesłychanie eklektyczna kategoria, która może się jednak niektórym spodobać. Jutro bowiem zwierz poda dziesięć filmów, na których płakał. Jak na razie jest to strasznie dziwa zbieranina. Wygląda na to, że zwierz chlipie na filmach niekontrolowanie.
Ps: Zwierz zdecydował się na nazwę „100 dwa” bo wiecie ta lista jest na sto dwa :P
ps2: Na tych którzy mogą zapytać czemu nie ma Rzezi Polańskiego – zwierz widział sztukę w Ateneum i choć może się to wydać niesamowite w teatrze z polską obsadą podobało mu się bardziej niż na ekranie w obsadą gwiazdorską.