Nominacja do Złotego Globu dla Emmy D’Arcy za rolę w „Rodzie Smoka” otworzyła ponownie konwersacje o tym – jak właściwie zmieścić niebinarne osoby w świecie naszego binarnego myślenia o filmie i świecie. Zwłaszcza, że dotychczas – sporo mówiliśmy o teorii – co by było gdyby osoba niebinarna znalazła się w świecie nagród i wyróżnień. Dziś już o tym nie rozmawiamy teoretycznie tylko stoimy przed problemem praktycznym. I nie ma nic złego w zastanawianiu się – jak ten problem rozwiązać
W jednym z wywiadów D’Arcy dostrzegło ironię tego jak działa obecnie Hollywood – na początku kariery ukrywanie swojej tożsamości wydawało się absolutnie naturalne – ostatecznie nikt nie dostarczał wzoru udanej kariery osoby niebinarnej. Ale największa rola, największa popularność i co za tym idzie nominacje – pojawiły się kiedy D’Arcy przestało się ukrywać. W jednym z ostatnich wywiadów – osoba aktorka zwraca uwagę, że dopiero kiedy HBO zadało pytanie – z jakich zaimków właściwie mamy korzystać – okazało się, że nie jest niemożliwym stworzyć przestrzeń gdzie nie wszystko jest idealnie binarne.
Tu jednak przechodzimy właśnie do świata wyróżnień. Przez lata wydawało się, że nagradzanie najlepszej aktorki i aktora wyczerpuje możliwości. Pojawienie się przestrzeni dla utalentowanych osób queerowych zaburzyło ten prosty podział. Aktor i aktorka przestały być wystarczającymi pojęciami. Co można z tym zrobić? Jednym z pomysłów jaki się pojawił było zniesienie w ogóle podziału na płeć w przypadku przyznawania nagród. To dzieje się z resztą nadal – na zniesienie kategorii podzielonych ze względu na płeć zdecydowały się nagrody MTV, Gotham czy kanadyjskie nagrody Spirit.
Zniesienie podziału na płeć wydaje się z jednej strony dobrym krokiem (ostatecznie czy rzeczywiście ma znaczenie jakiej płci jest nagrodzona osoba – jakby płeć nie jest związana z talentem) ale pojawiają się głosy, że to może być krok by jeszcze mniej kobiet niż dotychczas dostawało nagrody. Wiele osób wskazuje, że w wielu technicznych kategoriach, w których nie ma podziału na płeć nagrody zwykle trafiają do mężczyzn – zniesienie podziału na płeć w kategoriach aktorskich mogłoby ograniczyć liczbę wyróżnionych kobiet. Jeśli zaś tak by się nie stało – wtedy każda nagrodzona kobieta musiałaby walczyć dodatkowo z oskarżeniami, że dostała nagrodę tylko ze względu na płeć i „równouprawnienie” (co jak wiemy i tak się dzieje ilekroć kobieta zostanie nagrodzona w zdominowanych przez mężczyzn kategoriach).
Czy jest więc jakieś inne rozwiązanie? Osobiście coraz bardziej skłaniam się do tego, żeby odejść od płci aktorów i skupić się bardziej na samych rolach. Grasz kobietę? Dostajesz nominację za najlepszą rolę kobiecą, grasz mężczyznę – męską? Innymi słowy – moglibyśmy wtedy porównywać role kobiece i męskie – niekoniecznie patrząc na płeć ich wykonawców. Linda Hunt dostała w 1983 roku Oscara za rolę Billy Kwana w „Roku niebezpiecznego życia” – była nominowana z innymi aktorkami, bo kluczowa była płeć osoby grającej. Gdybyśmy jednak odwrócili sytuację i sparowali wszystkich grających mężczyzn razem i wszystkich grających kobiety razem – moim zdaniem moglibyśmy uniknąć pułapki myślenia, że kluczowa jest płeć osoby grającej. Przy czym oczywiście – nie rozwiązuje to wszystkich problemów, bo znów – nie będziemy mieli prostej kategorii dla osób niebinarnych. W takim przypadku – nagrodzenie po prostu najlepszej roli – wydaje się kluczowe.
Oczywiście jest jeszcze jedna możliwość – która wydaje się być całkiem spoko. Można zawsze zapytać osobę aktorską, w której kategorii chciałaby być rozważana. Ja wiem, że wiele osób jest przerażonych gdy pojawia się propozycja by kogokolwiek o cokolwiek zapytać a potem to respektować, ale – to też jest w sumie proste rozwiązanie. Zwracam uwagę, że Emma D’Arcy zaakceptowało nominację w kategorii „najlepsza aktorka” – nie zwracając uwagi na to, że jest to nieprzystające. Co też daje nam jeszcze jeden element tej dyskusji, o którym się często zapomina – osoby aktorskie, które są niebinarne, wcale nie „sprawiają problemu”, wręcz przeciwnie – większość z nich raczej stara się wpasować w istniejące ramy.
„Kiedyś tego nie było” pewnie ktoś westchnie. Istotnie – kiedyś osoby utożsamiające się jako niebinarne miały niemal zerowe, czy wręcz zerowe, szanse dostać rolę w popularnym serialu, a potem nominację do ważnej nagrody. Dziś takich osób wciąż jest bardzo mało – sama mimo, że bardzo interesuje się kinematografią jestem w stanie wymienić zaledwie kilka nazwisk osób, które publicznie deklarują, że są niebinarne. Czy skoro jest ich tak mało to w ogóle powinniśmy coś zmieniać? Moim zdaniem – tak. Nie dlatego, że ktokolwiek nas zmusza, ale dlatego, że ogólnie – im bardziej odchodzimy od prostych płciowych podziałów tym bardziej możemy dojść do sedna tego o co nam chodzi – szukanie osób utalentowanych, zajawionych, które mają coś ciekawego do opowiedzenia.
Na koniec mam wrażenie, że wszelkie dyskusje odnośnie szukania przestrzeni dla osób niebinarnych kończą się pewną frustracja – zwłaszcza ze strony osób, które walczą na rzecz równouprawnienia kobiet w przemyśle filmowym. Jak to tak, jeszcze nie znaleźliśmy równej pozycji dla kobiet, a już w ogóle mówimy o odrzuceniu prostego podziału na płeć. Osobiście mam wrażenie, że po pierwsze – te dwie rzeczy absolutnie się nie wykluczają. To nie jest tak, że jeśli mam wątpliwości czy nagrody za aktorstwo powinny być dzielone ze względu na płeć to nie mogą dostrzec jak bardzo niektóre są zdominowane przez mężczyzn. Wciąż uważam, że powinniśmy mówić o tym jak niewiele kobiet jest nominowanych do nagród za reżyserię i dlaczego niektóre elementy przemysłu filmowego są tak jednolite jeśli chodzi o płeć (np. Ta jedna jedyna nominacja do Oscara za najlepsze zdjęcia dla kobiety). Po drugie – mam poczucie, że tak naprawdę w tym momencie – każde otwarcie, każda próba ruszenia systemu nagród czy w ogóle całej kinematografii działa na korzyść grup, dyskryminowanych w tym kobiet. Po prostu im mocniej potrząsa się skostniałymi strukturami, tym więcej zmian i dobra przyjdzie dla wszystkich.
Z resztą skoro już przy tym jesteśmy – to nie jest tak, że kwestia płci jest jedyną w której należałoby potrząsnąć filmowym światem. Niedawne zainteresowanie neo babies czyli dziećmi sław pokazuje jak zamkniętym obiegiem jest Hollywood. Otwarcie go na osoby z innych grup społecznych – bez względu na identyfikację, na pewno byłoby powiewem świeżości. Nie wierzę by ktokolwiek stracił na tych zmianach. Hollywoodzka elita sobie poradzi, a reszta będzie miała większe szanse by do niej dołączyć. Choć zgadzam się – jest jedne problem – większość z nas nigdy nie będzie tak cool jak Emma D’Arcy. Ale zawsze możemy nad tym pracować.