Hej
Zwierz poświęcił kilka dni temu dwie godziny na obejrzenie ceremonii wręczenia najważniejszych najmniej ważnych nagród na świecie. Czyli Tonys – nagród które pomimo telewizyjnej transmisji, sporego prestiżu i popkulturalnego szumu tak naprawdę przyznaje sobie kilka zrzeszonych teatrów przy jednej ulicy w jednym mieście. Jedyne co dzieli ta nagrodę od wielu mało znanych trofeów jest fakty że tą ulicą jest Broadway a miastem Nowy Jork. Nie mniej wciąż jest to jedynie statuetka dla skromnego grona aktorów którzy mają to szczęście występować na deskach najprawdopodobniej najbardziej zyskownych i najbardziej przecenianych teatrów na świecie.
Zwierz jednak co roku zwraca się ku tej radosnej społeczności by dowiedzieć się co piszczy a właściwie śpiewa wielkim głosem w świecie jego ukochanego musicalu. I jak co roku odnajduje tą samą przedziwną ale ciekawą dla zwierza mieszankę. Otóż co roku mamy na Bordwayowskich scenach trzy rodzaje przedstawień – pierwszy to ten o którym wszyscy najczęściej słyszymy.
To przedstawienie z gwiazdą. Któż nie próbował swych sił na Broadwayu. Wielu. Ale bardzo niewielu z sukcesem. Rzecz jasna zwierz mówi o śpiewaniu bo wielu aktorów potrafi grać poza kinem. Jednak musicale są bezlitosne ( zwłaszcza te na których ludzie nie odpuszczają średniego śpiewania które są w stanie dopuścić w filmach) i większość gwiazd wielkiego ekranu musi się wycofać albo przyznać do porażki. W tym roku gwiazdą występującą na Broadwayu jest nikt inny jak Daniel Radcliffe znany szerokiej publiczności jako chłopiec który przeżył a jeszcze szerszej publiczności jako Harry Potter. Radcliffe występował już wcześniej na Broadwayu z Equusem – świetną sztuką znaną tylko z tego że występował w niej nago. Tym razem jest kompletnie ubrany i śpiewa oraz tańczy w „How to succeed in business without really trying”.
Zwierz nie jest zdziwiony faktem że idzie mu całkiem nieźle i nawet mówiono przed ceremonią że brak nominacji dla niego jest niesprawiedliwym posunięciem. Zwierz się nie zna aż tak dobrze ale trzeba powiedzieć że nagroda należałaby mu się za najciekawsze posunięcie w historii kinematografii. Mogąc zagrać dosłownie we wszystkim zdecydował się na musical który obejrzy góra paręnaście tysięcy osób ( i to wszyscy zobaczą jak tragicznie jest niski – mniej więcej cała obsada jest od niego wyższa o głowę lub dwie). Cóż może jeśli jest się tak znanym jedyne co pozostaje to krok w tył.
Tyle o sławach bo kolejnym nieodzownym trendem Broadwayu jest wystawanie tego co już kiedyś wystawiano. To dla zwierza zazwyczaj najprzyjemniejsze momenty gali ( na której zawsze śpiewa się co najmniej jedną piosenkę z wystawianych musicali) – widzicie zwierz zawsze był bardziej wielbicielem Rodgersa & Hammersteina niż Andrew Lloyd Webbera więc jeśli może to przełożyć na język normalny – woli kiedy w musicalu jest piosenka którą można powtórzyć. W tym roku powtarzano Anything Goes Cola Portera i najwyraźniej publiczności musiało się ponownie spodobać bo popłynęło do niego kilka statuetek. Najwyraźniej kilku stepujących marynarzy to coś co zawsze podoba się na Broadwayu. W sumie to coś co zawsze się sprzedaje ( zwierz wie że istnieją ludzie którzy nie lubią stepowania ale nigdy nie był w stanie ich zrozumieć)
Nie mniej najważniejsze na Broadwayu są nowe musicale – to one pokazują czy gatunek upadł czy nadal mamy szanse na coś ciekawego. W tym roku zwyciężyło ” Book of Mormon” – musical o dwóch biednych młodych mormonach wysłanych z misją do … Ugandy. Na całe szczęście ich pogoda ducha i wielka wiara pozwalają zamienić tą dość przerażającą wycieczkę w coś co świetnie nadaje się musical. Zwierz słyszał tylko jedną piosenkę ale musi stwierdzić że brzmiała świetnie – w sumie nic nie sprzedaje się lepiej niż satyra na wyjątkowo bzdurną religię. Fakt że właśnie Book of Mormon dostał Tony za najlepszy musical każe się zastanowić czy może kariera tego musicalu nie wyrośnie ponad jeden teatr na jednej ulicy w jednym mieście. Co więcej jest to dowód że nadal ceni się dobre pomysły – nie wygrały w tym roku drogie musicale które napisano na podstawie filmów ( Spider man czy Catch me if you can) ale oryginalny pomysł. Zwłaszcza że zdaniem zwierza widownia w wielu krajach nawet w tych w których nie ma mormonów mogłaby się świetnie bawić.
Z resztą co do widowni. Neil Patrick Harris prowadzący galę ( jeden z tych przypadków w których ktoś ma dwie zupełnie różne kariery – w telewizji jest po prostu Barneyem z How I met your Mother ale na Broadwayu znają głównie z tego ze grał w Rent a obecnie w Company) odśpiewał na początek że oto Broadway nie jest już tylko dla żydów i gejów. Pomijając ironię sytuacji w której śpiewa to gej trzeba powiedzieć że zwierz nigdy nie zrozumiał tego płynącego ze stanów przekonania że musicale są tylko dla gejów. Zwierzowi wydawało się że dobra melodia trafia zawsze do wszystkich niezależnie od orientacji seksualnej. Choć może to żydowskie korzenie zwierza przez niego przemawiają.
W każdym razie trzeba powiedzieć że zwierz nie może nigdy powstrzymać zazdrości gdy widzi jak dobrze mogą prosperować teatry. Oczywiście – to żadne instytucje kulturalne – to przedsiębiorstwa – ale oferujące produkt najwyższej próby. Najlepsi śpiewacy, tancerze i najdroższe dekoracje ( które czasem spadają na ludzi ale tylko kiedy oglądacie najbardziej kontuzyjny show w historii czyli Spider Mana) – wszystko dla zysku. No ale czy działalność dla zysku nie może przynosić czegoś fajnego? Cóż zwierzowi pozostaje tylko zazdrość. nie podejrzewa by znalazł się szybko na Broadwayu. Na razie pozostaje mu tylko odczekać aż Roma przestanie pokazywać Nędzników i pokaże znów jakąś ” nowość”.