Hej
Zwierz wie, ze część z was dość mocno przeżywała ostatnie odcinki Gry o Tron. Ci którzy je widzieli reagowali bardzo emocjonalnie na zaskakujące (przynajmniej dla osób nie znających książki) rozwiązania fabularne stojące w poprzek temu co zazwyczaj widzi się w serialach telewizyjnych. Część osób płakała, część odeszła od serialu, część nie była szczególnie zaskoczona – być może tylko tym, że serial urywa się nie tam gdzie kończy się książka. Jednak reakcje fanów sprawiły, ze zwierz zaczął się zastanawiać. Czy rzeczywiście chodzi o samo rozwiązanie fabularne, jakie zaproponował Martin czy też z tym, że przypomnieliśmy sobie że taka możliwość w ogóle istnieje. Bo ostatnio oglądając filmy i część seriali można pomyśleć, że tak naprawdę istnieje tylko jedno możliwe zakończenie.
Zwierz nie wie czy dałoby się zliczyć ile może być sytuacji wyjściowych do opowiadanej historii. Zapewne tysiące, jeśli nie miliony. Oczywiście można je jakoś pogrupować i podzielić na kategorie ze względu na to czy opowiadamy o jednostce, czy grupie, wydarzeniu, miejscu czy czasie. Ale w ostatecznym rozrachunku punktów od których zaczniemy naszą historię jest nieskończenie wiele. Inaczej z zakończeniami. Wydaje się, że tu niezależnie od naszej kreatywności natrafiamy na zdecydowanie mniej kategorii i możliwości. Oczywiście zakończenia będą się nieskończenie różnić w szczegółach ale każda historia ma ograniczone możliwości skończenia się. Pierwszy zasadniczy podział jest prosty. Coś może się kończyć dobrze i coś może się kończyć źle. I tu już trafiamy na pierwsze ograniczenie, które sami sobie narzucamy. Filmy i seriale rzadko kończą się źle. Czasem się kończą ale prawda jest taka, że istnieje spora część widzów która nie lubi złych zakończeń. Co więcej, część gatunków filmowych jak np. komedia czy film super-bohaterskich prawie zawsze kończy się dobrze, bo dobre zakończenie jest wpisane w schemat gatunku. Złe zakończenie z kolei, dla wielu oznacza oglądanie filmu poważnego, smutnego albo co gorsza poważnego smutnego i europejskiego. Czyli totalny dół. Stąd też, złe zakończenie jest wybierane rzadko, nielubiane przez producentów i właściwie zarezerwowane tylko dla bardzo wąskiej części produkcji (wyjąwszy horrory gdzie np. śmierć jakiegoś bohatera jest wpisana w zasadę gatunku)
Wyjdźmy jednak poza granicę prostej klasyfikacji. Dobre zakończenie dobremu zakończeniu nie równe. Są więc takie, które po prostu zostawiają wszystkich szczęśliwymi, są takie w których wracamy do sytuacji wyjściowej co oznacza, że nie jest gorzej, są wreszcie takie gdzie bohater jest szczęśliwy co nie oznacza jednak powszechnej szczęśliwości dla wszystkich. Jednak ze zbioru dobrych zakończeń najczęściej wybiera się to, w którym główny bohater dostaje tego czego chce, ponosząc najmniejsze koszty, ewentualnie w ogóle nie ponosząc żadnych kosztów. Nawet jeśli film stara się nas w jakiś sposób zwodzić to w sumie, gdyby przed każdym seansem poddać sam pomysł na film refleksji pewnie nikt nie miałby problemu z odpowiedzią jak film się skończy. Zadajcie sobie pytanie czy idąc np. na Bonda kiedykolwiek mieliście wątpliwości czy Bond wygra z przeciwnikiem, czy idąc na Kac Vegas mieliście wątpliwości że bohaterowie zdążą na czas czy wybierając się na komedię romantyczną spodziewaliście się czegokolwiek innego niż dobre zakończenie z pocałunkiem, ślubem czy rzucaniem się sobie w ramiona. Co ważne ta świadomość właściwie nam nie przeszkadza, rzadko poświęcamy czas na refleksję nad zakończeniem filmu przed jego obejrzeniem. A nawet gdybyśmy poświęcili, to wyszłoby że wybieramy takie a nie inne gatunki właśnie dlatego, że jesteśmy pewni, że znamy z góry zakończenie. Mimo, że obiecujemy nie spoilerować w naszych recenzjach, to tak naprawdę ukrywamy w nich tylko szczegóły, napisanie od razu że np. Iron Man dobrze się kończy trudno uznać za spoiler, bo chyba tak naprawdę nikt nie może powiedzieć, że spodziewał się zupełnie innego zakończenia.
Choć złe zakończenia kojarzą się nam z filmami poważnymi i z poważnym podejściem do kinematografii tak naprawdę napisanie złego zakończenia jest równie proste co dobrego. Może być klasycznie złe zakończenie – bohater umiera, może być pozornie złe zakończenie – bohater umiera ale my wiemy, że to w sumie dla niego dobrze, może być otwarte złe zakończenie – nie widzimy ostatecznego końca złego bohatera ale wiemy, że nadejdzie on już niedługo, może być w końcu złe zakończenie które nie wiąże się ze śmiercią konkretnego bohatera ale np. utratą przez niego chęci do życia, najbliższych, wolności, albo kto wie całej planety. Złe zakończenia są nieco trudniejsze do przewidzenia ale w sumie kiedy już otrzemy łzy po tym jak się trosze wzruszyliśmy czy przejęliśmy (zakładamy, że nie chodzi o horrory gdzie śmierć i zniszczenie jest wpisane w schemat) to odkrywamy, że w sumie wykończenie bohatera bywa najłatwiejsze rozwiązanie. Śmierć oznacza, że bohater po prostu przestaje dalej funkcjonować w danym świecie co zwalnia autora z rozwiązania jego problemów w inny sposób niż tragiczny. Z jednej strony więc jest to zakończenie uznawane za lepsze z drugiej, w sumie jest prostsze. Przy czym warto zaznaczyć, że ograniczenie jakie narzuca się w przypadku złych zakończeń (serwowanych tylko w niektórych rodzajach filmów) jest odgórne i pochodzi od lękających się o widownię producentów.
Oczywiście zarówno wśród dobrych jak i wśród złych zakończeń mamy do czynienia z zakończeniami otwartymi. Niekiedy zdarza się tak, że autorzy scenariusza świadomi, że zapętlili losy bohaterów tak, że łatwego zakończenia dać nie można, po prostu rozstają się z nimi w pewnym momencie, nie dopowiadając czy wszystko skończyło się dobrze czy źle. Niekiedy zostawiają bohaterów w sytuacji która sugeruje, że wszystko się dobrze skończy i w sytuacji która nie pozostawia wątpliwości, że dalej nie ma nic przyjemnego. Rzadko scenarzyści decydują się na takiego życiowe zakończenie, które właściwie nie pozostawia bohaterów ani w szczególnie dobrej ani w szczególnie dobrej sytuacji, gdzie kamera po prostu odjeżdża. Równie rzadko decydują się na zakończenia nijakie – gdzie okazuje się, że nie było żadnego szczęścia ani nieszczęścia, zaplanowanych skutków, przewidywalnych przyczyn i jednoznacznego momentu w którym można powiedzieć – koniec i kropka. Być może dlatego, że taki brak zakończeń właściwy jest życiu gdzie nawet po wielkich szczęśliwych i nieszczęśliwych wydarzeniach następuje kolejny dzień. A widzowie chyba nie za bardzo lubią kiedy kino zaczyna przypominać rzeczywistość. Czasem by odwrócić uwagę widzów, scenarzyści proponują tzw. „plot twist”, ujawnienie nam że film tak naprawdę był o czymś zupełnie innym niż nam się wydawało, że źle widzieliśmy sprawy, że musimy koniecznie zmienić perspektywę. Takie filmy cieszą się sporym powodzeniem bo po pierwsze – zazwyczaj bawi nas pomysł, że wszystko było inaczej niż nam się wydawało, po drugie – takie zakończenie odciąga naszą uwagę od oczywistego wniosku, że doskonale wiemy jak to się wszystko ma skończyć. Bo nawet najlepszy zwrot akcji nie zmieni faktu, że po jego odkryciu film może się skończyć – dobrze, źle albo nijako. Ale w tym momencie interesuje nas to już dużo mniej, bo nasze pragnienie czegoś niespodziewanego zostało zaspokojone (zwierz zakłada, że nawet jeśli z góry wiemy jak coś się skończy jednocześnie chcemy być przez zakończenie w jakiś sposób zaskoczeni).
Co te rozważania mają wspólnego z Grą o Tron? Z samym serialem niewiele ale z naszym upodobaniem do seriali sporo. W kinie autorzy boja się rozwiązań złych, w serialach mogą eksperymentować – źle, dobrze, nijako, ostatecznie, otwarcie – mogą się kończyć i pojedyncze odcinki i całe sezony. Nagle ze zredukowanej znacznie przez kino rozrywkowe liczby zakończeń telewizja przenosi nas w świat gdzie można wyjść poza przyjęte schematy. Dlaczego? Bo nic się tak naprawdę nie kończy. Skoro i my i scenarzyści wiemy, że będzie kolejny sezon, możemy pogodzić się z tymi zakończeniami których normalnie nie lubimy – złymi, otwartymi, nijakimi. Oczywiście zazwyczaj scenarzyści dążą w kierunku cliffhangerów (które zdaniem zwierza są głupie, szkodliwie i obrażają widzów bo sugerują, że jest to jedyny powód by wrócić na następny sezon), ale tam gdzie tego nie robią, mają do wyboru naprawę całe spektrum zakończeń. Co prawda jeśli spojrzymy na to jak kończą się nie konkretne sezony ale całe seriale, znajdziemy tam ponownie znany nam Hollywoodzki schemat, ale do tego czasu zdążymy przeżyć z naszymi bohaterami to czego byśmy nie przeżyli w kinie. Będziemy odchodzić na letnią przerwę zasmuceni złym zakończeniem, pocieszeni dobrym czy wprawieni w dość filozoficzny nastrój zakończeniem otwartym. Oczywiście do czasu kiedy przyjedzie prawdziwy koniec – zastanówcie się z ilu zakończeń seriali byliście drodzy czytelnicy zadowoleni. Wybitne odcinki zamykające serial zdarzają się bardzo rzadko (choć trzeba przyznać, że wybitne odcinki otwierające produkcję też nie są za częste). Być może w ogóle nasza nowo odkryta (tzn. wcześniej też istniała ale teraz się nasiliła) pasja do kontynuacji (serialowych, filmowych, książkowych) wynika właśnie z kompletnego znudzenia narzucanym nam schematem, który zawsze prowadzi nas do tego samego zakończenia.
Zwierz nie chce was przekonywać, że wpadł tu na jakiś niesamowity trop na który nie wpadł nikt przed nim. Raczej wskazać, że wszyscy od czasu do czasu chcemy znaleźć się w sytuacji w której możemy bez najmniejszego zastanowienia powiedzieć „nie mam zielonego pojęcia co będzie dalej, nie wiem jak to się wszystko skończy”. Zdaniem zwierza to jest właśnie ten moment kiedy najbardziej lubimy oglądane przez nas filmy i seriale. Ale jednocześnie po głębszym zastanowieniu, czy właśnie nie ta cecha odróżnia znakomite kino i telewizję od tej najwyżej przeciętnej?
Ps: Zwierz musi dodać, że jego ojciec zawsze podkreśla, że jego sympatia do kina azjatyckiego bierze się min. stąd że nigdy nie wie jak się wszystko skończy. Tak więc może należy dodać, że uwagi zwierza dotyczyłby by tylko kina ze znanych nam obszarów kulturowych, gdzie przewidywanie akcji jest dużo prostsze.
Ps2: Zwierz wraz ze zmianą miejsca blogowania kompletnie zmienił sposób liczenia statystyk – teraz statystyki zwierzowi liczą aż trzy niezależnie programy i wszystkie wskazują, że jest was jakieś dzikie tłumy, za co zwierz bardzo dziękuje i poleca się na przyszłość.