Kilka tygodni temu zwierz zapowiedział nowy cykl notek w którym będzie pisał o serialach BBC sprzed lat. Niektórych znanych, innych mniej. Zwierz ma już pewną ustaloną kolejność i zamiast zacząć od czegoś niszowego postanowił zacząć od rzeczy dobrze znanej. Dziś będziemy mówić o Dumie i Uprzedzeniu bo serial kończy 20 lat zaś książce wczoraj stuknęły dwie setki.
Znacie ? Tym lepiej, zawsze można wrócić i sobie pogadać
Serial BBC z 1995 roku jest przez niektórych traktowany jako jedyna istniejąca wersja powieści Jane Austen. Nic bardziej mylnego, poza średnio udanym (choć zwierz go lubi) filmem z 2005 roku (ciekawe że lat ma już dziesięć – jak ten czas płynie) mamy jeszcze nie jeden nie dwa ale sześć (!) seriali BBC produkowanych kolejno w 1938, 1952, 1958, 1967 1980. Innymi słowy właściwie nie było dekady w historii telewizji kiedy BBC nie ekarnizowałoby Dumy i Uprzedzenia. Jeśli czujecie że lata 40 to był dziwny czas kiedy nie było ekranizacji Dumy i Uprzedzenia, to zwierz przypomina o rozkosznie koszmarnym filmie w którym Laurence Olivier jest Panem Darcym. A to jeszcze nie wszystko bo przecież są też współczesne adaptacje przenoszące bohaterów w inne czasy czy też od Indii by całość można było nakręcić w stylu Bollywood. Nic zresztą dziwnego, bo historia ludzi którzy najpierw się nie lubią a potem się w sobie – wbrew rozsądkowi i różnicom społecznym – zakochują jest jedną z tych których słychać można w kółko.
Ponieważ wpis miał już 7 stron kiedy zwierz kończył to nie napisał o siostrach Bennet ale warto napisać, że zdaniem zwierza doskonale je dobrano zwłaszcza Lydię
Niemniej zwierz nie ma zamiaru opisywać wam wszystkich istniejących adaptacji tylko skoncentrować się na tej z 1995 roku, której popularność – wydaje się z perspektywy lat dość zaskakująca. Zacznijmy jednak od tego, że niewiele osób zdaje sobie sprawę, że istnieje związek pomiędzy Dumą i Uprzedzeniem BBC a House of Cards. Tak dobrze czytacie, tym House of Cards które budzi dziś takie emocje. Jaki? Otóż scenarzystom brytyjskiej wersji politycznego thrillera i adaptacji arcydzieła literatury jest ten sam człowiek Adrew Dawies. Zresztą potem scenarzysta wyspecjalizował się w adaptacjach telewizyjnych znanych powieści – spod jego pióra wyszła ta nowsza telewizyjna adaptacja Rozważnej i Romantycznej (zdaniem zwierza najlepsza i najwierniejsza bo np. wersja Emmy Thompson ma poważny błąd tzn. kto by zastanawiał się nad związkiem z Alanem Rickmanem?!) czy niedawno zrealizowana ekranizacja Małej Dorrit. Trudno się zresztą dziwić, że scenarzysta nie miał większych problemów z dalszym zatrudnieniem skoro Duma i Uprzedzeniem okazała się takim przebojem.
Jedna z niewielu adaptacji która niezbyt korzystanie przedstawia rodziców a nie tylko matkę Elizabeth
No właśnie powie niejeden sceptyczny czytelnik – dlaczego? Przecież zarówno dziś jak i w 1995 roku wszyscy mniej więcej wiedzieli jak to się skończy, zaś serial nie miał w obsadzie wielkich gwiazd. Bo musimy pamiętać, że Colin Firth gwiazdorem wtedy zdecydowanie nie był, co prawda znajdował się na długiej i wspomnianej kiedyś przez zwierza liście młodych dobrze zapowiadających się aktorów brytyjskich, ale nikt nie włączyłby serialu wyłącznie dla niego. Tymczasem przed telewizorami siadło co wieczór około 10 milionów anglików a sam program przejął na te kilka wieczorów około 40 % telewizyjnego rynku (czyli bardzo dużo). Co więcej kiedy program (który od samego początku zbierał fantastyczne recenzje) dotarł do USA zaczął się – jak to niekiedy bywa w przypadku amerykanów, prawdziwy szał – stowarzyszenia wielbicieli Jane Austen zanotowały prawie 50% wzrost zapisów. To ważne, bo niekiedy można odnieść wrażenie, że popularność Dumy i Uprzedzenia w wersji z 1995 roku jest wynikiem absolutnego zachwytu jaki – zwłaszcza nad sceną nurkowania w jeziorze – wyrażała Bridget Jones w powieści Helen Fielding. W istocie wydaje się, że choć autorka zdecydowanie pożyczyła i z serialu i od Austen (zrąb fabuły obu tomów przygód Bridget Jones to kolejno Duma i Uprzedzenie i Perswazje) to jednak pisząc o latach 90 w Wielkiej Brytanii po prostu zachowała w powieści kawałek ówczesnego szału. Warto zresztą dodać, że Duma i Uprzedzenie była częścią całego cyklu powstających w latach 90 ekranizacji powieści pisarki (podobna fala pojawiła się w latach dwutysięcznych) ale jedynie Duma i Uprzedzenie zyskały tylu wielbicieli.
Serial ogląda się przyjemnie bo też nie przekonuje nas że ówczesny bal to coś więcej niż zatłoczony pokój ;)
Oglądając po raz kolejny serial (nie był to przykry research) zwierz doszedł do wniosku,że zagrało tu kilka elementów. Przede wszystkim to ekranizacja – z racji z tego, że jest mini serialem – raczej wierna. Zwierz zdaje sobie sprawę, że wierność oryginałowi można rozważać na kilku płaszczyznach i przedstawienie po kolei zdarzeń jest tylko jedną – i kto wie czy nie najmniej ważną z nich. Serialowa Duma i Uprzedzenie kolejność zdarzeń pozostawiała właściwie niezmienną z rzadka coś dopisując. Różnice widać już na początku kiedy – najwyraźniej martwiąc się o to jak pokazać historię bez obecności narratora – widzimy Darcego i Bingleya obserwującego z oddali Netherfield. Scena nie zmienia wiele, raczej uzupełnia książkową narrację, wyznaczając historii jasny początek, a nie wrzucając widza w sam środek wydarzeń. Największe zresztą zmiany dotyczą – co ciekawe – wątku Darcego. Widać że twórcy chcieli by widzowie o nim nie zapomnieli – dlatego pojawiają się przebitki na to co robi, kiedy teoretycznie nie powinniśmy go widzieć bo jest z dala od Elizabeth na której koncentruje się narracja. Pod tym względem, jest to odstępstwo zarówno niewielkie (nie ma tych scen aż tak dużo) jak i olbrzymie bo tak naprawdę zmienia nieco perspektywę widza. Serial raczej pokazuje historię dwójki bohaterów, niż kładzie nacisk na samą Elizabeth. Inna sprawa to fakt, że twórcy są bardzo wierni w oddawaniu nie tyle samego wątku głównego, co także pobocznych obserwacji. Serialowa Duma i Uprzedzenie, wraz ze swoimi długimi scenami balów i tańców, przechowała w sobie sporo trafnych uwag społecznych, o których niekiedy realizatorzy seriali na podstawie Austen zapominają. Pod tym względem ducha powieści udało się oddać idealnie
Jak zwykle w angielskich produkcji – wszyscy wyglądają na tyle normalnie, że nie trudno w historię uwierzyć
Zresztą skoro przy tańcach mowa, to fakt, że pokazuje się je na ekranie całe – co zdaniem niektórych straszliwie rozciąga narrację (jedna z pierwszych amerykańskich recenzji skarżyła się na te sceny) w jakiś sposób zbliża nas do tych – kochanych przez wielu widzów, produkcji historycznych BBC gdzie nikomu się nie spieszy. Trzeba przyznać, że kiedy czyta się o ekranizacji to w ogóle zaskakuje – a przynajmniej budzi podziw, ile wysiłku włożono by na ekranie jak najlepiej oddać czasy w których dzieje się powieść. Nie chodzi jedynie o wieczne walki z garderobą BBC (jak wszyscy wiemy, BBC ma mało kostiumów i niewielu aktorów i często wkłada tych samych aktorów do tych samych kostiumów po kilka razy), ale także o wybór odpowiednich posiadłości, fryzur (Jennifer Ehle nosi w filmie perukę), makijażu itp. Oczywiście każdy serial tak robi, ale wydaje się że w latach 90 takie przyłożenie uwagi do detalu było nieco mniej popularne niż dziś. Zresztą na pewno było mniej popularne we wcześniejszych adaptacjach powieści. Dobrym przykładem na to, że wysiłek włożony w uwiarygodnienie otoczenia bohaterów nie poszedł na marne jest fakt, że dziś adaptacje ogląda się bez bólu. A kiedy porównuje się ją z filmem z 2005 to nie sposób nie odnieść wrażenia, że zrealizowano ją z dużo większą pieczołowitością. Zwłaszcza wtedy kiedy np. widzimy stroje czy fryzury pań które dziś pewnie nie byłby uznane za szczególnie twarzowe ale wtedy za takie uchodziły.
Zwierzowi podobało się od pierwszego oglądania że fryzury bohaterek nie są szczególnie twarzowe z dzisiejszego punktu widzenia
No dobra ale dobrze zrealizowanych adaptacji literatury BBC wyrzuciło mnóstwo cóż więc takiego było w tej? Zwierz przyzna szczerze, że ma dwie intuicje, które są wzajemnie sprzeczne. Ponoć ludzi naprawdę inteligentnych poznaje się po tym, że sami nie są do końca pewni niczego na świecie zwierz przedstawi wam obie jednocześnie nie będąc ich do końca pewnym. Po pierwsze zdaniem zwierza Duma i Uprzedzenie z 1995 roku ma najlepszą Elizabeth Bennet jaką mieliśmy. I to z kilku powodów. Po pierwsze Jennifer Ehle jest ładna i dla oka przyjemna (przynajmniej zdaniem zwierza) ale nie jest pięknością. Co zgadza się z opisem w książce i nie jest jednym z tych strasznych nadużyć jak obsadzanie w roli brzydszej siostry Kiery Knigtley chyba tylko po to by wszystkie dziewczyny na całym świecie poczuły się nagle zbiorowo brzydkimi kartoflami. Przy czym zwierz podkreśla Jennifer Ehle nie jest brzydka tylko nie jest po prostu taką oczywistą pięknością. Dobra ale nie tylko o to chodzi (nawet zwierz nie jest aż tak płytki). Tym co Ehle wniosła do postaci (a właściwie przeniosła sprawnie z książki do filmu) jest jej inteligencja. I to obecna zawsze, zarówno w dialogach jak i pomiędzy nimi, kiedy obserwuje otoczenie i jedynie miną komentuje to co dzieje się wokół niej. W inteligencje i zmysł obserwacji bohaterki naprawdę nie trudno uwierzyć. Co więcej, równie łatwo uwierzyć w to, że zdaje ona sobie sprawę, z tego jaka jest jej rodzina. I to bardzo wcześnie, część adaptacji ma skłonność do pokazywania w złym świetle tylko Pani Bennet ale w ekranizacji z 1995 i pan Bennet (ponownie zgodnie z książką) nie wypada najlepiej. Przy czym nie jest to też Elizabeth święta (jak czasem zdają się ją niektórzy portretować) i scena kiedy widzi ona Pemberley i jej uczucia się zmieniają pod wpływem świadomości jakie pieniądze wchodzą w grę jest zdaniem zwierza doskonale odegrana (EDIT: w sumie nie chodzi o pieniądze a o pozycje społeczną. Plus kiedy zwierz pisze zmieniają się nie ma na myśli pojawienia się uczucia do Darcego tylk uświadomienie sobie co ten związek naprawdę by dla niej znaczył). Poza tym trzeba zaznaczyć, że twórcom udało się coś bardzo trudnego – bohaterka z jednej strony jest bardzo nowoczesna, z drugiej – nie popełniono błędu z 2005 roku, kiedy nieco za wiele gestów Elizabeth pasowało do młodej dziewczyny z XXI wieku ale już nie koniecznie z XIX. Czy można na samej Elizabeth zbudować popularność serialu? Nie ale na poczuciu że jest to postać nam bliska już tak.
Zdaniem zwierza ten serial ma najlepszą możliwą Elizabeth
No ale jest jeszcze druga hipoteza przecząca pierwszej. Otóż zdaniem zwierza to jest Duma i Uprzedzenie Pana Darcego. I to właśnie nie tyle Colina Firtha (o nim za chwileczkę) ale właśnie Darcego. Po pierwsze pojawia się on właściwie nawet wtedy kiedy nie powinno go na ekranie być. Po drugie – o ile przemianie uczuć Elizabeth wcale aż tak dużo nie poświęcono o tyle zmiana postawy Darcego jest w serialu bardzo dobrze pokazana, poświęca się jej wiele uwagi i dużo wyraźniej pokazuje, jak niechęć przechodzi w zauroczenie, zakochanie, pożądanie, miłość (dokładną kolejność można sobie ustawić). Przy czym zdaniem zwierza najlepiej w tym serialu pokazano prosty fakt, że Elizabeth się – przede wszystkim – Darcemu bardzo podoba, niezależnie od tego co o jej urodzie mówią inni (ok mini dygresja która jest cudowna ale czy wiecie że Anna Chancellor, grająca siostrę Bingleya, jest bezpośrednio i w bardzo prostej linii spokrewniona z Austen? OK koniec dygresji). To ważny element bo choć Pan Darcy nie robi nic bardziej seksualnego poza kąpielą w jeziorze (co ciekawe scenarzysta twierdził, że w ogóle nie chodziło mi o taki kontekst sceny) to jednak jest to ekranizacja w której ten trop myślenia – że to też dwoje ludzi, którzy są dla siebie atrakcyjni fizycznie, jednak się w czasie oglądania pojawia. Co z kolei – jeśli weźmiemy pod uwagę, że to wersja dla współczesnego widza, ma jednak znaczenie. Co jednak jest najlepsze osiągnięto to bez dopisywania do książki scen, jakichś niesłychanie pod tym względem wyraźnych.
No nie da się ukryć, że Darcy bardzo zyskuje na tym, że gra go Colin Firth
No dobra zwierz obiecał napisać o Colinie Firthu i musi przyznać, że rzeczywiście pochwały jakie posypały się potem na głowę aktora są w dużej mierze zasłużone. Przede wszystkim to naprawdę jest rola dobrze zagrana i to wcale nie na początku – kiedy Firht gra wzniosłego Darcego (zdaniem zwierza jest tu odrobinkę za bardzo teatralny) tylko później kiedy zaczyna „mięknąć”. Jest w serialu jedna taka scena, w której przypatruje się przez pokój Elizabeth gdy ta przekłada nuty jego siostrze (jesteśmy więc już niemalże pod koniec całej skomplikowanej historii) – ileż w tym spojrzeniu ciepła, takiego poczucia spełnienia i zwykłej miłości. Zwierz jest pod absolutnym wrażeniem, że można w jednym spojrzeniu przekazać tyle informacji o tym jak bardzo zmieniła się postawa bohatera. W filmie jest zresztą takich scen więcej. Jak chociażby ostatni (idiotycznie pominięty w filmie) spacer pary – jedna z najlepszych romantycznych scen w literaturze – bo zdaniem zwierza doskonale pokazujących jak trzeba wielkie uczucia wtłoczyć w codzienność. I tam też Firth jest doskonały, bo z jednej strony prawie pewny swego z drugiej nie pozwalający sobie ani na szczęście ani na tryumf tylko spokojnie czekający na swoją kolej by wyznać uczucie. Jakoś tak normalnie i codziennie jest w tej ostatniej scenie co sprowadza nas w końcu do tego co gdzieś nam umyka, że to przecież tylko dwoje młodych ludzi, którzy zachowali się kilka razy głupio. No i jest jeszcze scena oświadczyn – absolutnie przepiękna (zwierz wie, że wraca do filmu ale w filmie ponownie kompletnie nie trafili z codziennością całej sytuacji) gdzie Colin dał popis jak grać zakochanego angielskiego gentlemana. No właśnie, jeden z niewielu problemów jaki zwierz ma z adaptacją z 1995 roku to ta że na wiele lat zamknęła zdolnego aktora w tym samym schemacie ról. Wszyscy chcieli by był jakąś wersją Darcego, który jak mówi że kogoś kocha to tak, że niemal nie da się tego odróżnić od zaproszenia na herbatę, który niezręcznie czuje się w tłumie (taka ładna rzecz jak nieśmiałość nie jest uznawana kiedy jest się posażnym gentlemanem) i widać że ma wysokie poczucie własnej wartości. Taką rolę zagrać można raz czy dwa ale dać się złapać w pułapkę takich występów to niemalże zabić swoja karierę rolą standardowego anglika. Co prawie się Firthowi zdarzyło (i może się jeszcze zdarzyć ponownie).
Chcecie wredną arystokratyczną postać? Koniecznie zadzwońcie do Ann Chancellor, ona zawsze się sprawdzi
Czyżby przepis był aż tak prosty – wystarczy dobrze obsadzić Pana Darcego i Elizabeth Bennet – dodać w tle brytyjskich aktorów którzy zazwyczaj dobrze grają i tyle? Zwierz dodał by jeszcze jedno. Serial jest bardzo dobrze podzielony – do tego stopnia dobrze, że w historii o której wszystko wiemy, pozostawia kilka razy uczucie suspensu i każe się cieszyć że można natychmiast włączyć kolejny odcinek. To jeden z tych momentów kiedy zwierz nawet się cieszy że w 1995 roku miał tylko 8 lat zerowe pojęcie o brytyjskiej telewizji i na pewno nie czekał na nic co było na podstawie książki, której nie czytał i w języku którego wówczas nie znał. Przy czym, zdaniem zwierza mimo pewnych elementów uwspółcześniających Dumę i Uprzedzenie, tak właściwie wygrało w tej ekranizacji zaufanie Austen, i jej historii. Troszkę dopisano, troch ę linijek narratora wrzucono w dialog, ale serial wciąż uparcie wraca do ulubionych tematów autorki, którymi wcale nie są romanse, ale obserwacje ludzkich typów i zachowań. Co więcej, serial nie popełnia błędu, który zrobiły np. niedawne Perswazje. Widzicie Perswazje to serial b. dobry w 90 % ale ostatnia scena jest tak wybitnie współczesna że niszczy dobre wrażenie pozostawione przez resztę odcinków. W przypadku Dumy i Uprzedzenia takiej zmiany tonu właściwie nie ma i choć dopiski są nieco gorsze od materiału wyjściowego to nie kują aż tak w oczy.
Trzeba powoli kończyć, bo wpis się niebezpiecznie rozrasta
Jak zwierz pisał adaptację ogląda się dziś (a ogląda ją wiele osób raz na jakiś czas) zupełnie bez bólu. Jasne dwadzieścia pięć lat to kawał czasu w historii telewizji ale ta serialowa Duma i Uprzedzenie starzeje się naprawdę powoli. Na pewno wolniej niż inne seriale zrealizowane mniej więcej w tym samym czasie. Zwierz pamięta jak jakiś czas temu był zaskoczony jak np. zestarzało się Northanger Abbey zrealizowane pod koniec lat 80 (chyba w 1987 jeśli zwierza pamięć nie myli). Oczywiście to jest kilka, dość znaczących, lat różnicy ale kiedy nie tak dawno temu na DVD wydawano cały cykl, to nawet urocze skądinąd Perswazje (też z 1995) z Ciaránem Hindsem trąciły jakby nieco bardziej myszką. Co oczywiście częściowo jest kwestią budżetu, ale chyba w większym stopniu aktorstwa i scenariusza. Żeby jednak na koniec nie było za słodko zwierz musi się wam poskarżyć. Otóż tak naprawdę w głowie zwierza istnieją tylko trzy naprawdę dobre ekranizacje Austen (takie przy których zwierz nie ma żadnych daleko idących zastrzeżeń bo np. nowe Perswazje lubi ale ostatnia scena jednak budzi zastrzeżenia). To Duma i Uprzedzenie (z 1997) Emma (z 2009) i Rozważna i Romantyczna (z 2008). Natomiast obok nich jest tyle produkcji nieudanych czy budzących niekiedy przerażenie (Mansfield Park z Billie Piper to coś przedziwnego), że można się zastanowić czy przypadkiem popularność Dumy i Uprzedzenia nie zaszkodziła trochę telewizyjnym adaptacjom Austen, prowadząc do zwiększenia częstotliwości ich powstawania. Choć z drugiej strony… wiecie Duma i Uprzedzenie ma 200 lat. A jakby ktoś zwierzowi zechciał tą historię opowiedzieć jeszcze raz to zwierz… zwierz nie miałby nic przeciwko temu.
Ps: Zwierz postanowił zapoznać rodzinę z Galavantem – jeden wieczór = 4 odcinki. Bingo. Wy też tak zróbcie.
Ps2: Zwierz doskonale wie jaki serial jest następny w kolejce, chce je zmieniać w określonej kolejności, by było coś z różnych gatunków. Ale jednocześnie nikomu nie powie co dalej więc nawet nie proście
Ps3: Ku swojemu zaskoczeniu zwierz ma sekret który strasznie chciałby już wam wyjawić ale jeszcze nie może. A to fajny sekret jest. Stay Tuned