Kiedy trafiasz na podobną rozmowę nie raz, nie dwa ale kilka razy w Internecie to wiedz, że coś się dzieje. A tam gdzie coś się dzieje zwykle przybywa Zwierz na białym koniu kulturalnej opinii. Rozmowa o której zwierz mówi (i mówił nawet w podcaście) dotyczy ciągle tego samego powracającego problemu. Postrzegania Jane Austen jako autorki romansideł dla kobiet. Otóż moi drodzy. Trudno o większą i smutniejszą pomyłkę.
Zanim przejdziemy do argumentacji opartej o treść książek zacznijmy od argumentu najprostszego. W historii literatury światowej jest zaskakująco mało kobiet. Choć pojawiają się w naszych lekturach od starożytności (Safona!) to jednak zawsze jest ich mniej niż mężczyzn. Możemy to tłumaczyć na trzy sposoby. Pierwszy – dla niektórych zaskakująco oczywisty – brzmiałby – kobiety nie umieją pisać tak dobrze jak mężczyźni. Drugi – społeczny – mówiłby o tym jak przez wieki kobiety miały gorszy dostęp do wykształcenia, nie mogły się zajmować pisaniem, i wiele drzwi otwartych dla nich dziś było zamkniętych. I kiedy w końcu kobiety zaczęły móc pisać, albo kiedy kobieta pojawiała się w artystycznym środowisku (dajmy na to jak Mary Shelley) potrafiły stworzyć dzieła które wywarły niezatarty wpływ na naszą kulturę. Na koniec argument trzeci, o którym czasem się zapomina – to co uznajemy za klasykę, dzieła najważniejsze zostało przez kogoś wybrane. Prawda jest taka, że przez wiele lat osobami które miały najwięcej do powiedzenia byli mężczyźni. A oni często po prostu albo uważali literaturę napisaną przez kobiety za gorszą, albo nie byli zainteresowani kobiecą perspektywą.
Jane Austen przebiła się przez te wszystkie bariery, by na początku XXI wieku wciąż być uznawaną za autorkę znaczącą. Na tyle znaczącą że dostała swoje miejsce na banknocie 10 funtowym zastępując tam Karola Darwina. Jej powieści są czytane, ekranizowane, przerabiane. A jednocześnie – niesłychanie często można usłyszeć, zdziwienie czy nawet niechęć, wynikającą z przekonania, że oto udało się wywyższyć ponad stan autorkę książek romantycznych. Gdzie najważniejsze jest tylko żeby kobieta znalazła męża. Co, jak można przeczytać, w sposób oczywisty oznacza, że książka jest nie tylko mniej znacząca ale też po prostu nudna. Po co komu w historii literatury romansidło. Zwłaszcza pisane przez jakąś siedzącą na prowincji córkę duchownego anglikańskiego, która nie znała za dobrze świata tylko swój mały mikrokosmos angielskiej prowincji. Gdzie tu najważniejsze pytania o ludzką psychikę, analiza naszej duszy i wszystko to co powinno zapewniać miejsce w historii literatury.
Zwierz nie będzie przed wami ukrywał. Kiedy czyta takie opinie dochodzi ze smutkiem do wniosku, że niestety Jane Austen jest w pewnym stopniu ofiarą swojego sukcesu. Otóż bardzo wiele osób czerpie informacje odnośnie jej prozy nie z lektury książek ale z filmów. Tymczasem ekranizacje, nawet bardzo ciekawe, boskie, czy rozbite na kilka odcinków, rzadko potrafią oddać całość książki. Zwierz uwielbia oglądać kolejne ekranizacje prozy Austen ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że tworzą one własny mały mikrokosmos, który niekoniecznie ma coś wspólnego z prozą autorki. Doskonale pokazuje to omawiana przez Zwierza na Coperniconie, mokra koszula pana Darcy. Pojawia się ona w kilku ekranizacjach, czy wariacjach na temat. Nie ma jej natomiast w książce. Niestety ludzie zaskakująco często uważają że jeśli ekranizacja jest zgodna z rozwojem akcji w powieści to zasadniczo rzecz biorąc zastępuje lekturę. Problem w tym, że ekranizacja zawsze jest interpretacją. Co więcej, w przypadku filmów, interpretacją nastawioną na zaintrygowanie i rozbawienie widza urodzonego i wychowanego w konkretnych czasach. Co w przypadku Austen oznacza przekonanie, że w prozie angielskiej autorki zainteresują nas elementy przede wszystkim romansowe. Dlaczego romansowe? Głównie dlatego, że w wielu przypadkach za produkcje ekranizacji odpowiadają ludzie którzy kierują swoje historie do kobiet. Istnieje, przekonanie, że kobietom zawsze najłatwiej sprzedać romans. Zresztą to zostaje w wielu czytelnikom się najszybciej kojarzy – jakieś kobietki które biorą śluby. Nuda, dla panienek. W filmie zostaje często z książki przerywany perypetiami romans. A nie to co zadecydowało o jej znaczeniu.
O czym bowiem są przede wszystkim powieści Austen? Nie moi drodzy, nie o miłości. Nawet nie o małżeństwie. Są o społeczeństwie i o rządzącymi nim prawami. Austen robi coś co w literaturze zdarza się rzadko. Spogląda na otaczające ją społeczeństwo i pokazuje nam je z dwóch stron. Po pierwsze – tworzy galerię bardzo zindywidualizowanych, niebanalnych postaci – czytając dziś Austen nie trudno dostrzec jak wielu autorów czerpało z jej sposobu opisywania ludzi w towarzystwie. Co więcej – bohaterowie Austen, zarówno mężczyźni jak i kobiety, naprawdę rzadko są idealni. Wręcz przeciwnie, autorka nie ma problemu z opisaniem ludzi, głupich, naiwnych, nadmiernie egzaltowanych, czarujących, upierdliwych. Jej bohaterki rzadko są bez skazy – niezależna Elizabeth Bennet ma skłonność do szybkiego oceniania ludzi, Emma kompletnie nie rozumie, że naprawdę nie wie co jest dla wszystkich najlepsze, Katarzyna z Opactwa Northanger to niekiedy niesamowicie egzaltowane dziewczę, Anne z Perswazji irytuje tym jak łatwo poddaje się opiniom innych. Żadne z nich bohaterki idealne. Prawda jest taka, że nie ma w klasyce literatury wielu powieści które tak dobrze oddawały by właśnie zróżnicowanie charakterów w towarzystwie. Co więcej, nie da się czytając Austen nie dostrzec, że była to kobieta nie tylko o doskonałym zmyśle obserwacji, ale też – nie ukrywajmy – dość złośliwa. Zwłaszcza, głupi ludzie nie mieli z nią łatwo.
Ale jest też druga strona. Niemal każda powieść autorki zawiera element krytyki społecznej. Najczęściej powodem nieszczęścia są kwestie finansowe i sprawy dotyczące dziedziczenia. W Rozważnej i Romantycznej ojciec bohaterek nie może im w żaden sposób zagwarantować bezpieczeństwa finansowego. Umierając zostawia je na łasce syna z pierwszego małżeństwa. Jeśli odłożymy na bok patrzenie przez pryzmat romansu, jest to historia kobiet które z powodu takiego a nie innego prawa spadkowego tracą dach nad głową. Zmuszone do opuszczenia posiadłości, w której żyły, dorastały i do której – z racji swojej płci – nie mają żadnych praw. W Dumie i Uprzedzeniu szał związany z wydawaniem kolejnych córek za mąż bierze się z podobnego problemu – jeśli panny Bennnet nie znają sobie mężów – jakichkolwiek mężów, to stracą dach nad głową. Kiedy na scenie pojawia się koszmarny Pan Collins – który dostanie dom w spadku, Austen go wyśmiewa ale jednocześnie, pokazuje jaki to jest dramat dla kobiet w tej sytuacji – albo wezmą ślub z panem Collinsem który zupełnie nie dorasta do ich poziomu intelektualnego, albo będą i tak zdane na jego łaskę. Więcej – Austen pokazuje nam kobietę, dla której małżeństwo nawet z panem Collinsem jest lepsze niż brak małżeństwa. Bo nie jest już taka młoda, bo mieszka z rodzicami. Bo innej opcji za bardzo nie ma, żeby zdobyć niezależność. Z kolei w Emmie bohaterka za wszelką cenę stara się zmusić swoją gorzej urodzoną przyjaciółkę do znalezienia sobie męża z wyższych sfer. Nie dostrzega jednocześnie że dla dziewczyny z niższej klasy społecznej dużo lepszym wyborem będzie wybranek bliższy jej klasowo. Dobrze wyjść za mąż w opinii Austen to wyjść za mąż nie tylko z miłości ale też, tak by jakoś dogadać się w kwestii różnic społecznych. Nawet jeśli będzie to oznaczało, jak w przypadku Dumy i Uprzedzenia – że będzie się rzadko odwiedzało rodzinę żony (w filmach tego nie ma ale książka dość jasno sugeruje, że Pan Darcy swoich teściów wciąż nie znosił). Z kolei w Perswazjach nie tylko mamy kłopoty finansowe ale pouczenie, że ludzie ze środowiska które nas otacza wcale nie muszą mieć racji co do tego co dla nas najlepsze.
Warto zwrócić uwagę, że w powieściach autorki ofiarami dość opresyjnego systemu społecznego padają nie tylko kobiety. Także mężczyźni często zmuszeni są podejmować decyzje nie kierując się sercem ale lękiem przed wydziedziczeniem, czy usunięciem poza nawias rodziny – chociażby dlatego, że nie podzielają ambicji społecznych swoich rodziców. Wystarczy uważniej przyjrzeć się męskim bohaterom Rozważnej i Romantycznej by dostrzec, że są oni nie mniej zaplątani w kwestie społeczne. Z kolei w Dumie i Uprzedzeniu zarówno pan Bingley jak i Pan Darcy nie mogą po prostu poddać się porywowi serca zupełnie zapominając o kwestiach społecznych – bawiąca widzów scena oświadczyn Pana Darcy to przecież zapis dramatu faceta który nie jest w stanie się odkochać w dziewczynie, która jest z bardzo nieodpowiedniej rodziny. I w tamtych czasach niosło to za sobą konsekwencje. Takich mniej lub bardziej nieszczęśliwych facetów – właśnie z powodów klasowych czy społecznych jest w powieściach Austen więcej.
Dla niektórych dobre zakończenia w powieściach autorki to dowód na to, że jej powieści są mniejszej wagi, niż kolejne dramatyczne historie. Prawda jest taka, że dobre zakończenie takiej historii – przełamania barier społecznych, wcale nie było w ówczesnej literaturze oczywiste. XIX literaturze roiło się od trupów kobiet i mężczyzn których za przekroczenie granic swojej grupy społecznej czekała kara. Nawet jeśli początkowo mieliśmy do czynienia ze ślubem czy pozornym szczęściem, potem przychodziła niewidzialna ręka losu i przywoływała wszystkich do porządku. Fakt, że Austen w swoich powieściach pokazuje, że ludzie raczej powinni wybierać sobie na partnerów ludzi których kochają i z którymi się rozumieją – i nie czeka ich za to kara, jest nie banalne, ale nowatorskie. Jest takim krokiem w stronę bardziej współczesnego dobierania partnerów. Zresztą to zakończenie podobnie jak zawarte w powieściach Austen elementy krytyki społecznej można czytać jako pytanie do ówczesnych czytelników – czy naprawdę będziemy udawać że wszystko w naszym społeczeństwie jest w porządku? Czy ludzie naprawdę powinni być tak uzależnieni od kwestii finansów i dziedziczenia?
Uznanie prozy Austen za romanse, czy za literacki kicz jest o tyle zabawne, że sama autorka, w Opactwie Northanger naśmiewała się z powieści którymi zaczytywały się wówczas dziewczęta. Te wszystkie ciemne ponure zamczyska, skrzypiące komody, tajne listy, duchy zamordowanych żon, chmurni kochankowie. Opactwo to przecież wielka satyra na powieść gotycką gdzie dziewczyna która naczytała się za dużo takich książek jest absolutnie pewna że znalazła w sekretarzyku tajne zapiski które okazują się rachunkiem z pralni. Ta niesłychanie dowcipna (oraz nie ukrywajmy złośliwa) książka, doskonale pokazuje, że Austen nie jest jakąś tam starą panną która siedząc na prowincji snuje marzenia o idealnych facetach, ale inteligentną kobietą, która uważnie przygląda się społecznym modom i ma w sobie dość dowcipu i złośliwości by je skrytykować. Zresztą jej uwagi są absolutnie ponadczasowe i zdaniem zwierza – można je było kilka lat temu niemal słowo w słowo przenieść na emocje młodocianych czytelniczek Zmierzchu.
Bronienie Austen jako dobrej autorki jest zdaniem zwierza wynikiem dość przykrego zjawiska związanego z percepcją literatury. Otóż, zwierz widzi tu dwie sprawy. Po pierwsze, nauczono nas że ważna i dobra literatura jest o sprawach wielkich. Ale zdaniem zwierza – zakres spraw wielkich wytyczonym przez mężczyzn. Kiedy więc Austen pisze o problemach związanych z losem kobiet czy z zawarciem małżeństwa – tak by znaleźć męża dobrego ale jednocześnie – dobrego dla nas, to pisze o sprawie błahej. Dlaczego? Trudno powiedzieć, dla kobiety w Anglii w XIX wieku (na jego początku) małżeństwo było sprawą kluczową. Determinowało jak będzie żyła. Czy będzie żyła. Czy będzie szczęśliwa. Czy będzie nieszczęśliwa. Podstawowe sprawy. Dlaczego uznajemy to za głupi i mało znaczący temat? Podobnie zwierz znalazł w różnych uwagach narzekania, że w tych książkach mało się dzieje. Ponownie – głównie dlatego, że opierają się one na zapisie dnia codziennego, życia społecznego, pokazywania nam przeszłości z innej perspektywy. Książki rozgrywają się w czasie wojen napoleońskich. Austen pozwala nam spojrzeć na wydarzenie historyczne z niezwykłej perspektywy – oddalonej do pól bitwy perspektywy kobiet dla których wojna to młodzi oficerowie stacjonujący w okolicy. Perspektywa ciekawa, bo zwykle nieobecna w narracji o przeszłości. A zmieniająca nasze perspektywy.
Druga sprawa jest smutniejsza. Zwierz wciąż ma wrażenie, że nie umiemy patrzeć na kobiety z przeszłości. Wymagamy od nich bycia kobietami współczesnymi albo przynajmniej, takimi które będą się zachowywać tak żeby podważyć stereotypy płci. U Austen kobiety są różne. Niekoniecznie podważają jakiekolwiek stereotypy, nawet zuchwała Elizabeth Bennet zmienia nieco podejście do pana Darcy’ego kiedy widzi jego wspaniałą posiadłość i wyobraża sobie że mogłaby być jej panią. To nie są kobiety które chcą zrewolucjonizować świat, czy być kimś innym. Są często bystre, trochę bezczelne. Austen nie kryje, że uważa iż umiejętności jakich wymaga się od młodych kobiet bywają bzdurne (zwierz ma wrażenie że autorka nie była fanką grania na klawesynie), ale pokazuje nam je takimi jakimi były. I prawdę powiedziawszy, wydają się dzięki temu dużo bardziej ludzkie niż modelowe bohaterki pisane pod tezę. A jednocześnie – to nie są koniecznie niewinne dziewczątka – doskonale widać to we wspomnianej Dumie i Uprzedzeniu gdzie w sumie żadna z sióstr Bennet nie miała wątpliwości, że ich młodsza siostra która zwiała z pięknym oficerem musiała się z nim przespać. To sugeruje nam, że świat w którym żyły te kobiety był być może odrobinę inny niż można wnioskować po ich nudnych codziennych czynnościach.
Inna sprawa, zwierz znalazł gdzieś zarzut, że naprawdę po co czytać o perypetiach ludzi którzy nigdy nie musieli pracować. Zwierz musi przyznać, że trochę go to pytanie wprawiło w stupor. Choć ma serduszko na lewo, to jednak wypadałoby dostrzec w powieściach autorki ów dramat kobiet które nawet mając bardzo mało pieniędzy nie mogą iść do pracy. To jest specyficzna sytuacja – kiedy jest się na tyle dobrze urodzonym żeby praca – zwłaszcza kobiet – była absolutnie wykluczona, a jednocześnie na tyle pozbawionym środków do życia, że jest się zdanym na opiekę krewnych. Czytanie o takich ludziach, doskonale pokazuje nam jak skomplikowane były w przeszłości relacje społeczne. I jak bardzo nie możemy przekładać współczesnych norm na historię. Prowadzi to do ślepego zaułka gdzie mamy pretensję do bohaterów z przeszłości, że są bohaterami swoich czasów. Co ponownie składania do lektury – by poznać świat który z naszej perspektywy może się wydawać zupełnie obcy. Np. problem z tym że jedna z córek wyjechała gdzieś z oficerem może dziś być błahy. Wtedy oznaczał, że reszta córek może nigdy nie znaleźć męża i być skazana na biedę. Te wszystkie błahe i „romansowe” problemy w istocie były dla ówczesnej kobiety często fundamentalne. Złe zachowanie rodziny na balu mogło zaważyć na jej szansie na znalezieniu lepszego partnera i co za tym idzie na lepsze życie. To był koszmar tej społecznej i towarzyskiej klatki w jakiej znaleźli się bohaterowie.
Powieści Austen wiele osób traktuje jako literaturę lżejszą, która pozwala uciec od teraźniejszości i zanurzyć się w spokojne i cudowne opowieści z happy endem. Jeśli jednak przyjrzymy się dokładniej, to nie ma tam za dużo przestrzeni do ucieczki. Zwierz czytając powieści autorki dziękował Bogu, że wiele, wiele lat później nie musi się martwić nieuczciwym prawem spadkowym, wydziedziczeniem czy brakiem prawa do dziedziczenia kobiet. Był też szczęśliwy, że postulowane przez Austen pójście za głosem serca – co przecież wcale nie było oczywiste – stało się ostatecznie obowiązującą normą. A jednocześnie przykro mu, że takie powieści – wyprzedzające swoje czasy w tym jak portretowały ludzi i życie towarzyskie, postulująca zmiany społeczne i krytykująca to co zastała, dla wielu będzie szmirą, romansidłem czy lekturą dla starych panien. I wiecie dlaczego tak jest? Bo napisała ją kobieta i nie napisała o problemach ważnych z punktu widzenia mężczyzn. Napisała o tym co ważne z punktu widzenia kobiet. Ówczesnych kobiet. To niesamowite jak wiele osób nie umie jej z tego chociażby powodu docenić.
Można powieści Jane Austen nie lubić. Mogą nudzić, choć zdaniem zwierza bronią się lepiej niż książki napisane nawet później. Głównie za sprawą języka i swobody z jaką zostały napisane. Dobrze zarysowane postacie, nawet jeśli zakorzenione w historycznych obyczajach, są jednak bardzo współczesne pod względem charakterów. Ale Austen nie jest autorką słabej literatury. Więcej, nie jest autorką romansideł. Nie jest na liście najważniejszych lektur w historii przez przypadek. Nie jest zabawnym dodatkiem do wielkiej literatury. Jest autorką wielkiej literatury. I teraz trzeba sobie zadać uczciwe poważne pytanie – czy jej największym przewinieniem nie jest to, że była kobietą. Pisała o kobietach. Pisała o tym co dla kobiet ważne. I w tym męskim świecie zupełnie nam nie pasuje do definicji tego co powinno być wielką literaturą. Na całe szczęście, jej pewnie by to nie obchodziło. I chyba anglików też nie obchodzi. Bo pani w czepku widnieje na dziesięciu funtach. Co powinno starczyć akurat na Dumę i Uprzedzenie w twardej oprawie. Do poczytania. Nie oglądania.
PS: Zwierz nadal jest chory. Większość tekstu powstała już jakiś czas temu i leżała na komputerze. Zwierz dodał tylko kilka zdań odnosząc się do niedawnych dyskusji.