Jakiś czas temu wydawnictwo Non-Stop Comics postanowiło, obsypać Zwierza prawdziwym komiksowym szczęściem. Tym razem w paczce znajdowało się kilka zupełnie różnych komiksów ale Zwierz z pewną przewidywalnością już teraz może powiedzieć, że wszystkie warte są kupienia. Nie mniej ponieważ pewnie jeszcze nie obrabowaliście jakiegoś skarbca to Zwierz postara się wam napisać coś o każdym z nich i ma nadzieję, że pozwoli wybrać ten który właśnie wam spodoba się najbardziej.
Na pierwszy ogień idą Chrononauci, za którym stoją Mark Millar i Sean Murphy. To utrzymana w stylistyce produkcji przygodowych z lat osiemdziesiątych historia dwóch podróżników w czasie. Doktor Corbin Quinn z fryzury przypomina nieco Wolverine ale jest w istocie geniuszem który opracował technologię specjalnych skafandrów pozwalających przenosić się w czasie – dokładniej w przeszłości. Jego przyjaciel Danny Reilly to niezbyt odpowiedzialny poszukiwacz przygód, który jednak idealnie nadaje się na trudną i karkołomną misję sprawdzenia co kryje historia. W czasie ich pierwszej misji dochodzi do wypadku, który uruchamia ciąg dość niespodziewanych wydarzeń. Chrononauci ujmują przede wszystkim poczuciem humoru. To naprawdę zabawny, lekki komiks – który kwestie podróży w czasie pokazuje od nieco mniej poważnej strony. A jednocześnie – zgodnie z dobrymi zasadami kina przygodowego – wszystko może być szalone i zabawne tak długo jak mamy też jakieś prawdziwe emocje. Tu prawdziwa jest przyjaźń między Corbinem i Dannym – panowie są dla siebie w stanie zrobić naprawdę wszystko a także żal Corbina, że poświęcił całe życie nauce zamiast zająć się rodziną – ojcem i żoną. Ten trop jest zresztą bardzo fajnie poprowadzony – bo ostatecznie okazuje się kluczowy. Zwierzowi bardzo podobał się scenariusz ale też rysunki. Trudno tu się rozpisywać ale to jest właśnie taka kreska jaką Zwierz lubi. Plusem Chrononautów jest fakt, że choć komiks ma cztery części (tak przynajmniej Zwierz znalazł w Internecie) to ten wydany przez Non-Stop Comics może sobie spokojnie funkcjonować jako osobny tom zupełnie bez szkody dla historii (EDIT: Poinformowano Zwierza że te cztery części wszystkie znajdują się w tym jednym tomie. Więc macie wszystko!). Co jest fajne bo nie zawsze jest tak, że komiks chwyci i potem człowiek zostaje sfrustrowany z jednym czy dwoma zeszytami i bez puent. Tu tego problemu nie ma.
Kolejna ciekawa pozycja na liście to Jezioro Ognia autorstwa Nathana Fairbairna i Matta Smitha (ten drugim ma genialny biogram pod koniec tomu – składający się głównie z tłumaczenia którym Mattem Smithem autor nie jest). Historia rozgrywa się w XIII wieku w czasie krucjaty przeciwko albigensom. Ponownie mamy dwóch młodych (jak można się domyślać – nastoletnich) przyjaciół Theo i Hugh, którzy trochę z nudów i trochę z przekory postanawiają dołączyć do krucjaty a właściwie do trwającego oblężenia. Ponieważ są młodzi i jeszcze nie mieli okazji się wykazać dostają zadanie – pojechać do oddalonego o miesiąc miasteczka – jednego z siedlisk herezji. W wyprawie bierze udział także inkwizytor, rycerz który za wiele napatrzył się na okropieństwa wcześniejszych krucjat i jeszcze kilku rycerzy- w tym Sir Henry który pojawił się głównie po to by przyprowadzić niepokornego Theo do domu. Wyprawa wydaje się zadaniem które ma odciągnąć młodzików od niebezpieczeństwa, ale prowadzi ich w sam środek koszmaru. Bowiem niewielkie miasteczko nawiedzają potwory, którym nikt nie jest się w stanie przeciwstawić. Trudno się zresztą dziwić bo dość szybko zaczynamy rozumieć, że owe potwory pojawiły się tam … na statku kosmicznym. Opowieść doskonale łączy dwie zupełnie różne historie – z jednej – opowieść o ataku kosmitów na biednych mieszkańców średniowiecznej Francji, z drugiej – ciekawe spojrzenie na europejskie krucjaty przeciwko heretykom. Zdaniem Zwierza niektórzy czytelnicy mogą uznać kosmitów za mniej intrygujący temat, niż wierzenia Katarów (te zaś są naprawdę ciekawe). Sam komiks jest najlepszy właśnie wtedy kiedy daje nam chwilkę odpocząć od akcji i pozwala przyjrzeć się bohaterom i czasom w którym przyszło im żyć. Ostatecznie jednak Zwierz cały czas czytał Jezioro Ognia z myślą, że to byłby bardzo dobry film. Choć o ile w komiksie takie mieszanie porządków uchodzi i nawet nie dziwi, to w filmie rzadko udaje się połączyć rzeczy tak odległe jak krucjaty i kosmici i otrzymać satysfakcjonujący efekt końcowy.
Trzeci komiks może wzbudzić najwięcej kontrowersji – Wbrew Naturze (t.I Przebudzenie) wyszło spod pióra (dosłownie bo jest ona autorką scenariusza i rysunków ) Mirki Anolfo. Komiks opowiada o świecie zamieszkanym przez antropomorficzne zwierzęta. Ta antropomorfizm objawia się w tym, że właściwie zwierzęta te wyglądają dokładnie jak ludzie ale np. nasza główna bohaterka jest świnką więc ma ryjek i ogonek i uszy jak świnka a poza tym jest całkiem normalną dziewczyną. Nie mniej ten pomysł na antropomorficznych bohaterów ma swoje plusy. Jakie? Przede wszystkim sam pomysł na świat przedstawiony – rząd robi wszystko by zachęcić swoich obywateli by łączyli się w pary. Ale tylko takie które mogą dać potomstwo – nie tylko homoseksualizm ale też łączenie się w pary z przedstawicielami nie swojego gatunku. Jeśli do 25 roku życia nie uda się komuś znaleźć partnera wtedy przydziela go państwo. Nasza bohaterka – świnka Leslie właśnie skończyła 25 lat. Nie ma za dobrej pracy i pomysłu na siebie. Natomiast co noc śni się jej biały wilk z którym… cóż powiedzmy tak – nie gra w karty. Tymczasem rząd nadzwyczaj szybko znajduje jej idealnego partnera – bardzo przystojnego pana świnkę. Tylko nie wszystko jest proste – bo sny naszej bohaterki mają w sobie coś bardzo niepokojącego co chyba jest związane ze starożytnymi legendami. Zwierz nie opowie wam więcej bo historia ma w sobie sporo zwrotów akcji i sam pierwszy tom tylko zachęca by czytać dalej. Zwierza skusiła przede wszystkim wizja takiego zupełnie innego społeczeństwa – zwierz uwielbia kiedy autorzy wymyślają jakieś własne zasady rządzące światem przedstawionym. Część osób może być nieco skonfundowana tym że jest to jednak komiks miejscami dość śmiały i z antropomorficznymi zwierzątkami. Z drugiej strony – tak naprawdę dużo więcej dotyczy tu budowania postaci (naprawdę niezłego) i świata w którym żyją. Do tego autorka ma bardzo fajną, miękką kreskę, która przywodzi na myśl taki kreskówkowy sposób rysowania. W każdym razie Zwierz początkowo trochę kręcił nosem a teraz jest zachwycony i ma nadzieję, że pojawią się kolejne tomy.
Kolejny tom to komiks europejski a dokładniej hiszpański (żeby nie powiedzieć kataloński) autorstwa El Torres i Jeusa Alonso Iglesiasa pod tytułem ‘Duch Gaudiego”. To taki komiks którego fabuła spokojnie mogła by się stać filmem – bo ma bardzo filmowy układ. Mamy młodą matkę która ratuje pewnego starca przed potrąceniem dokładnie w tym samym miejscu w którym Gaudi wpadł pod tramwaj, mamy niewyjaśnione zbrodnie które ktoś popełnia w miejscu najsławniejszych budynków wzniesionych według projektów Gaudiego, mamy panią sędzie, łysego – twardego i inteligentnego śledczego i pytanie – czy to sam duch Gaudiego mści się za to jak traktowane są zaprojektowane przez niego budynki czy może to jakiś wyrafinowany seryjny morderca. Duch Gaudiego to sprawnie opowiedziana, dowcipna i wciągająca historia kryminalna która robi coś podobnego co powieści Dana Browna (minus poczucie, że to co czytamy jest żenujące) – pomiędzy kolejne akty sensacyjnej intrygi wkłada całe mnóstwo informacji o Gaudim, jego architekturze i co chyba najciekawsze – tym co się z nią stało po śmierci architekta. Duch Gaudiego to zdaniem Zwierza idealny komiks dla ludzi którzy być może nie czytają za dużo komiksów. Spójna, zamknięta historia, z ciekawym połączeniem mrocznej historii i ponownie – nie takich „mrocznych” ilustracji. W każdym razie jeśli znacie kogoś kto lubi Gaudiego to komiks dla nich obowiązkowy – bo też widać, że twórcy podchodzą bardzo emocjonalnie do spuścizny po wielkim architekcie. Zbliżają się (powoli) święta i wydaje się, że Duch Gaudiego to naprawdę idealny pomysł na prezent. Może jak włożycie do środka bilet lotniczy do Barcelony to uzyskacie prezent stulecia.
Ostatni komiks w paczce to Odrodzenie (Tom pierwszy: Jesteś wśród przyjaciół) autorstwa Tima Seeley i Mike’a Nortona. Historia jest jak z dobrego horroru – pewnego dnia w małym miasteczku w Wisconsin, gdzie zawsze jest zimno i leży śnieg, zmarli wracają do życia. Może gdzie indziej wywołało by to panikę ale nie w Wisconsin. Tu jest to tylko kolejny problem dla Dany Cypress, lokalnej policjantki (i co ważne córki lokalnego szefa policji) która teraz musi sobie radzić z konsekwencjami tych wydarzeń, a do miasta ściągają religijni fanatycy i rządowi specjaliści – wszyscy starający się znaleźć odpowiedź na pytanie co się właściwie stało. Do tego ukochana siostra naszej bohaterki, sama padła ofiarą morderstwa – nie wie kto ją zamordował, ale ponieważ nie umarła do końca to może poprosić swoją siostrę o śledztwo (a jednocześnie ukrywać fakt, że nie jest do końca żywa przed ojcem). Zwierz wciąż korzysta z filmowych porównań ale czytając komiks miał wrażenie takiego miksu gdzieś pomiędzy Fargo a Pozostawionymi. Z jednej strony mamy opowieść o małej społeczności w której dzieje się coś bardzo dziwnego i niepokojącego, z drugiej to też opowieść o rodzinie – zwłaszcza o siostrach i o takim zaskakująco normalnym (niekiedy) życiu wraz ze swoimi zmarłymi. Odrodzenie doskonale buduje napięcie więc jak tylko skończy się pierwszy tom to człowiek od razu wygląda drugiego. I pewnie się pojawi bo to może być hit zwłaszcza dla tych którzy lubią dziwne historie z dreszczykiem.
To tyle na dziś. Ale Zwierz wam powie, że nawet nie wiedział jak brakowało mu wydawnictwa Non-Stop Comics (które w dużym stopniu opiera swoją ofertę na komiksach wydawnictwa Image Comics, które ma w swojej ofercie naprawdę świetne tytuły) dopóki nie powstało. Jasne Zwierz jak każdy lubi komiksy DC i Marvela i chętnie sięgnie po komiks europejski (na którym się zresztą dużo bardziej wychował, bo u Zwierza w domu łatwo było znaleźć komiksy belgijskie i francuskie a amerykańskie już niekoniecznie) ale brakowało mu czegoś pomiędzy. To znaczy komiksów rysowanych w stylu amerykańskim ale nie będących częścią większego świata Marvela czy DC. Zwłaszcza, że choć zwierz lubi komiksy zaangażowane (ma nawet na nie osobną półkę z dala od tytułów o super bohaterach) to lubi też zwykłą rozrywkę – tylko może niekoniecznie ciągle o tych samych bohaterach w różnych konfiguracjach. I tu właśnie wchodzi Non- Stop Comics które oferuje podobną rozrywkę, ale jednak z innymi postaciami, domkniętymi cyklami i w ogóle nieco inne pod względem estetyki czy tematyki. Zresztą jeśli będziecie się zastanawiać nad sprezentowaniem komuś komiksu to wydaje się, że sięgnięcie po tytuły od Non-Stop Comics daje większą szansę na trafienie w coś czego obdarowywany jeszcze nie ma a co może mu się spodobać.
Na koniec jak zwykle o cenach – większość komiksów kosztuje w przypadku Non- Stop Comics 40 zł – za wydania średniej grubości, na dobrym papierze i w bardzo miłych gładkich okładkach. Grubsze komiksy (np. Jezioro Ognia) kosztują 46 zł. Natomiast pewnym zaskoczeniem był Duch Gaudiego bo to komiks wydany w twardej oprawie i taki za które inne wydawnictwa pewnie by sobie policzył dużo więcej – tu cena to pięćdziesiąt parę złotych – akurat tyle ile można wydać na prezent np. na Mikołajki. W każdym razie – cenowo nie jesteśmy w jakimś niebie ale jest na tyle dobrze, że można sobie co pewien czas kupić interesujący nas tytuł. W końcu nie musimy czytać wszystkiego. Choć Zwierz nie ukrywa… korci.
Ps: Wszystkie omawiane dziś przez Zwierza komiksy znalazły się w paczce od Non-Stop Comics co oznacza, że Zwierz nie zapłcił za nie ani grosza. Jednak sam wpis nie jest sponsorowany. BTW – pisząc ten wpis zwierz rozmontował pierwszą górę komiksów leżącą u niego na biurku. Druga – zawierająca głównie mangi właśnie doczekała się na swoją kolejkę – więc być może już niedługo – pierwsze w historii bloga recenzje mangi! Takie czasy! Tyle do czytania!