Home Seriale Jak ja nie cierpię Emily czyli trochę (auto)refleksji o drugim sezonie “Emily in Paris”

Jak ja nie cierpię Emily czyli trochę (auto)refleksji o drugim sezonie “Emily in Paris”

autor Zwierz
Jak ja nie cierpię Emily czyli trochę (auto)refleksji o drugim sezonie “Emily in Paris”

Kobiece bohater­ki w pop­kul­turze częs­to oce­ni­ane są bez porów­na­nia surowej niż mężczyźni. Zwró­ciłam na to uwagę dość dawno temu – głu­pio zachowu­ją­cy się bohater seri­alu zwyk­le jest trak­towany przez nas dużo bardziej pobłażli­wie niż bohater­ka popeł­ni­a­ją­ca błędy. Zresztą to samo tyczy się aktorek, które potrafią być przez nas kry­tykowane dosłown­ie za każdą zmi­anę wyglą­du, nawet jeśli obok nich stoi facet, który od trzech dekad nie ma ani jed­nej nowej zmarszcz­ki a prze­cież wiemy, że biolo­gia tak nie dzi­ała. Dlat­ego ilekroć czy­tam o kosz­marnych kobi­etach w pop­kul­turze tylekroć zas­tanaw­iam się, dlaczego tyle cza­su anal­izu­je­my jak paskud­na była Car­rie z „Sek­su w Wiel­ki Mieś­cie” a zde­cy­dowanie mniej cza­su poświę­camy na równie paskud­nych (a nawet bardziej) bohaterów męs­kich. Mam wraże­nie, że to siedzi w nas głęboko i niekoniecznie wyni­ka z uświadomionych mech­a­nizmów – bardziej z tego, jak w ogóle mówimy o kobi­etach w przestrzeni publicznej.

 

Ten wstęp jest konieczny, ponieważ nien­aw­idzę Emi­ly z „Emi­ly in Paris”. Jest to uczu­cie, które płonie we mnie żywym ogniem i spraw­ia, że oglą­danie seri­alu jest mieszanką przedzi­wnej emocjon­al­nej tor­tu­ry i rozry­w­ki.  Wiele osób pisało mi, że Emi­ly in Paris nie jest pro­dukcją, która ma być szczegól­nie inteligent­na. Naprawdę doskonale zda­ję sobie z tego sprawę, więcej – jako fan­ka takich seri­ali widzi­ałam ich w życiu całkiem sporo. Przeży­wałam nie tylko przy­gody bohaterek „Sek­su w Wielkim Mieś­cie” ale też bohaterek seri­alu „Szmin­ka w wielkim mieś­cie”, „Younger”, „Bold Type”, „Valer­ię” i wiele, wiele innych. Serio to jest jeden z moich ulu­bionych gatunków seri­alowych – kobi­ety w wielkim mieś­cie, które roman­su­ją i pode­j­mu­ją złe decyz­je. Jed­nak w żad­nym z tych seri­ali nie czułam takiej niechę­ci do bohater­ki – nawet jeśli nie zawsze zgadza­łam się z postępowaniem każdej postaci w każdej sytu­acji. Lek­ka iry­tac­ja na seri­alowych bohaterów i bohater­ki to nic złego – znaczy, że trak­tu­je­my ich poważnie, są dla nas czymś więcej niż tylko postacią – czegoś od nich oczeku­je­my. Jed­nak w przy­pad­ku Emi­ly ta iry­tac­ja zamienia się w aut­en­ty­czną żywą niechęć.

 

 

Emi­ly in Paris. Lily Collins as Emi­ly in episode 202 of Emi­ly in Paris. Cr. Car­ole Bethuel/Netflix © 2021

 

Ponieważ jed­nak jest we mnie głębo­ka potrze­ba autore­flek­sji zaczęłam się zas­tanaw­iać, dlaczego tak bard­zo nien­aw­idzę Emi­ly. I mam kil­ka teorii. Jed­ną z nich jest taka, że Emi­ly mnie wkurza, bo nie zachowu­je się jak postać kobieca, tylko jak niesamowicie pewny siebie mężczyz­na. Pomyśl­cie – główne cechy Emi­ly, to niechęć do bra­nia odpowiedzial­noś­ci za swo­je czyny, nieu­miejęt­ność nor­mal­nego przeproszenia za błędy i brak zrozu­mienia czy wręcz oburze­nie, ilekroć ktoś czegoś od niej wyma­ga (np. nauczenia się języ­ka nawet w pod­sta­wowej formie po kilku miesią­cach prze­by­wa­nia we Francji i pra­cy we fran­cuskiej fir­mie). Emi­ly nie jest szczegól­nie lojal­na i jest niezwyk­le skon­cen­trowana na sobie a także zaskoc­zona, ilekroć ktoś wycią­ga kon­sek­wenc­je wobec je zachowa­nia. Najpierw robi, potem myśli i nigdy nie ponosi kon­sek­wencji swo­jej zawodowej niekom­pe­tencji. Im dłużej się jej przyglą­dam tym bardziej widzę, że jest napisana jak pier­ws­zo­planowy bohater męs­ki – bo mniej więcej tak wyglą­da schemat pisa­nia takich postaci (od razu zaz­naczam – to jak się pisze postaci określonej płci, a jak takie oso­by zachowu­ją się w real­nym życiu to dwie różne sprawy).

 

 

Kto wie, może to jest właśnie to źródło frus­tracji – widz­imy dziew­częcą, chodzącą w kolorowych stro­jach bohaterkę, ale kiedy zaczy­na coś robić albo mówić – nagle dostrzegamy, że ktokol­wiek ją napisał – nigdy nie miał doświad­czenia bycia kobi­etą i soc­jal­iza­cji do pewnych kobiecych cech. Emi­ly wyda­je się nam z jed­nej strony aro­ganc­ka i niezbyt przy­jem­na a z drugiej – bard­zo obca. Wiemy, że więk­szość z nas by się tak nie zachowała i czu­je­my jak bard­zo nie jesteśmy w stanie zaw­iesić niewiary. Fan­tasty­czny Paryż z tego seri­alu (Bo prze­cież to Paryż wyobrażony) wyda­je się bardziej real­ny od tego jak wyglą­da emocjon­al­na dojrza­łość Emi­ly. Mam wraże­nie, że to tym bardziej dokucza, gdy zestaw­iamy ten charak­ter – tak bard­zo odległy od tego co znamy z naszego doświad­czenia czy soc­jal­iza­cji z jej garder­obą, która na każdym kroku, wręcz karykat­u­ral­nie pod­kreśla jej dziew­czę­cość i kobiecość. Emi­ly to oso­ba, która zawsze ubiera się tak jak­by nie ist­ni­ały ubra­nia wygodne, codzi­enne, takie w których więk­szość z nas spędzi całe swo­je życie. Jest też w jak­iś sposób — częs­to przyp­isy­wany kobiecym bohaterkom — nai­w­na i niepo­rad­na. Próbu­je napisać list po fran­cusku mimo, że zupełnie nie zna języ­ka (już naprawdę robi­e­nie z niej takiej językowej idiot­ki, że nie umie kupić szam­ponu do włosów mnie ziry­towało), uda­je się do łaźni i nie rozu­mie jak ona dzi­ała (co było­by ok w świecie gdzie nie ma inter­ne­tu ale takie rzeczy łat­wo sprawdz­ić w Google).  To połączanie – pewnej aro­gancji, nai­wnoś­ci i wiz­ual­nej dziew­czę­coś­ci sprawa, że Emi­ly częś­ciej wyda­je się karykaturą bohater­ki kobiecej niż postacią z krwi i kości.

 

Emi­ly in Paris. (L to R) Lily Collins as Emi­ly, Philip­pine Leroy-Beaulieu as Sylvie Grateau in episode 204 of Emi­ly in Paris. Cr. Car­ole Bethuel/Netflix © 2021

 

Jed­nocześnie – Emi­ly ma w sobie jed­ną cechę kobiecych bohaterek, którą doskonale znamy z pop­kul­tu­ry. Nic nie robi, wszys­tko się jej przy­darza. Jeśli przeanal­izu­je­my więk­szość odcinków seri­alu odkry­je­my, że tak naprawdę sama Emi­ly jest postacią bard­zo pasy­wną. Zarówno najwięk­sze zawodowe wpad­ki, jak i potem sukcesy – jakoś tak same wychodzą. Emi­ly nie musi akty­wnie szukać miłoś­ci, bo kandy­daci do ręki pojaw­ia­ją się sami, podob­nie jak ofer­ty pra­cy. Emi­ly cza­sem dzi­ała pod wpły­wem impul­su (gównie wtedy, gdy przy­chodzi jej pocałować pięknego kucharza) ale nawet wtedy – wszys­tko się po pros­tu dzieje. Kiedy przyglą­damy się bohater­ce mamy wraże­nie, że nawet jeśli stoi w samym cen­trum wydarzeń to nic od niej nie zależy. A jed­nocześnie ser­i­al tworzy atmos­ferę, że należy się jej więcej niż pozostałym osobom. Dlaczego? Ponown­ie mam wraże­nie, że to jest schemat częs­to pojaw­ia­ją­cy się przy posta­ci­ach męs­kich. Czemu się coś bohaterowi należy? Bo jest bohaterem.

 

To jest tylko jeden trop mojej niechę­ci – dru­gi doty­czy tego jak Emi­ly zachowu­je się w środowisku pra­cy. Pomi­jam fakt, że sposób w jaki ser­i­al przed­staw­ia influ­encer mar­ket­ing jest przy­na­jm­niej dla mnie przekomiczny (kocham to, że każdą kam­panię reklam­ową, nawet dużą Emi­ly real­izu­je głównie przy pomo­cy swo­jego tele­fonu, bo tak to wyglą­da, serio nie kłamię). Tym co bardziej mnie den­er­wu­je jest abso­lut­na nieu­miejęt­ność wpa­sowani się Emi­ly w struk­tu­ry fran­cuskiej firmy – zwłaszcza gdy chodzi o język. To jest ciekawe, bo odczuwam tą niechęć nie przez pryz­mat dys­tan­su fran­cuzów do ang­iel­skiej dom­i­nacji kul­tur­owej, ale w ogóle – poprzez moją włas­ną niechęć do amerykańskiego przeko­na­nia, że nie mają obow­iązku uczyć się języków obcych. Jak mniemam jest to głęboko zako­rzenione w naszych europe­js­kich doświad­czeni­ach, gdzie niemal każ­da oso­ba musi się uczyć w życiu języ­ka obec­nego i niechęt­nie oglą­da ser­i­al, gdzie widzi jak oso­by anglo­języ­czne nie mają ochoty pod­jąć nawet prostego wysiłku. Ponown­ie zas­tanaw­iam się czy ta aro­ganc­ja den­er­wu­je mnie ze wzglę­du na inne doświad­czenia kul­tur­owe czy dlat­ego, że nie jesteśmy przyzwycza­jeni do kobiecych bohaterek, które odmaw­ia­ją odrobiny wysiłku by dopa­sować się do obow­iązu­ją­cych zasad. Inny­mi słowy nie wiem czy Emi­ly mnie wkurza, bo nie chce się uczyć języ­ka czy dlat­ego, że nie jestem przyzwycza­jona do kobiecej bohater­ki, która zachowu­je się tak arogancko.

 

Emi­ly in Paris. (L to R) Lily Collins as Emi­ly, Daria Panchenko as Petra in episode 204 of Emi­ly in Paris. Cr. Stéphanie Branchu/Netflix © 2021

 

Jed­nocześnie tym co w drugim sezonie najbardziej mnie zabo­lało to fakt, że widać jak aro­ganc­ja i igno­ranc­ja samej Emi­ly jest też igno­rancją piszą­cych ją sce­narzys­tów. Fakt, że zde­cy­dowali się na wprowadze­nie postaci Ukrain­ki tylko po to by pokazać ją jako złodziejkę doskonale pokazu­je, że obra­camy się w kręgu osób posługu­ją­cych się najbardziej szkodli­wy­mi stereo­ty­pa­mi. Co więcej – gdy­by twór­cy seri­alu poświecili trochę więcej uwag na śledze­nie sytu­acji między­nar­o­dowej czy sto­sunków panu­ją­cych w Europie wiedzieli­by, że obec­nie oso­by pochodzące z Ukrainy są częs­to ofi­ara­mi uprzedzeń i prze­mo­cy, zaś kraj z którego pochodzą naprawdę nie potrze­bu­je ter­az złej prasy.  Ten wątek uderzył mnie chy­ba najbardziej jako dowód, że z amerykańskiej per­spek­ty­wy stereo­ty­powe trak­towanie nar­o­dów Europy nie jest szkodli­we czy oburza­jące, pod­czas gdy sami wkłada­ją tyle wysiłku w dzi­ałanie na rzecz równoś­ci we włas­nym społeczeńst­wie (przy­na­jm­niej w sferze kul­tu­ry). Tym­cza­sem nie da się ukryć, że naprawdę tworze­nie takiej stereo­ty­powej postaci aku­rat Ukrain­ki jest bard­zo szkodli­we i krzy­wdzące. I wcale mnie nie dzi­wi inter­wenc­ja ukraińs­kich władz, bo dla wielu amerykanów ten obraz krad­nącej Ukrain­ki będzie jed­nym z niewielu z jakim się spotka­ją. Co może paradok­sal­nie być kluc­zowe w sytu­acji, gdy pokój na Ukrainie jest zagrożony i potrzeb­ne jest między­nar­o­dowe wsparcie.

 

 

Wróćmy jed­nak na chwilę do Emi­ly i kobi­et w seri­alu. Oczy­wiś­cie mamy lubianą przez widzów, wybit­nie fran­cuską Sylvie, która też jest napisana stereo­ty­powo, ale lubimy aku­rat ten stereo­typ, który prezen­tu­je. Dla mnie zde­cy­dowanie ciekawsze – i ponown­ie budzące we mnie pokłady jakiejś przedzi­wnej agresji było pokazanie Made­line Wheel­er, sze­fowej Emi­ly. Jak może pamięta­cie z pier­wszego sezonu – to właśnie ona miała pojechać do Paryża, ale została w Chica­go, bo w cza­sie licznych imprez, które orga­ni­zowała przed wyjaz­dem przes­pała się z jakimś mężczyzną i zaszła w ciążę. Przyz­nam, że już sam ten wątek mnie trochę odrzu­ca, no ale dobrze – przyjmi­jmy, że to jak­iś teo­re­ty­cznie dow­cip­ny punkt wyjś­cia. Ter­az Made­line przy­jeżdża – w zaawan­sowanej ciąży i jest przed­staw­iona w sposób, który spraw­ia, że człowiekowi otwiera się nóż w kieszeni. Kobi­eta ciężar­na jest bowiem w jak­iś sposób obrzy­dli­wa – cią­gle coś je, mówi jedząc, cią­gle musi chodz­ić do toale­ty, siedząc w biurze musi się non stop smarować kre­mem, albo koniecznie narzekać na zgagę – inny­mi sowy – nie pasu­je do świa­ta zawodowego, nie rozu­mie real­iów, sama jest aro­ganc­ka (bo np. zakła­da, że fir­ma powin­na pobier­ać od swoich klien­tów stawkę rynkową a nie taką którą ustal­iło się ze swoim byłym kochankiem) ale przede wszys­tkim – dość wyraźnie fizy­cznie odpy­cha­ją­ca. Zwró­ciłam na to uwagę, bo ta fizy­czność bohater­ki jest staw­iana bard­zo na pier­wszym planie – tak jak­by w wiz­ji, że kobi­eta, która jest ciężar­na może być jed­nocześnie kom­pe­tent­na (Made­line oczy­wiś­cie wcale nie zna fran­cuskiego, mówi z kosz­marnym akcen­tem i nie zna słown­ict­wa) jak­by nie prze­chodzi przez myśl twórcom.

 

Emi­ly in Paris. (L to R) Kate Walsh as Made­line, Lily Collins as Emi­ly in episode 209 of Emi­ly in Paris. Cr. Stéphanie Branchu/Netflix © 2021

 

Czy możli­we jest, że „Emi­ly in Paris” den­er­wu­je mnie tak bard­zo, bo czu­ję, że ten ser­i­al skon­cen­trowany niemal całkowicie na kobiecych bohaterkach nie tylko ich nie lubi, ale też nie rozu­mie? Czy może jed­nak to jest o ten krok za daleko – gdzie coś co w innych seri­alach ułatwiało­by nam zaw­iesze­nie niewiary tu zamienia się w kosz­marną, niekiedy bezmyśl­ną karykaturę? Czy powin­nam nie lubić Emi­ly czy wręcz prze­ci­wnie – jeśli założymy, że den­er­wu­je mnie to jak postać odchodzi od schematu – może powin­nam się nauczyć ją lubić. Nawet jeśli zachowu­je się aro­gancko. A może nie lubię aro­gancji nieza­leżnie od płci.  Trud­no powiedzieć – jak widzi­cie – moja głębo­ka niechęć do tej postaci zmieniła się w dużo szerzą anal­izę niż myślałam. Być może to w ogóle dobry punkt wyjś­cia do tego by powiedzieć – nie ma głupich seri­ali do oglą­da­nia jed­nym okiem. Każdy wytwór kul­tu­ry może w nas wzbudz­ić potrze­bę głęb­szej reflek­sji. Ja w ramach takiej autore­flek­sji rozważam właśnie, dlaczego nawet się ucieszyłam, że Net­flix ogłosił dwa kole­jne sezony „Emi­ly in Paris”. Ale może aku­rat ten prob­lem powin­nam omówić ze spec­jal­istą a nie na blogu.

0 komentarz
31

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online