Hej
Gdyby zwierz chciał mógłby z pomocą swoich czytelników założyć własną kulturalną wersję Nagłówków nie do ogarnięcia. Więcej – zwierz jest pewien, że nie zabrakłoby mu codziennego materiału przez lata. Choć w redakcjach gazet, tygodników i portali internetowych nie siedzą idioci tylko ludzie najczęściej znający się na rzeczy to jednak znaleźć porządnie napisany popkulturalny artykuł lub news jest niemal jak poszukiwanie złotego Graala. A że nie każdy ma się ochotę bawić w Parsifala, (bo chyba, że jesteście bez skazy jak Galahad wtedy może wam się uda) albo nie każdy wie, że powinien się w niego pobawić. Skąd bierze się ta nierzetelność w pisaniu o kulturze? Zwierz postanowił przemyśleć zjawisko i podać kilka pomysłów na to jak dotrzeć do wiarygodnych informacji.
Nikt nie zauważy błędu – pisanie o kulturze uważa się za zadanie poboczne większości wydawnictw zajmujących się przekazywaniem nam informacji. O ile pomyłka w nazwisku ministra jest korygowana, a dodanie zera w długu publicznym Polski może się źle skończyć, to spokojnie można mylnie podać nazwiska połowy obsady, źle przypisać role i streścić zupełnie inni film niż ten, który przyjdzie nam obejrzeć i co najwyżej ktoś napisze niepochlebny komentarz na Twitterze. Kultura nie bez przyczyny uważana jest za temat lżejszy, od większości poruszanych przez tygodniki, a błędy popełnione w czasie pisania o niej koryguje się rzadko, jeśli nigdy (wtedy połowę Gazety Telewizyjnej zajmowałyby sprostowania). Choć zwierz żyje w świecie, w którym nie ma nic ważniejszego niż kultura smutna prawda jest taka, że większość osób nie ma pojęcia o tym, co dzieje się we współczesnej kulturze popularnej i wyższej. Zwierza to zawsze martwi a jednocześnie zwierz uważa, że tym bardziej redaktorzy i autorzy powinni przykładać wagę do poprawności podawanych informacji, bo w ten sposób przychylają się do strony, której to nic nie obchodzi.
Klątwa materiałów prasowych – materiałów prasowych nie piszą dziennikarze, w znakomitej większości piszą je ludzie, których zadaniem jest sprzedać film. Skoro, więc mają film, który ewidentnie ma niski potencjał by na siebie zarobić, będą nam sprzedawać inny film – zapewne ten, który ich zdaniem na siebie zarobi. Ponieważ żaden dziennikarz nie ma czasu obejrzeć wszystkiego, wielu posługuje się materiałami prasowymi, niekiedy uzupełnianymi swoimi własnymi przemyśleniami. Nie jeden raz zdarzyło się zwierzowi czytać to samo zdanie w kilku tekstach, bardzo często było to zdanie zupełnie bzdurne, w którym wręcz słychać było zadowolonego z siebie marketingowca. Problem polega na tym, że mało, który dziennikarz podchodzi do materiałów prasowych na tyle krytycznie by wsiąść z nich ciekawe informacje i porzucić wszystkie marketingowe bzdury.
Mało kto zna sie na popkulturze – zwierz nie zna wielu osób, które naprawdę znają się na popkulturze. To niesłychanie trudna do opanowania dziedzina życia – nie dość że niezwykle rozległa, to na dodatek wciąż sie zmieniająca. Bardzo łatwo przestać się orientować, kto jest kim lub przegapić ciekawe trendy. Co więcej trzeba jednocześnie obserwować kilka pól działalności (kino, telewizja, prasa, komiksy, książki, muzyka) a w ramach każdego z nich orientować się co dzieje się krajowo i międzynarodowo. Wymaga to przyswojenia olbrzymiej ilości danych, specyficznego języka, niekiedy nawet podstaw naukowych. No i nie można przerwać. Jeśli człowiek przestanie zbierać dane na bierząco to przez okres jego nieobecności narośnie zbyt wiele informacji by je potem przyswoic, przetrawić i skategoryzować. Niestety zwierz ma wrażenie, że w redakcjach istnieje przekonanie, że o serialu czy programie telewizyjnym może napisac każdy, podobnie jak o komiksie czy filmie rozrywkowym. To częstokroć prowadzi do tekstów nie dość że płytkich to nie wnoszących nic do wiedzy czytelnika, lub co gorsza – przemycających informacje nie prawdziwe. A i żeby nie wyszło, że zwierz przemawia z jakiejś wysokości. Zwierz się w popkulturze nieźle orientuje, ale miałby opory by powiedzieć, że się na niej dobrze zna.
Zabawa w głuchy telefon – korzystanie z zagranicznych źródeł jest dobre i zdaniem zwierza jest to niekiedy jedyny sposób by dotrzeć do wiadomości. Problem polega na tym, że nasi dziennikarze rzadko dążą do pierwotnego źródła bardzo często przepisują coś, co zostało opracowane na podstawie innego tekstu, do tego jeszcze coś gubi się w tłumaczeniu i ostatecznie dostajemy prawie aktualną, prawie prawdziwą i prawie poprawną wiadomość. To chyba największy zarzut, jaki zwierz ma względem dziennikarzy, bo w czasach Internetu można dotrzeć nawet do samego reżysera filmu, który tweetnął wiadomość, co daje dostęp do najlepszego i najbardziej wiarygodnego źródła. Jeśli komuś nie chce się sprawdzić czegoś, co zwierz może sprawdzić w niecałe dwie minuty to jego tekst nie zasługuje na to żeby zwierz ów tekst czytał. A jeśli nie chce mu się tekstu poprawnie przetłumaczyć to jest to jeszcze bardziej bez sensu. Podobnie z artykułami, które cytują wywiady gwiazd, które te udzieliły zachodnim czasopismom czy jeszcze gorzej wypowiadały się w programach typu talk -show. Do Polski ich wypowiedzi dochodzą często zupełnie bez kontekstu, co więcej łączy się wypowiedzi z kilku wywiadów udzielonych na przestrzeni lat i wychodzi z tego jakiś dziwny egzaltowany portret aktora/aktorki. Jednak najlepiej wychodzi głuchy telefon w przypadku anegdotek. Kilka dni temu angielską prasę obiegła wiadomość, że Benedict Cumberbatch udał się na Ibizę gdzie przeprowadził ceremonię małżeńską dwóch swoich przyjaciół. Brzmiało sympatycznie – jak coś, co robi się dla starych kumpli, którzy chcą mieć ceremonię poprowadzoną drugim najlepszym głosem we współczesnym kinie. Jednak w tekście na polskich stronach Benedict nie tylko miał dopiero w planach przeprowadzenie ceremonii, ale jeszcze na dodatek przyjął w tym celu święcenia. Jak sami widzicie podobne, ale nie identyczne.
Skróty myślowe – bardzo często w artykułach poświęconych kulturze popularnej mamy do czynienia z takimi skrótami myślowymi, które niekiedy kończą się koszmarnymi bzdurami – czasami, dlatego, że twórcy próbują zmieścić fabułę filmu w dwóch zdaniach, co jest niekiedy po prostu nie możliwe, czasem, dlatego, że autor pisze o jednym, myśli o drugim a nikt potem nie myśli o tym by sprawdzić czy rzeczywiście wszystko się zgadza (ponownie nie tak dawno w Gazecie Telewizyjnej można było się dowiedzieć, że Cumberbatch grał Spocka, choć grał inną kluczową dla Star Treka postać). Niekiedy z komicznych niemal skrótów korzysta się by zachęcić czytelników ostatnio czytelnicy mogli się dowiedzieć, że brat Hannibala zostanie przeciwnikiem Sherlocka, oczywiście potem okazuje się, że brat aktora grającego Hannibala będzie grał rolę jednego z wrogów Sherlocka Holmesa. Oczywiście mniej więcej wszystkiego można się domyślić, ale na wstępie wychodzi koszmarna bzdura, (ale nie jest to problem wyłącznie newsów kulturalnych). Najczęściej na skróty myślowe natrafia się w recenzjach, co niekiedy sprawia, że człowiek ma bardzo chaotyczne informacje na temat fabuły. Do tego dochodzi wręcz koszmarny zwyczaj mylenia nagród z nominacjami oraz otrzymanych nagród. Serio wszystkie spisy są w Internecie a tymczasem w artykułach jest więcej laureatów Oscarów, niż kiedykolwiek rozdano.
Bądźmy sentymentalni – czytanie większości tekstów o aktorach sprawia, że zwierz zastanawia się jakimś cudem wszyscy ludzie, którzy zrobili karierę w show biznesie mają takie egzaltowane podejście do życia – najczęściej okazuje się, że zdaniem autorów wcale nie chcemy się dowiedzieć czegoś o utalentowanych ludziach, tylko przeczytać mieszaninę niczym niepotwierdzonych plotek z sentymentalnymi kawałkami, które z reguły nie mają absolutnie nic wspólnego z ich pracą. Zwierzowi bardzo rzadko zdarza się czytać teksty o aktorach, które mówiłby o ich pracy a nie życiu prywatnym. Przy czym nie chodzi jedynie o teksty w czasopismach dla kobiet gdzie takie podejście jest oczekiwane, ale też w tygodnikach czy czasopismach branżowych. Najgorsze są chyba jednak te teksty, które źródła każdej decyzji zawodowej widzą w życiu prywatnym. Zwierzowi się nóż w kieszeni otwiera, kiedy autor z góry wie, że aktor rzucił swoją partnerkę ze względu na postawę w domu rodzinnym.
Każda wiadomość jest aktualna – zwierz nie zliczy ile razy znajdował w dłuższych artykułach informacje, które może kiedyś były aktualne, ale zdążyły się przez dłuższy czas zdezaktualizować. Jakieś dwa dni temu zwierz przeczytał informację o tym, że obsada filmu zostanie ujawniona na tegorocznym Comic Conie, informacja pojawiła się w sieci jakieś dwa tygodnie po Comic Conie. Zwierz wielokrotnie czytał o następnym projekcie reżysera, o którym w chwili pisania artykułu już było wiadomo, że został odwołany, czy o planach aktora zagrania w filmie, który już został nakręcony bez niego. Zwierz ma czasem wrażenie, ze większość autorów jest w stanie sprawdzić początek informacji, ale już więcej niż jedna dana ich przerasta. Przy czym najciekawsze jest to, że nawet sprostowane anegdotki są nieśmiertelne i przytaczane dalej nawet, jeśli wszyscy już zapewnili, że nic podobnego nie miało miejsca. Zresztą bardzo widać, że dla wielu aktorów istnieje jeden obowiązujący życiorys, którego się nie zmienia nawet, jeśli, większość informacji w nim zawarta nie ma żądnego wpływu na to co dzieje się obecnie z karierą aktora/aktorki.
Co w robić w związku z otaczającą nas zewsząd informacyjną bylejakością? Po pierwsze drogi czytelniku, albo porzucić czytanie po polsku, albo, co dość paradoksalne przerzucić się na kanały mniej oficjalne – często bloger sprawdzi dla ciebie coś zdecydowanie lepiej niż dziennikarz, bo bloger zajmuje się tylko tym). Co do czytania nie po polsku – też nie należy oczywiście wszystkiemu ufać – zwierz stosuje zasadę dość ograniczonego zaufania do newsów i zawsze szuka plus minus trzech miejsc, które to potwierdzą, co w czasach mediów społecznościowych stało się, co raz łatwiejsze. Serio dziś sprawdzenie czy aktor coś powiedział czy nie jest proste jak drut, – jeśli ma oficjalnego twittera, można się tego dowiedzieć nawet z pierwszej ręki. Druga sprawa, to wiedzieć gdzie szukać – zwierz ma kilka stron, którym raczej ufa, przy czym niekiedy jest to błędne koło – np. Imdb właściwie nie generuje samo danych tylko daje linki do innych stron. Najszybciej o części rzeczy można dowiedzieć się z Facebooka – często twórcy czy wytwórnie to tam umieszczają najpierw informacje niekiedy równo z tym, kiedy posyłają ją do pracy. Do tego, jeśli jesteście leniwi mniej więcej ¾ roboty wykonują za was inni. Jak? Zwierz dawno temu wyłowi z różnych fandomów po kilku szalonych fanów na Tumblr, o których zwierz wie, że jeśli pojawi się jakaś wiadomość na Twitterze, stronie, facebooku itp. to oni ją znajdą, zrobią print screen itp. Zwierz korzysta też ze swojej czytelniczej centrali newsów (zwłaszcza Joanna Cichoń znajdzie nam wszystko o Doktorze), ale niestety drodzy czytelnicy, was też zwierz sprawdza, co by na wszelki wypadek nie rozpuszczać plotek.
Przy czym nie miejmy złudzeń – brak rzetelności to coś, co występuje nagminnie w każdej dziedzinie informacji. I nie występuje tylko w Polsce. Co nie zmienia faktu, że popkulturę nadal traktuje się, jako przestrzeń gdzie robienie „researchu” sprowadza się do zajrzenia do Wikipedii a to i tak tylko wtedy, jeśli jesteśmy naprawdę zaangażowani w pisanie tekstu. Tymczasem akurat w show biznesie trzeba uważać, bo dotrzeć do sedna sprawy jest niekiedy trudno, zwłaszcza, że jak już zwierz wspomniał to ta dziedzina życia gdzie zawsze ktoś chce nam coś sprzedać i to niekoniecznie to, co wyprodukował. Poza tym informacji i plotek jest wiele i trzeba naprawdę wiedzieć, czego się szuka by znaleźć wiarygodne informacje a to wymaga czasu, którego oczywiście nikt nie ma. Zwierz wie, że w sumie niewiele osób, zna się na kwestiach popkultury na tyle dobrze by takie błędy wyłapywać, ale właśnie, dlatego teksty powinny być pisane z należytą starannością. Pisanie o kulturze nie jest zadaniem pobocznym, czy czymś, co można traktować błaho. To jedna z najciekawszych rzeczy, jaką można robić i prawdę powiedziawszy, – jeśli robi się to naprawdę dobrze – taki tekst bywa ważniejszy od wszystkich politycznych newsów, które ktoś pobiegł sprawdzić. Dlaczego? Bo cóż człowieka obchodzi, że jego emerytura przepadła skoro bez kolejnego sezonu ulubionego serialu i tak do niej nie dożyje.
Ps: Jutro recenzja Lone Ranger. Zwierz wie, że czekacie.