Home Książki Kto tu kogo naciągnął czyli o „Naciągnięte. Jak Polki uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe” Elżbiety Turlej

Kto tu kogo naciągnął czyli o „Naciągnięte. Jak Polki uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe” Elżbiety Turlej

autor Zwierz
Kto tu kogo naciągnął czyli o „Naciągnięte. Jak Polki uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe” Elżbiety Turlej

Od czasu kiedy mam Legimi czytam książki przy których pewnie nigdy wcześniej bym się nie zatrzymała. Tak było z książką Elżbiety Turlej „Naciągnięte. Jak Polki uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe. Prawdziwe Historie ofiar Przemysłu Beauty”. Mam taką zasadę że nie czytam książek które mają trzy tytuły. No ale skoro mam Legimi  to mogę spróbować. Zwłaszcza, że Elżbieta Turlej to dziennikarka znana i raczej dobrze oceniana, więc nie jest to pozycja osoby przypadkowej. Ale niestety – książka okazała się dość przypadkowa i niekoniecznie oferująca to co oferują jej trzy tytuły.

Przyznam szczerze, że po książce spodziewałam się trzech rzeczy. Pierwsze to szerokiego zarysowania tego jak kształtował się przemysł beauty, niekoniecznie w Polsce ale na świecie, zwłaszcza kwestia operacji plastycznych. Druga rzecz – miałam nadzieję, że zobaczę ten system naczyń połączonych który zwykle prowadzi do konkluzji, że w przemyśle beauty zapewne nie chodzi o kobiety i piękno, tylko o zyski zupełnie innych dziedzin przemysłu. Wiecie to jak z dietami gdzie jak zaczynasz skrobać okazuje się, że to czego w danym momencie nie można było jeść było bardzo zależne od tego które lobby spożywcze w Stanach było silniejsze. Po trzecie zaś miałam nadzieję na bardzo różnorodne historie, poświęcone różnym aspektom tego przemysłu.

 

 

Książka zawiodła mnie na wszystkich trzech polach. Jest trochę o budowaniu przemysłu beauty w Polsce ale wydaje mi się, że trudno tu cokolwiek mówić bez odniesienia się do przemian jakie zachodziły na świecie a które do polski po prostu w pewnym momencie dotarły. Po drugie niestety – poza ogólną wizją, że wiele osób chce na kobietach zarobić, takiego szerszego – dalszego od przypuszczań a bliższego faktom podsumowania tego przemysłu nie znajdziemy. Ostatecznie wszystko co czytamy właściwie jest zawieszone w próżni. Ponieważ nie dostajemy zasad działania biznesu wszystko jest trochę wyrwane z kontekstu. Dochodzimy tu do kwestii trzeciej czyli do doboru historii. Teoretycznie powinno się wydawać, że jeśli mamy mówić o przemyśle beauty – zwłaszcza w jego mrocznym wydaniu, to autorka skupi się na bardzo różnych sprawach dotyczących poprawiania sobie urody w najróżniejszy sposób. Ale niestety – większość tekstów dotyczy wagi i odchudzania. Niektóre są oparte na przypadkach o których donosiła prasa, inne teksty to odwiedzanie uczestniczek telewizyjnego show, są też teksty jak te o diecie z tasiemcem której nikt nigdy nie stosował ale kilka osób straciło pieniądze. Jest też tekst o anorektyczkach co jest o tyle problematyczne że niekoniecznie nadużycia pod ich adresem są nadużyciami przemysłu beauty – raczej niewydolności systemu który pomaga kobietom z zaburzeniami żywienia.

 

 

Jeśli wzięliście do ręki książkę zastanawiając się ile kobiet w Polsce ma nieudane operacje piersi, czy ile żałuje operacji nosa, albo czy polki powiększają pośladki, albo korzystają z tych wampirzych zabiegów odmłodzenia skóry to się nie dowiecie. Autorka właściwie się tym nie zajmuje. W kolejnych tekstach wciąż wracamy do kwestii wagi i odchudzania, z krótkimi wycieczkami np. do kwestii nadużywania przez kobiety leków nasennych czy pobudzających co jako żywo nie jest przemysłem beauty, podobnie jak przemysłem beauty nie są kobiety zażywające sterydy.  Nie każdy problem jaki kobiety mają ze swoja obecnością w społeczeństwie jest wynikiem działania przemysłu beauty. Co więcej – nie każda z tych spraw związana jest z pięknem – przecież kobiety nadużywające leków nie robią tego dlatego, że chcą być piękne tylko wydajne poza granice swoich możliwości. Tak samo tekst o odchudzaniu dzieci nie jest sam w sobie zły ale jest zupełnie z innej parafii problemów. I to w sumie jest największy problem z tą książką. Po pierwsze – nadmierne koncentrowanie się na kwestiach związanych z wagą, dietami i ćwiczeniami. Czytając książkę miałam wrażenie jakby autorka miała niemal obsesję by ciągle wracać do kwestii wagi, tak jakby tam się zaczynały i kończyły problemy kobiet z wyglądem w społeczeństwie.

 

 

Jednocześnie nawet w przypadku opisu zmagań kobiet z wagą nie dowiedziałam się niczego np.  o tym ile kobiet decyduje się na liposukcję czy jakie są skutki uboczne pomniejszania żołądka. Nawet jeśli autorka nie znalazła by żadnej konkretnej bohaterki, by uwidocznić nam te problemy, to przecież kobiety w Polsce poddają się tym zabiegom, i ponoszą ich koszty. Tymczasem w książce jest właściwie bardzo mało twardych faktów, właściwie żadnych liczb. Autorka zdecydowała się na taki styl pisania w którym właściwie dostajemy wyrwane z kontekstu historie, które teoretycznie mają być pars pro toto. Ale to się nie sprawdza. Z wielu powodów. Po pierwsze – pod koniec książki miałam wrażenie, że jej grubość została powiększona kilkoma tekstami które zupełnie nie pasują do całości (tekst o kobietach które źle się czuły w stowarzyszeniu Wiosna jest jakby zupełnie nie związany z tematem). Po drugie – autorka nie podaje żadnych konkretnych nazwisk. Dlaczego? Pewnie stoją za tym kwestie prawne. Ale kiedy pisze ogólnikowo zarówno o internetowych celebrytkach, jak i o trenerach czy rozmówczyniach które można rozpoznać w chwilę to człowiek ma wrażenie że traktuje się go jak idiotę. Znany ksiądz, który prowadzi fundację, słynny trener który zmarł przedwcześnie. Nie podawanie tu nazwisk sprawia, że książka traci tak konieczny w tego typu reportażu konkret.

 

 

Inna sprawa – mam problem z tym jak autorka odnosi się do zjawisk w społeczeństwie – bo z jednej strony ma pretensje do social mediów że kształtują taki a nie inny obraz piękna z drugiej – w książce pojawia się aktorka Anna Powietrza która mówi o swojej książce którą napisała o tym jak sobie poradzić z insulinoodpornością. Przyznam szczerze, że naprawdę nie wiem dlaczego akurat tej aktorce miałabym wierzyć niż innym – to wciąż aktorka a nie lekarz czy dietetyczka. Inna sprawa -ponownie – specjalistki od fitnessu, czy trenerki, nie są jedyne winne, są elementem większej całości – właśnie tego słynnego skomplikowanego przemysłu beauty czy fitness, w którym naprawdę internetowe celebrytki odgrywają tylko niewielką rolę. Do tego – ja wiem, że chodzi o opisanie ofiar, ale czasem mam wrażenie, że autorka nadmiernie demonizuje niektóre kwestie. W książce jest historia kobiety która przeszła na dietę bezglutenową i właściwie się zagłodziła – problem w tym, że dieta bezglutenowa nie jest dobra żeby się leczyć ze wszystkiego ale naprawdę ludzie się na niej nie głodzą.  Albo fragment w którym autorka krytykuje zabiegi kosmetyczne dla dzieci. Naprawdę rozumiem krytykę takich zabiegów, ale kiedy pojawia się sugestia że malowanie paznokci może powodować bezpłodność to nie ukrywam mam wrażenie, że to strzelanie z armaty do gołębi. Nie zawsze trzeba straszyć rakiem, zagłodzeniem czy niepłodnością by jakieś zachowanie było niekoniecznie najlepsze.

 

 

Mam też problem z tym jak autorka podchodzi do kwestii wagi. Bo nie ukrywam, że jest w tej książce kilka momentów w których trochę już nie wiedziałam o co autorce chodzi. Miałam wręcz wrażenie, że nie da się wygrać z tym co prezentuje. Z jednej strony jak rozumiem, większość diet jest nie dobra, ludzie źle ćwiczą, a kobiety są tak zapatrzone w chudnięcie że niemalże tracą życie. Z drugiej w tej samej książce czytam ze ruchy „selflove” czy „selfcare” to namawianie do narcyzmu (nie, funkcjonują w sieci jako hasła samoakceptacji i dobrego traktowania samego siebie zwłaszcza w momentach trudnych psychicznie) zaś z wywiadu z odchudzoną modelką XXL wynika, że nie ma czegoś takiego jak body positivity i każda grubaska chce schudnąć tylko ewentualnie sobie kłamie, że jest szczęśliwa. Czyli jak rozumiem, nie mogę się ani odchudzać bo zrobię głupio, ani nie mogę kochać samej siebie. Do tego niby autorka nikogo nie ocenia i niby jest pełna zrozumienia ale gdzieś tam po drodze pojawiają się sugestie, że to takie niedobre że jedne kobiety nie stają w obronie innych – tak jakby w całym tym układzie nie było ani jednego mężczyzny.

 

 

Ostatecznie mam poczucie, że ta książka to taki typowy przykład półproduktu. Tytuł trochę nijak się ma do tego w środku. Do tego mam wrażenie, że sposób pisania autorki – który sprawdza się w reportażach gazetowych, które czyta się z założeniem, że w gazecie nie zmieści się wszystko – zupełnie nie nadaje się do pisania książek – które musza być jednak bardziej spójne i szczegółowe. Zresztą w ogóle mam wrażenie, że książka byłaby lepsza po prostu jako zbiór tekstów autorki a nie próba stworzenia z niej jakiejś teoretycznie spójnej narracji. Bo jeśli ta książka miałaby być o tym co zapowiadały wszystkie trzy tytuły to powinna być dużo grubsza i mieć zdecydowanie bardziej rozbudowane tło i wstęp. W takiej formie w jakiej jest nic nam nie mówi o zjawisku naprawdę ciekawym – i zdecydowanie wymagającym pokazania polek na dużo szerszym tle niż robi to autorka.  Zwłaszcza, że książka ma np. takie problemy, że wszystkie głupie rzeczy robią w niej kobiety ale poprawiającymi je często są mężczyźni. Są w tej książce momenty w których można odnieść wrażenie że na każdą niezbyt mądrą ofiarę przemysłu beauty przypada mądry doktor który nie jest w stanie uwierzyć w ich głupotę. Nie będę ukrywać – czułam dyskomfort.

 

 

Mam wrażenie, że książka dość dobrze pokazuje, że dziennikarze zawsze mają ten sam problem – piszą bardzo dużo i w pewnym momencie pojawia się pokusa by coś z tymi artykułami zrobić. Zwykle pojawiają się wtedy wybory tekstów, albo książki takie jak ta – które ukrywają że są wyborem artykułów. Niestety to wtedy pokazuje że to co w warsztacie dziennikarza doskonale sprawdza się w tygodniku, o którym się trochę zapomni, może wyglądać dużo gorzej  w książce. Może dlatego słowa dziennikarz i pisarz nie są stosowane wymiennie.

Ps: Za jakiś miesiąc napiszę wam tekst o tym jak mi się korzysta z Legimi. Do założenia tam konta namówiła mnie mama i zamieniam się powoli w szalonego apostoła tej aplikacji.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online