Hej
Zwierz powrócił dziś z pięknego miasta Amsterdam z którego przywiózłby cudowne pamiątki ale jak na razie zgubili mu bagaż na lotnisku wprawiając zwierza w nastrój co najmniej średni. No ale do rzeczy – w Amsterdamie oprócz chodzenia na koncerty, jeżdżenia na rowerze i oglądaniu zbyt dużej ilości obrazów Rembranta i wielkich mistrzów holenderskich ( i małych mistrzów holenderskich) zwierz miał okazję pograć w Wii. Otóż dla tych którzy nie wiedzą Wii to odpowiedź Nintendo na nowe konsole Playstation i Xbox. W przeciwieństwie do pozostałych konsoli Wii różni się jednym drobnym elementem – zamiast mordować pada i ćwiczyć przeciwstawne kciuki Wii wymaga od gracza by naprawdę ruszał ręką gdy udaje że gra w tenisa lub robił wymach ramienia kiedy ma rzucać kulą lub machać obiema rękami kiedy gra w jakąś bijatykę. Widzicie kiedy zwierz był mały doskonale pamiętał jak trudno było zorganizować było jakąś grę ze znajomymi. Odrzućmy na bok historyjki o tym jak kiedyś dzieciaki masowo biegały po boiskach. U nas znalezienia piłki boiska i wystarczającej ilości osób, które chciały grać było koszmarem. Zwierz ma co prawda bardzo miłe wspomnienia kiedy jednego lata grał w palanta ( coś jak baseball ale z łatwiejszymi zasadami) ale cóż z tego kiedy nikt nie umiał w następnym roku przypomnieć sobie zasad. Wii daje natomiast tą cudowną przyjemność jaką jest granie ze znajomymi w jakąś grę sportową tylko że zasady są proste i można grać w mieszkaniu. Zapewne stwierdzicie że zwierz nie docenia przebywania na świeżym powietrzu – oczywiście tego Wii nie da ale z drugiej strony alternatywa dla Wii jest przecież nie świeże powietrze ale siedzenie przed Playstation ( nie miejcie złudzeń zwierz uwielbia Playstation ) które nie jest nawet w połowie tak fajne jak granie w Wii. Co prawda jest w tym coś szalonego – wymyślić grę w której udaje się że odbija się piłkę palką a tymczasem macha się małym białym pilotem z zaangażowaniem nie mniejszym niż gdyby chodziło o mecz na stadionie NY Yankees. Nie mniej jeśli zwierz odnosi się zazwyczaj sceptycznie do tego rodzaju nowości to tym razem jest absolutnie zachwycony ( choć pistolet Wii wzbudzał w nim wątpliwości zanim sobie nie postrzelał do wirtualnych rzutków). Zwierz dowiedział się też jeśli chodzi o kopanki to jest to ten rodzaj gier w których zwierz jest dobry niezależnie czy trzyma w ręku pada, pilota czy klawiaturę;) Jedyna wada Wii jaką zwierz może uznać za dyskwalifikującą ( zwierz musi znaleźć przyczynę dla której konsola ta jednak nie osiągnęła spodziewanego sukcesu ) to fakt że aby w nią grać potrzeba dużo miejsca i mało tłukących się rzeczy w pomieszczeniu;)
tyle na dziś bo zwierz jest trochę zmęczony i bardzo zły gdyż w jego bagażu znajdowało się tyle cudownych dóbr przywiezionych z Amsterdamu jak np. książka o jednym z najstarszych kin w tym mieście czy komiks Superman : Red Son o tym co by było gdyby człowiek ze stali zamiast w USA wylądował w ZSRR. Nie mniej jutro zwierz powinien dojrzeć do tego by napisać wam recenzję filmu Fantastyczny Pan Lis który obejrzał w kinie które wyglądało prosto jak z jego pracy magisterskiej.