No i nadchodzi koniec roku. Jak zwykle te dwa ostatnie dni Zwierz spędza na podsumowaniach. Najpierw podsumowuje swoje życie prywatne i co mu zeszły rok przyniósł, a potem próbuje w jednym szalonym wpisie objąć wszystkie ważniejsze i mniej ważne wydarzenia w kulturze popularnej. Zacznijmy jednak od życia Zwierza.
Nagrodę im. Saurona za wejście w posiadanie jedynego pierścienia przyznaje się Zwierzowi za zamążpójście – Tak 2017 rok pozostanie rokiem, w którym Zwierz zmienił stan skupienia i został mężatką. Od wydarzenia tego minęło prawie pół roku i z tej niesłychanie odległej perspektywy Zwierz może spokojnie powiedzieć, że był to doskonały pomysł, który w znaczny sposób podniósł jakość jego życia i szczęście jako jednostki. Ogólnie posiadanie męża jest bardzo spoko (Zwierz ma nadzieję, że posiadanie żony też). Jedyny minus jest taki, że któregoś dnia człowiek orientuje się, że nie umie sobie już sam zrobić smacznej kawy, bo mąż robi najlepszą na świecie. I ta kawa to koszt za to, że się człowiek zwiąże i przywiąże.
Nagroda im. Baltazara za najlepszą imprezę roku idzie do Zwierzowego wesela zorganizowanego wedle zasady „Impreza na którą Zwierz zawsze chciał iść ale nikt mu jej nie zorganizował”. Jeśli kiedykolwiek w przyszłości będziecie urządzać wesela to Zwierz poleca grill, w luźnych ciuchach, na kocykach i leżaczkach w ogrodzie. Bez muzyki. To było takie miłe, przyjemne i relaksujące, że Zwierz nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo spełni swoje wszystkie weselne marzenia. Nie musiał tańczyć, nie musiał pić wódki, nie musiał dojeżdżać pod miasto, nie musiał słuchać wodzireja. Nic nie musiał, no może poza cieszeniem się tym, że udało mu się zebrać wszystkich dobrych znajomych i przyjaciół w jednym miejscu.
Nagroda im. Zenona z Kition za podchodzenie do nieprzyjemnych życiowych wydarzeń bez emocji – to nie jest do końca prawda bo Zwierz jednak miał kilka mało przyjemnych emocji związanych z tegorocznymi niepowodzeniami, zarówno takimi bardziej zawodowymi – pamiętacie, że to w ty roku wydawnictwo oświadczyło, że nie wyda książki Zwierza, jak i takimi zupełnie prywatnymi, o których Zwierz nie opowiada wam za wiele, bo nie są to sprawy dotyczące tylko jego. Jednak jakoś Zwierzowi te nieprzyjemności (żeby to tak eufemistycznie ująć) udało się Zwierzowi przeżyć (jak na razie) głównie dzięki Zenonowej apatii, a może słabej pamięci, która sprawia, że czasem Zwierz o wszystkim nieprzyjemnym na chwilę zapomina. Nie mniej to jest dobry moment by odpowiedzieć ludziom na pytanie – gdzie leżą granice prywatności Zwierza, wgląda bowiem na to, że rzeczy niemiłe wyznaczają ową granicę w najlepszy sposób.
Nagroda im. Zenona z Elei za paradoks niemożności ruchu idzie do PKP, które w tym roku notorycznie się spóźniało, a szczyt osiągnęło pod Krakowem, gdzie opóźnienie ulegało takiej zmianie że trzeba było opuścić pociąg i kontynuować wyprawę w samochodzie. Na całe szczęście samochód ów pojawił się dzięki obecności w innym na wieczność opóźnionym pociągu, jednej z czytelniczek Zwierza, która okazała się (wraz z mężem) doskonałym odpowiednikiem rycerza na białym koniu, który ratuje biednych blogerów z brzuchów zatrzymanych pociągów.
Nagroda im. Bridget Jones za najbardziej nieporadnie przeprowadzane wywiady z ludźmi filmu należy się Zwierzowi za jego dziennikarski debiut na Warszawskim Festiwalu Filmowym. Zwierz pierwszy raz brał udział w festiwalu jako dziennikarz, prowadząc wywiady z reżyserami i twórcami z całego świata. To było niesamowite doświadczenie, zwłaszcza dla osoby, która nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiła (podobnie jak nie prowadziła nigdy otwartych Q&A) ale jednocześnie pozostawiło pewien niedosyt – Zwierz jest głęboko przekonany, że w przyszłym roku (jeśli dostanie propozycję) zrobiłby wszystko zdecydowanie lepiej i ciekawiej.
Nagroda im. Salomona idzie do Zwierza za udział w jury na festiwalu Offeliada gdzie po raz pierwszy zasiadał w jury głównym. Przez trzy dni obejrzał 39 filmów krótkometrażowych i odkrył, że chyba musi wykreślić marzenie o zostanie jurorem w Cannes bo jak by mu kazano obejrzeć ciurkiem wszystkie filmy jakie startują w konkursie w Cannes to pewnie by mu głowa odpadła. I Tak w 31 roku życia Zwierz wprowadził lekką poprawkę do rzeczy, które chciałby zrobić zanim zejdzie z tego świata. A wszystko dzięki wyprawie do Gniezna. Sami widzicie – podróże kształcą.
Nagroda im. Phileasa Fogga za zwierzowe podróże dookoła kraju. W tym roku Zwierz ponownie ruszył w Polskę, był oczywiście w Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Gdyni, Gdańsku, Sopocie, Gnieźnie, Legnicy, Toruniu, Łodzi, Nadarzynie, Katowicach, Mielcu. W samym Sopocie Zwierz był w tym roku trzy razy, podobnie w Krakowie, Łodzi, Poznaniu i Wrocławiu. Jak sami widzicie podróżuje po całym kraju wszędzie mając coś do zrobienia – tu festiwal, tam wykład, gdzie indziej szkolenie. To jednocześnie najbardziej emocjonująca i ekscytująca a także niesamowicie męcząca część życiowych przygód Zwierza. Warto też zaznaczyć, że w tym roku pierwszy raz od lat Zwierz pojechał za granicę do innego miasta niż Londyn. Była to Bruksela.
Nagroda im. Barrego Allena za najszybsze i najbardziej ryzykowne przemieszczanie się z miejsca na miejsce – we wrześniu tego roku Zwierzowi udało się wstać rano, pojechać na Festiwal komiksu do Łodzi a potem, dzięki niesamowitej możliwości autostrad i nieulęknionych kierowców jeżdżących jakieś 180 na godzinę dotrzeć do Warszawy tak, że zdążył Zwierz na ślub Myszy. To dzień który pozostanie w annałach Zwierzowych wspomnień jako „dzień w którym Zwierz pokonał barierę bilokacji”.
Nagroda im. Loise Lane za rozwijającą się karierę publicystyczną idzie dla serii tekstów jakie w tym roku zwierz napisał dla portalu Polityka.pl. To kilkanaście tekstów które w większości nie mają nic wspólnego z kulturą popularną a całkiem sporo wspólnego z komentowaniem naszego życia politycznego i społecznego. Do dziś Zwierz jest najbardziej dumny ze swojego tekstu w którym tłumaczy, że angielskie „incydent” nie znaczy to samo co polskie „incydent”. Zwierz jest szczęśliwy, że w czasach w których coraz częściej trudno jest zrozumieć sytuację polityczną i społeczną znalazł dla siebie miejsce gdzie może się podzielić swoją interpretacją rzeczywistości.
Nagroda im. Św. Jerzego za zabicie największej ilości potworów idzie dla Zwierzowego, pierwszego przejścia gry w życiu, czyli zakończonej sukcesem rozgrywki w Diablo III. To pierwszy raz w ponad 30 letnim życiu Zwierza kiedy udało mu się przejść grę od A do Z. Od tamtego czasu żadna gra Zwierza tak nie bawi, więc głównie nadal morduje potwory w Diablo co pokazuje, że pewne rzeczy się w życiu raczej nie zmieniają.
Nagroda im. P.T Barnuma za najlepszy pomysł na zdobycie sławy, pieniędzy i uwielbienia tłumów, to nagroda którą Zwierz musi podzielić z Megu i Ocią a idzie dla nas za stworzenie Czytu-Czytu. Nie ulega bowiem wątpliwości, że uruchomienie Czytu-Czytu, podcastu o książkach który okazał się doskonałym pomysłem. Jak się okazuje ludzie którzy czytają książki lubią też o nich słuchać. No a poza tym posiadanie podcastu o książkach jest doskonałą wymówką by kupować więcej książek. Jednocześnie należy wspomnieć, że 2017 to rok w którym Paweł Opydo wymyślił Podsłuchane i pchnął nasze podcastowe kariery w kierunku chwały, wielkości i profesjonalizmu (ale nazwę wymyślił Zwierz!).
Nagroda im. Nikodema Dyzmy za sytuację w której Zwierz czuł się najbardziej jakby się pod kogoś podszywał idzie do obecności Zwierza jako dziennikarza na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Zwierz cały czas miał wrażenie, jakby dostał się do świata do którego nie należy i to z pominięciem kilku punktów pośrednich. Co nie zmienia faktu, że w Gdyni Zwierz bawił się doskonale i doszedł do wniosku, że polskie kino naprawdę potrafi być całkiem niezłe ale tylko wtedy kiedy uda się je oglądać z pominięciem wszystkich produkcji które mają przynieść producentom wielkie zyski.
Nagroda im. Lisbeth Salander za wpis który wymagał największego researchu idzie do tekstu o idealnym mężczyźnie z komedii romantycznych. Zwierz przeanalizował na jego potrzeby treść ponad siedemdziesięciu komedii romantycznych zadając sobie właściwie wyłącznie pytania o to – jaki, zdaniem takich filmów jest idealny mężczyzna dla każdej kobiety. Wyniki okazały się całkiem ciekawe. Jednocześnie nagrodę im. Kinder Niespodzianki za najbardziej popularny (niespodziewanie) tekst roku, dostaje tekst o tym, że matka Zwierza jest nałogowym czytelnikiem książek.
Nagroda im. Szczepana za największe blogerskie męczeństwo idzie do Zwierza za męki które najpierw przeżywał w czasie zapalenia ucha które dopadło go w czasie Blog Conference Poznań w Poznaniu, a potem za zapalenie oskrzeli, które dopadło go w czasie Coperniconu w Toruniu. Co ciekawe – w obu tych przypadkach takie drobnostki jak poważne choroby nie stanęły Zwierzowi na przeszkodzie do wygłoszenia swoich referatów i wzięcia udziału we wszystkich punktach programu jakie zaplanował na dany wyjazd.
Nagroda im. Elfa pogardy za najlepsze nocne rozmowy o wyższości idzie do Marty czyli Riennahery która była w tym roku najlepszą partnerką Zwierza do rozmawiania długo w noc o rzeczach naprawdę poważnych, czyli o tym jak napisać książkę, poradzić sobie z niesprzyjającym losem i o męskich łydkach w pończoszkach. To trzy najważniejsze tematy jakie można poruszać, jakby ktoś się pytał.
Nagroda im. Prousta za nastukanie największej ilości literek których nikt nie przeczyta (choć część będzie twierdzić że to zrobiła) idzie dla Zwierza który w tym roku popełnił swój 3 tys. Wpis. Tak moi drodzy na blogu który właśnie czytacie jest ponad 3 tys. Tekstów. To więcej niż jakikolwiek przyzwoity człowiek powinien napisać przez całe życie, a Zwierzowi zajęło to tylko kilka lat.
Mijający rok wiele Zwierza nauczył. Nauczył go, że tak naprawdę większość naszego życia to taka specyficzna mieszanka dobrych i złych momentów. Czasem trudno jasno powiedzieć, które są które. Trzeba poczekać aż życie samo nam podpowie, co okaże się być najgorszym a co najlepszym dniem naszego żywota. Był to rok w którym Zwierz nie odnosił septakularnych sukcesów, a jednocześnie rok największego pasma uznania dla Zwierza w historii jego blogowania. To był rok nierozpakowanej walizki, która cały czas czekała na to aż zostanie poniesiona do następnego miasta. To był rok pisania wielu tekstów z których Zwierz jest dumny. I rok w którym udało się użyć na blogu określenia „poza sansovinowska”. To był rok, w którym wstawałam rano i sprawdzałam wiadomości – najpierw zagraniczne a potem polskie. Codziennie aż do momentu kiedy żaden nagłówek nie budził już mojego strachu. Był to też rok kiedy bałam się odświeżać stronę z wiadomościami, bo wydawało się, że nic dobrego przydarzyć się nie może. To był rok jakich pewnie wiele jeszcze będzie w biografii Zwierza, tak zawieszony na linie pomiędzy olbrzymią satysfakcją i dojmującym smutkiem. Ot taki ludzki. Ale był to też rok w którym zdałam sobie sprawę, że nie umiem żyć bez kawy robionej przez Mateusza, więc może w ostatecznym rozrachunku to był bardzo dobry rok.