Home Film Piraci, strajki i szlachta czyli podsumowanie roku 2023 cz. II popkulturowa

Piraci, strajki i szlachta czyli podsumowanie roku 2023 cz. II popkulturowa

autor Zwierz
Piraci, strajki i szlachta czyli podsumowanie roku 2023 cz. II popkulturowa

Jak co roku zapraszam was na subiek­ty­wne pod­sumowanie wydarzeń, fenomenów i zjawisk w pop­kul­turze w 2023 roku. Od razu chci­ałabym powiedzieć, że oczy­wiś­cie jest to zestaw­ie­nie niepełne i czynione raczej z lekkim przym­ruże­niem oka. Jed­nocześnie – ma nadzieję, że udało mi się zła­pać przy­na­jm­niej kil­ka pop­kul­tur­owych fenomenów mija­jącego roku, który moim zdaniem był całkiem ciekawy i być może – pod pewny­mi wzglę­da­mi, zwias­tu­ją­cy przełom. Spis zjawisk i wydarzeń z tego roku jest oczy­wiś­cie niekom­plet­ny i pod wielo­ma wzglę­da­mi subiek­ty­wny. Nie jest też chrono­log­iczny, choć starałam się by raczej rzeczy z koń­ca roku były pod koniec a z początku na początku ale niekoniecznie się udało.

 

- Na początku roku wszys­tkim nam odbiło. Przy­czy­na sza­leńst­wa? Pedro Pas­cal. Nie dość, że zagrał w najpop­u­larniejszym seri­alu początku roku, czyli „The Last Of Us” (albo jak maw­ia mój ojciec „ten ser­i­al o grzy­bach”) to zaraz potem pre­mierę miał nowy sezon „Madalo­ri­an­i­na”, w którym Pedro co praw­da nie widać, ale sły­chać. Świat zakochał się w Pedro, bo jak się nie zakochać, w face­cie, który wyglą­da sym­pa­ty­cznie, jest w śred­nim wieku, ekspery­men­tu­je z modą, na MET Gala przy­chodzi w krót­kich spod­ni­ach i jeszcze co praw­da nie zdobył Oscara, ale przy­jaźni się z Oscarem Isaac­sem. Świat co roku decy­du­je, że będzie mieć obsesję na punkcie innej gwiazdy, ale obses­ja na punkcie Pedro wyda­je się raczej niegroźna.

 

Pho­to­graph by Liane Hentscher/HBO

 

- To był dobry rok dla piratów. Na Net­flix pojaw­iła się ekraniza­c­ja „One Piece”. Wszyscy spodziewali się, że potwierdzi zasadę, że nie ma dobrych ekraniza­cji mang i ani­me. Tym­cza­sem była to dobra, zachod­nia, ekraniza­c­ja ani­me. Szok był tak wiel­ki, że nawet ludzie, którzy nigdy wcześniej o tym świcie nie słyszeli postanow­ili obe­jrzeć „One Piece” i okaza­ło się, że to po pros­tu fan­tasty­czny ser­i­al. Szok był naprawdę olbrzy­mi, zwłaszcza, że ser­i­al pokazał się na Net­flix, które­mu wcześniej takie sztucz­ki się nie udawały. Kiedy już wszyscy nieco ochłonęliśmy powró­cił dru­gi sezon „Nasza Ban­dera znaczy śmierć” i okaza­ło się, że potrze­bu­je­my piratów, którzy śpiewa­ją po nocy Edith Piaf i łamią sobie ser­ca. Także – w 2023 roku zde­cy­dowanie nie moż­na było narzekać na niedostatek pirac­kich emocji.

- Co ma pier­wszy sezon musi mieć też sezon dru­gi. I ten dru­gi sezon częs­to jest sprawdzianem czy będzie lep­iej czy gorzej. Loki w drugim sezonie zaskoczył, głównie dojrza­łoś­cią, której MCU od daw­na brakowało, w połowie oglą­da­nia drugiego sezonu The Bear wszyscy musieli sobie zro­bić prz­er­wę, bo obe­jrze­nie odcin­ka świątecznego spraw­iło, że wszyscy poczuliśmy się jak­byśmy właśnie przeżyli pełne napię­cia świę­ta w domu. Za to Apple TV Plus udowod­niło, że rozu­mie na czym pole­ga sukces seri­alu „Fun­dac­ja” decy­du­jąc się, że w drugim sezonie dostaniemy jeszcze więcej knowań wokół dworu galak­ty­cznego imper­a­to­ra i Lee Pace będzie bie­gał w met­alowym crop top­ie. Czy moż­na chcieć czegoś więcej?

 

 

- Pomi­mo marzeń, prag­nień i lek­kich prób manip­u­lowa­nia wynika­mi oglą­dal­noś­ci rzeczy­wis­tość plat­form streamin­gowych okaza­ła się nieubła­gana, Net­flix ska­sował Shad­ow and Bone. Trochę się moż­na było tego spodziewać, bo dru­gi sezon nieste­ty nie cieszył się aż takim uznaniem widzów jak pier­wszy. Infor­ma­cji o tym co ska­sowano było więcej, między inny­mi – okaza­ło się, że jed­nak ser­i­al „Wiel­ka” skończy się przed­w­cześnie. Trud­no powiedzieć, czy pro­dukc­ja padła ofi­arą niskiej oglą­dal­noś­ci czy utraty atrak­cyjnoś­ci tem­atów około rosyjs­kich. Nie są to oczy­wiś­cie jedyne zeszłoroczne straty, ale troszkę bolesne.

 

- Co się zaczy­na musi się skończyć. Niek­tóre seri­ale spraw­iały jed­nak wraże­nie, że nie skończą się nigdy. Jak na przykład „Riverdale”. Tym­cza­sem ser­i­al zakończył się po kilku lat­ach pozostaw­ia­jąc te trzy oso­by, które jeszcze oglą­dały każdy odcinek w stu­porze, bo czy coś tak dzi­wnego może się skończyć? „Riverdale” przez te kil­ka lat przeszło do sym­pa­ty­cznego seri­alu młodzieżowego do pro­dukcji tak cud­own­ie kon­fun­du­jącej, że spodziewam się, że zys­ka za parę lat sta­tus kul­towy, kiedy wszyscy się zori­en­tu­ją, że ta dzi­wność to nie był przypadek.

 

-Sko­ro o zakończeni­ach mowa to za nami też koniec „Sukcesji”. Kto jest najwięk­szym zwycięzcą tej his­torii o próżnych, zamożnych i wład­czych? Moim zdaniem obsa­da, bo ktokol­wiek się tam pojaw­ił ten może być pewien, że dostał fan­tasty­czną rolę, uznanie fanów i być może pięć do dziesię­ciu propozy­cji pra­cy na biurku. A sam ser­i­al? Cóż zakończył się dokład­nie tak jak powinien, czyli jakimś takim dzi­wnym poczu­ciem, że to trochę za blisko życia. Ekran wygasa a my musimy żyć w rzeczy­wis­toś­ci, która wcale nie ustępu­je tak bard­zo przed fikcją. I jakoś przes­ta­je być tak śmiesznie.

 

One Piece. (L to R) Emi­ly Rudd as Nami, Iña­ki Godoy as Mon­key D. Luffy, Mack­enyu Ara­ta as Roronoa Zoro in sea­son 1 of One Piece. Cr. Casey Crafford/Netflix © 2023

 

 

- To nie koniec pochodu seri­alowych finałów. Wsród nich zna­jdziemy też np. dość niespodziewane zakończe­nie „Mar­velous Mrs. Maisel” – to ser­i­al, który ponoć padł ofi­arą wysok­iego budże­tu potrzeb­ne­go by elfy mogły bie­gać po Śródziemiu. Ostat­ni sezon podzielił widzów, bo oto zafun­dowano nam taką rzad­ko spo­tykaną klam­rę nar­ra­cyjną, gdzie już od samego początku wiemy jak his­to­ria bohater­ki się skończy, potrze­bu­je­my tylko poz­nać kil­ka kluc­zowych szczegółów. Ser­i­al wciąż pozosta­je jed­nym z moich ulu­bionych i żału­ję, że skończył się za wcześnie.  Dru­gi finał, który też zdaniem niek­tórych przyszedł dość niespodziewanie jest zakończe­nie „Sex Edu­ca­tion”.  Do dziś nie jestem pew­na czy ser­i­al okazał się ostate­cznie ważny i kul­towy czy zaw­iódł swoich widzów. Na pewno udowod­nił, że choć pro­dukc­je seri­alowe mogą omaw­iać ważne tem­aty związane z sek­su­al­noś­cią to jed­nak wciąż, wygry­wa w nich potrze­ba nar­ra­cyj­na i nigdy nie należy o tym zapominać.

 

- Sko­ro już tak sku­pi­am się na zakończeni­ach to trze­ba dodać infor­ma­c­je o dwóch kome­diowych seri­alach które się zakończyły. Pier­wszy to Ted Las­so – wzrusza­ją­ca opowieść o dobrym człowieku, który poma­ga być innym lep­szy­mi ludź­mi. Dru­ga to Bar­ry – wzrusza­ją­ca opowieść o morder­cy, który poma­ga innym… hmmm tu już bardziej dyskusyjne czy komukol­wiek poma­ga. Oba seri­ale łączy więcej niż moż­na się spodziewać, bo oba opier­a­ją się na fan­tasty­cznej roli akto­ra, który był swego cza­su związany z pro­gramem SNL. Oso­biś­cie uważam, że choć Ted Las­so bardziej zmiękcza ser­duszko to Bar­ry zasługu­je by dłużej o nim pamię­tać, bo to pro­dukc­ja cud­own­ie niejednoznaczna.

 

- W połowie roku do kin weszły w jeden week­end dwa filmy. Oba o kluc­zowych posta­ci­ach XX wieku. Tak pow­stał Babriehaimer, czyli najwięk­sze mar­ketingowo – fil­mowe sza­leńst­wo 2023. „Bar­bie” Gre­ty Ger­wig opowiadała o tym co się dzieje, gdy w świat dziecięcej zabawy wchodzi prawdzi­wy świat, „Oppen­heimer” opowiadał o tym, co się dzieje, kiedy zbudu­jesz bom­bę ato­m­ową. Oglą­danie tych dwóch filmów razem mówi zaś co się dzieje, kiedy do kin trafia w końcu jakieś kino, które nie jest ekraniza­cją komik­su. Ostate­cznie, „Bar­bie” wygrała w box office, zaś w moim ser­duszku wygrał „Oppen­heimer” bo na skali od lalek do fizy­ki kwan­towej, wolę dru­go­planowe role bry­tyjs­kich aktorów i Christo­phera Nolana. A i oczy­wiś­cie obe­jrza­łam filmy na pod­wójnym sean­sie, bo jestem szalona.

 

 

- Ponieważ nagle do naszego świa­ta AI weszło jak to ład­nie mówią „na pełnej” to poza inten­sy­wnym licze­niem pal­ców na zdję­ci­ach, zas­tanaw­ial­iśmy się też bardziej inten­sy­wnie niż zwyk­le czy zaraz wszys­tkiego nie będą za nas pisać sztuczne inteligenc­je. Hol­ly­wood też się nad tym zas­tanaw­iało. Na ekranie wybra­no nowe Miss­sion Impos­si­ble i Toma Cruise by wal­czył ze sztuczną inteligencją, na uli­cach aktorzy i sce­narzyś­ci protestowali doma­ga­jąc się by jed­nak nie zastępować ich pro­gra­ma­mi. Ostate­czny wynik jest taki, że aktorzy i sce­narzyś­ci mają umowę na jakieś trzy lata (zobaczymy co będzie dalej) zaś Mis­sion Impos­si­ble naprawdę wpłynęło na to jak prezy­dent Amery­ki Joe Biden postrze­ga prob­lem. Także Tom Cruise znów ratu­je świat.

- Od chwili ogłoszenia castin­gu na „Małą Syrenkę” pół Inter­ne­tu kłó­ciło się o to czy syren­ki mogą być czarne. Kiedy już film wszedł do kin, poszły na niego głównie dzieci i fani Dis­neya, którzy bardziej narzekali na kolory sukienek i bied­ną foto­re­al­isty­czną rybkę. Sam film w sum­ie przeszedł trochę bez echa, jak więk­szość pro­dukcji Dis­neya w tym roku. Zaś jego his­to­ria doskonale pokazu­je, że wielkie inter­ne­towe dyskus­je toc­zone są głównie przez ludzi, których syren­ki nic a nic nie obchodzą.

 

- Król Karol II został koronowany, The Crown doszło do swo­jego koń­ca, książę Har­ry nakarmił nas opowieś­ci­a­mi o swoim smut­nym dziecińst­wie a i tak najwięcej emocji w tym roku budz­ił nieist­nieją­cy następ­ca bry­tyjskiego tronu wda­ją­cy się w gorą­cy romans z synem pani prezy­dent Stanów Zjed­noc­zonych. Tak „Red, White i Roy­al Blue” dostar­czyło dokład­nie tych emocji jakich nie spodziewal­ibyśmy się po prawdzi­wej rodzinie królewskiej. Dla tych, którzy zaś wolą nieco bardziej kon­ser­waty­wne fan­taz­je zawsze pozostał ser­i­al o królowej Char­lottcie, czyli pro­dukc­ja, która ma spraw­ić, że jakoś przeży­je­my do następ­nego sezonu Bridger­tonów (mimo, że nikt nie gania w mokrej koszuli).

 

- W końcu pow­stał film na pod­staw­ie Super Mario Bros. Jak moż­na się spodziewać – zaro­bił gazyliony dolarów, bo nawet jak człowiek nie do koń­ca odróż­nia kom­put­er od lodów­ki, to w Super Mario się grało. Sam film może nie jest wybit­ny, ale piosen­ka Jac­ka Blac­ka, ma szan­sę na Oscarową nom­i­nację co dowodzi, że świat ma jeszcze odrobinę poczu­cia humoru. Albo po pros­tu wszyscy kochamy Jac­ka Blacka.

 

 

- Zielona Grani­ca, oburzyła widzów, którzy jej nie widzieli, w długim pochodzie „pol­s­kich filmów, o których musisz mieć zdanie zan­im je zobaczysz”. Ci, którzy film zobaczyli podzie­leni są na obozy, gdzie tem­at jest ważniejszy od formy i gdzie for­ma musi się zgrać z tem­atem. Ostate­cznie sam film przy­pom­i­na głównie o tym, żeby nie zapom­i­nać, że władze się zmieni­a­ją, ale na granice państ­wa trze­ba patrzeć uważnie, bo łamanie praw człowieka nigdy nie jest i nie było domeną jed­nej par­tii politycznej.

 

- Na Net­flix trafił nowy “Zna­chor”, wszyscy przy­go­towywali się na wielką walkę na śmierć i życie pomiędzy polaka­mi, którzy są w stanie dop­uś­cić do siebie wiz­ję więcej niż jed­nej ekraniza­cji prozy a polaka­mi, którzy uważa­ją, że albo Fron­czews­ki mówi “Wyso­ki sądzie, to jest pro­fe­sor Wilczur” albo Try­bunał Stanu. Ostate­cznie jed­nak wielkiej wal­ki nie było bo ten nowy fil­mowy “Zna­chor” okazał się bard­zo sym­pa­ty­czną pro­dukcją, w której znaleźliśmy sporo wątków, których brakowało fil­mowi Hoff­mana. Nikt tu się z nikim nie pobił i w sum­ie dostal­iśmy rzad­ką w kul­turze sytu­ację, gdzie mamy dwa filmy w cenie jed­nego i wszyscy są zadowoleni.

 

- Ser­i­al „Awan­tu­ra’ od A24 pokazał, że nieza­leżne stu­dia fil­mowe mogą się całkiem nieźle odnaleźć na rynku seri­alowym. Po tym sukce­sie, od razu pojaw­ił się dru­gi ser­i­al a także duża umowa, która wskazu­je, że takich „nieza­leżnych” pro­dukcji seri­alowych będzie więcej. Niek­tórzy się ucieszyli, bo ostate­cznie – widz, który lubi inne kino, pol­u­bi też inny ser­i­al. Są jed­nak tacy, którzy patrzą na to z niepoko­jem, bo zbu­dowaną markę stu­dia łat­wo rozmienić na drob­ne zwłaszcza w świecie seri­ali, które rządzą się jed­nak nieco inny­mi prawa­mi niż film. My w każdym razie nie mamy jed­noz­nacznej opinii jedynie wiemy, że trze­ba bard­zo uważać, jak się cofa na parkingu pod sklepem.

 

 

 

- Fakt, że tegorocz­na lista wydarzeń pop­kul­tur­owych i seri­alowych w ogóle się ciąg­nie i ciąg­nie jest pewnym osiąg­nię­ciem biorąc pod uwagę, że cały ten wesoły cyrk na chwilę stanął. Wszys­tko za sprawą najpierw sce­narzys­tów a potem aktorów, którzy pos­zli stra­jkować. O co stra­jkowali? By móc pra­cow­ać w god­nych warunk­ach i dostawać za to godne pieniądze. Ludzie z zaskocze­niem zobaczyli jakie tantiemy dosta­ją twór­cy pop­u­larnych seri­ali, co nie przeszkodz­iło niek­tórym w sieci twierdz­ić, że wszyscy tam w tym Hol­ly­woodzie są mil­ion­era­mi. I rzeczy­wiś­cie trochę osób jest, więk­szość zde­cy­dowanie nie jest. Pro­du­cen­ci przekony­wali, że nie możli­we jest płace­nie twór­com więcej, bo jak wiado­mo – filmy same się robią i co za sza­lony pomysł dzielić się zyska­mi. Ostate­cznie po pon­ad 100 dni­ach udało się pod­pisać porozu­mienia. Może­my je uznać za zwycięst­wa związków zawodowych choć nie ma wąt­pli­woś­ci – gdy tylko przyjdzie do kole­jnych negoc­jacji znów wszys­tko stanie. A może było­by tego uniknąć nie próbu­jąc udawać, że god­na pła­ca za prace to jakaś dzi­ka fanaberia.

 

 

- Dobry Omen powró­cił z drugim sezonem. Podzielił widzów, niek­tórzy uznali, że jed­nak Neil Gaiman nie miał pomysłu na kon­tynu­ację his­torii, pozostali nadal płaczą w poduszkę. Niewąt­pli­wie ser­i­al zro­bił dokład­nie to co miał zro­bić – wymusił na widzach potrze­bę dowiedzenia się co będzie dalej oraz uświadomił im, że nie mogą żyć w świecie, gdzie Anioł i Dia­beł nie biesiadu­ją w Ritzu. Na całe szczęś­cie Ama­zon wyczuł presję i zapowiedzi­ał, że jak tylko Ten­nant i Sheen przes­taną grać ponure role w ponurych bry­tyjs­kich teatra­ch to wrócą na plan i będą znów baw­ić gawiedź.

 

- Trze­ci sezon Wiedźmi­na oznacza rozs­tanie się z rolą Heny’ego Cav­il­la. Dla niek­tórych to trochę koniec przy­gody z tą pro­dukcją. Tym co jed­nak jest naj­ciekawsze, to fakt, że choć trze­ci sezon seri­alu był zde­cy­dowanie lep­szy od drugiego i miał kil­ka naprawdę dobrze roze­granych wątków, to emoc­je jakie towarzyszyły Wiedźmi­nowi po pier­wszym sezonie gdzieś się rozmyły. Nawet nie spier­amy się już o ser­i­al tak emocjon­al­nie. Co pokazu­je, że nieste­ty seri­ale stą­pa­ją po cienkim lodzie i nawet z najwięk­szej pop­u­larnoś­ci moż­na spać, jeśli nie da się wid­zom tego czego prag­ną. Czego prag­ną wid­zowie Wiedźmi­na? Z komen­tarzy moż­na wnioskować, że głównie Cavilla.

 

- Har­ri­son Ford powró­cił, jak zapew­ni­a­ją nas media, po raz ostat­ni jako Indi­ana Jones. Akc­ja toczyła się≤ wartko, ale czegoś tej kole­jnej częś­ci przygód dziel­nego arche­olo­ga zabrakło. Być może są takie serie fil­mowe, których nie należy kon­tyn­uować, być może nie ma takiej iloś­ci odmładza­jącego CGI, które zmieniło­by fakt, że Har­ri­son Ford nie jest już młody. W każdym razie film prze­biegł przez ekrany kin i jedyne co po sobie pozostaw­ił, to reflek­sję, że ilekroć jak­iś spec od castin­gu widzi Mad­sa Mikkelse­na to myśli „O nazista!”. Jed­nocześnie, sko­ro przy Fordzie jesteśmy – tak jak od kilku lat mam wraże­nie, że w fil­mach się bardziej pojaw­ia niż gra tak w seri­alu „Shring­ing” nagle zagrał jed­ną ze swoich najlep­szych ról od lat. Być może dlat­ego, że gra­jąc starszego nieco zgorzk­ni­ałego psy­chi­a­trę mógł poczuć, że opowieść jest bliżej domu.

 

- Tylor Swift po tym jak prze­jęła uwagę świa­ta swo­ją trasą kon­cer­tową, a także zła­maniem sys­te­mu rez­erwacji biletów, postanow­iła tym razem sprawdz­ić, czy uda się jej postaw­ić na głowie sys­tem dys­try­bucji filmów kon­cer­towych. Udało się, bo to Tylor Swift i jedyne zasady jakie ją obow­iązu­ją to zasady fizy­ki (a tu też nie należy jakoś bard­zo prze­sadzać). Sama zajęła się dys­try­bucją swo­jego fil­mu kon­cer­towego w kinach, bez pod­pisy­wa­nia umów z duży­mi stu­di­a­mi fil­mowy­mi. Skończyło się na workach dolarów i pyta­niu czy przy­pad­kiem właśnie nie zmienił się na zawsze rynek dys­try­bucji kinowej.

- Do kin wszedł film „Dun­geons and Drag­ons” czyli drugie pode­jś­cie do zaro­bi­enia wiel­kich fil­mowych pieniędzy na najpop­u­larniejszym sys­temie RPG w his­torii. Jak wyszło? Zaskaku­ją­co dobrze, co wszys­t­kich nieco zaskoczyło. To znaczy tych, którzy film widzieli, bo pro­dukc­ja nie przy­ciągnęła do kin dzi­kich tłumów. Kto wie, może część wciąż się leczy po trau­mie jaką była poprzed­nia pro­dukc­ja. Ter­az wszyscy siedzą i się zas­tanaw­ia­ją, czy dostaniemy więcej czy może to była jed­no­ra­zowa pró­ba i zobaczymy się w świecie lochów i smoków dopiero za dwadzieś­cia lat kiedy znów ktoś pomyśli „to taki dobry punkt wyjś­cia do scenariusza”

 

 

- Powró­cil­iśmy do świa­ta ani­mowanego Spi­der-Mana, w „Spi­der- Man: Poprzez Uni­w­er­sum”, tak jak przez cały rok moż­na się było zas­tanaw­iać czy jeszcze potrze­bu­je­my w kinie super bohaterów, tak ten film przekon­ał nas, że to nie bohaterowie nas nudzą a fil­mowa pow­tarzal­ność i wiz­ual­na nuda. Powrót do ani­macji, przy­pom­ni­ał nam też, jak fan­tasty­czne rzeczy moż­na robić nawet ze znaną his­torią, gdy kreaty­wność twór­ców nie jest ogranic­zona, przez to, że ma być łat­wo, ład­nie i bez najm­niejszego ryzy­ka. Ponown­ie dostal­iśmy film, który pory­wa, wzrusza i doma­ga się by było jeszcze więcej. Ale poczekamy. Ostate­cznie dobrze by było gdy­by ani­ma­torzy nie pra­cow­ali w naj­gorszych możli­wych warunkach.

 

- Z trzec­im sezonem powró­ciły „Zbrod­nie po sąsiedzku”. Ten sym­pa­ty­czny kam­er­al­ny ser­i­al z sezonu na sezon przy­cią­ga coraz więcej znanych aktorów i jest coraz odważniejszy w budowa­niu włas­nego, cud­own­ie osob­ne­go świa­ta. Mogliśmy więc w tym trzec­im sezonie zobaczyć jak Meryl Streep gra debi­u­tan­tkę, której tal­ent aktors­ki nie prze­bił się przez niemal całe jej życie (doskon­ały cast­ing) a także wysłuchać musi­calu, który brz­mi jed­nocześnie tak kosz­marnie i wspaniale, że ludzie zaczęli się doma­gać by wys­taw­ić go na deskach prawdzi­wego teatru by cud­owne piosen­ki się nie zmarnowały. Jestem za.

 

 

- To nie był dobry rok dla ekraniza­cji komik­sowych. Hon­oru MCU bronili głównie trze­ci „Strażni­cy Galak­ty­ki” ale poza tym – film ani od MCU ani od DC nie przy­cią­gały ludzi do kin tak jak kiedyś. Co więcej sporo z nich spotkało się z kry­tyką – nie były ani ciekawe, ani nie miały dobrych efek­tów spec­jal­nych a niek­tóre były po poros­tu nieu­dane. Co prowadzi nas do reflek­sji, że jeśli kino super bohater­skie znów ma budz­ić takie emoc­je jak kil­ka lat temu, to potrze­bu­je poważnego prze­me­blowa­nia. Na pewno na takie szyku­je się DC, bo „Aqua­man 2” to był ostat­ni film, ze „starego DC”, które­mu ton nadawał Zack Sny­der. Pytanie czy MCU się pod­niesie po swo­jej dość chao­ty­cznej piątej (a może szóstej, nigdy nie pamię­tam) fazie i czy zapro­ponu­je nam takie his­to­rie, które rzeczy­wiś­cie  znów poruszą widzów.

 

 

- John Wick 4 pojaw­ił się w kinach i przy­wró­cił tym, którzy wąt­pili wiarę w tą ser­ię. Film o Johnie Wicku był dłu­gi, sza­lony, ale i taki najważniejsze okaza­ły się schody. Tak to już jest – kiedy w prawdzi­wym życiu wejś­cie po schodach zaj­mu­je nam pół godziny to zwyk­le odsyła­ją do ortope­dy, a kiedy dziel­ny John Wick przez pół godziny próbu­je się prze­bić w górę, to jest to wielkie, rozry­wkowe kino. Nieste­ty był to też rok, w którym ser­i­al „Con­tine­tal” udowod­nił, że świat Johna Wic­ka, bez Keanu Reevesa aż tak ciekawy nie jest.

 

- Na Net­flix wid­zowie najchęt­niej oglą­dali „Noc­nego Agen­ta” ser­i­al, po którym nikt się nie spodziewał, że wszyscy będą go tak oglą­dać. To jed­na z tych pro­dukcji Net­flixa, która trochę przy­pom­ni­ała jak fan­tasty­czne są seri­ale, które wyglą­da­ją jak­by wyszły z telewiz­ji ogóln­o­dostęp­nej jakieś dziesięć lat temu. Drugą taką pozy­cją w tym roku była „Dyplo­mat­ka” ser­i­al o tym jak wielkim wyzwaniem jest jed­nocześnie kon­trolowanie interesów Stanów Zjed­noc­zonych i włas­nego męża. Obie pro­dukc­je naprawdę spraw­iały wraże­nie jak­by stworzyło je NBC koło 2012. I być może dlat­ego tak pod­biły ser­ca widzów.

 

- Zasiedliśmy do oglą­da­nia seri­alu doku­men­tal­nego o Davidzie Beck­hamie, przeko­nani, że dostaniemy kole­jną lau­rkę dla znanego piłkarza, jakich wiele jest na plat­for­ma­ch streamin­gowych. Dostal­iśmy zaskaku­ją­co wcią­ga­jącą opowieść, która bardziej niż o piłce nożnej, jest o tym jak wyglą­dała kul­tura pop­u­lar­na ostat­nich dwudzi­es­tu lat i jak zmienił się sport, zwłaszcza wtedy, gdy piłkarze zaczęli być znani nie tylko poza boiskiem i kon­tek­stem sportowym. Do tego dowiedzieliśmy się też, że David Beck­ham ma obsesję na punkcie sprzą­ta­nia i nie możesz udawać, że jesteś z klasy śred­niej, jeśli ojciec odwoz­ił cię do szkoły Rolls Roycem.

 

 

- Brit­ney Spears wydała wspom­nienia. Nie były one długie ani dobrze napisane, ale pokaza­ły nam, że jak zwyk­le – his­to­rie nawet znanych jed­nos­tek znamy tylko wyry­wkowo. Tu, okazu­je się, nie doce­nil­iśmy tego jak bard­zo trau­maty­czne jest bycie młodą kobi­etą w świ­etle fleszy i jak bard­zo, nawet najbardziej wnikli­wi z nas, wciąż pozosta­ją w świecie, gdzie najważniejsze nar­rac­je ksz­tał­tu­ją media, w tym media plotkarskie. Po przeczy­ta­niu książ­ki, wiele kobi­et poczuło, że zna opowieść Brit­ney co jest chy­ba jeszcze smutniejsze.

- Niemal przez dwa tygod­nie roz­maw­ial­iśmy czy trzy i pół godziny w kinie, których żąda od nas Mar­tin Scors­ese na „Cza­sie krwawego księży­ca” to wystar­cza­ją­co czy poraża­ją­co dłu­go. Dyskus­je trwały, film przeszedł przez ekrany. Niek­tórzy z nas odsiedzieli cztery godziny w kinie (bo jeszcze reklamy) inni postanow­ili, że nie będą tak marnować cza­su i oglą­dali przed telewiz­orem pier­wsze posiedze­nie nowego Sejmu.

 

- Niespodziewanie zmarł Matthew Per­ry. Smutek był pod­wójny – nie tylko dlat­ego, że trze­ba było pożeg­nać akto­ra, którego więk­szość osób znała z ukochanego seri­alu „Przy­ja­ciele”, ale też dlat­ego, że jego zeszłorocz­na auto­bi­ografia, gdzie rozliczał się ze swoich prob­lemów z uza­leżnie­niem, zdawała się być syg­nałem, że wszys­tko już będzie dobrze. Nieste­ty życie to nie film i nie zawsze człowiek doczeka się dobrego zakończenia, nie ważne jak bard­zo by go nie pragnął.

 

- Dok­tor Who powró­cił. Na początku z Davi­dem Ten­nan­tem, potem pojaw­ił się nowy Pięt­nasty Dok­tor Ncu­ti Gat­wa. Przede wszys­tkim jed­nak pojaw­ił się Rus­sel T. Davies, który wró­cił jako sce­narzys­ta. Co o tym myślimy? W sum­ie nic nie myślimy, bo cofnęło nas o kilka­naś­cie lat i znów fan­tazju­je­my o Dziesią­tym, tak jak to drzewiej bywało. Na całe szczęś­cie drzwi są otwarte więc Ten­nant może powracać na każdą rocznicę, póki mu sił starczy.

 

- Godzil­la miała zaskaku­ją­co dobry rok. Głównie dlat­ego, że tym razem nie dostal­iśmy jej w wyda­niu amerykańskim, ale japońskim. Okaza­ło się, że Godzil­la znów może być pot­worem a my nie musimy się łapać za głowę przy każdym zwro­cie akcji, jak to bywa w przy­pad­ku Godzil­li amerykańskiej. Ostate­cznie pokazu­je to, kto naprawdę wie, o czym his­to­ria wielkiej jaszczur­ki z dna oce­na powin­na opowiadać i zde­cy­dowanie nie są to Amerykanie.

 

 

- Wes Ander­son przy­pom­ni­ał o sobie zarówno filmem dłu­gome­trażowym „Aster­oid City” jak i zbiorem kilku krót­kich metraży dostęp­nych na Net­flix. Zda­nia są podzielone, ci którzy Andres­ona lubią mówią, że kil­ka rzeczy, które zro­bił w tych krót­kich metrażach to jego najlep­sze pomysły od lat, ci którzy Andres­ona nie lubią – uważa­ją, że wciąż opowia­da to samo i są zmęczeni zarówno jego stylem jak i pode­j­mowany­mi przez niego tem­ata­mi. Ja sama mam wraże­nie, że tą wtórność Andresonowi przyp­isu­je się nieco zbyt łat­wo – bo jest jed­nak pew­na przepaść pomiędzy wyobraże­ni­a­mi na tem­at tego jak wyglą­da film Andres­ona a tym co rzeczy­wiś­cie w tych fil­mach jest.

 

- Na ekrany kin wes­zli „Chłopi”. Do kin wes­zli niemal wszyscy Pola­cy, głównie ci ze szkół. Rey­mont por­wał widzów, dyskusji było co nie miara, a ostate­cznie okaza­ło się, że z Rey­mon­ta zostało też trak­towanie pra­cown­ików, którzy ten film mal­owali za grosze. Co jest w sum­ie bard­zo ładne i pol­skie, i dużo łatwiej wyjaśnić na tym przykładzie o co chodzi w Rzecz­pospo­litej niż czy­ta­jąc prozę noblisty.

 

- Pod koniec roku spier­al­iśmy się, czy moż­na się śmi­ać z 1670 czy to jed­nak jest zupełnie nie śmieszne. Ku zaskocze­niu abso­lut­nie niko­go okaza­ło się, że nie wszyscy w kra­ju mają to samo poczu­cie humoru i nie da się ustal­ić jed­noz­nacznie czy ser­i­al jest wybit­ny i wbi­ja szpilę w nasze codzi­enne prob­le­my czy też nie do oglą­da­nia i ma poziom kabaretów. Pewne jest nato­mi­ast, że Net­flix trafił bin­go, bo jeśli w Polsce o czymś kochamy dysku­tować i pisać długie tek­sty to nasza his­to­ria i tożsamość – nawet jeśli punk­tem wyjś­cia jest kome­diowy ser­i­al o niezbyt inteligent­nym szlach­ci­cu z Adamnczychy.

 

-  Salt­burn cieszył się Tik Tokową sławą co spraw­iło, że obe­jrza­ło go całe mnóst­wo osób, które niekoniecznie miały ochotę na tą opowieść. Potem zaczęliśmy roz­maw­iać czy to pro­dukc­ja, która rzeczy­wiś­cie przeła­mu­je schematy, jest szoku­ją­ca I dzi­w­na, czy może – w końcu zobaczył ją ktoś kto nie odsiedzi­ał godzin na fes­ti­walach fil­mowych, gdzie pro­dukc­je takie jak „Salt­burn” raczej niko­go nie dzi­wią. Ostate­cznie dos­zliśmy do kolek­ty­wnego wniosku, że tak dłu­go jak dobrze się oglą­da może­my pro­dukcji naprawdę wiele wybaczyć.

 

 

Czy to wszys­tko? Oczy­wiś­cie, że nie wszys­tko – pró­ba obję­cia całego pop­kul­tur­owego roku w jed­nym wpisie jest niemożli­wa. Jakie wnios­ki moż­na wyciągnąć z tych przy­wołanych tu wydarzeń? Mam wraże­nie, że rok 2023 pokazał ile jest jeszcze naszego zain­tere­sowa­nia (i pieniędzy) w nieco innych his­to­ri­ach niż te, które są powtórka­mi z rozry­w­ki, kon­tynu­ac­ja­mi, czy wznowieni­a­mi. Najwięcej mówiliśmy w tym roku o rzeczach nowych. Nieco zes­tarzeli się też w naszych oczach super bohaterowie, a to znaczy, że trze­ba będzie znaleźć nowy przepis na zain­tere­sowanie widza. Mamy też dowód, że jak najbardziej chce­my chodz­ić do kina, trze­ba w nas tylko wzbudzać odpowied­nią dawkę emocji. Na koniec był to rok, który bard­zo dobit­nie przy­pom­i­nał, że pop­kul­tura i w ogóle kul­tura nie robi się sama, że są twór­cy i nie moż­na o nich zapom­i­nać, bo na nic te wielkie wyni­ki box office, na nic nasze zain­tere­sowanie i dyskus­je, jeśli pod koniec twór­ca nic z tego nie ma poza frustracją.

 

 

0 komentarz
5

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online