Home Rok zwierza Tatuaże, spotkania i renifery czyli podsumowanie roku 2023 cz. I prywatna

Tatuaże, spotkania i renifery czyli podsumowanie roku 2023 cz. I prywatna

autor Zwierz
Tatuaże, spotkania i renifery czyli podsumowanie roku 2023 cz. I prywatna

Jak co roku kończę moje wpisy pod­sumowa­ni­a­mi. Pier­wsze, doty­czy mojego życia pry­wat­nego, jest skon­cen­trowane na tym – cóż to takiego w życiu się u mnie dzi­ało. To bard­zo ważne wpisy dzię­ki nim wiem w ogóle – w którym roku co się dzi­ało i kim jestem. Poza tym mam wraże­nie, że to jeden z niewielu momen­tów, w których czytel­ni­cy mojego blo­ga (niekoniecznie śledzą­cy mnie w innych social medi­ach), mogą się real­nie dowiedzieć – co u mnie.  Także zapraszam na ten rok.

 

- Ten rok zaczęłam nie mając ani jed­nego tat­u­ażu. Kończę mając trzy. Kos­mos? Niekoniecznie, przed robi­e­niem tat­u­aży pow­strzymy­wały mnie przede wszys­tkim infor­ma­c­je od innych, że to boli. Trochę się też bałam osób, które te tat­u­aże robią. Jestem jeszcze z tego pokole­nia, gdzie wokół tatuowa­nia się było sporo mitów i leg­end. Tylko, okaza­ło się, że to pro­ces po pier­wsze dużo mniej bolesny niż myślałam (serio, jestem w szoku jak mało mnie bolało) po drugie – tatu­u­je mnie Aga, czyli Pan­na Lew, oso­ba najsym­pa­ty­czniejsza i najży­c­zli­wsza na świecie. Po tym pier­wszym tat­u­ażu (witaj Bul­baza­u­rze!) okaza­ło się, że świat robi­enia sobie obrazków na ciele stoi przede mną otworem. Na razie chy­ba poczekam aż do mojej trój­ki (Bul­ba, Krówka i Ziem­ni­aczek) dołączy coś nowego, ale aut­en­ty­cznie – cieszę się, że życie się tak potoczyło, że mogłam w najlep­szym możli­wym środowisku zro­bić coś czego się bałam a co nie było strasznego tylko megafajne.

- Początek roku zaczął się aż trze­ma wyjaz­da­mi. Każdy z nich był w jak­iś sposób wyjątkowy. Najpierw do Ams­ter­damu zabrał mnie Net­flix. Na duże spotkanie swoich pra­cown­ików. To było ciekawe doświad­cze­nie, zostałam tam zapros­zona z grupą influ­encerów z kilku państw. Poz­nanie ich, możli­wość podzie­le­nia się swoi­mi uwaga­mi, a także fakt, że nadal dzi­ała moja sub­skrypc­ja Net­flixa pod­powiada­ją, że to było fajne wydarze­nie. Do Ams­ter­damu wró­ciłam dość szy­bko, tym razem z Dis­ney Plus. Pojechałam z grupą dzi­en­nikarzy na pre­mierę seri­alu „Światełko” o ludzi­ach, którzy poma­gali ukry­wać się Anne Frank. To był zupełnie inny wyjazd, ze zwiedzaniem, pre­mierą i roz­mowa­mi o his­torii. Ale ponown­ie poz­nałam super oso­by, i zaczęłam rozważać czy to już trady­c­ja zabiera­nia mnie do Ams­ter­damu przez plat­formy streamin­gowe. Ostat­ni z tych trzech między­nar­o­dowych wyjazdów to był Lon­dyn. Pojechałam na spotkanie pol­s­kich sto­warzyszeń stu­denc­kich za granicą. Pomi­jam fakt, że wzięłam udzi­ał w niesły­chanie ciekawej roz­mowie o Polsce i pol­skoś­ci, to jeszcze… byłam na balu. Temu wydarze­niu zawsze towarzyszy bal. Byłam więc na balu w cen­trum Lon­dynu. Jak do tego doszło – nie wiem.

 

- Muszę tu wyróżnić jeszcze krót­ki, ale niesamowicie inten­sy­wny wyjazd do Laponii. Tam pod sam koniec roku zabrał mnie Dis­ney Plus, wraz z inny­mi dzi­en­nikarza­mi. Laponia była w mojej głowie jako ciekawe miejsce od cza­sów dziecińst­wa, kiedy czy­tało się o „prawdzi­wym Świę­tym Mikoła­ju”. Nadal nie do koń­ca wierzę, że rzeczy­wiś­cie tam byłam, widzi­ałam renifery, wioskę Mikoła­ja, szukaliśmy zorzy. Ja trwam w zach­wycie, a Mateusz się trochę ze mnie śmieje, że przekraczam granicę państ­wa tylko na zaprosze­nie. Rzeczy­wiś­cie – w tym roku tak wyszło, że wszelkie podróże odby­wałam jedynie zawodowo. No ale musi­cie zrozu­mieć – jak sama mam zaplanować wyjazd to jadę do Bolesław­ca albo do Opola :)

 

 

- To był rok, kiedy, mogłam w końcu mówić „nie mogę idę do pra­cy” bo po prz­er­wie w jakimś sta­bil­niejszym zatrud­nie­niu wró­ciłam na medi­alne łono. Co praw­da brz­mi to niezwyk­le poważnie, ale w isto­cie chodzi o moją współpracę z RMF Clas­sic, radiem, którego słuchałam w Poli­tyce niemal codzi­en­nie przez 13 lat pra­cy. Mój pro­gram „Uni­w­er­sum” nauczył mnie bard­zo wiele. Głównie – nauczyłam się tego, że nie ważne jak wiele pod­castów się nagra – radio to zupełnie co innego. Mam wraże­nie, że choć nagry­wam ten pro­gram już rok, to dopiero się rozkrę­cam. To znaczy, że ilekroć nagry­wam kole­jny odcinek, czu­je się coraz lep­iej, coraz swo­bod­niej, zaczy­nam nie tylko myśleć o tym, żeby się nie pomylić i przekazać moje seri­alowe wiado­moś­ci, ale też o tym, żeby zro­bić to ciekaw­ie i tak by wszys­tko brzmi­ało nat­u­ral­nie. Zdoby­wanie tych nowych radiowych umiejęt­noś­ci to dla mnie olbrzymia fra­j­da, ale też ciągłe przy­pom­nie­nie tego, że wciąż jest mnóst­wo rzeczy, których nie umiem i nie nauczę się ich raz dwa. Co nie znaczy, że pro­gram jest sła­by – staram się wycią­gać naprawdę ciekawe wiado­moś­ci, szukam nowoś­ci, pole­cam co najlep­sze. No i zanurzam się w seri­alową muzykę, co też jest przy­jem­noś­cią samą w sobie.

 

- Jak co roku podróżowałam po całej Polsce, bo wiado­mo, że życie kul­tur­alne toczy się w całym kra­ju i Warsza­wa to tylko przys­tanek. Byłam oczy­wiś­cie w Gdyni, w Gdańsku, we Wrocław­iu, zahaczyłam o Lublin, odwiedz­iłam pier­wszy raz od lat Cieszyn, wpadłam do Łodzi, odwiedz­iłam Kłodzko i Bolesław­iec, był Kraków, Zakopane, Kudowa, Płock, nie wzgardz­iłam Poz­naniem, nie zapom­ni­ałam o Byd­goszczy, widzi­ały mnie przez chwilkę Katow­ice, niko­go nie zdzi­wi, że był Augustów. Lista pewnie powin­na być dłuższa, ale jak zwyk­le – zapom­ni­ałam o jakiejś miejs­cowoś­ci. Te wyprawy po Polsce zawsze są dla mnie zarówno inspiru­jące, jak i po pros­tu – przy­pom­i­na­ją mi, jak bard­zo lubię ten kraj i jak bard­zo PKP potrafi zamienić każdy wyjazd w przy­godę. Ale wciąż, gdy dosta­je propozy­cję wjaz­du do innego mias­ta do zapala się we mnie takie światełko entuzjazmu.

 

 

- W tym roku zde­cy­dowałam się spróbować pra­cy w coworku. Powiem tak – świado­mość, że ma się miejsce, do którego moż­na pójść popra­cow­ać, które czeka i jest w nim cicho, moż­na sobie zro­bić kawę, nie trze­ba pil­nować tor­by, nie ma poczu­cia, że zaj­mu­je się miejsce w kaw­iarni – jest super. Cowork, który wybrałam okazał się też ide­al­nym miejscem do robi­enia rzeczy około blo­gowych – także zdjęć czy nagry­wa­nia sto­ry (w domu nie zawsze jest na to miejsce, nie zawsze są możli­woś­ci). Nie uważam by każ­da oso­ba, która pracu­je jako free­lancer potrze­bowała takiego miejs­ca, wiele osób fan­tasty­cznie sobie radzi pracu­jąc tylko w domu, ale ja zde­cy­dowanie potrze­bu­ję możli­woś­ci wyjś­cia do pra­cy. Być może dlat­ego, że moja pra­ca jest specy­ficz­na i gdy­bym się uparła mogłabym w ogóle nie wstawać z kanapy. Tylko, że właśnie w życiu najbardziej lubię wstawać z kanapy i wychodz­ić z domu.

 

- Zawsze jestem dum­na, kiedy w danym roku uda mi się zro­bić coś czego nie robiłam nigdy wcześniej. W tym roku było to robi­e­nie opra­cow­a­nia „Dzi­en­ników” Alana Rick­mana i kon­sul­tac­ja mery­to­rycz­na przy książce „Pol­skie mil­le­ni­um”. Oba te zada­nia oznacza­ły, że mogłam wyko­rzys­tać moją wiedzę i umiejęt­noś­ci wynie­sione z pra­cy by prze­jrzeć ist­niejące tek­sty, opa­trzyć je przyp­isa­mi (w Dzi­en­nikach Rick­mana było ich pon­ad 1,5 tys.) czy uwaga­mi. Nie wiedzi­ałam, że sprawi mi to aż taką przy­jem­ność, ale dokład­nie tak było. Okazu­je się, że to jest coś co daje mi niesamow­itą satys­fakcję. Myślę, że wyni­ka to głównie z możli­woś­ci wyko­rzys­ta­nia mojej wiedzy, ale też – sporo w tym takiego detek­ty­wisty­cznego dłuba­nia (wiedzi­ałam, że ten dyplom z his­torii kiedyś się przy­da!). Nie wiem czy będę miała kiedyś jeszcze okazję robić coś takiego, ale przyz­nam – chęt­nie bym to doświad­cze­nie powtórzyła.

 

 

- Robi­e­nie rzeczy inaczej niż zwyk­le cza­sem jest niesamowicie satys­fakcjonu­jące, a cza­sem ‑tak niekoniecznie w pełni. W tym roku taką rzeczą, która nie dała pełnej satys­fakcji był wyjazd do Kudowy. Nie zrozum­cie mnie źle, Kudowa i oko­lice są naprawdę przepiękne (skalne mias­ta!) ale jak się nie ma samo­chodu, to możli­woś­ci są dość ogranic­zone. Inna sprawa, trafiłyśmy na wyjątkowo deszc­zowy moment w roku, co znaczy, że niek­tóre super wyciecz­ki nie wyszły przez pogodę. Na całe szczęś­cie, jak nowe nie wyjdzie, moż­na odkryć stare na nowo. W tym roku pojechałyśmy pod koniec październi­ka z mamą do Zakopanego i było tam tak pięknie, że aż nie mogę uwierzyć, w te kolory które widzi­ałam. Z resztą zdję­cie jesi­en­nych gór ustaw­iłam sobie na tapecie w tele­fonie, bo łatwiej się żyje jak człowiek pamię­ta, że zawsze moż­na rzu­cić wszys­tko i pojechać w góry.

 

- Z rzeczy pod­cas­towych – udało się nam z Pawłem reak­ty­wować ZVZ w nowej odsłonie, nie tylko nagry­wamy reg­u­larnie nowe odcin­ki, ale też, spo­tykamy się na nagra­ni­ach z naszy­mi słuchacza­mi, którzy zbier­a­ją się na Dis­cordzie. Ten Dis­cord (pomysł Pawła) to w ogóle najsym­pa­ty­czniejsza społeczność w sieci i miejsce, z którego jestem po pros­tu dum­na. Roz­maw­iamy tam o kul­turze, życiu, jedze­niu, ale jest po pros­tu bard­zo przy­jem­nie. Paweł od kilku lat mówi mi, że Dis­cordy to przyszłość sieci i jak patrzę na to jak uda­je się stworzyć fajne miejsce to rzeczy­wiś­cie jestem mu w stanie uwierzyć. Z Czy­tu Czy­tu też było super – bo nagrałyśmy nasz 100 odcinek, zro­biłyśmy spotkanie dla słuchaczy i udało się zła­pać naprawdę reg­u­larny rytm pra­cy. Co mnie cieszy, bo kocham nagry­wać Czy­tu. Mam też wraże­nie, że to był rok, kiedy Czy­tu zaist­ni­ało też w przestrzeni poza inter­ne­towej, bo z Megu pojechałyśmy na fes­ti­w­al Góry Lit­er­atu­ry i roz­maw­iałyśmy z grupą najbardziej poczyt­nych obec­nie pis­arek w Polsce. Rozkrę­całam też „Jeszcze słowo. Może nie zawsze było ide­al­nie reg­u­larnie, ale za to udało mi się nagrać kil­ka naprawdę pop­u­larnych odcinków. To wciąż pro­jekt, który daje mi mnóst­wo radoś­ci i taką przestrzeń by się pod­cas­towo wyżyć na włas­nych warunk­ach. Na koniec „Wtem, piosen­ka” – nie udało się nam nagrać jakoś szczegól­nie dużo w 2023 ale Patryc­ja zro­biła i obroniła dok­torat a to znaczy, że przed nami mnóst­wo wspani­ałych nagrań, w cza­sie których będziemy się legi­t­y­mować jej dyplomem ale też być może trochę więcej cza­su na musicalowe projekty.

 

 

- Jeśli miałabym was zostaw­ić z jed­ną myślą, to będzie nią reflek­s­ja, że jeśli chce­cie świę­tować swo­je osiąg­nię­cia, to nie czeka­j­cie, aż inni powiedzą wam, że to już czas. Zor­ga­nizu­j­cie coś sami. Na początku roku zor­ga­ni­zowałam cud­owne spotkanie z okazji 4000 wpisów na moim blogu. Było cud­own­ie, a jed­nocześnie, to było super nie czekać, aż ktoś mi poz­woli zaprosić moich czytel­ników do wspól­nego cele­browa­nia tego miejs­ca. Podob­nie czułam się pod koniec roku kiedy razem z Megu zor­ga­ni­zowałyśmy spotkanie z okazji 100 odcin­ka Czy­tu- Czy­tu. Po pros­tu to zro­biłyśmy i było fajnie. Serio, jeśli chce­cie coś cele­brować to może­cie sami tą cel­e­brację zor­ga­ni­zować. Jak się okazu­je, nikt tego nie kon­trolu­je a i tak jest fajnie!

 

- W tym roku wydarzyło się kil­ka rzeczy, których jeszcze nie ułożyłam sobie w głowie. Jed­ną z nich jest fakt, że prowadzę zaję­cia na IH UW. Tym samym IH UW które skończyłam pon­ad dekadę temu. Nie umiem sobie tego do koń­ca ułożyć w głowie, bo pamię­tam, jak marzyłam by kiedyś prowadz­ić zaję­cia na his­torii i potem, kiedy różne rzeczy dzi­ały się w moim życiu – to marze­nie coraz bardziej odd­alało. I ter­az nagle robię dokład­nie to co sobie wymarzyłam, kiedy kończyłam stu­dia. Co jest takim dobrym przykła­dem, że cza­sem do jakichś wymar­zonych celów chodzi się zupełnie okrężny­mi droga­mi. Moż­na to prze­r­o­bić na jak­iś slo­gan kołcza i sprzedawać w paki­etach szkole­niowych za grube miliony.

 

 

- To był rok, w którym nie wydałam żad­nej książ­ki, ale sporo pisałam. Nową książkę (zaraz skończę) tek­sty na blo­ga (którego ludzie nadal czy­ta­ją), tek­sty dla Polityka.pl cza­sem coś dla innych wydawnictw. Do tego pier­wszy raz od lat napisałam opowiadanie (o tym co się z nim stało potem jeszcze wam opowiem), znów dłubałam przy rzeczach naukowych. Ogól­nie, co roku, nieza­leżnie od tego, ile robiłam na innych polach, przy­pom­i­nam sobie, że nic nie daje mi tyle radoś­ci, fra­jdy i satys­fakcji co pisanie. Jasne lubię robić filmi­ki, zdję­cia, nagry­wać, gadać (oj gadać naprawdę lubię) ale pisać kocham. Cza­sem, kiedy idę późno spać i przed snem myślę o tym co napiszę to aż mi trud­no zas­nąć z ekscy­tacji tym, że czeka mnie przele­wanie myśli na papier.

 

- Nie da się pra­cow­ać, żyć, baw­ić i rad­ować bez wspar­cia innych. Wiem, że moje życie ukła­da się tak a nie inaczej dzię­ki mojej rodzinie, współpra­cown­ikom, przy­ja­ciołom, zna­jomym, ludziom mi życ­zli­wym. Trzy­mam w głowie całą tą listę, z radoś­cią patrząc, że na przestrzeni lat się nie zmniejsza. Więcej, niek­tóre zna­jo­moś­ci rozk­wita­ją na nowo i jas­no. Cieszę się, że mam w życiu tylu fajnych ludzi, bo nie tylko poma­ga­ją mi cieszyć się moi­mi sukce­sa­mi, ale też mogę cieszyć się ich szczęś­ciem co spraw­ia, że tej radoś­ci życia jest coraz więcej a nie coraz mniej.

 

 

Na koniec muszę wam powiedzieć, że był to też rok, który pod pewny­mi wzglę­da­mi był straszny. Pisałam o tym w kilku miejs­cach w sieci, więc to żad­na tajem­ni­ca, że koniec roku był trud­ny przede wszys­tkim dla Mateusza. Depres­ja, zwol­nienia, kon­sul­tac­je, szpi­tale – cały pro­ces chorowa­nia psy­chicznego w Polsce. Ostat­ni kwartał roku, był więc ner­wowy, smut­ny, wypełniony też stra­chem i niepewnoś­cią. Naj­gorzej było w listopadzie, a właś­ci­wie w cza­sie jed­nego listopad­owego tygod­nia, kiedy myślałam, że po pros­tu nie dam rady z tym jak wszys­tko się ukła­da. Ale dałam radę. Ku moje­mu zaskocze­niu, dni mijały, coś się uspokoiło, coś się zmieniło, coś było straszne, ale do przeży­cia. Ostate­cznie, kiedy myślę o 2023 roku to myśl, że naprawdę cza­sem człowiekowi się wyda­je, że nie ma zasobów by sobie z czymś poradz­ić a potem okazu­je się, że ma. Jedyne czego mam zaskaku­ją­co mało z tego okre­su to zdjęć, najwyraźniej, nie czułam by była potrze­ba by coś fotografować. Kładę duży nacisk na to by o tym mówić i pisać, bo mam wraże­nie (może błędne), że moż­na było tego wszys­tkiego w moich social medi­ach nie zauważyć. Bo też, niekoniecznie tego doty­czą. Co znaczy, że człowiek trochę się przykła­da do wiz­ji życia ide­al­nego czy złożonego z sukcesów. Tym­cza­sem – łatwiej się tworzy wokół tego co dobre niż co złe.

 

Napisałam ostat­nio, że przyszłość przes­tałam planować koło 2020. To praw­da. Uznałam wtedy, że nie ma sen­su, że trze­ba przyj­mować życie takim jakim jest, być giętkim, dos­tosowywać się do cza­sów. Po tych kilku lat­ach rzekłabym, że nie należy niczego o sobie zakładać, może się okazać, że jesteśmy kimś zupełnie innym niż nam się wydawało. Ja od kilku lat z zaskocze­niem przyj­mu­ję, że być może znam się dużo sła­biej niż myślałam. I chy­ba tylko trze­ba życzyć sobie by w kole­jnych lat­ach dowiady­wać się o sobie raczej rzeczy dobrych niż złych. A 2024 rok proszę tylko o to by dał mi odrobinkę więcej szczęś­cia niż zmartwienia. Z resztą już sobie poradzę.

0 komentarz
21

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online