Home Seriale Serialowa anemia czyli Wiedźmin: Rodowód Krwi

Serialowa anemia czyli Wiedźmin: Rodowód Krwi

autor Zwierz
Serialowa anemia czyli Wiedźmin: Rodowód Krwi

Net­flix dał się wpuś­cić w maliny. Wys­trych­nąć na dud­ka. Oszukać w najprost­szy sposób. Oto wykupili prawa do ekraniza­cji „Wiedźmi­na” pewni, że sko­ro z książ­ki wyszły tak pop­u­larne gry to autor musi­ał zapro­ponować twór­com rozbu­dowany świat.  Sap­kows­ki musi­ał­by tu podążać tropem Tolkiena, czy w mniejszym stop­niu Mar­ti­na, którzy ofer­u­ją opowieść pogłębioną i wielowątkową, z języka­mi, mapa­mi, i his­to­ri­a­mi się­ga­ją­cy­mi daleko w przeszłość. Prze­cież tak się robi fan­ta­sy?  Praw­da? Tym­cza­sem powieś­ci Sap­kowskiego, to raczej pow­iązany luźnym sznurkiem sko­jarzeń świat lit­er­ac­kich naw­iązań i gatunkowych aluzji. Powieść fan­ta­sy która z każdym czy­taniem sta­je się coraz bardziej meta komen­tarzem do skon­wencjon­al­i­zowanych tropów gatunkowych. Prob­lem w tym, że nikt tego Net­flixowi nie powiedzi­ał. Albo wło­darze stacji sami ten prob­lem zig­norowali. I ter­az plat­for­ma próbu­je wyciągnąć Tolkiena z Sap­kowskiego. Jak pokazu­je „Wiedźmin: Rodowód Krwi” — z poraża­ją­co słaby­mi efektami.

 

DSC09897.arw

 

Jeśli wierzyć plotkom (a dzielmy je proszę przez pięć czy dziesięć, bo to jed­nak plot­ki) sce­narzyś­ci seri­alu o Wiedźminie czuli się sfrus­trowani tym, że nigdy nie wyjaś­nia Sap­kows­ki do koń­ca jak dzi­ała właś­ci­wie ta cała koni­unkc­ja sfer i co się tam w przeszłoś­ci kon­ty­nen­tu dokład­nie wydarzyło. Uważny czytel­nik zapewne dostrzeże, że wiz­ja Sap­kowskiego jest dużo bliższa „wymyślam jak piszę” niż „wymyśliłem to opiszę”, którą zas­tosował cho­ci­aż­by Tolkien, który o swoim świecie wiedzi­ał wszys­tko (porów­nanie to jest uza­sad­nione tylko dlat­ego, że obaj pisali fan­ta­sy nie dlat­ego, że są autora­mi podob­ne­go for­matu, zna­jmy pro­por­c­je). Każdy kto czy­tał zakończe­nie sagi, musi­ał choć przez chwilę pomyśleć „trochę to na ślinę kle­jone” nawet jeśli samą książkę lubi.  Z tej frus­tracji amerykańs­kich sce­narzys­tów pow­stał ser­i­al, który miał to wszys­tko uporząd­kować. Prob­lem w tym, że najwyraźniej — nikt przy stole twór­ców nie tylko nie miał ani jed­nego ory­gi­nal­nego pomysłu, ale w ogóle nie za bard­zo miał pomysł — jak­by w ciekawy sposób wypełnić wiz­ję Sapkowskiego.

 

Być może dało­by się potrak­tować „Rodowód Krwi” jako zabawę z kon­wencją (ostate­cznie zbieranie drużyny to klasy­czny trop w fan­tastyce) gdy­by nie fakt, że ser­i­al trak­tu­je sam siebie śmiertel­nie na poważnie.  Dosta­je­my więc opowieść, która z jed­nej strony for­mal­nie przy­wodzi na myśl seri­ale przy­godowe z lat dziewięćdziesią­tych (trochę to wszys­tko pach­nie księżniczką Xeną) z drugiej wprowadza ton tak poważny jak­by Gal­adriela streszcza­ła nam kawałek Sil­mar­il­lionu. To właśnie ton opowieś­ci spraw­ia, że sta­je się ona szy­bko karykaturą samej siebie. Gdy­by twór­cy poz­wo­lili sobie na jakąś lekkość i porzu­cili stras­zli­wie egzal­towany głos z offu, wtedy dostal­ibyśmy mało ory­gi­nal­ną opowieść przy­godową. Płaską, pozbaw­ioną głębi ale jeszcze do oglą­da­nia. Ostate­cznie dopiero w ostat­nich lat­ach przyzwycza­il­iśmy się do pogłębionego fan­tasty na małym ekranie, wcześniej rad­owały nas dużo mniej skom­p­likowane przygody.

 

25_10_2021CS52-296.dng

 

Starałam się oglą­dać ser­i­al z otwartym sercem. Jestem sobie w stanie wyobraz­ić, że po dorzuce­niu kilku ciekawszych dialogów dało­by się w tym wyczuć ducha Sap­kowskiego, który prze­cież sam umieś­cił w sadze o Wiedźminie motyw dość przy­pad­kowej drużyny. Ale twór­cy, którzy jak już zaz­naczyliśmy — zostali wpuszczeni w maliny, nadal są przeko­nani, że opowieść Sap­kowskiego jest śmiertel­nie poważ­na. Oglą­da­jąc ser­i­al miałam wraże­nie, jak­by ktoś przeczy­tał cykl o Wiedźminie i nie zała­pał żad­nego żar­tu czy mrug­nię­cia, żad­nej aluzji, nie wyczuł odrobiny dys­tan­su. Ot cho­ci­aż­by — ilekroć Ger­alt stras­zli­wie skarży się na swój los pot­wo­ra-mutan­ta, to jest to prze­cież klasy­cz­na dra­ma queen, którą z resztą częs­to ucisza­ją inni, wskazu­jąc mu, że jed­nak trochę prze­sadza z tym swoim brakiem uczuć. Sce­narzyś­ci seri­alu przeczy­tali „potwór- mutant” i co… uznali, że DOKŁADNIE TAK JEST. Więc w seri­alu jest potwór mutant. No prze­cie jasne.

 

Inna sprawa — w tym seri­alu, który ma cztery częś­ci twór­cy próbu­ją odhaczyć wiele wątków, ale wszys­tko robią na pół gwiz­d­ka. Na początku gra­ją w bin­go wciśnię­cia do seri­alu wszys­t­kich naw­iązań do książ­ki jakie przyjdą im do głowy. Coś na zasadzie chwale­nia się lek­turą przez przy­woły­wanie cytatów — bez zas­tanowienia się czy pasu­ją do naszej wypowiedzi. Do tego, twór­cy są z siebie niezwyk­le zad­owoleni, ilekroć to im się uda i nie pozwala­ją nam zapom­nieć, jak błyskotli­wie wpletli imię czy naw­iązanie do książ­ki w swój sce­nar­iusz. Są przy tym tak sub­tel­ni jak­by spodziewali się, że pub­liczność wstanie i zacznie klaskać. Z resztą to trak­towanie widza jak­by był nieco głupi i trze­ba było mu co chwilę przy­pom­i­nać jak jest cel i motywac­je bohaterów to jed­na z najbardziej męczą­cych rzeczy w serialu.

 

LARK29_09_2021CS31SA-125.dng

 

Jed­nocześnie chcą nam w czterech odcinkach przed­staw­ić sie­dem głównych postaci i całą masę pobocznych. Kończy się to plus minus tak, że każ­da postać ma jed­ną cechę charak­teru i jed­ną cechę wyglą­du. Do tego, każdy ma jakieś pięć min­ut na przed­staw­ie­nie swoich motywacji i swo­jej przeszłoś­ci. Moż­na się poczuć jak na słabej sesji RPG gdzie każdy gracz wymyślił sobie super postać  i przed­staw­ia ją kośla­wo pozostałym uczest­nikom zabawy. Jak mówiłam — to sła­ba ses­ja RPG z bard­zo niepo­rad­nym mis­trzem gry. Jeśli mamy wybit­ną fech­mistrzynię, to będzie hon­orowa, jeśli mamy kras­nolud­kę, to będzie rzu­cała grubym żartem i krę­ciła wielkim młotem, jeśli będziemy mieli elfkę czar­o­dziejkę to będzie cier­pi­ała, jeśli będziemy mieli byłego żołnierza to będzie twardy — serio, jeśli bohaterów da się opisać trze­ma przymiotnika­mi (max) to jest prob­lem. Do tego inter­akc­je między członka­mi drużyny są tak schematy­czne, że moż­na było­by sobie zro­bić bin­go „postaci roz­maw­ia­ją o przeszłoś­ci”, „postaci roz­maw­ia­ją o uczu­ci­ach”, „postać A nie chce by postać B pod­jęła ryzyko”, „posta­cie, które się nie lubią pała­ją do siebie uczu­ciem”. Serio nic co się dzieje pomiędzy bohat­era­mi nie ma w sobie odrobiny ory­gi­nal­noś­ci — wszys­tkie sce­ny z nimi już gdzieś widzieliśmy.

 

Jak­by tego było mało — wyraźnie marzyło im się coś w sty­lu prozy Mar­ti­na, więc mamy oczy­wiś­cie poli­ty­czne i dworskie roz­gry­w­ki. Prob­lem w tym, że nie ma cza­su porząd­nie napisać postaci i zbadać ich motywacji. Więc jacyś ludzie kręcą się po karykat­u­ral­nie pustych przestrzeni­ach pała­cowych (no nie ma ten ser­i­al wielkiego budże­tu, co stara się ukryć ciem­ny­mi sce­na­mi) i niby knu­ją, a tak naprawdę wyjaś­ni­a­ją sobie co będzie się dzi­ało dalej — bo fabuła musi biec na łeb na szyję, przy­pom­i­na­jąc niekiedy „cut scen­ki” w grach kom­put­erowych. Nawet jeśli uda się stworzyć w miarę ciekawy i niejed­noz­naczny wątek (elfiej księżnicz­ki, która prze­j­mu­je władzę by zapanować nad włas­ny losem) to nie za bard­zo ta niejed­noz­naczność intere­su­je sce­narzys­tów. Tu albo ktoś jest dobry albo zły — nie ma cza­su na niuanse. Co chy­ba jest najwięk­szą zbrod­nią na prozie Sap­kowskiego, który kazał się swoim bohaterom non stop zas­tanaw­iać — czy aby na pewno znaleźli się po właś­ci­wiej stron­ie kon­flik­tu i aby na pewno wiedzą wszys­tko o świecie, w którym przyszło im toczyć najróżniejsze boje.

 

DSC03506.arw

 

Kto wie, być może gdy­by dialo­gi były potoczyste, humor oczy­wisty, a mon­taż i reży­se­ria lep­sze — ser­i­al obronił­by się jako takie przy­godowe oglą­dadełko. Tylko, że właśnie ser­i­al nie jest się w stanie wybronić nawet wiz­ual­nie i reży­ser­sko. Dawno nie widzi­ałam seri­alu tak pokracznie i niekon­sek­went­nie zmon­towanego. Przeskaku­je­my z wątku do wątku w sposób niespójny, pomysł na opowieść ramową (cała his­to­ria jest streszczana Jaskrowi tysiące lat później) zupełnie nie wyko­rzys­tany, a uję­cia nie prze­chodzą płyn­nie. Jest to świat wiz­ual­nie niespójny i nieciekawy — mamy mało ory­gi­nal­nych pomysłów nie tylko w sce­nar­iuszu, ale też w kon­struowa­niu tego jak wyglą­da i dzi­ała ta kraina, w której jesteśmy. Niby twór­cy chcą uzu­peł­ni­ać Sap­kowskiego, ale właś­ci­wie — nie mają czym — kul­tura elfów (poza kilko­ma stro­ja­mi księżnicz­ki) nie wyda­je się w niczym różnić od kul­tu­ry ludzi. Z resztą same elfy różnią się od ludzi tyko spicza­sty­mi usza­mi, co oznacza, że pojaw­ie­nie się ludzi w tym świecie niewiele zmienia. Zaś sam widz ani przez moment nie ma wraże­nia innoś­ci i obcoś­ci. Co spraw­ia, że oglą­damy nieciekawych bohaterów, w nieciekawych deko­rac­jach, którym przy­darza­ją się nieciekawe rzeczy.

 

Widzi­ała wiele komen­tarzy, że ser­i­al dobiła kul­tura „woke”. Ale gdzie ten ser­i­al jest „woke”? Nie wiem. Zróżni­cow­ana obsa­da, nie jest prob­le­mem seri­alu. Prob­le­mem jest raczej to, że twór­cy zebrawszy aktorów nie mają im nic do zaofer­owa­nia. Inna sprawa, że jeśli Michelle Yeoch gra wybit­ną szer­mierkę, nauczy­cielkę i prze­wod­niczkę kieru­jącą się hon­orem i imponu­jącą spoko­jem, to gra kopię niemal każdej azjaty­ck­iej postaci w hol­ly­woodzkim kinie przy­godowym. Wiz­ja, że his­torii zaszkodz­iło zróżni­cow­anie obsady, wiąza­ła­by się z przyz­naniem, że obsa­da bardziej trady­cyj­na ura­towała­by ser­i­al. Nieste­ty — nie da się ura­tować pro­dukcji, w której człowiek jest w stanie przewidzieć niemal każde następ­ne zdanie bohaterów (a także ich czyny) bo sce­nar­iusz jest tak pozbaw­iony polo­tu i ory­gi­nal­noś­ci. „Rodowód Krwi” cier­pi na brak dobrych, nowych i nieoczy­wistych rozwiązań fab­u­larnych, a nie na ich nad­mi­ar. Oczy­wiś­cie ze starych klock­ów moż­na ułożyć intere­su­jące ksz­tał­ty — co udowad­nia Wiedźmin, ale trze­ba mieć do tego choć trochę dys­tan­su i wyczu­cia, kiedy gra się z kon­wencją, a kiedy krę­ci się coś co jest tej kon­wencji więźniem.

 

LARK10_10_2021CS40SA-103.dng

 

Net­flix za wszelką cenę próbu­je stworzyć żywe uni­w­er­sum „Wiedźmi­na”, co nie ma sen­su — Wiedźmin nie nada­je się do tworzenia uni­w­er­sum. To opowieść peł­na dzi­ur i niedopowiedzeń, trzy­ma­ją­ca się kupy jedynie na sprawnie napisanych bohat­er­ach i licznych his­to­rycznych naw­iąza­ni­ach. Nawet jeśli gry rozsz­erza­ły świat książek, to też nie tak by stworzyć wiel­ki, spójny, log­iczny świat, który real­nie może konkurować z bardziej trady­cyjnym fan­ta­sy. Z resztą gry poradz­iły sobie  z tym prob­le­mem wyrzu­ca­jąc na pier­wszy plan wąt­ki qua­si słowiańskie (żeby się wyróżnić), które sce­narzyś­ci seri­alu zig­norowali, pozbaw­ia­jąc się nawet wiz­ual­nego wyróżni­ka. Fakt, że ser­i­al krę­cony jest w takich gen­erycznych plen­er­ach „fan­ta­sy” spraw­ia, że widz właś­ci­wie nie dosta­je niczego, czego inna plat­for­ma czy telewiz­ja nie zro­biła­by lep­iej. A wystar­czyło­by podrzu­cić trochę takiego słowiańskiego smaczku (bard­zo na tym zysku­je np. „Cierń i Kość”) i od razu był­by prosty sposób na stworze­nie czegoś choć trochę innego.

 

Im bardziej Net­flix świat Sap­kowskiego naciska tym więcej widać jego słaboś­ci. A właś­ci­wie — nie tyle słaboś­ci, co nieprzys­tawal­noś­ci jego prozy do potrzeb plat­formy.  Log­icznym było­by zro­bi­e­nie krok w bok i powiedze­nie „sor­ry nie jesteś Wiedź­maku tym czym myśleliśmy, że jesteś”. Ale Net­flix tego nie zro­bi, bo potrze­bu­je włas­nego uni­w­er­sum fan­ta­sy bardziej niż Sauron jedynego pierś­cienia. Jest im to uni­w­er­sum potrzeb­ne do rynkowej konkurencji. I najwyraźniej — będą je budować nieza­leżnie od tego czy pod wzglę­dem fab­u­larnym czy gatunkowym ma to sens. Gdzie może plat­for­mę zaprowadz­ić taki upór? Cóż już widać, jak udało się szy­bko przekuć entuz­jazm po pier­wszym sezonie Wiedźmi­na, w aut­en­ty­cz­na niechęć, nie tylko fanów książek czy gier, ale też samego seri­alu. Nie wyda­je mi się, by udało się to odbu­dować. Trze­ci sezon musi­ały się okazać wybit­ny by przy­wró­cić entuz­jazm widzów. Mam jed­nak wraże­nie, że być może najbardziej pol­ską częś­cią tej his­torii jest reflek­s­ja, że miał Net­flix zło­ty ser­i­al, ale ostał mu się ino marny prequel.

 

PS: Rozu­miem, że udało się raz wylan­sować piosenkę z seri­alu, ale nie znaczy to, że trze­ba ter­az do krótkiej czterood­cinkowej nar­racji co chwilę wciskać bal­ladę w nadziei, że coś się do uszu widzów przylepi.

0 komentarz
3

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online