Hej
Zwierz rzadko płacze na filmach. Serio tak rzadko, że właściwie jest w stanie przypomnieć sobie, co do dnia, kiedy ostatnim razem film doprowadził go do łez (zresztą zwierz z właściwym sobie wyczuciem oczywiście napisał o tym notkę). Zwierz ma tak od zawsze. W spektrum wielu emocjonalnych reakcji na filmy łzy są gdzieś na szarym końcu. Być może zwierz widział ich za dużo (filmów nie łez). Może to perspektywa osoby, która od dawna wie jak się filmy robi i jak budzi się w ludziach emocje. Przecież najczęściej daje się nam kilka smutnych nut, spojrzenia, dialogi – cały skomplikowany mechanizm niemal zmuszania nas do płaczu. Jeśli nabierze się perspektywy prawie nic nie jest wystarczająco tragiczne by wycisnąć z nas łzy, (choć płakanie na filmach nie jest rzeczą złą). Tak, więc zwierz jest ogólnie uodporniony, na ginących bohaterów, tonące statki, rozdzielonych kochanków, dzieci machające na pożegnanie. Zwierz rzadko płacze na filmach. Chyba, że ogląda się film dokumentalny o orkach trzymanych w niewoli, które zjadają ludzi. Wtedy wszystkie zwierzowe tamy puszczają i ogląda się film przez lekką mgiełkę wylanych łez.
Ciekawe jest to, że nawet materiały promocyjne sprzedają film jako produkcję o morderczej orce. Kiedy tak naprawdę w tym filmie orki, są pokazane jako w sumie niewinne.
Przywołując na chwilkę do porządku wewnętrznego recenzenta, który przez ostatnią godzinę ochoczo podawał chusteczki chlipiącemu zwierzowi czas przejść do konkretów. Blackfish to film, o którym było głośno już po Sundance, ale naprawdę głośno zrobiło się po ogłoszeniu Oscarowych nominacji, kiedy okazało się, że film nie jest do nagrody nominowany. Po jego obejrzeniu nie ulega wątpliwości, że Akademia chyba nie chciała podpaść SeaWord, (które już spotkała krytyka po nagrodzonym Oscarem doskonałym dokumencie The Cove – gdzie zarzucano im, że część delfinów w ich parkach rozrywki została pozyskana min. w czasie japońskich polowań na delfiny). Osią spinającą cały film jest historia śmierci jednej z trenerek, którą zabił największy przetrzymywany w niewoli pan orka Tilikum (pan orka ma sześć metrów i waży ponad pięć Ton. To naprawdę olbrzymie zwierzę). Wydawać by się mogło, że taki program skupiać się będzie na biednej dziewczynie, którą zabiła wredna orka (mająca na swoim koncie inne ataki na ludzi). Zwłaszcza, że przecież wiemy, że orki to takie mordercze stworzenia. Poza Free Willy większość filmów przekonywała nas, że gdzie orka tam śmierć. Poza tym jeszcze angielska nazwa „killing whale” (która dotyczy pożywienia a nie upodobania o zabijania ludzi) składa się na mroczny PR (coś jak biedne rekiny, które zdecydowanie więcej cierpią od ludzi niż kiedykolwiek wyrządziły im krzywdy).
Zwierz był przekonany, że wygięta płetwa u orki to coś rzadkiego okazuje się, że u tych trzymanych w niewoli – zwłaszcza bardzo dużych, zdarza się to często (pewnie dlatego Orka występująca w Uwolnić Orkę, miała skrzywioną górną płetwę)
Ale śmierć trenerki okazuje się wydarzeniem, które w tym całym filmie wydaje się mieć najmniejsze znaczenie. Dokument krok po kroku opowiada historię pozyskiwania i przetrzymywania wielkich morskich ssaków w zamknięciu. Oglądając ten film po prostu nie sposób uwierzyć jak nieludzko potrafi zachować się człowiek. Nawet wypowiadający się w filmie ludzie, którzy przyczynili się do odławiania orek, (co jest dziś absolutnie zakazane i w sumie nigdy nie było szczególnie legalne) a potem do przetrzymywania ich w tragicznych warunkach nie tyle mają łzy w oczach, co po prostu płaczą opowiadając o swoich przewinieniach. Ale to nie jest jeden z tych filmów gdzie ludzie mówią – po latach doszedłem do wniosku, że źle robiłem. Jeden z zaangażowanych w połów marynarzy przyznaje się, że już wtedy doskonale wiedział, że to, co robi jest nieludzkie i złe. Ale nadal to robił. Przy czym oczywiście, nie trudno powiedzieć – poławianie orek to nic w porównaniu z zabijaniem ludzi, to jednak tu włącza się w człowieku jakiś inny rodzaj sprzeciwu. Wykraczający poza granice tego, co dzieje się w naszym ludzkim gatunku a wkraczający w emocje, jakie dotyczą nas, jako mieszkańców świata, gdzie nie jesteśmy sami. Jeśli Bóg (lub jakakolwiek inna siła, albo po prostu kosmiczny przypadek) stworzyła orki to nigdy po to by je trzymać w niewoli dla rozrywki.
Kiedy człowiek zda sobie sprawę jak niewielki jest dla olbrzymiej orki basen, to sama myśl o trzymaniu ich w niewoli staje się absolutnie obrzydliwa. Skoro nie trzymamy psów na łańcuchu (a przynajmniej nie powinniśmy zgodnie z przepisami) jak możemy trzymać orkę w basenie.
Film nie musi wiele dodawać – wystarczy, że daje nam naukową wiedzę o tym, jakimi stworzeniami są orki. Nie chodzi o to, że są inteligentne. Z filmu można się dowiedzieć, że właściwie nazwa „killer whale” jest tylko najbardziej brutalnym sprowadzeniem do jednego zachowania całego gatunku. W istocie orki poza tym, że są mięsożerne są też jednymi z najbardziej emocjonalnych i społecznych zwierząt, jakie istnieją. Co więcej – naukowcy są tego raczej pewni, (co można potwierdzić nie tylko oglądając film) – orki mają własny język – i to taki, którym posługują się w swoich rodzinach czy stadach a który różni się (posługując się analogią do języka – ma inny dialekt) niż orki z innych stad. Konkretny dialekt orki przekazują z pokolenia na pokolenie (pamiętacie jak kiedyś mówiono, że jednym z wyznaczników posiadania kultury jest przekazywanie czegoś z pokolenia na pokolenie. Najwyraźniej tylko, jeśli jest się przy okazji człowiekiem). A jak tego mało to jeszcze trzeba przypomnieć fakt, że orki należą do tego jednego niewielu gatunków, w którym jednostki mają świadomość swojego „ja” ( ta cecha też kiedyś była tylko ludzka, ale potem okazało się, że trzeba się nią podzielić). Do tego, o czym radośnie się nie wspomina – nie atakują ludzi. Na wolności. Kiedy te wszystkie fakty zostają człowiekowi podane, to okrucieństwo zachowania człowieka wydaje się naprawdę duże. Ale potem dochodzą kolejne fakty – takie jak np. to, że młode i rodzice pozostają ze sobą właściwie przez całe życie (przynajmniej z matkami).
Największe kontrowersje może budzić w filmie postawa byłych trenerów z SeaWord którzy w filmie opowiadają o tym jak bardzo nie byli świadomi tego w jak złych warunkach przetrzymywane są orki. Zwierz z jednej strony wątpi, z drugiej daje sobie margines (by nie być cynicznym) na wiarę w to, że kilkoro z nich mogło być tak wstrząśniętych śmiercią koleżanki że inaczej spojrzeli na swoją dotychczasową pracę.
Podaje się nam te fakty, a potem wystarczy pokazać jedną scenę gdzie zabiera się orce jej dziecko (by przywieść je do innego parku rozrywki). Nie trzeba tłumaczy, ani znajomości gatunku ani właściwie niczego poza zwykłą ludzką empatią by w nawoływaniu pozostawionej w basenie matki usłyszeć ten sam głos, jakimi kobieta woła dziecko które jej zabrano. To jest coś niesamowitego, bo człowiek nie ma najmniejszych wątpliwości, że wie, co słyszy. To jest taki moment, kiedy jest się zawstydzonym samym przynależeniem do gatunku homo sapies. I myśl, że bierze się zwierzę i po prostu dla rozrywki wsadza się do niewielkiego basenu (niewielkiego jak na bycie orką) by mogła potem pomachać płetwą staje się absolutnie odrażająca. Przy czym możecie zarzucić zwierzowi, że to go odrzuca (w końcu chodzi o piękną wspaniałą orkę) a do zoo chodzi i mięsko je.Prawda jest taka, że co raz częściej zwierz wychodzi z zoo z silnym przekonaniem, że pewnych zwierząt w zamknięciu nie powinno się trzymać (jak np. wszystkich ptaków) a niektóre należałoby jak najszybciej wypuścić. Zwierz nigdy nie zapomni jak zwiedzając zoo w Oliwie zobaczył jak szympansica, która chciała sięgnąć po coś za klatką wybrała odpowiedni patyk przyłożyła go do krat, ułamała pod kątem i przyciągnęła swoje jedzenie. Dla zwierza to jest mniej więcej ten moment, kiedy bierzesz zwierzę i je wypuszczasz. Bo jeszcze niedawno korzystanie z narzędzi uznawano za jedną z tych cech, która czyni nas panami świata. To przekonanie rozciąga się u zwierza w ogóle na wszystkie naczelne – jeśli nauczony migać goryl prosi o to by mu załatwić kotka i potem się tym kotkiem opiekuje, to nie tylko należy go wypuścić z zoo, ale zastanowić się nad prawami obywatelskimi. Co do jedzenia mięsa to zwierz się nawet nie usprawiedliwia. Każdy ma tu własny pogląd i zwierz uważa, że tu na blogu kulturalnym rozmowę należy zakończyć.
Filmy takie jak ten zawsze każą nam zadawać sobie pytanie czy w ogóle człowiek ma do zwierząt jakiekolwiek prawa (no może kota ma a właściwe kot do niego) – przy czym o ile zwierz uważa, że parki rozrywki gdzie pokazuje się orki powinno się zamknąć to nie zmienia to faktu, że zwierzęta żyjące od zawsze w zamknięciu nie dają się po prostu wypuścić na wolność – w takim przypadku honorowe zamknięcie parków zakończyłoby się pewnie ich masową śmiercią.
Ale wracając do filmu – to nie jest dokument pełen fajerwerków. Wręcz przeciwnie to jest w sumie bardzo prosta historia. Zestawienie historii o takich orek na ludzi z informacjami na temat gatunku, oraz z sposobem przetrzymywania tych zwierząt sprawia, że po obejrzeniu tego filmu – filmu, który koncentruje się na kilku osobach, które zginęły w parkach rozrywki gdzie pokazuje się Orki – widzimy tylko jedną ofiarę. Przetrzymywane w niewoli zwierzęta, które sprzedaje się i wypożycza za olbrzymie pieniądze (podobnie jak zwierzęta w zoo tak samo trzymane obecnie w niewoli orki nigdy nie żyły na wolności, – co paradoksalnie brzmi gorzej, ale w istocie oznacza, że nigdy nie zabrano ich z większego stada żyjącego wolno, – co w sumie jest lepszym wyjściem o ile istnieje dobre wyjście) tak naprawdę od samego początku są fatalnie traktowane. Bo nie da się ich dobrze traktować, jeśli trzyma się je w basenie. Oczywiście w jakiś sposób poznajemy zachowanie tych wielkich ssaków, ale nie do końca (orka w niewoli oczywiście zachowa się inaczej niż ta na wolności) – główną i właściwie jedynym powodem, dla których tak bardzo zależy na nich właścicielom parków rozrywki jest zysk. Zysk z pokazów gdzie można zobaczyć jak orka wykonuje polecenia trenera. Ewentualnie czasem z czystej frustracji go zjada. I naprawdę cała sympatia człowieka leży po stronie orki. Co powinno być sygnałem, że jako ludzie zachowujemy się naprawdę nie tak.
Czytając wiele komentarzy dotyczących filmu zwierz natknął się na sporo mówiących że każdy ma prawo obejrzeć żywą orkę z bliska. Zwierz chciałby powiedzieć, że nigdy nie uważał tego za swoje prawo jako istoty ludzkiej. Choć pewnie chciałby zobaczyć orkę (albo jakiegokolwiek innego morskiego ssaka z bliska).
Na całym świecie kręci się mnóstwo doskonałych filmów dokumentalnych koncentrujących się na tym, co człowiek robi innym ludziom czy co człowiek robi środowisku naturalnemu. Dokumenty takie cieszą się większym lub mniejszym powodzeniem, głownie dlatego, że nie specjalnie chce się słuchać o tym, że nie jesteśmy najprzyjemniejszym ze ssaków zamieszkujących ziemię. Ale nie chodzi tylko o przesłanie. Poza tym nie ukrywajmy – filmy dokumentalne nadal są filmami. Toczy się w nich narracja, dobiera się odpowiednie kadry, gra się z emocjami widza i przede wszystkim wykłada się jakąś tezę. Zwierz jest tego wszystkiego świadom, podobnie jak jest świadom wszelkich kontrowersji, które pojawiają się nawet przy najczęściej nagradzanych i najbardziej szanowanych dokumentach. Wspomniane The Cove, które opowiada o tym jak Japończycy, co roku zabijają delfiny (min. na mięso) bardzo bronił zwierząt, ale został przez wielu skrytykowany za to jak pokazywał Japończyków (głownie na linii – biały człowiek mówi Azjatom jak się mają zachowywać nie zwracając uwagi na ich kulturę. I nie oceniając swojej – my jakby też zabijamy zwierzęta). Tak, więc na pewno do żadnego dokumentu nie można podchodzić z przekonaniem, że zobaczy się prawdę. Możemy zobaczyć „wersję prawdy”, ewentualnie poznać czyjś punkt widzenia. Możemy wyjść z nowymi przemyśleniami, czy utwierdzić się we wcześniejszym stanowisku. Co nie zmienia faktu, że w przypadku Blackfish właściwie wystarczy posłuchać orki. Orki mówią tam w dwóch scenach. W języku, którego na nasz ludzki zupełnie nie trzeba tłumaczyć. A w którym nic dobrego o człowieku usłyszeć nie można.
Ps: Zwierz chciałby zaznaczyć, że jako bloger zajmujący się popkulturą nie posiada naukowej głębokiej wiedzy na temat tego czy trzymanie niektórych zwierząt w niewoli przyczynia się do ich zachowania, jako gatunku czy jest wyłącznie przejawem ludzkiej ciekawości i zaborczości względem świata. To, co znajduje się we wpisie to są wyłącznie moje, zwierza poglądy. Które inaczej niż recenzje filmów trudno uznać nawet za półprofesjonalne.
Ps2: A tak zupełnie z innej beczki – zwierz przypomina, że dziś wieczorem na BBC Muszkieterowie!