Home Góry Tu są wszyscy! czyli wpis górski pierwszy

Tu są wszyscy! czyli wpis górski pierwszy

autor Zwierz
Tu są wszyscy! czyli wpis górski pierwszy

Tak­sówka, którą zamówiłam nie przy­jechała. Tak po pros­tu. Na nic zdało się odświeżanie aplikacji i mod­ły do bóstw prze­wozów pasażer­s­kich. Na uli­cy nie było ani jed­nego samo­chodu. Trud­no się dzi­wić. Było dopiero po piątej a ja obud­zona niewidzial­ną ręką mat­ki (jedynie odrobinę mniej okrut­ną od niewidzial­nej ręki rynku) już byłam gotowa do dro­gi. Ostate­cznie dziś miałyśmy się znaleźć w górach.

 

Ten dra­maty­czny początek dnia zakończył się na szczęś­cie for­tun­nie, bo tele­fon do innej kor­po­racji tak­sówkowej okazał się sukce­sem i już dwadzieś­cia min­ut później zaled­wie z pół godzin­nym wyprzedze­niem wzglę­dem wcześniej umówionej godziny spotka­nia, która wypadła trzy­dzieś­ci pięć min­ut przed odjaz­dem pociągu byłam na dwor­cu. Mama oczy­wiś­cie już na mnie czekała, bo pewne skrzy­wienia są rodzinne. Nie mniej – kiedy spon­ad głów setek turys­tów zobaczyłyśmy nad­jeżdża­ją­cy pociąg Tatry zdałyśmy sobie sprawę, że każ­da min­u­ta, której miałyśmy w nad­mi­arze była na wagę zło­ta. Wyglą­dało bowiem, że cała Warsza­wa ma zami­ar prze­nieść się do Zakopanego.

 

Jak sami widzi­cie szanow­na pani Mat­ka zach­wycona że już jesteśmy w górach

 

Od razu powiem, że mój romans z PKP Inter­ci­ty który ostat­nio, wraz z male­jącą falą pan­demii nieco ożył, przeży­wa trudne chwile. Nie wiem co dokład­nie za to odpowia­da, może awaria aż trzech toalet w pociągu, czy fakt, że na niek­tóre miejs­ca w naszym wag­o­nie sprzedano pod­wójne bile­ty przez co część pasażerów baw­iła się w komór­ki do wyna­ję­cia, może te wal­iz­ki których nie było, gdzie położyć. Bo prze­cież nie mogła być to pani z WARS która tonem nie znoszą­cym sprze­ci­wu i brzmią­cym lekko jak rekon­strukc­ja his­to­rycz­na, dyry­gowała wszys­tki­mi klien­ta­mi, że mają nie siadać, jajecznicę szy­b­ciej odbier­ać, kawy nie dostaną i w ogóle mogli­by jej nie przeszkadzać.

 

W Zakopanem okaza­ło się, że są tu wszyscy. Dosłown­ie, gdy­by ktoś chci­ał przeprowadz­ić spis powszech­ny to zami­ast gani­ać z tymi rach­mistrza­mi po całej Polsce powinien się usad­ow­ić gdzieś przy Krupówkach. Było­by szy­b­ciej, dokład­niej i pewnie niko­go by nie brakowało. Jestem do zakopi­ańs­kich tłumów przyzwycza­jona (umiem je też omi­jać) ale to co zobaczyłam w tym roku prze­chodzi wszelkie poję­cie. Serio patrząc na to ile osób pojechało w góry nie sposób nie odd­ać się reflek­sji – ile z tych osób wolało­by być obec­nie na plaży w Egip­cie albo Grecji. Ja też bym chci­ała, żeby byli na tej plaży. No ale w życiu nie moż­na mieć wszystkiego

 

Reakc­ja na moje pytanie czy jutro będę mogła się wyspać

 

Na przykład zdaniem mojej mat­ki – wiz­ja, że człowiek powinien się odży­wiać jest już zde­cy­dowaną prze­sadą. Przy­czynkiem do tego hor­roru jest sza­lona decyz­ja mojej mat­ki by się przed wyjaz­dem zważyć. Otóż po pod­ję­ciu tej czyn­noś­ci mat­ka postanow­iła wye­lim­i­nować z diety wszys­tkie pro­duk­ty zaw­ier­a­jące kalo­rie. To znaczy potenc­jal­nie wszys­tko. Kiedy zapro­ponowałam jej koło godziny 12 sezam­ka (led­wie 33 kalo­rie) spo­jrza­ła na mnie kar­cą­co mówiąc „Nie jadam sezamków” a ja nie wiado­mo, dlaczego przy­pom­ni­ałam sobie tą scenę z Dra­c­uli kiedy wam­pir mówi, że nie pija wina. Co praw­da koło godziny 14 głód zajrzał jej w oczy i zjadła pół zupy i trzy grzy­by w panierce ale moim zdaniem dotr­wa na tej diecie tylko do kolacji na którą zje jabłko.

 

Ja z kolei odd­a­je się takim sza­lonym rozry­wkom jak obi­ad i kolac­ja i nawet udało mi się zapro­ponować matce by przyjęła osza­łami­a­jące 120 kalorii pod postacią małego piwa które zawsze pije­my na Gubałów­ce. Z tą Gubałówką to w ogóle dość śmiesznie wyszło, bo postanow­iłyśmy, że sko­ro przy­go­towu­ją nasz pokój w hotelu Rzemieśl­nik (od zeszłego roku wszys­tko takie samo, łącznie z kafelka­mi w łazience w kolorze ekspresyjnych wymiotów) to pójdziemy na krót­ki spac­er. Założe­nie było takie – prze­bi­jamy się przez Krupów­ki (mamy nadzieję bez strat), dobi­jamy do kole­j­ki na Gubałówkę, wjeżdżamy, pije­my piwo, zjeżdżamy idziemy się roz­pakować. Moi drodzy, ten plan był prosty, było tak blisko, żeby go wykon­ać… ale na ostat­niej prostej… moi drodzy na ostat­niej prostej pojaw­iła się droga.

 

Po drodze było trochę błotka

Dro­ga była pus­ta, błot­nista i nigdy nią nie szłyśmy. Prowadz­iła z Gubałów­ki w dół, ale nie koło kole­j­ki tylko inną alter­naty­wną trasą. „Zrób­my tam dwa kro­ki” rzekła mat­ka i jakieś pół godziny później z rozbaw­ie­niem oglą­dałyśmy jak nasze piękne buci­ki pokryły się całkowicie błotem. Tu muszę zaz­naczyć, że ja byłam w sytu­acji lep­szej, bo miałam ze sobą jedynie małą tore­bkę-nerkę z najpotrzeb­niejszy­mi rzecza­mi. Mat­ka zwierza dźwigała zaś wszys­tkie rzeczy potrzeb­ne człowiekowi, który udał się na podróż pociągiem a potem jed­nie na pół godziny wyszedł na mias­to. Gdy w końcu prze­jęłam od mat­ki ple­cak jego ciężar kazał mi się zas­tanaw­iać czy mat­ka przy­pad­kiem czegoś nie szmuglu­je na trasie Warszawa-Zakopane.

 

Nasza dro­ga w dół zakończyła się sukce­sem pod­wójnym. Po pier­wsze – doszłyśmy i żad­na z nas nie ześl­izgnęła się siedze­niem pros­to w świeże bło­to. Jed­nak miło, kiedy człowiekowi zosta­ją reszt­ki god­noś­ci. Nawet jeśli udało się nam chy­ba zgu­bić drogę i przedzier­ałyśmy się taką pode­jrzanie wąską, zarośniętą ścieżką, która wskazy­wała na to, że nikt tamtędy nie chodzi. Dru­gi sukces jest taki, że na dole mat­ka powiedzi­ała, że przeszłyśmy dziś 18 tysię­cy kroków i to miłe, że spac­er się udał. Pojaw­iła się nawet wiz­ja, że naszym wysiłkiem zasłużymy na kolację (mat­ka mówiła coś o sałatce owocowej, ale mam dzi­wne wraże­nie, że jej zdaniem tą definicję speł­nia kro­jone na plas­ter­ki jabłko).

 

Było też bard­zo pięknie i pusto

 

Mogłabym się skarżyć, ale są pewne plusy mojej sytu­acji. Dziś wstałam o piątej a jutro być może wstanę koło siód­mej, bo wcześniej nie dają jedzenia. To znaczy o dwie godziny snu więcej – nie da się ukryć – czuć ducha wakacji. Poza tym zaś jestem w górach, co muszę wam powiedzieć, prze­bi­ja niemal na każdym polu nie bycie w górach. Co praw­da z niepoko­jem patrzę na zapewnienia mojej mat­ki, że prog­no­zowana zła pogo­da nie powin­na nas niepokoić, bo zabrała trzy zapa­sowe pel­eryny. Nie jestem też fanką tego błysku w jej oku, gdy przeglą­da prze­wod­nik Nyki i przekonu­je mnie, że sko­ro jest taki tłok w Tatra­ch to musimy iść gdzieś gdzie nie ma ludzi. Jeśli komu­nikac­ja się urwie pamię­ta­j­cie – jestem tam, gdzie nie ma ludzi. Jest tylko ból, odcis­ki i halucy­nac­je z niewyspania.

 

0 komentarz
28

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online