Home Góry Tu jest niedźwiedź czyli wpis górski drugi

Tu jest niedźwiedź czyli wpis górski drugi

autor Zwierz
Tu jest niedźwiedź czyli wpis górski drugi

Nie będę pow­tarzać po raz dru­gi – rzekła moja mat­ka w sposób tak bard­zo nieznoszą­cy sprze­ci­wu, że nagle poczułam się zupełnie jak wtedy, kiedy byłam bru­tal­nie bud­zona do szkoły. Z tą różnicą, że nikt człowieka nie budzi do szkoły tak wcześnie rano, bo jest to nie ludzkie. Poczła­pałam do łazien­ki by przyjrzeć się tej masce pośmiert­nej która jeszcze wczo­raj była moją twarzą. Nie zdążyłam jed­nak nawet zagłębić się bardziej w reflek­sję nad życiem, śmier­cią i cier­pi­e­niem, bo ponaglają­cy głos mat­ki kazał mi się pośpieszyć na śniadanie.

 

Żeby było jasne, nikt jeszcze śni­ada­nia nie wydawał, o czym najlepiej świad­czyły zamknięte drzwi do jadal­ni. To poz­woliło matce podzielić się ze mną reflek­sją, że człowiek powinien jeść poży­wne śni­adanie. Kiedy w końcu dopuszc­zono nas do stołu mogłam rzu­cić okiem na jej talerz. Poży­wne śni­adanie w wyko­na­niu mojej mat­ki to trzy kawał­ki ogór­ka, dwa kawał­ki papry­ki, jajko i uwa­ga pół małej buł­ki. Zawartość kalo­ryczną tego posiłku oce­ni­am na wystar­cza­jącą dla pięciolatka.

 

Mat­ka zaka­su­je rękawy bo już za pół godziny podadzą śniadanie

 

Nie mniej zan­im zdążyłam w głowie dodać te osza­łami­a­jące pięćdziesiąt kalorii mat­ka wró­ciła do poga­ni­a­nia. Ponieważ w górach są wszyscy, mat­ka doszła do wniosku, że musimy ich po pros­tu wyprzedz­ić. Tu mam wraże­nie negaty­wnie wpłynęło na nią oglą­danie igrzysk olimpi­js­kich wiec­zo­ra­mi. Oczy się jej dzi­wnie świecą, jak widzi bie­gi na trzy kilo­m­e­try.  Jeśli zas­tanaw­ia­cie się czy miałam coś do powiedzenia, to śpieszę donieść, że zasug­erowałam jedynie byśmy uznały dzisiejszy dzień za akli­matyza­cję. Jest bowiem fak­tem znanym osobom czy­ta­ją­cym ten cykl, że jeśli się mnie odpowied­nio nie zaak­li­matyzu­je to tracę dość mal­own­ic­zo przy­tom­ność na żenu­ją­co nis­kich pode­jś­ci­ach. Mat­ka moja jest teo­re­ty­cznie świado­ma tego fak­tu, ale mam wraże­nie, że bardziej ją to bawi niż prze­j­mu­je. Zresztą co roku mówi mi, że z tego wyros­nę, co spraw­ia, że zas­tanaw­iam się czy moja mat­ka wie ile mam lat i w moim wieku wyras­ta się już tylko ze spod­ni. W szerz.

 

Nie mniej moje ciche jęki zostały uwzględ­nione, bo ruszyłyśmy ścieżką pod regla­mi do doliny Małej Łąki. Tu cieka­wost­ka – tego samego dnia niedaleko Doliny Strążyskiej pojaw­ił się niedźwiedź (wiemy o tym, bo dzwonił do nas lekko zaniepoko­jony pan ojciec sprawdza­jąc czy niedźwiedź nas nie zjadł – musi­cie rozu­mieć – to był­by dla niego kłopot). My same niedźwiedzia jed­nak nie spotkałyśmy co moim zdaniem sugeru­je, że niedźwiedzie wiedzą, że nie psu­je się mojej Matce wycieczki.

 

Buty posz­erzyły się o nową gamę kolorystyczną

 

Do doliny Małej Łąki chodz­imy od pewnego cza­su głównie dlat­ego, że jest tam mniej osób. Nieste­ty, ponieważ w Tatra­ch są wszyscy to też na tej drodze był tłum. Choć może tłum robiła głównie wyciecz­ka emery­tów, która nadawała tem­po dosłown­ie wszys­tkim w dolin­ie. Gdy już miałam rzu­cić lekkie przek­leńst­wa pod adresem turysty­ki zor­ga­ni­zowanej, dosłysza­łam jak pewien starszy pan opowiadał, że on już na Rysach był trzy razy a Orlą Perć to nie zliczy Najpierw trochę mi się głu­pio zro­biło a trochę poczułam ulgę bo pan był jak­iś tak mniej zmęc­zony ode mnie.

 

W Dolin­ie Małej Łąki tłum jest jedynie na początku, bo gdy się potem pójdzie przed siebie – mając przed sobą szczy­ty a po bokach łąkę i las to moż­na niemal zapom­nieć, że wcześniej rusza­ło się przed siebie noga za nogą. To ciekawe w Tatra­ch, że cza­sem dosłown­ie dwa kro­ki dalej niż najpop­u­larniejsze miejsce do odpoczynku moż­na znaleźć przestrzeń, gdzie człowiek czu­je się sam z góra­mi i może się napawać ich urodą. Zresztą, jeśli o urodzie gór mówimy – zaraz po nas na polanę weszła pani. Pani była ubrana tak jak­by rano wybrała się do sklepu, ale ostate­cznie wybrała góry. Usi­adła, spo­jrza­ła na majes­taty­czne szczy­ty Tatr i stwierdz­iła „I co ja z tego mam, że sobie na góry popa­trzę, co ta moja zna­jo­ma mówiła, że tu ład­nie”. Wyz­nam, że było to moje pier­wsze doświad­cze­nie kogoś na kim góry nie zro­biły żad­nego wrażenia.

 

Spotkałam dziś osobę na której ten widok nie robi abso­lut­nie żad­nego wrażenia

 

Opuś­ciłyśmy Dolinę i Ruszyłyśmy na Przysłop Mię­tusi. Dro­ga jest właś­ci­wie po płaskim i bard­zo pros­ta, ale w tym roku bohaterem jest błotko. Nawet jeśli pada tu głównie popołud­ni­a­mi to jed­nak wciąż pada i wilgoć trzy­ma się w górach dość dobrze. Powiem tak – miałam szare buty a ter­az mam buty w pewnej rozsz­er­zonej gamie kolorysty­cznej. Gama została rozsz­er­zona o kolor bło­ta. Na samym Przysłopie jak zwyk­le miło, ale ludzi dużo. Znalazłyśmy miejsce, które na pier­wszy rzut oka wyglą­dało sucho a ja – w przypły­wie płon­nej nadziei zapro­ponowałam mamie sezam­ka. Wydawało mi się, że wysiłek fizy­czny może zmienić jej pode­jś­cie do sezamków (TYLKO 33 kalo­rie) ale zostałam obrzu­cona morder­czym spo­jrze­niem. Chy­ba moja mat­ka rzeczy­wiś­cie nie jada sezamków.

 

Po odpoczynku (słucha­j­cie to było sie­dem min­ut!) ruszyłyśmy dalej zejś­ciem do Koś­cieliskiej. W samej Koś­cieliskiej znalazłyśmy wszys­t­kich tych którzy aku­rat nie są w Polsce gdzie indziej. Na moje oko było tam pół Pol­s­ki z czego więk­szość stanow­iły dzieci, które chy­ba wolały­by być gdzie indziej. Kiedy w końcu po zro­bi­e­niu zaled­wie 20 tys. kroków dotarłyśmy do busa zasug­erowałam mojej sza­cownej matce, że ja to bym coś zjadła. „Naprawdę jesteś głod­na? Tak wcześnie?”. Zad­nie to wycis­nęło głębok­ie pięt­no na moim ser­duszku, ponieważ okaza­ło się, że zdaniem mojej mat­ki z jedze­niem jest jak z piciem i nie dość, że powin­no się zaczy­nać po dwu­nastej to jeszcze do dwudzi­estej wypa­da zachować umi­ar. Po raz pier­wszy poczułam się win­na, że chcę zjeść obiad.

 

Zapro­ponowałam mamie sezam­ka. Po raz dru­gi. To był mój błąd

 

Moje smutne spo­jrze­nie musi­ało chy­ba chwilowo zmiękczyć serce mat­ki, bo poz­woliła mi zjeść posiłek, więcej sama zamówiła sobie wege­tari­ańskiego burg­era, z którego zostaw­iła bułkę i dodat­ki zajada­jąc jedynie pół kotle­ta i sałatkę czyli – jak sama stwierdz­iła – całkiem sporą por­cję. Ja żeby jed­nak zachować równowagę w przy­rodzie, zjadłam moje danie do koń­ca – choć nie ukry­wam – z lekkim niepoko­jem, że to może być mój ostat­ni posiłek. Wiecie tu nigdy nic nie wiadomo.

 

Kiedy delikat­nie zapy­tałam mat­ki mej co robimy jutro odrzekła, że idziemy gdzieś dalej, co jest o tyle prob­lematy­czne, że dziś przeszłyśmy 31 tysię­cy kroków i ja nie wiem czy ja fizy­cznie jestem w stanie iść dalej. Ale się nie odzy­wam, bo jeszcze nie dostanę kolacji.

 

 

Dowód że jeszcze żyję i nie piszę tego z zaświatów

PS: W hotelu Rzemieśl­nik obok nas miesz­ka kolo­nia. Kolo­nia jak kolo­nia nie jest bard­zo dokuc­zli­wa, ale od cza­su, kiedy mat­ka przeczy­tała o której codzi­en­nie jedzą śni­adanie odgraża się że będzie mnie budz­ić jeszcze wcześniej żebyśmy ich na pewno na stołów­ce nie spotkali.  Jestem pier­wszą w his­torii osobą prześlad­owaną przez kolonię na odległość.

0 komentarz
12

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online