Zwierz musi przyznać, że rzadko mu się zdarza zacząć jakiś serial zanim stanie się dość powszechnie rozpoznawany w kręgach jego blogowo/ popkulturalnych znajomych i porzucić go tak wcześnie, że nawet nie może się pochwalić, że wynalazł go wcześniej niż inni. Ale dokładnie tak stało się z Lovesick – uroczą brytyjską produkcją którą zwierz zaczął oglądać wieki temu a skończył dopiero dziś.
Jak wcześnie zwierz zaczął oglądać Lovesick? Cóż wtedy kiedy jeszcze nie było dostępne na Netflixie i funkcjonowało na Channel 4 jako Scrotall Recall. Tak ten nieco mniej uroczy tytuł odnosił się do motywu przewodniego serialu. Oto nasz główny bohater – całkiem sympatyczny chłopak koło trzydziestki dowiaduje się, że ma chlamidę – dla nie zorientowanych – chorobę weneryczną o której – co jest zupełnie logiczne – powinien poinformować wszystkie swoje byłe partnerki. Nasz bohater – Dylan postanawia więc zachować się porządnie i obdzwonić wszystkie dziewczyny z którymi umawiał się przez lata. A było ich całkiem sporo bo jak szybko się dowiadujemy – z poznawaniem dziewczyn Dylan nigdy problemów nie miał, gorzej z ich utrzymaniem. Co ciekawe – nie dlatego, że był wredny i paskudny (co też mu się zdarzało) ale dlatego, że spodziewał się za każdym razem miłości na całe życie.
Wydawać by się mogło, że taki punkt wyjścia zafunduje nam nieco niewybredną może nieco obrazoburczą komedyjkę gdzie będzie dużo seksu i żartów nie najwyższych lotów. I rzeczywiście trochę na początku tak się to zapowiadało. Szybko jednak serial złapał nieco inny ton (po tym jak Netflix zdecydował się wyprodukować drugą serię niezależnie od Channel 4 – stał się zdecydowanie grzeczniejszy) i stał się całkiem przyjemną produkcją o czwórce przyjaciół – których wspólna historia rozciąga się na kilka lat. Dzięki poszukiwaniom Dylana możemy skakać po ich przeszłości cofając się albo o kilka lat albo miesięcy, a nawet dni. Choć ramę dla każdego odcinka stanowi teraźniejszość to dzięki wspomnieniom z przeszłości – które toczą się głównie wokół kolejnych dziewczyn Dylana możemy dowiedzieć się co tak właściwie wydarzyło się w ich życiu i co ukształtowało ich postawy. Twórcy korzystają z tego narzędzia naprawdę sprawnie – nie tylko udaje im się stworzyć spójną historię gdzie motywy i bohaterowie pojawiają się w kilku odcinkach ale przede wszystkim – z kolejnymi odcinkami coraz lepiej poznajemy bohaterów jednocześnie inaczej patrząc na to co już w serialu widzieliśmy.
Pomysł by pokazać nam grupę trzydziestolatków – uświadamiających sobie że ich życie zbliża się do pewnego przełomu nie jest nowy – ani w telewizji amerykańskiej ani angielskiej. Zwłaszcza, że istotnym elementem całej historii jest rozmijanie się w uczuciach Dylana i Evie którzy bardzo się przyjaźnią ale nigdy nie czują w jednym momencie tych samych uczuć – w związku z tym któreś zawsze ma złamane serce. Jedyna różnica jest taka, że wbrew bardziej purytańskim zasadom narracji amerykańskiej tej parze zdarza się czasem przespać – zwykle po to by jednak nic potem z tym dalej nie zrobić. Co – przynajmniej zdaniem zwierza – czyni całą sytuację nieco bardziej wiarygodną niż te wszystkie opowieści o wspaniałych platonicznych znajomych którzy pałają do siebie uczuciem, mają świetną chemię i nigdy się nawet nie dotknęli. Jednocześnie serial dość jasno – nie tyko w przypadku tej pary ale w przypadku większości doświadczeń Dylana dość mocno opowiada się za tym by ze wspólnie spędzonej nocy nie wysnuwać zbyt pochopnych wniosków. Jest to o tyle ciekawe że zwykle zbyt pochopne przeskakiwanie od jednej nocy do związku przypisuje się bohaterkom kobiecym. Tu spotykane przez Dylana dziewczyny najczęściej są zdecydowanie bardziej liberalne pod tym względem od niego, a on powoli uczy się nie zakochiwać w każdej dziewczynie która okaże mu sympatię.
Jednocześnie serial pięknie wyprowadza Dylana z przekonania, że jest miłym facetem którego związku rozpadają się zupełnie bez powodu. Widać wyraźnie – w kilku odcinkach, że zachował się wobec swoich byłych dziewczyn dość paskudnie i od niektórych może to nawet usłyszeć osobiście. Przy czym Dylan to ten rodzaj postaci który balansuje na granicy bycia wyjątkowo wkurzającą z tą różnicą, że rzeczywiście co pewien czas robi coś naprawdę sympatycznego co sprawia, że chce się oglądać serial dalej. Choć zwierz musi przyznać, że osobiście ma alergię na postacie męskie które w każdej spotkanej dziewczynie szukają miłości swojego życia. Być może dlatego, że ci serialowi romantycy zwykle mają tyle dziewczyn że Casanova poczułby się poważnie zagrożony.
Dlatego – przynajmniej zdaniem zwierza – ciekawsze rzeczy dzieją się na drugim planie. Jak chociażby postać Luke’a. Po pierwszych odcinkach wydawał się takim klasycznym bohaterem tego typu seriali – pewnym siebie, przystojnym facetem, któremu zależy na tym by przespać się z kolejnymi dziewczynami. I rzeczywiście początkowo postać ta nie ma wiele więcej do zaoferowania. Dopiero po czasie uczymy się o jego motywacjach, a jeszcze później – poznajmy go od takiej dość – niespodziewanej jak na taką postać strony. Ostatecznie kiedy twórcy sadzają go na kozetce u terapeuty można dojść do wniosku, że w tej postaci tyle samo znajdziemy stereotypów co próby ich przełamania. Zwłaszcza, że odcinek który uruchamia w nim przemianę pokazuje, że tak naprawdę pod względem uczuć i przeżyć jest zdecydowanie głębszy od dość jednak powierzchownego Dylana. Ponownie – postaci takich seriale znają sporo a Luke daje się polubić, również dlatego, że jest odrobinę bardziej moralny i lojalny od większości swoich serialowych odpowiedników.
Zwierz bardzo polubił też postać Angusa – zdecydowanie rozszerzaną z czasem – Angus jest potencjalnie najmniej interesujący z całej grupy, to taki niski niezbyt atrakcyjny facet z narzeczoną która ciągle na niego krzyczy i z nudnym życiem które się przed nim roztacza. W istocie serial poświęca całkiem sporo czasu pokazując nam jak właściwie doszło do jego nieudanego małżeństwa i jak bardzo pewne rzeczy puszczone w ruch dzieją się same nawet jeśli wszyscy wokoło wiedzą że nie ma to żadnego sensu. Jednocześnie Angus to postać bardzo wygodna bo twórcy przypisują mu – w zależności od humoru dowolne cechy i czasem bywa najbardziej dojrzałym a czasem najbardziej pozbawionym kontaktu z rzeczywistością członkiem naszej paczki. Co nie zmienia faktu, że serial dość dobrze pokazuje, że wraz z podjęciem decyzji o małżeństwie – nawet niekoniecznie udanym Angus decyduje się na zupełnie inne życie niż jego – wciąż rozglądający się za sensem znajomi.
Największy problem zwierz ma z czwartą postacią Evie bo ma to być taka pewna siebie sympatyczna dziewczyna ale w większości odcinków niestety wpasowuje się w schemat dziewczyny zakochanej w najlepszym przyjacielu. Nawet jej związek z przystojnym policjantem za którego ma wyjść pokazany jest w klasyczny sposób – facet jest tak idealny, że trudno bardziej ale Evie wciąż się waha bo zainwestowała uczucia w innego. Na całe szczęście by nieco złagodzić wszelkie problemy jakie widz mógłby mieć w takiej sytuacji twórcy ostatecznie – trochę ni z gruszki ni z pietruszki obdarzają naszego bohatera nieco mniej sympatycznymi cechami by widz nie czuł się jakoś źle kiedy nasza bohaterka wzdycha cicho do innego. Nie byłoby w tych schematach nic bardzo złego – bo wszystkie postacie są tu w dużym stopniu oparte na znanych z innych produkcji szkieletach ale Evie jakoś naprawdę ma problem by czymś się wyróżnić.
Czy serial który niewiele nowego wnosi może być dobrą propozycją? Zdaniem zwierza tak. Glasgow jest ładne, bohaterowie całkiem sympatyczni, pomysł ze skakaniem w przeszłość – czyni produkcję zdecydowanie bardziej atrakcyjną. Jednocześnie to serial komediowy który nie boi się co pewien czas być nieco poważniejszy czy też smutny – co zdaniem zwierza zawsze daje najlepsze połączenie. Dorzućmy do tego, że przez dwa sezony po kilka odcinków (Każdy dwadzieścia minut z kawałkiem) trudno się znudzić i dostajemy produkcje która idealnie nadaje się na jesienne czy zimowe wieczory. Zwierz co prawda ma wrażenie, że Netflix postanowił na bazie zupełnie innego serialu stworzyć coś swojego (widać że ton się zmienił) ale wciąż ogląda się to dobrze a pochłonięcie jednego sezonu zajmuje zaledwie dzień. Nie jest to dzieło najwybitniejsze ale jak świat światem ludzie rozglądają się za produkcjami o zdezorientowanych trzydziestolatkach i ta produkcja całkiem ładnie na te zapotrzebowania odpowiada.
Ps: Zwierz zapomniał dopisać dlaczego przestał oglądać Love Sick w pierwszym momencie – to był jeden z czterech seriali z Channel 4 jakie zaczął w tym samym czasie i niestety – każdy z nich był całkiem niezły ale oglądane razem wydawały się do siebie nieco zbyt podobne.