Od dłuższego czasu obiecywałam sobie, że powrócę z kolejnym postem o plaszówce. Problem w tym, że jakoś ostatnio graliśmy z Mateuszem w kółko w gry o których już wam pisałam. Na szczęście – od czego są znajomi, którzy mają fantastyczne kolekcje planszówek. I tak nareszcie mogę napisać o grze do której Mateusz wzdycha ilekroć pytam go co by chciał na urodziny – czyli o „Roll Player”.
Być może część z was wychodzi z założenia, że gry RPG są po to, żeby w nie grać, wcielając się w różne postaci, które przeżywają różne przygody. To takie standardowe podejście. Nie mniej – są ludzie, którzy uważają, że całe to wcielanie się i przeżywanie przygód to naprawdę tylko dodatek. Najciekawsze jest czytanie podręczników i tworzenie postaci. Do tej grupy należy chociażby Mateusz, wiec nie dziwi mnie zupełnie, że tak lubi „Roll Player” – grę w której skupiamy się wyłącznie na stworzeniu postaci. I choć dodatek pozwala potem przeżywać naszej postaci jakieś przygody, to na szczęście podstawowa wersja gry nie posuwa się aż tak daleko w zaburzaniu szczęścia rpegowych nerdów.
W grze wybieramy postać (może to być elf, krasnolud, człowiek albo Minotaur – opcji jest bardzo dużo). Do tego losujemy postaci charakter, klasę i historię. Ostatnio zdarzyło mi się np. grać Minotaurem, który był Paladynem, socjopatą i szlachcicem. Ciekawy zestaw. Tym o co gramy to aby wypełnić atrybuty tak by pasowały do klasy i historii postaci. Dodatkowo możemy dokupywać naszej postaci umiejętności, broń i pancerz. Pod koniec gry mamy stworzoną postać – ten kto najlepiej wypełnił założenia swojej postaci – ma największe szanse na zwycięstwo (choć liczą się też punkty za pancerz, dodatkowe punkty gwarantują niektóre umiejętności czy rodzaje broni).
„Roll Player” jak sugeruje nazwa ma coś wspólnego z rzutem kostką. I rzeczywiście – jest to gra w której kluczowe są kości. W każdej turze jeden z graczy rzuca czterema różnokolorowymi kośćmi. Po rzucie rozkłada je na kartach inicjatywy (one decydują, kto pierwszy będzie mógł kupować broń, umiejętności i inne rzeczy wyłożone na „rynku”) i wybiera jedną kartę z najbardziej pasującą mu kością. Jakie znaczenie mają kości? Kluczowe – ostatecznie chodzi o to by ich kolor i liczba oczek na każdej z nich pokrywała się z tym jakie wytyczne dają karty klasy i historii postaci. Gra nie jest jednak tylko zwykłym „puzzlem”. Kości układamy w rzędach atrybutów postaci (odpowiadających za cechy takie jak np. inteligencja, siła, zręczność czy mądrość) ale każdy z tych atrybutów daje nam dodatkowe możliwości. Np. kiedy dokładamy kość do atrybutu „siła” możemy skorzystać z opcji odwrócenia kości na drugą stronę. Co to znaczy? Że czasem bardziej opłaca się nam sięgnąć po kość na której wypadła jedynka, niż kość na której jest wyższa wartość (bo po obróceniu będziemy mieli szóstkę).
Choć w tłumaczeniu gra może wyglądać na odrobinę skomplikowaną to w istocie – jest, jak wiele gier kościanych – niesamowicie łatwa do opanowania i dająca dużo satysfakcji. Choć oczywiście jest tu pewien element losowości, to do zwycięstwa może prowadzić wiele dróg. Ostatnio na przykład, kiedy grałam z Mateuszem okazało się, że jedną z najskuteczniejszych strategii było dobieranie kości w kolorze swojej postaci (postaci mają kolory co jest ważne przy wykupywaniu pancerza czy właśnie – układania kolejnych kostek) – bo dostaje się za to dodatkowe punkty zwycięstwa, które w ostatecznym rozrachunku mogą przeważyć szalę zwycięstwa. Innym dobrym sposobem na nadrobienie punktów które możemy stracić przez niekorzystny układ kostek, jest kompletowanie pancerza – za pełne pancerz złożony z pięciu części możemy dostać aż dziesięć punktów (co biorąc pod uwagę, że gra się na punktów czterdzieści dobrze pokazuje, że nie chodzi tylko o rzut kostką).
Gra nie jest bardzo „kontaktowa” – gracze mogą sobie przeszkadzać (np. odrzucając z rynku, za co mogą dostać pieniądze, przedmioty które są idealne skrojone pod potrzeby innego gracza) ale nie jest to aż tak dobra strategia. Podobnie z wyborem kostek – teoretycznie można dobierać je z myślą nie o swoim sukcesie co o klęsce przeciwnika, ale nie wydaje mi się by dało się w ten sposób wygrać. Tu więcej zależy od osobiście przyjętej strategii i umiejętności myślenia kilka kroków do przodu. Bo jeśli za bardzo sfiksujemy się na jednym działaniu, czy wypełnieniu jednej umiejętności może się okazać, że zamiast zyskiwać punkty je tracimy. Nie jest to najlepsza gra dla osób które łatwo się rozpraszają w czasie rozgrywki, bo jednak trzeba kontrolować kilka rzeczy na raz. Plus jeśli umiemy liczyć do 17 to też się przydaje. Choć powiem od razu – że moim zdaniem nastoletni gracz raczej szybko załapie zasady – mniejsze dziecko – niekoniecznie znajdzie w tym przyjemność. Ale na zebranie przy planszówce ze znajomymi – to z pewnością fajny wybór.
Pewnym minusem gry jest fakt, że w swojej podstawowej wersji jest na cztery osoby. Wiem, że popularne jest granie np. w dwie pary, ale jednak – ja zawsze wolę jak gra dopuszcza większą ilość graczy (tak na wszelki wypadek). Z tego co wiem dodatek do gry rozszerza możliwość grania na pięć osób, ale w dodatek nie grałam i nie słyszałam o nim bardzo pochlebnych opinii. Kolejny potencjalny minus to cena. Ta waha się od 140 do 190 zł. Oczywiście jak na grę planszową to nie jest niesamowicie dużo, ale wystarczająco sporo by nad zakupem pochylić się trochę dłużej, zwłaszcza że dodatek – jeśli chce się go dokupić, kosztuje prawie drugie tyle. Jednocześnie – za dość wysoką cenę dostajemy naprawdę dobrze wykonaną grę. Karty postaci są z twardego kartonu więc nie ma szans by się szybko zepsuły, pozostałe karty – są wykonane z papieru, ale trzymane w odpowiednich koszulkach, długo pożyją. Kości są też bardzo w porządku a cała gra prezentuje się bardzo estetycznie choć próba podniesienia pudełka z całością może zastąpić poranną rozgrzewkę.
Osobiście muszę powiedzieć, że tym co podoba mi się najbardziej to dynamika gry – nie przepadam za planszówkami gdzie długo się czeka żeby coś zrobić. Tu w każdej turze dokłada się kostkę, można coś kupić na bazarku, skorzystać z posiadanych umiejętności. To sprawia, że gra jest dynamiczna, a gracze nie odpływają gdzieś na bok czekając aż ktoś inny wykona wszystkie swoje ruchy. Moim zdaniem jest to szczególnie ważne kiedy gra się towarzysko, bo często energia spotkania siada kiedy ktoś musi bardzo długo czekać na swoją kolej. No i jest to zgodne z moim charakterem gracza. Ja nienawidzę kiedy muszę długo czekać, aż gra pozwoli mi na jakąś akcję. Ale to oczywiście zależy od każdego gracza osobiście. Podoba mi się też że pod koniec gry ma się poczucie, że oto zbudowało się jakąś postać i nawet w dodatku pojawia się bloczek kartek na którym można taką postać „zapisać” i kto wie – wykorzystać jako podstawkę do prawdziwej rozgrywki w jakiejś rpgowej kampanii.
Ps: Gry nie posiadam na własność – ma ją moja znajoma, więc niestety nie mogę wam udzielić bardzo wielu informacji np. na temat tego jak trwałe jest pudełko, choć na oko wyglądało na niesamowicie trwałe i zwarte
Ps2: Gra ma edycję polską więc nie trzeba się martwić nieanglojęzycznymi graczami