Co pewien czas gdy piszę o grach planszowych dostaję pytanie – czy znam takie gry w które można grać w pojedynkę. Wcale się nie dziwę – często nachodzi nas ochota na taką rozrywkę a znalezienie jednej czy kilku osób do wspólnej rozgrywki wcale nie jest łatwe. Dziś mam właśnie coś idealnego dla wszystkich tych, którzy lubią spędzać czas na samodzielnym rozwiązywaniu zagadek i wcale nie potrzebują do tego towarzystwa. To gry z serii „Crime Scene” od Game Storm brandu Tactic Games.
Jeśli kiedykolwiek pragnęliście dowiedzieć się czy sprawdzilibyście się jako detektywi to gry z tej serii dają wam szansę by przetestować swoje możliwości. Każda z czterech gier z serii rozgrywa się w innym miejscu i czasie. Od Londynu w 1892, przez Moskwę w 1989, po Brooklyn w 2002 czy Helsinki w 2012. Wszędzie, gdzie się zjawiamy dochodzi do zbrodni albo pojawia się zagrożenie, które musimy powstrzymać. Żeby to zrobić musimy zbierać dowody, odpowiednio układać na stole, szukając wskazówek na planszy-miejscu zbrodni i rozwiązywać zagadki. Te zaś wymagają od nas logicznego myślenia i uważnego przyglądania się wszystkim szczegółom. Dzięki temu możemy w końcu rozwikłać całą układankę i podać właściwą odpowiedź na ostateczne pytanie – kto stoi za zbrodnią.
Gra ma bardzo prosty mechanizm – w pudełku znajdziemy zarówno planszę, jak i akta sprawy i karty – podzielone na kilka kategorii (od dowodów, przez wskazówki, po kluczowe zagadki). Kiedy próbując rozwiązać zagadkę utkniemy w jakimś punkcie – zawsze możemy sięgnąć po kartę wskazówki – co jednak ważne – każda wskazówka sprawia, że tracimy kartę reputacji. A to znaczy, że pod sam koniec gry kiedy będziemy się decydować jaka będzie nasza ostateczna odpowiedź – będzie nam nieco trudniej. Karty reputacji tracimy także wtedy kiedy pomylimy się gdzieś po drodze. Innymi słowy im bardziej jesteśmy samodzielni i im lepiej nam idzie tym większą mamy szansę rozwiązać poprawnie zagadkę – co nie powinno dziwić.
Cała zabawa to jak wchodzenie w książkę kryminalną czy sensacyjną (opowiadania, które prowadzą nas przez sprawę napisał fiński autor kryminałów Arttu Tuominen) z tą różnicą, że zamiast tylko zastanawiać się co będzie dalej – sami jesteśmy w środku opowieści. To my staramy się wypełnić rolę śledczego, a nie tylko czytamy o jego przygodach. Jak pisałam na początku – gra jest skrojona pod jedną osobę (rozgrywka powinna zająć koło dwóch godzin ale może zająć nieco mniej lub, jak wtedy gdy ja grałam – nieco więcej) ale oczywiście – nie ma żadnych przeciwskazań by grać ze znajomymi. To taka doskonała gra by umówić się z jakąś grupą znajomych i np. zrobić sobie tematyczny wieczór – akurat poświęcony rozwiązywaniu jednej konkretnej sprawy.
Tu trzeba przyznać, że gdybym miała podać jedną wadę gry to fakt, że kiedy rozwiążemy sprawę – to właściwie gra jest dla nas skończona – bo znamy odpowiedzi na kluczowe pytania. Plus jest taki, że już teraz mamy na rynku cztery, gdy z serii a na jesień mają pojawić się następne min. przygoda w XIV wiecznej Italii (Lazio 1356) oraz w przyszłości w roku 2049 (ISS Excalibur 2049) – morderstwo na międzynarodowej stacji kosmicznej – co znaczy, że jeśli ta formuła nas wciągnie to od razu możemy przejść do następnej sprawy. Można się też umówić ze znajomymi – że każdy kupuje po jednej sprawie i wymieniamy się między sobą. Ostatecznie – gra bardzo przypomina wyprawę do escape roomu gdzie ważne jest intensywne zanurzenie się w detektywistyczną przygodę. A to rzeczywiście jest łatwe bo atmosfera opowiadań połączona z naprawdę przemyślanym designem gry sprawiają, że nie trudno zanurzyć się w świecie konkretnej sprawy.
Taki typ gry to nie nowość na polskim rynku – w tym zakresie, że już wcześniej dostawaliśmy gry gdzie naszym zadaniem było rozwiązanie zagadki. Osobiście mam jednak wrażenie, że jeszcze nie było gry która – z jednej strony tak łączyłaby przywiązanie do szczegółu (wykonanie jest naprawdę super) a jednocześnie – oferowała taką prostotę. Nie musimy grać długich kampanii z kilkorgiem znajomych i gra nie wymaga od nas korzystania z telefonu czy komputera – dosłownie wszystko czego potrzebujemy jest w pudełku. Co sprawia, że to jest coś nowego i naprawdę może wielu osobom przypaść do gustu.
Przyznam, że choć byłam nieco sceptycznie nastawiona do tej gry (sama nie przepadam za escape roomami) to zaskakująco się wciągnęłam. Zagadki mają – w mojej opinii- idealny poziom trudności. Nie są oczywiste, ale też – nie są aż tak trudne, że gracz nie jest w stanie w żaden sposób zrozumieć o co chodziło ich twórcy (a takie też widziałam w życiu). Nie znaczy to, że zawsze dobrze odpowiedziałam i nie popełniłam żadnego błędu, ale miałam poczucie, że gra jest logicznie skonstruowana i rzeczywiście daje szansę na znalezienie rozwiązania. Nie ukrywam, że bardzo przyjemna była też satysfakcja, którą poczułam, kiedy rozwiązałam zagadkę. Wiem, że wielu graczy, którzy grali we wszystkie gry z serii mają swoje ulubione (z tego co wiem to „Brooklyn” jest przez wielu uważany za najlepszy) ale mi samej „Helsinki” bardzo przypadły do gustu – może ze względu na tą mroźną atmosferę północnego miasta. Serio rozwiązując tą sprawę i popijając czarną kawę czułam się niemalże jak weteranka fińskiej policji.
Jeśli was zachęciłam to jeszcze małe info gdzie możecie gry kupić – oferuje je kilka sklepów ale aktualnie – w przedsprzedaży – można je kupić z fajnym dodatkowym gadżetem czyli – lupą (elementem obowiązkowym dla każdego detektywa). Podrzucam wam trzy miejsca (TO, TO i TO) gdzie znajdziecie gry. Jeśli wolicie wskoczyć do Empiku to gry powinny się tam pojawić już w przyszłym tygodniu.
Na samym końcu jedna uwaga – gry są przeznaczone dla graczy dorosłych – ze względu na swoją trudność i tematykę. Nie ukrywam bardzo mi się to podoba – kierowanie produktu tego typu od razu do dorosłego odbiorcy co daje szanse twórcom scenariuszy na podnoszenie naprawdę mrocznych wątków. Trzeba jednak o tym pamiętać – zwłaszcza, że wiele osób kojarzy taką rozrywkę z dzieciakami i nastolatkami. Tym razem jednak coś wyjątkowo nie z myślą o nich, ale o wszystkich dorosłych, niespełnionych detektywach.
Współpraca z wydawnictwem