Home Góry Nie ma takiej godziny czyli wpis tatrzańsko pandemiczny pierwszy

Nie ma takiej godziny czyli wpis tatrzańsko pandemiczny pierwszy

autor Zwierz
Nie ma takiej godziny czyli wpis tatrzańsko pandemiczny pierwszy

Matka obudziła mnie o piątej rano. Okej, dobra nie bezpośrednio, ale cóż… ktoś kupił te bilety na pociąg na szóstą trzydzieści rano. Co prawda matka twierdzi, że kupowała je na ósmą trzydzieści, ale mam wrażenie, że to jest tłumaczenie, które nie przejdzie w żadnym sądzie. Sądzie, który będzie rozpatrywał sprawę o dręczenie potomstwa. W każdym razie fakt, że wstaję o barbarzyńskiej porze świadczyć może tylko o jednym. Rozpoczęciu corocznego seansu tortur zwanego również urlopem w górach.

 

Zmęczony i zmaltretowany głos pani konduktor informuje nas, że jazda pociągiem PKP Intercity bez rezerwacji jest po prostu niemożliwa. Jest to o tyle ciekawe, że na pewno jest możliwa, chyba, że PKP w czasie pandemii zainwestowało w tworzenie unikalnego pola siłowego wokół pociągów które dezaktywuje się, jeśli zrobiło się rezerwację. Tym co jest ciekawsze to fakt, że informuje nas o tym, kiedy pociąg mknie przez pola i następna stacja na której człowiek mógłby chcieć się ewakuować z pociągu jest dopiero w Krakowie.

 

 

Matka w pociągu ignoruje mnie udając że wcale nie rozumie moich delikatnych pretensji o godzinę rozpoczęcia urlopu

 

Jako, że już wspomniałam szacowna rodzicielka wymusiła wstanie o godzinie której nie ma, teraz próbuje łagodnie mnie obłaskawić śniadaniem zjedzonym w pociągu. Jak wiadomo, ze wszystkich dostępnych człowiekowi luksusów świata możliwość zjedzenia jajecznicy w pociągu który mknie przez Polskę plasuje się wysoko, jeśli nie najwyżej. Mówię to bez ironii – ilekroć jem posiłek w wagonie WARS z obsługą kelnerską tylekroć czekam, aż ktoś w wagonie z kuszetkami popełni wyrafinowane morderstwo i zostanę jedną z kilkunastu podejrzanych osób. Aby odwrócić swoje myśli od potencjalnych zbrodni, zwracam mojej szanownej rodzicielce uwagę, że oto za oknem są takie piękne krajobrazy. Matka mówi, że może i tak ale ona widzi za tym oknem głównie nieudaną reformę rolną.

 

Pociąg jedzie przez Polskę sprawnie a my nie drżymy z niepokoju, bo wprowadzamy koronawirusowy plan matki, który można wyrazić jako technikę unikania wszystkich ludzi. Dlatego jedziemy klasą pierwszą, która jest właściwie pusta, co daje nam poczucie komfortu. Być może wynika ono nie tylko z braku ludzi, ale też z faktu, że siedzenia są wygodne i jest cicho i spokojnie. Pociąg dojeżdża do Krakowa, zmęczony głos konduktora informuje nas, że mamy tu wygodną przesiadkę do Kołobrzegu – co świadczy o tym, że PKP wierzy w krajoznawcze zapędy Polaków. Ostatecznie wiadomo, że z Warszawy do Kołobrzegu najlepiej przez Kraków.

 

Matka spogląda ku górom z pewnym rozczarowaniem że jesteśmy w mieście a ja staram się pić kawę na tempo zanim znów każe mi gdzieś iść

 

Do Zakopanego docieramy wcześnie, co nieco dziwi moją matkę, mnie zaś w ogóle, ponieważ pamiętam o jakiej nieboskiej porze kazała mi się obudzić. Mieszkamy, co chyba w tym momencie nie dziwi nikogo w tym samym hotelu niosącym dumne miano PRL. Jesteśmy już tak sławne, że pani przy recepcji (mimo maseczek!) pyta nas czy myśmy już tu kiedyś nie były. Oj byłyśmy, byłyśmy i w tym roku – jako że po raz pierwszy dostałyśmy pokój na pierwszym piętrze możemy powiedzieć, że w sumie byłyśmy już wszędzie, bo nawet raz spałyśmy w podziemiach. Hotel PRL (który chyba znów ma nazwę Rzemieślnik – dla zmylenia przeciwnika) nie zmienia się w ogóle. W tym roku jak zwykle okazało się, że w pokoju działa tylko jedna lampka nocna (Ta sama co w zeszłym roku, choć jest to inny pokój), zasłony zasłaniają dokładnie wyliczoną jedną trzecią okna, w łazience coś kapie ale nie da się zidentyfikować co (choć kapie jakby przeciekało) zaś matka Zwierza w hotelowym lustrze widzi pół czubka swojej głowy (co bardzo mnie bawi, ale o dziwo wcale nie bawi matki Zwierza).

 

Ponieważ było już po dwunastej a myśmy jeszcze nie galopowały tam i z powrotem po mieście matka zarządziła wymarsz. Musicie wiedzieć, że od czasu, kiedy wyposażyła się w opaskę fitband matka odnalazła sens nawet w chodzeniu tam i z powrotem po domu (wcześniej były to kroki boleśnie stracone). W każdym razie – niezależnie od tego jak przyszło nam liczyć kroki, musiałyśmy je wyrobić. Nie będę ukrywać – wyszło dwanaście kilometrów. Nawet nie wiem jak, chyba cudowną metodą mojej matki, która zawsze chce zrobić jeszcze dwa kroki.

 

Unikanie ludzi w Zakopanem może się wydawać niewykonalne, ale jeśli zna się trochę bocznych ulic to można ominąć większość tłoku. Co więcej, w tym roku rzeczywiście czuć, że w górach jest trochę mniej osób. Znikli głównie turyści z bliskiego wschodu, jest też zdecydowanie mniej kolonii letnich albo wszystkie siedzą teraz na kwarantannie. W każdym razie – pierwszy raz w życiu w kolejce na Gubałówkę, w której zwykle są dzikie tłumy, znalazłam się sama w wagoniku (tzn. z matką mą, która jednak zdecydowała się łaskawie wjechać) co było doświadczeniem wyjątkowym. Nie znaczy to, że stolica gór jest pusta ale jakby… widać trochę miasto spod turystów co nie zawsze jest w sezonie oczywiste.

 

 

Unikanie ludzi idzie nam tak dobrze, że zadajemy sobie pytanie – co jeśli to oni unikają nas?

 

„To taki miły dzień, kiedy nie trzeba nic robić” rzekła rozmarzona matka Zwierza, po tym jak o 20 wracałyśmy do pokoju „Można się prawdziwie zrelaksować”. Nie chciałam dodawać, że w pokoju spędziłyśmy całe pół godziny a niektórzy z nas wstali o 5 rano. Ostatecznie kim jestem by sugerować mojej matce, że siedzenie to jest jakaś forma wypoczynku. Natomiast kiedy powoli szykowałam się do spania, został mi przedstawiony kolejny odcinek naszego antywirusowego planu. Otóż hotel, w którym mieszkamy serwuje śniadania w formie szwedzkiego stołu, co niepokoi matkę z racji roznoszącego się łatwo na jadalni wirusa. Ale na to jest oczywisty sposób. Jeśli tylko będziemy absolutnie pierwsze na śniadaniu, to nikt inny nie zdąży nam zawirusować naszego śniadania. Śniadania wydają od ósmej. A my musimy być tylko odrobinkę wcześniej. To nam na pewno dobrze zrobi. I jeszcze będziemy szybko na szlaku. Kiwam posłusznie głową i mam wrażenie, że ktoś tu wykorzystuje pandemię do własnych celów. I nie moi drodzy, to nie jest Bill Gates.

 

 

Tyle siebie w lustrze widzi matka w hotelowej łazience.

 

Ps: Matka w ramach zakupów nabyła koszulkę z napisem, że od sprzątania jeszcze nikt nie umarł ale ona woli nie ryzykować. Co ciekawe ja mam tą samą maksymę, co mogłoby niektórym sugerować, że sprzątają nasi mężowie, ale skoro nie wzięłyśmy ich ze sobą to będziemy żyły przez tydzień w bałaganie.

0 komentarz
21

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online