Hej
Ponieważ zwierz cierpi na kompulsywne przywiązanie do klawiatury, postanowił was uraczyć krótkim (naprawdę krótkim) wpisem, dodatkowym zainspirowanym newsem jaki pojawił się w Internecie. Paul McCartney przyjeżdża do Warszawy. Zagra na stadionie narodowym. Bilety będą kosztować od 280 do 330 – oczywiście bilety dla zwykłych śmiertelników (oczywiście są jeszcze bilety dla bossów mafii za jakiś tysiąc złotych). Zwierz wracając do domu zaczął się zastanawiać nad jednym kluczowym pytaniem. Czy kupiłby bilet na ten koncert. Postanowił skorzystać ze starej dobrej metody i wymienić plusy i minusy sytuacji.
Dlaczego warto wydać pieniądze na koncert:
Po pierwsze : Paul McCartney (to najważniejszy i najkrótszy argument)
Po drugie: Koncert ma trwać trzy godziny, czyli Paul chce ode mnie 100 zł za godzinę grania. Zwierz bierze 70 zł za godzinę udzielania korepetycji. Innymi słowy Paul nie chce ode mnie aż tak wiele więcej niż zwierz chce od swoich uczniów. No trudno nie uznać tego za pewną subiektywną okazję.
Po trzecie: Zwierz jęczał po koncercie Mumfordów, że strasznie chętnie poszedłby na koncert z miejscami siedzącymi. Na tym koncercie mają być właściwie same miejsca siedzące
Po czwarte: Zwierz nawet nie koniecznie chciałby iść, ale z drugiej strony, co jeśli to jedyna okazja? co jeśli zwierz będzie sobie wyrzucał, że mógł zobaczyć prawdziwego żywego Beatlesa a dał sobie spokój z powodów lenistwa i finansów?
Po piąte: Dobra to jest właściwie drugi najważniejszy powód. Większość wykonanych utworów ma być utworami Beatlesów. A zwierz wie, że byłby szczęśliwy śpiewając chóralnie Hey Jude. Dokładnie tak jak na video poniżej.
Po szóste: Będąc w Londynie zwierz nasłuchał się historii Żuczka o koncercie Paula w Dublinie. Zwierz strasznie wtedy zazdrościł, fakt że kilka dni później pojawiła się informacja o koncercie to znak niebios.
Dlaczego nie warto wydać pieniędzy na koncert:
Po pierwsze: Ostatnie doświadczenia na koncercie Mumfordów pokazały zwierzowi, że jednak nie jest zwierzem koncertowym
Po drugie: Bilety na koncert tak naprawdę mają jakąś dziką cenę, co więcej pewnie żeby zapłacić najniższą dziką cenę trzeba nie spać po nocach i tylko przyciskać odśwież na stronie ze sprzedażą biletów
Po trzecie: Zwierz pewnie kupi bilet w strefie gdzie będzie widział cień telebimu na którym będzie piosenkarz. Co więcej podobnie jak kilkadziesiąt tysięcy innych ludzi. A przecież zwierz nienawidzi innych ludzi. Zwłaszcza w dużych skupiskach
Po czwarte: 300 zł to ok. 10 płyt DVD, super ekstra wydanie jubileuszowych kolekcjonerskich singli Beatlesów, dwie pary spodni, tani bilet do Londynu, weekend w Poznaniu. Czyli innymi słowy mnóstwo innych fajnych rzeczy, które zwierz mógłby sobie za to kupić a które będą go cieszyć zdecydowanie dłużej niż trzy godziny
Po piąte: Zwierz lubi Beatlesów ale nie kocha. Może nie powinien kupować biletów które mógłby kupić prawdziwy fan. Zabierać miejsce komuś kto żyje by wysłuchać tego koncertu to jakaś metafizyczna podłość.
Po szóste: Znając życie odpowiedniego czerwcowego dnia w Warszawie będzie padał śnieg deszcz i grad tylko po to by udowodnić Warszawiakom że nie mogą mieć nic ładnego.
A teraz tradycyjne pytanie do czytelnika. Kupilibyście bilet na ten koncert? Zwierz który pewnie finansowo miałby pieniądze (nawet na pewno) będzie problem rozważał aż do chwili sprzedaży biletów a potem z lenistwa i tak nie kupi. Ale tak mu ostatnio przeszło do głowy, że jednak te bilety są strasznie drogie i zmuszają człowieka do myślenia. Nawet nad potencjalnie niesamowitym koncertem.
Ps: Wpis zapowiedziany będzie jutro.??