Hej
Secret Santa chyba nie ma precedensu. Przynajmniej tak się zdaje zwierzowi. Nie zna drugiej około blogowej internetowej społeczności, która wymieniałaby się ręcznie robionymi prezentami. Ale nie tylko ze względów organizacyjnych (w tym roku spotkania Secret Santa odbyły się w Warszawie, Wrocławiu, Łodzi, Londynie, Katowicach, Trójmieście, Poznaniu i jeszcze odbędzie się jedno w Krakowie) Santa jest trochę wyjątkowy. Wyjątkowy jest przede wszystkim wasz zapał i zaangażowanie. Bo nawet, jeśli wydaje się wam, że to wszystko dzięki zwierzowi (albo, jeśli zwierzowi się czasem wydaje, że to wszystko dzięki niemu) to tak naprawdę moja rola jest w tym bardzo niewielka. A im mniejsza jest tym bardziej to zwierza cieszy. Bo zwierz mimo pisania w trzeciej osobie wcale nie ma manii wielkości. Po prostu chce mieć ciekawe życie.
Takim tortem w kształcie TARDIS zajadali się uczestnicy spotkania Wrocławskiego. Dlaczego na spotkaniu zwierza nie było tortu w kształcie TARDIS a może ważniejsze, dlaczego zwierz nie był na spotkaniu we Wrocławiu? (wszystkie zdjęcia w tym wpisie były robione przez uczestników spotkań na prośbę zwierza z informacją, że będzie chciał ich użyć we wpisie)
Od czasu ogłoszenia wyników losowania w Secret Santa zwierz otrzymywał od swoich fanów hurtowo tylko jeden rodzaj wiadomości. Czy mój prezent jest wystarczająco dobry, czy się spodoba, co mam zrobić, jeśli wydaje mi się, że nie jestem wystarczająco zdolny. Nikt nie napisał, że jednak rezygnuje, nikt nie stwierdził, że nie ma się, co starać. Uaktywniliście wszystkie swoje zapomniane i zbędne umiejętności, upapraliście się klejem, pomalowaliście pół mieszkania niebieską farbą, wydaliście fortunę na te cudowne dodatki do waszego prezentu. Wiele osób przypomniało sobie po latach, że jednak coś umie robić, sporo ku swojemu zaskoczeniu znalazło w robieniu prezentu mnóstwo frajdy. Zwierza to nie dziwi. Sam bawił się jak nigdy robiąc swój prezent (nikt nie jest mniej zdolny manualnie od zwierza). Bawił się nie tylko, dlatego, że wrócił do farb i kleju – zapomnianych elementów dzieciństwa. Największą przyjemność, bo samo wyobrażanie sobie reakcji na prezent. I choć zwierz do samego końca nie był pewny czy nie przesadził w swoich wyobrażeniach. To ma fotograficzny zapis, że udało mu się trafić z pomysłem. I chyba jest teraz bardziej ucieszony od obdarowanej osoby.
Fotograficzny zapis z radości jaką wywołał prezent zwierza – jak możecie się domyślać, zwierz skorzystał trochę ze wsparcia producentów gotowych materiałów i znakomitych zdjęć przystojnych aktorów.
No właśnie – kiedy zwierz zastanawia się, dlaczego nie uruchomił mu się ten mechanizm, który mówi „Stop to będzie mnóstwo pracy i zawracania głowy” to myśli, że zrobił to wszystko trochę egoistycznie. Bo zwierz uwielbia dawanie prezentów, uwielbia dostawanie prezentów, uwielbia przedświąteczne spotkania, długie rozmowy i taki zapomniany nieco (zwłaszcza po ukończeniu wszystkich stopni edukacji) rodzaj spotkań, których jedynym celem jest gadanie bez końca i objadanie się jedzeniem, (bo idą święta). Zwierz nie miał w głowie wielkich celów, wspaniałych wizji, genialnego planu. Zwierz chciał się dobrze bawić. I myśli, że dlatego się udało. Widzicie zwierz podobnie jak my wszyscy cały czas czeka aż coś się stanie, aż coś ktoś zrobi. Tymczasem najłatwiej, najszybciej i najfajniej jest zrobić coś samemu. A właściwie nie samemu – bo przecież Secret Santa – atmosfera, prezenty, spotkania – to wysiłek kolektywny. Zwierz nie musiał do nikogo dzwonić, nikomu płacić, nikogo namawiać. Od Londynu po Katowice zorganizowaliście się sami. To, że zwierz dał sygnał o niczym nie świadczy. Najwyżej o tym, że wystarczy dać nam wszystkim szansę byśmy zrobili coś razem a wszystko inne pójdzie jak z górki. Trochę jak z prezentami. Kiedy słyszycie, że mają być zrobione własnoręcznie strasznie narzekacie. A potem wychodzi cudownie.
Zwierz wciąż nie jest do końca w stanie uwierzyć, że z okazji Secret Santa odbyło się spotkanie w Londynie! W Londynie! To nawet nie jest w Polsce (no prawie :) A mówią, że internet człowieka alienuje.
Zwierz wie, że takie wpisy zawsze brzmią straszliwie pompatycznie. No, bo wiecie, człowiek zaczyna pisać o tym całym duchu obdarowywania się, o tym jak fajnie jest czasem pomyśleć o innym człowieku, o tym jak każdy dobry uczynek daje czasem więcej nam niż innym to robi się beznadziejnie cukierkowo. Tak, więc by nie utknąć w tych dywagacjach, które niebezpiecznie przypominają uwagi na temat prawdziwego znaczenia świąt zwierz chciałby wam napisać, co tak naprawdę go wzruszyło. Zwierz napisze w punktach żeby było konkretnie i żebyśmy się nie rozmazali ani nie stali się za bardzo sentymentalni.
Zwierz dostał w podzięce za swoje wysiłki takie przecudowne pierniczki. Nikt nie miał nigdy bardziej zabójczych pierniczków niż zwierz.
1. Zwierz nigdy nie cieszył się tak bardzo z tego, że nie ma pojęcia, o czym jest rozmowa jak czytając po nocy dyskusje uczestników londyńskiego spotkania zwierza. I ma nadzieję, że wszyscy zdążyli na ostatnie metro.
Teraz będzie kilka zdjęć z cyklu „jakim cudem zwierz nie przydzielił sobie tej osoby, przecież nadzoruje losowanie”
2. Zwierz nigdy nie zapomni miny jednego z nielicznych obecnych na spotkaniu warszawskim panów, na widok jego kubeczków w Avangersów. Bo serio, geekowskim podarunkiem każdy ma się prawo od czasu do czasu wzruszyć. Plus zwierz jest pod wrażeniem, że jednak ma jakichś męskich czytelników, którzy znoszą jego ciągłe zachwyty nad urodą aktorów.
Robienie prezentów kształci, jak wyznała ich twórczyni – aby móc je zrobić, musiała obejrzeć Avengersów.
3. Zwierz nigdy nie przypuszczał, że powstanie coś takiego jak Wrocławska filia fanów zwierza i naprawdę nie ma pojęcia jak to się stało, ale ma nadzieję, że będziecie się doskonale bawić na wszystkich wyjściach do kina, które sobie razem zaplanujecie. Zwierz obiecuje przyjechać na wizytację.
Na pytanie jak zadawać szyku odpowiedź jest jedna – tą torbą.
4. Zwierz nigdy nie podejrzewał, że ma tylu niesamowicie utalentowanych czytelników, ale potem zobaczył zdjęcia wykonanych przez was prezentów i czuje się głupio, że was zupełnie nie docenił. Z drugiej strony uśmiecha się na samą myśl o tym, jaka była reakcja kilku osób na otrzymane prezenty, o których zwierz wiedział, że ich twórcy byli nieco zaniepokojeni czy na pewno się spodobają.
Nie jest przypadkiem, że hipsterski ręcznie robiony elf po powrocie z nową właścicielką do domu zastał w nim Łosia
5. Zwierz nigdy nie widział tylu zdjęć ludzi, których w wielu przypadkach nie zna jeszcze osobiście (wszystko się da nadrobić!), które by go tak ucieszyły. Plus, serio koordynacja nakryć głowy na spotkaniu Gdańskim wzruszyła zwierza. Zaś w Warszawie posiadanie poroża nie było niczym bardzo oryginalnym.
Zwierz naprawdę jest pod wrażeniem koordynacji nakryć głowy
6.Zwierz jeszcze nigdy nie stał się osobiście obiektem takiego pisku jak podczas spotkania Warszawskiego. I musi wam powiedzieć, że to przekonało go, że jest tylko o krok od tego by woda sodowa totalnie uderzyła mu do głowy. Ogólnie niedługo będzie już za późno i zwierz zacznie pisać „my zwierz”, jako kolejny etap swojej ewolucji.
Spotkanie Warszawskie było głośne, trochę chaotyczne i wbrew temu co sugeruje ten obrazek – nie wyłącznie żeńskie.
7. Zwierz nie zdawał sobie sprawy jak wiele wspaniałych popkulturalnych rzeczy chciałby mieć, do czasu, kiedy nie zobaczył prezentów, jakimi się obdarowaliście. Serio, zwierz organizował losowanie i uświadomił sobie, że chciałby wylosować was wszystkich (szczwany plan zaczyna kiełkować w głowie zwierza…).
W Katowicach prezenty wywołały natychmiastową reakcję – „muszę to przypiąć” plus punkt za nakrycie głowy.
8.Zwierz nigdy nie był tak przerażony jak w chwili, kiedy licznik uczestników przekroczył dwieście osób, a potem, kiedy uświadomił sobie, że na spotkanie warszawskie chce przybyć ich pięćdziesiąt. Serio, zwierz myślał zawsze małymi liczbami a tu nagle trzeba liczyć dziesiątkami. Do tego akurat wysiłki zwierza zbiegły się z procesem dziewczyny, której na imprezę przyszło 20 tys. osób. I choć nie są to do końca te same liczby to zwierz troszkę gorzej spał jednej nocy.
Łodzianie nie tylko obdarowali się przecudownymi prezentami ale także opanowali trudną sztukę robienia jednego zdjęcia z kilku, której jak może zauważyliście nie opanował zwierz.
Z kolei w poznaniu wszystko było bardzo dokładnie opisane (w tle delikatna reklama ponoć świetnej Poznańskiej knajpy)
9. Zwierz nigdy się tak szeroko nie uśmiechał jak teraz, kiedy myśli sobie, że tak naprawdę nie zrobił absolutnie niczego wielkiego a i tak wyszło super. No, bo naprawdę, nawet zamówienie miejsca i zorganizowanie losowania (z pomocą przewracającej oczami rodziny) i kilka małych ataków paniki to naprawdę nie jest aż tak dużo.
Wrocławski klub czytelników zwierza ewidentnie powinien wygrać w konkursie na najbardziej stylowe zdjęcia – serio wyglądają jak z sesji zdjęciowej do jakiegoś magazynu !
10. Zwierz nigdy nie lubił was wszystkich tak bardzo jak teraz. Główne dlatego, że zwierz ma teraz doskonały argument dla tych wszystkich, którzy twierdzą, że znajomości zawierane przez Internet się nie liczą, a w ogóle prowadzenie bloga jest dla samotnych zamkniętych w czterech ścianach ludzi, których omija w życiu to co najważniejsze.
Ukochane zdjęcie zwierza z Secret Santa zapisujące dokładnie to uczucie, które zwierz chciałby wzbudzić we wszystkich obdarowanych.
No chyba możemy się już spokojnie sentymentalnie rozkleić. A potem tuląc do serca otrzymane prezenty (lub wypatrując tych idących pocztą) możemy z czystym sercem myśleć o nadchodzących świętach, świadomi, że chyba dobrze załapaliśmy ich przesłanie. Nikt nie będzie nam już mógł w tym roku wytknąć, że skupiliśmy się tylko na ich komercyjnym charakterze. A poza tym możemy się cieszyć z nowych znajomości, nowego towarzystwa i opuszczenia na chwilkę Internetowych przestrzeni. Oczywiście poza zwierzem. Zwierz może już zacząć panikować jak on to wszystko zorganizuje w przyszłym roku. Bo chyba nie myśleliście, że w przyszłym roku Secret Santa nie będzie. Dla porządku pierwszą osobą, która zapytała zwierza o tegoroczne Secret Santa był Żuczek, w Londynie dwa kroki od Trafalgar Square – co jak mówią jest dobrym omenem. A na samym końcu pamiętajcie – jeśli wydaje się wam, że jesteście dziwni, oglądacie za dużo telewizji, siedzicie za długo w Internecie i na pewno nie spotkacie kogoś kto by miał podobne zainteresowania co wy, zajrzyjcie na któreś ze świątecznych spotkań zwierza. Może się okazać, że znajdziecie się w samym środku normy.
Na koniec zdjęcie reakcji zwierza na jego prezent – żeby nie było, że zwierz wszystkich was wystawia na żer pozostałych czytelników a sam się chowa.
Ps: Zwierz strasznie przeprasza Kraków, że nań nie poczekał, ale chciał już teraz was wszystkich pochwalić. Ale jak będzie po waszym spotkaniu to zwierz na pewno pokaże czytelnikom zdjęcia.
Ps2: Tak zwierz wie, że z tego wpisu sączy się jednorożec i tęcza, ale raz w roku można. W końcu po coś się zostało tym blogerem.
A na koniec śliczny Loki mówi Pa pa.