Hej
W październiku 2012 roku, (czyli w zwierzowej pamięci blogowej – to prawie jak wczoraj) zwierz napisał wpis o tym, że lubi czytać autobiografie ludzi filmu i telewizji. Postanowił być jednak osobnikiem poważnym i napisać tak ogólnikowo jak istota, która podchodzi do sprawy poważnie i zbiorczo. Teraz jednak zwierz doszedł do wniosku, że tak naprawdę chciał od samego początku napisać trochę, co innego. Otóż zwierz na skutek swoich dziwnych czytelniczych przyzwyczajeń stał się posiadaczem całkiem sporej wiedzy o tym, co warto sobie kupić (w formie ebooka na Amazonie) – z działu biografie/autobiografie aktorów/komików/ogólnie dość znanych ludzi. Jest to wiedza wąska, specjalistyczna, ale może komuś się przydać. W sumie większość rzeczy, o których zwierz pisze na blogu nie dotyczy tego, co zainteresuje wszystkich. Oczywiście zwierz dzieli się tu tylko swoimi opiniami i wyłącznie na temat książek, które sobie w ten sposób z Amazona zakupił. To taki mały przegląd, na co pod koniec lub na początku miesiąca (wtedy zwierz zawsze robi sobie małe zakupowe szaleństwo) warto wydać (ewentualnie nie warto) kilka czy kilkanaście dolarów (oczywiście, jeśli ma się ochotę). Czyli powtarzamy (żeby potem nie było, że zwierz nie określił do końca) to taki przewodnik dla tych, co mają Kindle, mają trochę zainteresowania i nie wiedzą, co czytać warto, czego nie warto. Zwierz oczywiście nie omawia wszystkiego, co na Amazonie kupić można ani nawet wszystkiego, co sam w życiu z tego działu przeczytał. Zwierz wybrał formę ebooka nie, dlatego, że Amazon mu płaci, (bo mu niestety nie płci), ale dlatego, ze podejrzewa, że podobnie jak zwierz nie będziecie sobie zabierać przestrzeni życiowej w większości dość jednorazowymi książkami, jakimi są biografie ludzi znanych. A i jeszcze jedno – kolejność, w jakiej książki pojawiają się na liście to kolejność, w jakiej pojawiają się na kolejnych stronach katalogu „biografie” „Sztuka i Literatura” w Amazonie zwierza. Może u was pojawiają się w innej kolejności. Ale jakby to nie jest od najlepszej do najgorszej czy coś w tym stylu :)
David Mitchell: Back Story – David Mitchell to angielski komik i prezenter telewizyjny, którego kojarzą luzie w UK i fani dziwnych programów produkowanych przez BBC. Pozostałej szerokiej rzeszy osób nazwisko absolutnie nic nie mówi. Zwierz jednak należy do grupy pierwszej. Back Story nie jest książką porywającą, ale Mitchell (nie mylić z identycznie nazywającym się pisarzem) jest tym brytyjskim komikiem który wywodzi się z dobrej tradycji Cambridge Footlights – komediowego klubu przy Cambridge w którym występowali chyba najlepsi brytyjscy komicy ostatnich kilku dekad. Po książce widać dobre wykształcenie i erudycję autora, połączoną z dość specyficznym poczuciem humoru. Zwierzowi najbardziej spodobał się jednak sam pomysł na książkę. Komik cierpiący jak wiele osób na bóle pleców odkrył, że najlepiej działają na niego spacery. I tak spacerując z czytelnikiem po Londynie wspomina swoje życie. I właściwie za ten spacer zwierz książkę lubi. Bo po Londynie zawsze warto się przejść
Dawn French: Dear Fatty – Dawn French to brytyjska aktorka komediowa, która znana jest przede wszystkim z serialu Vicar of Dibley który swego czasu bił w UK wszelkie rekordy popularności. Książka jest warta uwagi, bo nie jest do końca autobiografią, a właściwie jest napisana w nietypowy sposób – jako seria listów do różnych osób ze swojego życia. Choć pisania przez osobę, po której człowiek spodziewa się książki bardzo zabawnej to jednak w sumie wcale aż tak zabawnie nie jest, za to często jest wzruszająco (może nawet za bardzo). Ale sam pomysł jest ciekawy, choć autorce jak wielu piszącym aktorom bez porównania lepiej przychodzi pisanie o czasach swojego dzieciństwa i młodości niż o tym, co w życiu nastąpiło później.
Russell Brand: My Booky Wook – Russel Brand jest komikiem, który dzieli brytyjską i światową po publiczność mniej więcej na pół. Część go uwielbia część ma go całkowicie dość. Od tego czy lubi się jego poczucie humoru zależy czy książka się spodoba. Zwierzowi się spodobała właściwie z jednego powodu – to niesłychanie szczera historia człowieka uzależnionego (od seksu i narkotyków), który po wyjściu na prostą postanowił napisać książkę zabawną. Co ciekawe wyszło całkiem dobrze, bo książka jednocześnie jest dowcipna a z drugiej- wcale nie jest. Przy czym autor napisał jeszcze część drugą, w której nie miał absolutnie żadnej historii do opowiedzenia i można ją sobie spokojnie darować.
David Walliams: Camp David – zwierz polecał tą książkę wypisując dla Miasta Książek dziesięć najlepszych pozycji przeczytanych w zeszłym roku. David Walliams to członek komediowego duetu, który stworzył Little Britain. Jego wspomnienia są doskonale napisane i zaskakujące. Jak wielu komikom, Walliamsowi w życiu wcale nie było do śmiechu i im dłużej czyta się książkę, w której opowiada min. o depresji i próbach samobójczych tym lepiej rozumie się jego studencką przyjaźń z pochodzącą z zupełnie innego kręgu kultury Sarah Kane. Jednocześnie to książka zabawna, po której widać, że autor ma literacki talent, który zresztą bardzo aktywnie spożytkował pisząc książki dla dzieci (BBC dwie z powodzeniem zekranizowało). W każdym razie zwierz tak strasznie się niczego nie spodziewał, że był miło zaskoczony.
Stephen Fry: Moab is My washpot – jeden z tomów biografii Stephena Fry, skupiający się wyłącznie na jego dzieciństwie i wczesnej młodości. Fry korzysta z większej ilości słów niż część anglików kiedykolwiek pozna i ma taki cudownie gawędziarski styl, który sprawia, że odnosimy wrażenie, że w przeciwieństwie do nas szaraczków zapamiętał ze swojego życia wszystko. Czyta się to znakomicie, ale warto już na wstępie przygotować się, że to taka książka, w której nie czyta się o sławie. Ogólnie równie dobrze mógłby ją napisać człowiek, którego nigdy na ekranie czy na deskach teatru nie widzieliśmy.
Stephen Fry: The Fry Chronicles – równie kwieciście napisana, biografia, tym razem uwzględniająca kolejne lata sławy (kończy się pod koniec lat 80) jednego z najpopularniejszych brytyjskich komików (i człowieka, którego właściwie jest obowiązek obserwować, jeśli ma się twittera). Styl pozostaje ten sam, ale wydarzenia następują nieco szybciej, pojawia się więcej nazwisk, które się kojarzy. Ale Fry wybija się ponad wielu autorów/aktorów tym, że jego książkę naprawdę warto byłoby przeczytać nawet wtedy gdyby aktorem nie był. Przy czym nie do końca to dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę, że Fry jest też właściwie pisarzem a poza tym jest szeroko znana jest jego miłość do słowa. No a poza tym w nudnego życia nasz bohater nie miał. W sumie dla niektórych jest to jedna aktorska biografia, którą czytają (zwierz spotkał kilka taki osób).
Graham Norton: So Me – Graham Norton, choć z wykształcenia jest aktorem wylądował, jako prowadzący talk Show na BBC One. Przy czym zdaniem zwierza jest to jeden z najlepszych talk show, jakie są w telewizji, właśnie za sprawą prowadzącego, który nie stara się być zabawniejszy od swoich gości, ale jednocześnie nie traktuje ich zbyt poważnie i wydaje się autentycznie zainteresowany i przejęty tym, co słyszy. Zwierz powie szczerze, że kupił książkę na zasadzie, „O jaka tania” i był bardzo zaskoczony, kiedy okazała się dobra. To takie bardzo sympatyczne ciepłe wspomnienia, z całkiem ciekawego życia, w którym przewija się kilka zabawnych motywów i całkiem sporo inteligentnych obserwacji. Ot taka niespodzianka, której zwierz się zupełnie nie spodziewał.
Judi Dench: And Futhermore – no dobra może wcześniej nikogo na liście nie kojarzyliście, ale tym razem to już człowiek miał prawo spodziewać się czegoś ciekawego. Judi Dench to przecież jedna z najważniejszych brytyjskich aktorek, związana z National Theatre, do tego jeszcze z ciekawą karierą filmową, laureatka Oscara, jedna z tych aktorek, dla których ogląda się filmy, seriale, retransmisje spektakli itd. Niestety jej książka jest przeraźliwie wręcz nudna. To taka niekończący się spis kolejnych ról, przedstawień, filmów, produkcji, międzynarodowych tournée. Książka ma powab mniej więcej książki telefonicznej. Oczywiście zwierz nie jest normalny i chętnie nawet książkę telefoniczną przeczyta, ale wam drodzy czytelnicy, którzy być może złaknieni są ciekawych historii, raczej nie poleca.
Jo Brand: Can’t Stand Up For Sitting Down – Jo Brand to kolejne nazwisko, które może wam nic nie mówić. Jo Brand należy do niestety wciąż za wąskiej grupy kobiet zajmujących się stand upem plus pojawia się w brytyjskiej telewizji. Zwierz polubił jej sarkastyczne komentarze i bardzo specyficzne poczucie humoru. Do tego był całkiem ciekawy historii osoby, która od pracy z osobami chorymi psychicznie (była pielęgniarką) przeszła do kariery w świecie komedii. Niestety to, co zwierza najbardziej interesowało w książce w ogóle się nie znalazło, zaś całość nie jest niestety nawet odrobinę tak zabawna jak monologi aktorki. Ogólnie rzecz biorąc książka może być interesująca dla zagorzałych fanów stan upu bo można zajrzeć w świat ludzi którzy mają wystarczająco dużo odwagi by wygłaszać komediowe monologi. Ale nawet to spojrzenie nie jest jakieś szczególnie ciekawe.
Richard Burton: The Richard Burton Diaries – pewien wyjątek na liście, bo właściwie nie jest to autobiografia tylko pamiętniki. To jest różnica, pamiętniki czyta się trochę jak nieproszony gość, do autobiografii autor sam grzecznie zaprasza i nawet zachęca. Zresztą każda autobiografia pisana jest z pewnym założeniem, że opowiada się jakąś spójną historię, podczas gdy pamiętniki pozbawione są często tej struktury. Co nie oznacza, że mówią prawdę. U Burtona wiele jest zapisków nieciekawych albo niekoncentrujących się na tym, co czytelnika mogłoby najbardziej interesować. Ale jeśli nie czyta się ich wyłącznie plotkarsko to dostaje się obraz człowieka ciekawego, dobrego aktora, który jak wiele osób pamięta – nigdy nie spełnił pokładanych w nim olbrzymich oczekiwań. Przy czym trzeba mieć pewną cierpliwość by znaleźć to, co jest naprawdę interesujące. Ale chyba warto. Oczywiście o ile czytacie dzienniki.
Rupert Everett: Red Carpets and Other banana Skins – przeczytana przez zwierza, jako druga, ale chronologicznie pierwsza autobiografia Everetta jest popisem autokreacji. Everett pisze książkę tak, że od samego początku ma się wrażenie, że tworzy przed czytelnikiem raczej świat fikcji niż odtwarza realne wydarzenia. Także on sam na kartach książki, to raczej wykreowany obraz samego siebie, traktowany zresztą bez sentymentu. Everett jest w książce dokładnie taki jak chce być – zarozumiały, nieodpowiedzialny bezczelny, ale mający na tyle szczęścia uroku i talentu by wybrnąć z każdej sytuacji. Książka jest dowcipna, dobrze napisana i czyta się ją jak powieść. Całkiem dobrą powieść. Everett, który doskonale zaczął swoją karierę i nigdy właściwie tej obietnicy nie spełnił, okazuje się być chyba w ostateczności lepszym pisarzem niż aktorem. A aktorem nigdy nie był złym. W każdym razie czyta się to znakomicie.
Rupert Everett: Vanished Years – druga autobiografia Everetta dopisuje to, czego nie było w pierwszej. Mniej tu faktów powszechnie znanych, nieco więcej melancholii, ale nie mniej kreacji. Opisywane wydarzenia są zdecydowanie mniej znane, ale paradoksalnie dzięki temu czyta się książkę znakomicie – przyjmując wszystko, jako fikcję. I to jest ważne – książek Everetta naprawdę nie warto czytać jak biografii, bo wtedy mogą zawodzić. Ale jako pierwszoosobową historię fikcyjną – czyta się Vanished Years bardzo dobrze. Przy czym ponownie, jest to dokładnie ta książka która mogłaby dotyczyć osoby zupełnie nie znanej nawet nie związanej z show biznesem. Co w sumie sprawia, że w wielu aspektach jest zdecydowanie ciekawsza.
Derek Jacobi: As Luck Would Have It – Derek Jacobi to jeden z tych brytyjskich aktorów, którego wypada znać. A jak się nie zna to się zna tylko sobie z tego nie zdaje sprawy. Biografia Jacobiego różni się już na wstępie jednym elementem. Aktor miał szczęśliwe dzieciństwo. Wszyscy zawsze wspominają dzieciństwo, jako coś okropnego a tu proszę, okazuje się, że można zrobić karierę po tym jak miało się szczęśliwe dzieciństwo. Zresztą całą książkę czyta się bardzo miło – zwłaszcza rozdziały poświęcone pracy w National Theatre. Nie wie zwierz czy wiecie, ale zwierz ma małą obsesję na punkcie Lawrence Oliviera, a wspomnienia Jacobiego sporo o tym najsłynniejszym brytyjskim aktorze mówią. Zwierz poleca, więc książkę i jako miła lekturę i w celach informacyjnych. Do tego ma jeszcze jeden plus – jest świeżutka i dochodzi prawie do momentu, w którym czytelnik ma ją w rękach.
Michael Caine: The Elephant to Hollywood – chyba pierwsza autobiografia aktorska, jaką zwierz kiedykolwiek przeczytał. MIchel Caine wychował się w bardzo ubogiej rodzinie i te wspomnienia początkowego ubóstwa są zdecydowanie ciekawsze od tego, co ma do powiedzenia o swojej karierze aktorskiej. Co nie zmienia faktu, że czyta się to całkiem miło i bezboleśnie, zwłaszcza, że całość jest napisana bardzo sprawnie (zwierz wyczuwa jakiegoś wynajętego pisarza, co wysłuchał) no i ma ciekawy plot twist polegający na tym, że Caine swoje wspomnienia już raz napisał pewny, że nic się więcej w jego życiu nie stanie, a potem okazało się, że jeszcze czekają na niego Oscary i Batmany.
Simon Pegg: Nerd do Well – zwierz wiązał swego czasu wielkie nadzieje z tą książką. Lubił aktora, bardzo lubił filmy na podstawie scenariuszy których Pegg był współautorem, więc właściwie co mogło pójść źle? Zdaniem zwierza poszło prawie wszystko, bo książka nie jest szczególnie ciekawa. Pegg ewidentnie nie ma za wiele do opowiedzenia a namówiony przez wydawcę zdecydował się jednak coś napisać. I tak wyszła książka, która właściwie spokojnie mogłaby się nie ukazać. Zwierz był swego czasu bardzo zawiedziony.
Miranda Hart: Is it Just me? – Właściwie nie do końca są to wspomnienia, bardziej połączone ze wspomnieniami uwagi na temat życia. Utrzymane w bardzo podobnym tonie, co sitcom Miranda. Niestety często uwago z serialu pokrywają się z tymi z książki, co w przypadku, kiedy sitcom zna się ja zwierz na pamięć sprawia, że książka jest miejscami nieco wtórna. Ale jeśli czekacie na zbiór takich całkiem sympatycznych obserwacji związanych z życiem, a w większości związanych z niechęcią autorki do zachowań poważnych i dorosłych to dostaniecie bardzo przyjemną książkę. Choć powiedzmy sobie szczerze, nie należy czytać wszystkiego na raz bo jest trochę jak dowcip, który powtarzany zbyt wiele razy zaczyna powoli irytować zamiast bawić.
Mindy Kaling: Is Everyone Hanging out without me? – na koniec coś nie brytyjskiego tylko amerykańskiego. Zwierz zajrzał do książki, bo Fabulitas, którą zwierz ceni niezwykle w sprawach książkowych wspomniała, że to zabawna pozycja. I rzeczywiście, czyta się to znakomicie, choć nie jest to klasyczny rodzaj wspomnień. Raczej dowcipna książka, połączona z pewnymi wspomnieniami z własnego życia. Zwierz cieszy się że zajrzał do książki zwłaszcza, że ostatnio z bardzo mieszanymi uczuciami obejrzał 1,5 sezonu Mindy Project i był całkiem ciekawy jaka jest autorka w życiu poza serialowym. Co ciekawe – zrobiła na nim bez porównania lepsze wrażenie, że, niż jako twórczyni i bohaterka serialu. Miła lektura, dowcipna i nieźle napisana. Zwierz poleca.
Dobra zwierz tu skończy. Pominął dla was kilka rzeczy kompletnie nieudanych, i jeszcze więcej rzeczy, na które nikt poza wielbicielami już naprawdę bardzo niszowych brytyjskich programów nie spojrzy. Trochę jeszcze zwierzowi do przeczytania zostało, więc kto wie może znajdziecie jeszcze kiedyś jakiś odcinek aktorów na Kindle. Przy czym zwierz ma taką zasadę, że nie czyta właściwie żadnych biografii aktorów żyjących napisanych przez kogokolwiek nawet autoryzowanych), zaś z książki o aktorach nieżyjących czyta zwierz bardzo rzadko wybierając właściwie tylko te o aktorach na punkcie, których ma obsesję, (więc kupił sobie najnowszą biografię Oliviera, która w księgarni ważyła z pół tony). Zwierz stara się także nie czytać tych autobiografii, które mają oficjalnych pisarzy wspomagających. Zwierz wie, że wielu aktorów z nich korzysta, ale zwierz paradoksalnie woli złudzenie od oficjalnego przedstawiania mi osoby, która nie podpisała się swoim nazwiskiem pod swoim tekstem. Zwierz wie, że to paranoja, ale tak właśnie ma. Poza tym zwierz ma dla was jedną radę dotyczącą czytania wszelkich autobiografii. Należy je czytać jak absolutną fikcję. Tylko wtedy nie wpada się na ten absurdalny pomysł by wierzyć, że ktokolwiek opowiada prawdę o swoim życiu. Wszystko w autobiografiach jest kreacją i oceniamy tylko, komu ta kreacja wyszła lepiej a komu gorzej, kto wydarzenia lepiej zaaranżował, a nieliczne pewne fakty ładniej opisał. Przy czym to jest niesłychanie ciekawe, bo na pewnym poziome bohaterowie naszych fikcyjnych książek zaczynają się przenikać i czasem może się okazać, że piszą o tym samym, ale zupełnie inaczej. I tu zaczyna się prawdziwa zabawa
Ps: Do ponownego podjęcia tematu zachęciła zwierza Joanna, która wyznała, że nie chce się jej przebijać przez recenzje na Amazonie by wiedzieć, co ewentualnie można sobie przeczytać. Zwierz najchętniej opisałby wszystko, ale wtedy też pewnie przez jego tekst nie dałoby się przedrzeć. Poza tym wszystkiego zwierz jeszcze nie przeczytał, choć co raz mniej jest tego, co mu jeszcze zostało.
Ps2: Uprzedzając pytania o wpisy dotyczące książek. Zwierz pisze na temat książek rzadko nie, dlatego, że książek nie czyta, ale dlatego, że blogów książkowych jest mnóstwo. Nie mniej o książkach około filmowych mało, kto pisze, stąd wycieczki zwierza w tym kierunku. Niestety zwierz nie czytał żadnej z powyższych książek po polsku i jest właściwie pewien, że żadna się po polsku nie ukazała. Zwierz nie czyta po angielsku ze snobizmu, tylko właśnie z tego powodu – że książki, które go interesują nie ukazują się w tłumaczeniach. W tłumaczeniu z naprawdę ciekawych rzeczy ukazało się ostatnio nie wiadomo które wznowienie autobiografii Chaplina, do której zajrzeć warto, choć jak zwykle ciekawiej jest na początku niż później