Hej
Zwierz ma tradycję, że wpis przed rozdaniem Oscarów zawsze poświęca gali. Ale nie bawi się w Oscarowe przewidywania i roztrząsanie po raz kolejny tych samych pytań o to, kto dostanie nagrodę a kto nie (zasadami ich przyznawania zwierz zresztą się w tym roku już znajdował), tylko bawi się ciekawostkami i statystykami. Ponieważ zwierz ma ograniczona ilość pomysłów zawsze zwraca się do czytelników z pytaniem, o czym chcieliby przeczytać. Mieliśmy już wpisy o zagranicznych laureatach nagrody i o tych pominiętych i nagrodzonych może nieco zbyt pochopnie. Dziś skupimy się jednak na samej ceremonii. Bo to skomplikowane logistycznie i producencko wydarzenie. Widzom może się wydawać, że jest to gwarantowany hit dla transmitującej galę telewizji ABC. Ale prawda jest taka, że trwająca między 3 a 4 godzinami gala sprawa producentom całkiem sporo kłopotów. A zwłaszcza ten główny, – kto Oscary poprowadzi tak by wszyscy byli zadowoleni i głodne gwiazdy w niewygodnych strojach i siedząca w piżamach z popcornem pod ręką widownia sprzed telewizorów. Okazuje się, że to wcale nie jest takie proste.
Zacznijmy od tego, że tak naprawdę jest tylko kilkoro prowadzących, których przez lata uznano za naprawdę dobrych. Na pierwszym miejscu jest Bob Hope, który prowadzi Oscary osiemnaście razy (nie zawsze w pojedynkę) stając się dla wielu amerykanów symbolem idealnego prowadzącego. Hope był dowcipny, elegancki i zawsze na miejscu. Hope miał jednak ułatwione zadanie – mniejsza ilość widzów i nowość, jaką była telewizja działała na jego korzyść. Zresztą sama gala odbywała się zdecydowanie sprawniej (w roku, w którym wygrywała Gigi przebiegła tak sprawnie, że zostało dwadzieścia pustych minut transmisji i NBC po kilku minutach przełączyło się po prostu na transmisję zawodów strzeleckich). Nawet, jeśli zdarzały się wpadki to zostawały w pamięci nieco krócej (nie można ich było bez końca odtwarzać na Youtube). Zresztą zwierz szczerze przyzna, że ocenianie starszych gali Oscarowych jest bardzo trudne. Dziś, kiedy słucha się monologów sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat nie zawsze można wyłapać, o jaką aluzję chodzi, i dlaczego widownię rozśmieszyła ta a nie inna uwaga.
Pierwsze Oscary które pokazywano w telewizji. Doskonale pokazuje dlaczego ludzie tak bardzo kochali kiedy Bob Hope prowadził Oscary.
Tu zresztą przechodzimy do drugiego najważniejszego prowadzącego w historii, czyli Billy Crystala. Crystal prowadził galę osiem razy, ale dziś, kiedy ogląda się jego monologi z lat 90 widać przede wszystkim jak bardzo hermetyczne są dowcipy rzucane na Oscarach. Po latach naprawdę większości się nie kojarzy, (co prawda zwierz kojarzy, ale przyznaje sam przed sobą, że to raczej przejaw dziwactwa). Natomiast zasługą Crystala było niewątpliwie wprowadzenie krótkiej piosenki, w której do znanych melodii śpiewał o kolejnych nominacjach. Te piosenki strasznie przyczepiają się do głowy i jeśli się ich nieopatrznie wysłucha więcej niż raz można je potem zacząć nucić. Jednak Crystal, który po złotym okresie lat 90 pojawiał się już z nieco mniej udanymi monologami i piosenkami. Zresztą, co ciekawe trzecie miejsce w tym zestawieniu zajmuje Whoopi Goldberg, która prowadziła galę cztery razy, najbardziej podobając się widowni w roku w którym za każdym razem pojawiała się w innym stroju. Przy czym jej występ zapamiętano przede wszystkim, dlatego, że to był średni rok, jeśli chodzi o samo kino (Wygrał Zakochany Szekspir). Choć Johnny Carson i Jack Lemmon prowadzili więcej rozdań Oscarów niż Goldberg to jednak ich występy przypadły na czasy, które po pierwsze są dziś mniej pamiętane po drugie gala była wtedy jeszcze skromniejsza. Nie mniej cała ta piątka wskazuje, że najlepszymi prowadzącymi są komicy z talentem aktorskim. Przy czym może poza Carsonem sprawdza się zasada, że lepiej wypadają prowadzący związani bardziej z kinem i sceną niż z telewizją, jako taką.
Zwierz pomyślał, że po ostatniej premierze Hannibala ten filmik będzie jakoś tak na czasie
Jeśli przyjrzeć się historii Oscarowych wieczorów nie trudno zauważyć, że nie ma żadnej jasnej zasady. Największą popularnością w historii cieszył się wieczór Oscarowy w roku 1998 – prowadził Billy Crystal, ale nie on był tego wieczoru najważniejszy. Rekordowa 50 milionowa widownia pojawiła się przed telewizorami by obejrzeć triumf Titanica. To był niezwykły wieczór (zwierz oglądał retransmisję), bo po raz pierwszy od dawna widzowie przed telewizorami najczęściej widzieli nagradzany film. Najniższa oglądalność w historii – równo dziesięć lat później, nie była winą prowadzącego Jona Stewarta, ale faktu, że tego roku nominowano właściwie same depresyjne filmy a wygrał „To nie jest kraj dla starych ludzi” – czyli produkcja jak na amerykańskie standardy dość niszowa. Choć z drugiej strony- nie jest to do końca prawda. Powszechnie uważa się, że absolutnie najgorszym otwarciem w historii Oscarowej Gali jest to z 1989 roku. Nie było prowadzącego, były za to tańczące gwiazdki i piszcząca Królewna Śnieżka. Do dziś trudno uwierzyć ze w ogóle coś takiego ktoś złożył. Ale po tym koszmarnym otwarciu statuetkę do domu zabrali producenci Rain Mana, który, w co nikt nie wątpi jest filmem bardzo na nagrody zasługującym.
Zwierz do dziś zastanawia się co ćpali producenci decydujący się na ten pomysł.
Zwierz nie chce was zanudzać historią wszystkich Oscarowych rozdań nagród, ale pragnie się teraz skupić na kilku ostatnich latach. Wydaje się, bowiem, że doskonale odbija się w nich problem, z jakim boryka się nadające w ostatnich latach galę ABC. Problemy zaczęły się w okolicach, 2005 kiedy producenci gali postanowili odejść od tradycyjnego zestawu – weźmy aktora komika na scenę (na początku nowego stulecia do zestawu dołączył Steve Martin), ale postanowili poeksperymentować. Zaczęło się od Chris Rocka. Zapowiadano, że komik znany ze stand upu na pewno powie coś oburzającego. Nic oburzającego ze sceny nie padło, a naprawdę trudno uznać, że ktoś, kto należy do zupełnie innego świata (Rock słusznie wskazywał, że większość ameryki nagradzanych filmów nie ogląda) znajdzie się w świecie gdzie należy się na równi podlizywać i być uszczypliwym dla aktorów. Po tym nieudanym pomyśle twórcy zdecydowali się zwrócić ku telewizji – dwa razy galę prowadził znany z amerykańskiego Daily Show Jon Stewart. Stewart wcale nie był złym prowadzącym, ale wydaje się, że nie udała mu się sztuczka mówienia jednocześnie do sali i do telewidzów. Aktorzy bawili się całkiem dobrze, ale niekoniecznie przełożyło się to na wysoką oglądalność. Zwłaszcza, że Stewart jest komikiem, którego poglądy polityczne są szeroko znane a ABC jest trochę konserwatywna stacją. Z kolei wybór Ellen DeGeneres był zdaniem zwierza wyraźnym ukłonem w stronę codziennej widowni stacji ABC. Zwierz nic Do Ellen nie ma, choć jej poczucie humoru i luźny styl pasują zdecydowanie bardziej do telewizji śniadaniowej i w ogóle do pasma „daytime” niż do Oscarowej gali. W 2009 roku wydawało się, że Akademia czegoś się nauczyła. Jaka jest najlepsza gala rozdania nagród ze wszystkich? Tony’s. Serio, jeśli chcecie zobaczyć zabawną i dobrze poprowadzoną galę koniecznie zobaczcie transmisje rozdania teatralnych nagród dla kilku teatrów na Broadwayu. Tam jest ciekawie i jeszcze dobrze śpiewają. Akademia sięgnęła, więc po Jackmana, który z powodzeniem prowadził trzy ceremonie rozdania Tony. I się udało. Choć cała ceremonia była nieco bez wyrazu (głównie ze względu na nominowane filmy) to jednak otwarcie zrobiło wrażenie i prowadzący pierwszy raz od dawna mógł dziękować za owacje na stojąco.
Zwierz musi przyznać, że w ostatnimi laty Jackman najlepiej otworzył Oscary. Zresztą świadczyć o tym może chociażby owacja na stojąco od publiczności – coś co nie zdarza się często.
Co ciekawe to był chyba ostatni raz, kiedy Akademia zdawała się być szczęśliwa ze swojego wyboru zdecydowała się na kilka najdziwniejszych kroków w historii nagrody, (choć powiedzmy sobie szczerze – 32 prowadzących w 1971 roku to był jakieś rekord). Decyzja by galę poprowadził Steve Martin i Alec Baldwin nie była zła. Martin prowadził galę dwa razy (bez zachwytów, ale i bez blamażu) za to Baldwin znany jest z tego, że najwięcej razy w historii prowadził popularny program komediowy SNL, nagrywany na żywo, – co dawało podstawy by uznać, że Baldwin ma odpowiednie umiejętności. Kampania promocyjna Oscarów z Baldwinem i Martinem była bardzo dobra, oczekiwania wysokie. Co się, więc stało? Z nieznanych przyczyn Akademia zdecydowała się otworzyć ceremonię krótkim występem Neila Patricka Harrisa. I właściwie pogrzebali tym starych wyjadaczy, którzy nie tańczą, nie śpiewają i nie biegają w świecących marynarkach. Ale i tak nic nie przebije tego, na co producenci zdecydowali się rok później James Franco i Anne Hathaway rywalizują obecnie w zbiorowej pamięci z Davidem Lettermanem o miano najgorszych prowadzących Oscarową ceremonię. Letterman przepadł, bo nie udało się przenieść telewizyjnego dowcipu do świata filmu, Franco i Hathaway przegrali bo nie udało się dla nich napisać ani jednego dowcipu. Nic dziwnego, ze rok później po latach przerwy powrócił Billy Crystal by pozwolić nam zapomnieć.
Zwierz nadal jest pod wrażeniem jak kiczowaty jest to numer i jak bardzo NPH ukradł prowadzącym najważniejszy moment show
Jak wiadomo zeszłoroczny prowadzący Seth MacFarlane nie przypadł do gustu widowni. Problem polegał na tym, że wierni odbiorcy jego humoru nie koniecznie byli tymi samymi ludźmi, którzy zasiedli do oglądania Oscarowej gali. Zresztą zwierz sam nie był zachwycony tym wyborem i choć nie jest aż tak krytyczny, jeśli chodzi o MacFarlane jak niektórzy. Nie mniej ten wybór pokazał dobitnie, że Akademia ma straszny problem, bo rzeczywiście nominowanych filmów w Stanach się nie ogląda, ulubieńcy publiczności nie są zapraszani (dobrym przykładem będzie zaproszenie aktorów ze Zmierzchu w, 2010 mimo, że film z Oscarami nie ma wiele wspólnego), a reklamodawcy naciskają by oglądalność rosła a nie spadała. Problem w tym, że nie do końca da się pogodzić próbę nagrodzenia jednak najlepszych filmów z Hollywood, (które obrazują nie to, na czym Hollywood zarabia tylko to jak by chciało być postrzegane na świecie) przy jednoczesnym ukłonie w kierunki kina, które od nagród trzyma się z daleka. Manipulacje przy prowadzących galę są dowodem tego rozdarcia i wyraźnym znakiem, że nie ma nic gorszego niż niezdecydowanie. Zwierz jest zresztą przekonany, że im mniej się kombinuje tym lepiej wychodzi dla gali (Crystal nie był genialny za każdym razem, ale widzowie nie czuli się w obowiązku go tak krytycznie oceniać bo nie był nowy). W tym roku Akademia zdecydowała się wrócić do gwiazdy telewizyjnej, prowadzącej program dla ameryki klasy średniej. Zdaniem zwierza nie jest to najlepszy kierunek, ale jeśli zwierz miałby obejrzeć dwie gale pod rząd z Ellen nie płakałby jakoś strasznie. Zresztą nikogo nie można oceniać zanim nie pojawi się na scenie.
Ten klip jest z rozdania Tonys i pokazuje dlaczego zdaniem zwierza tam trzeba szukać ludzi do prowadzenia Oscarów
Jak już zwierz pisał nie ma lepszego rozdania nagród od Tonys. Wygrywają ze wszystkimi innymi prostym faktem – w czasie ich transmisji wszyscy śpiewają i tańczą najlepsze numery z całego musicalowego sezonu. Co oznacza, że coś się dzieje. W tym roku ma je poprowadzić Hugh Jackman, co niezmiernie zwierza cieszy. Ale oznacza to jeszcze jedno. Neil Patrick Harris bierze sobie wolne od prowadzenia Tonys. Skoro zrezygnował z tej gali może znajdzie w swoim terminarzu jakiś miesiąc by potrenować przed Oscarami. Bo nie ma się, co oszukiwać. Te wieczne poszukiwania powinny się tak skończyć. Przynajmniej skromnym zdaniem zwierza. No dobra tyle rozmyślań a teraz przechodzimy do konkretów. Zwierz będzie dziś TUTAJ pisał o Oscarach na żywo począwszy od czerwonego dywanu. Będzie się starał jak najszybciej wklejać zdjęcia i wszystkie informacje. Natomiast wpis Oscarowy oczywiście będzie następnego dnia, choć zwierz nie wie, o której, bo wszystko zależy od tego, o której zbudzi go jasne światło dnia.
Dla wszystkich których nudzi gala – bardzo fajny monolog prowadzącego raz galę Paula Hogana
Na koniec zwierz musi wam powiedzieć, że doskonale zdaje sobie sprawę, że przed Oscarami wszyscy mają dość. Że kolejne (najeżone błędami) newsy w Internecie i w telewizji sprawiają, że człowiek zgrzyta zębami. Kolejna notka na kolejnym blogu budzi niechęć a im więcej człowiek wie tym mniej go to bawi. Ale zwierza zawsze będzie bawić. Bo zwierz już taki jest, ze dla niego Oscary stały się wydarzeniem przełomowym. To czekając aż wyjdzie film z po Oscarowym dodatkiem (był rok 2002) zdał sobie zwierz sprawę, że zależy mu na informacjach i zdjęciach bardziej niż jego rówieśnikom. To oglądając galę po raz pierwszy na żywo w totalnej ciemności z słuchawkami na uszach i z rękami trzęsącymi się od piątej kawy zwierz zdał sobie sprawę, że chyba nie ma dla niego ratunku. To czytając pięć lat temu opinie o rozdaniu Oscarów gdzie jeden z polskich krytyków nie zrozumiał dowcipu, jaki Ben Stiller robił z występu Jaquina Phoenixa w show Lettermana (ha, kto się wtedy spodziewał, że Phoenix gra z nami wszystkimi) zwierz założył blog. Tak moi drodzy to już sześć lat zwierz pisze dla was codziennie o kulturze popularnej. I robi to właśnie, dlatego, że wsiadając te kilka lat temu do tramwaju zwierz poczuł oburzenie połączone z poczuciem beznadziei. Oburzenie brakiem kompetencji, poczucie beznadziei wynikające z tym, że nie ma się, z kim podzielić swoją wiedzą. Dziś sześć lat później zwierz często się oburza. Ale nawet przez moment nie czuje się beznadziejnie. Oczywiście jak zwykle wszystko dzięki wam. Największej inspiracji, największej motywacji i największej miłości zwierza zaraz po kinie i czekoladzie. Dzięki że czytacie, komentujecie i oglądacie. Od 1792 wpisów zwierz nie jest sam. Dzięki.
Ps: Zwierz zaplanował oglądanie gali Oscarowej w wieczorowej sukience. Zdaniem zwierza to doskonały trening przed sytuacją gdyby zwierza, kiedy w końcu na jakieś trzygodzinne rozdanie nagród zaproszono.
Ps2: Zwierz chciałby się odnieść do małej dramy jaka się rozegrała trochę poza nim w Internecie. Ktoś zapytał zwierz na Ask. Fm co sądzi o blogu Andrzeja Tucholskiego. Zwierz zgodnie z prawdą przyznał, że jego zdaniem to bardziej lifestyle niż kultura. Niestety jego wypowiedź (macie przeczytajcie oceńcie) została potraktowana jako hejterstwo. Tak więc do tego odnosi się Andrzej w ostatnim swoim wpisie. Zdaniem zwierza niepotrzebnie bo odpowiedź zwierza na zadane pytanie przepadła by w askowej historii i nikt by na to nie zwrócił uwagi. Zwłaszcza, że zwierz przekonany, że sformułował swoje zdanie tak by jasno dać wyraz temu, że jest to wyłącznie jego opinia i nie ma zamiaru zwierz narzucać jej innym (zwłaszcza, że zadane pytanie raczej było zadane z intencją wywołania bardziej stanowczej czy hejterskiej reakcji której swoim zdaniem zwierz jednak się ustrzegł). Pisze jednak byście sami mogli sobie wyrobić zdanie. Może rzeczywiście nie należało odpowiadać na pytanie, ale z drugiej strony zwierz starał się być w swojej odpowiedzi uczciwy.