Hej
Popkultura zachęca nas do posiadania opinii o ludziach których nie znamy. Spora część popkultury opiera się na naszej sympatii, antypatii, niechęci czy oczarowania osobami, których nigdy nie zobaczyliśmy. Niezależnie od tego czy kogoś nie lubimy czy właśnie zadeklarowaliśmy się jako ich najwięksi fani jesteśmy do pewnego stopnia ukształtowani przez informacje podawane nam przez media. Zwierz nie nazwie tego manipulacją bo wszak nikt nie obiecywał że na stronie plotkarskiej będzie obiektywnie. Ciekawie robi się dopiero wtedy kiedy mamy na tyle dobrą pamięć by prześledzić jak czyjś życiorys celebrycki rozgrywa się w mediach. Wtedy dopiero widzimy jak bardzo wszystko w naszej kulturze popularnej jest płynne. A żeby wam to pokazać zwierz weźmie chyba najlepszy przykład ostatnich lat czyli filmowy i pozafilmowy życiorys Angeliny Jolie. Tylko żeby było jasne – ten wpis rzecz jasna ma w sporym stopniu charakter plotkarski ale nie treść tych plotek czy informacji prywatnych zwierza najbardziej interesuje ale sposób ich podania. Mechanizm nie sama treść.
Zwierz ma zawsze koszmarny problem z takimi wpisami, bo nienawidzi wrzucać zdjęć aktorów poza planem czy rolą. W sumie znalezienie ilustracji zajmuje zwierzowi najwięcej czasu. Zwierz jest dziwny. Powyższe zdjęcie jest z sesji do magaznu W z 2008 roku. Zrobił je nikt inny tylko sam Brad Pitt.
Zacznijmy od tego, że Jolie ma jedną z ciekawszych karier w Hollywood. Po pierwsze – największy sukces osiągnęła bardzo wcześnie – Złoty Glob za film Gia, Oscar za przerwaną Lekcję Muzyki – zapowiadały karierę artystycznie udaną –dziś podobnym startem mogłaby się pochwalić np. Jennifer Lawrence. Tylko, że w przeciwieństwie do budzących sympatię ról Lawrence, Jolie pojawiła się jako aktorka od ról poważnych ale też zwiększających dystans do widza. Z aktorskiego punktu widzenia obie role są bez zarzutu, ale trudno po nich zostać ulubienicą ameryki. A jednak Jolie przebiła się do szerokiej świadomości widzów produkcjami komercyjnymi. Jej Lara Croft choć w sumie nigdy nie okazała się szczególnym sukcesem była typowym przykładem produkcji robionej pod aktorkę. Gaża za jedna rolę urosła na tyle by stawiać ją w pierwszej Hollywoodzkiej lidze. Ale jednocześnie przez lata nie udało się jej powtórzyć artystycznego sukcesu. Nawet jej chwalone role (a było ich kilka) nie wychodzą poza schemat dobrej roli, która jednak nie powinna przytrafiać się aktorowi od czasu do czasu. Natomiast znakomita większość filmów w których występowała jest po prostu nieudana – Wanted, Salt, Turysta – to tylko kilka tytułów które można uznać za zwyczajnie złe mimo pozornie dobrej obsady. Zresztą trochę zaczął się na Jolie mścić wizerunek aktorki idealnej do kina akcji. Produkcje były ale w sumie niewiele w nich było do grania. Co więcej – Jolie mimo, że jest jedną z najlepiej zarabiających aktorek gra rzadko. Jej występ w Czarownicy (istotnie zasługujący na pochwałę) jest pierwszym po trzech latach przerwy. Co więcej od samego początku swojej kariery Jolie zdawała się podważać swój zawodowy wybór – po sukcesie Gii na pewien czas zdecydowała się nawet rzucić aktorstwo. Potem robiła sobie długie przerwy, nigdy nie decydując się na małe role którymi wielu aktorów czy aktorek wypełnia swoją karierę między dużymi projektami. Wydaje się, że aktorka nie należy do tej grupy Hollywoodzkich pracoholików którzy nie schodzą z planu. Wręcz przeciwnie nadrobić jej filmografię jest zaskakująco prosto (choć trzeba przyznać z racji wczesnego startu jest ona dość długa). Przy czym nie ma wątpliwości, że Jolie jest taką autentyczną filmową gwiazdą, której pojedynczym nazwiskiem czy zdjęciem na plakacie można sprzedać film. Co zresztą jest symptomatyczne bo wciąż mało jest aktorek którymi sprzedaje się całe produkcje.
Role za które nagradzano Jolie idealnie nadawały się do zdobywania nagród ale nie koniecznie musiały budzić sympatię widowni
Ale Angelina nigdy nie budziła zainteresowania ze względu na swoje aktorskie zdolności. Prasa lubowała się w donoszeniu o jej dziwnych zachowaniach, informacjach o szalonym dzieciństwie i latach nastoletnich. Cokolwiek powiedziała Angelina w wywiadach trafiało na serwisy plotkarskie a aktorka miała do powiedzenia dużo. Od depresji i samookaleczenia w młodości, przez kolejne małżeństwa, przyznawanie się do związku z kobietą, aż po adopcję dziecka z Kambodży. Wszystko to idealnie wpisywało się w mediach w piękny obraz kobiety szalonej, dziwnej i skandalizującej. Takiej postaci w Hollywood dawno nie było – wszyscy zatrudnili rzesze publicystów i agentów, aktorki ładnie się uśmiechały a adoptowanie dzieci zarezerwowane było dla tych gwiazd Hollywood, które łatwo było nazwać ulubienicami ameryki nie zaś dla kobiety, która w programie telewizyjnym bawiła się nożem i dodawała sobie co raz to nowe tatuaże. Do Angeliny przylgnęła łatka skandalistki przy czym istotnie skandalicznego aktorka nigdy nic nie zrobiła. Ale świat plotek potrzebował takiej skandalistki – najlepszego (plotkarskiego) rodzaju – bo oprócz talentu wyróżniającej się urodą. Na tle bardzo wielu innych popularnych aktorek Angelina wyglądała i wygląda inaczej. Dla niektórych za chuda, dla innych dziwna ale dla jakieś nieprzebranej liczby ankietowanych mężczyzn (i jak zwierz mniema też kobiet) bardzo piękna. Czyli dokładnie taka jakiej Hollywood zawsze szuka. Adopcja dziecka z Kambodży i zaangażowanie w ruch na rzecz uchodźców został wobec tak ukształtowanego wizerunku publicznego potraktowany nieufnie. Przez kilka lat w niemal każdym artykule rozważającym zaangażowanie aktorów w akcje charytatywne Angelina występowała jako przykład budzący sporo wątpliwości. Autorzy artykułów nie mogli się zdecydować czy chwalić aktorkę za zainteresowanie akcjami charytatywnymi czy ganić za zdobytą w ten sposób popularność. Dość powszechne stało się wówczas wskazywanie na to, że gwiazdy pojawiające się w miejscach objętych konfliktem nie mają szans na prawdziwe poznanie historii ludzi przebywających np. w obozach dla uchodźców i cała ta medialna szopka towarzysząca ich przyjazdom nie za bardzo odbija się na poprawie warunków ich życia. Świat obiegają zdjęcia pięknej aktorki w chuście na głowie, która ściska dłonie uchodźców ale niewiele z tego wychodzi. Tak przynajmniej przez dłuższy czas przedstawiano działania niemal wszystkich gwiazd zaangażowanych w akcje humanitarne, widząc w nich zawsze kolejną trampolinę do promocji własnej osoby.
Adoptowanie dzieci z krajów trzeciego świata przez gwiazdy Hollywood zawsze budziło i budzi wątpliwości. W przypadku Angeliny opinia publiczna nie za bardzo wiedziała co zrobić z aktorką która bierze rozwód, adoptuje dziecko i wygląda na całkiem zadowoloną z sytuacji w której się znalazła.
To wszystko idealnie układało się w medialny wizerunek którego nikt chyba nie był ta dobrze świadomy aż do 2005 roku kiedy to Brad Pitt rozwiódł się z Jennifer Aniston i związał z Jolie. Świat plotek oszalał bo oto popkultura dostała wręcz wymarzoną sytuację. Sympatyczna, kochana przez telewidzów za rolę Rachel z Przyjaciół, swojska Aniston zostaje porzucona dla egzotycznej, dziwnej i ekscentrycznej Jolie. W dodatku stawką jest tu Brad Pitt czyli ten wówczas modelowy pierwszoplanowy aktor Hollywood. Prawdę powiedziawszy od czasu kiedy Elizabeth Taylor odbiła męża Debbie Reynolds popkultura nie miała lepszej pożywki. Jednocześnie media dość wcześnie zdecydowały, że wygra Aniston. Sympatyczniejsza, bliższa potencjalnemu czytelnikowi no i przede wszystkim porzucona. Przyglądając się tej rozgrywce z perspektywy widać jak na dłoni jak pięknie historia ułożyła się w „dobra” i „zła”. I nawet kiedy do mediów zaczęły powoli dochodzić informacje że sprawa może być nieco bardziej skomplikowana – było już za późno, bo ładny podział wszystkim był na rękę. Przy czym jednocześnie przy całej sprawie ożyły wszystkie stereotypy związane zarówno z tym jak powinna się zachowywać kobieta porzucona (Jennifer Aniston jeszcze przez lata mogła liczyć na przychylność mediów ilekroć decydowała się powiedzieć, że zaczyna od nowa) ja i nie powinna zachowywać się „ta druga” (Jolie miała bezczelność całkiem dobrze ułożyć sobie życie, urodzić dzieci i nie zwiać po miesiącu).
Hollywood nigdy nie potrzebowało ludzi, zawsze potrzebuje symboli. A takich ostatnimi czasy trochę brakuje
Jednak i tu zaszła gwałtowna wolta. Ileż można żyć na jednej historii – krótko. Tymczasem Hollywood było w desperackiej potrzebie znalezienia nowej królewskiej pary. Taka para jest Hollywood potrzebna bo móc wyznaczyć poziom do którego mogą aspirować inne gwiazdy. Jednocześnie dla biznesu filmowego najważniejsze jest by widzowie szybko identyfikowali kto jest gwiazdą a kto nie. Dlatego potrzeba gwiazd absolutnych których gwiazdorstwa się nie podważa. Tymczasem większość aktorskich małżeństw się porozpadała i nigdzie na horyzoncie nikt nie łączył odpowiedniej urody, talentu, wysokości gaży i rozpoznawalności. Zresztą jeśli się nad tym zastanowić – prasa plotkarska wyprzedziła nieco czas. Wytypowanie Angeliny Jolie i Brada Pitta na parę która ma reprezentować Hollywood miało się kilka lat później okazać całkiem dobrym szacunkiem. Jeśli bowiem zsumuje się charytatywne działanie Angeliny, wraz z sukcesami producenckimi Brada Pitta to rzeczywiście wydaje się, że obojgu udało się znaleźć dla siebie miejsca w biznesie gdzie mogą jak najwięcej zdziałać. O czym świadczyć może chociażby fakt, że na ostatnich Oscarach oboje mieli swoje pięć minut – Pitt odbierając nagrodę za produkcję Zniewolonego, zaś Jolie odebrała nagrodę za działalność charytatywną. Oczywiście media wolą kiedy tego typu pary prowadzą bujny żywot ale poza poszerzeniem rodziny do szóstki dzieci Jolie i Pitt są z roku na rok co raz bardziej nudni. Zwłaszcza, że przynajmniej na razie nie sprawdza się żadna z przepowiedni prasy wedle której adoptowanie przez aktorów co raz to nowych dzieci ma na celu przyciąganie uwagi mediów. Przy czym to też doskonale pasuje do wymarzonej wizji gdzie w Hollywood piękni ludzie dzielą życie z pięknymi ludźmi i od czasu do czasu popisują się talentem. Nawet Marketingowcy by tego lepiej nie wymyślili.
Nie dajcie się zwieść pizzy – nikt nie wyniósł w tym roku z Oscarów więcej niż ta para.
Wróćmy jednak do Angeliny. Bo oto po latach przedstawiania jej jako dziwną złą i wychudłą wiedźmę (ewentualnie piękną i niebezpieczną femme fatal) nastąpiła wolta. Kwestia odbicia komuś męża stała się drugorzędna. Na pierwszy plan wyszły zaś dość niepasujące do wcześniejszego obrazu fakty. Najpierw decyzja aktorki by podzielić się informacjami o swojej mastektomii. Informacja, że uznawana za jedną z najpiękniejszych kobiet na świecie Jolie zdecydowała się na prewencyjną operację – w obliczy zagrożenia odziedziczonym genem odpowiedzialnym za raka piersi – wywołała tak zwany efekt Jolie. Kobiety poszły się badać, przestały się bać, a koszty badań spadły po zmianie prawa dotyczącego patentów na testy wykrywające obecność genu. Jeśli kiedykolwiek upublicznianie szczegółów swojego życia prywatnego przyniosło korzyści społeczne to jest to z pewnością ten przypadek. Po raz kolejny (wcześniej w przypadku zdjęć dzieci, z których olbrzymie zyski przekazano na cele charytatywne) Jolie wykorzystała zainteresowanie mediów wobec swojej osoby by zdobyć zainteresowanie nakierowane zupełnie nie na nią samą. Ale już wcześniej media zaczęły zmieniać front. Stało się jasne, że praca charytatywna – postrzegana przez wiele lat jedynie jako sposób lansowania się – okazała się chyba pierwszym powołaniem aktorki. Idąc poniekąd w ślady Clooneya (a właściwie idąc obok) Jolie wyspecjalizowała się w sprawach charytatywnych do tego stopnia że dziś chyba więcej sukcesów łączy z działalnością w ramach organizacji niosących pomoc na całym świecie. Najlepszym przykładem niech będzie fakt, że ledwie kilka dni temu programy informacyjne obiegła wiadomość o tym, że na odbywającej się w Londynie konferencji poświęconej przeciwdziałaniu przemocy seksualnej – zwłaszcza w strefach objętych konfliktami zbrojnymi – Jolie była jednym z najważniejszych i najlepiej słyszanych mówców. I co ważne – informacje cytowały spore passusy jej przemowy jedynie na marginesie wspominając o urodzie czy dokonaniach aktorskich. To jest ten krok kiedy można się zastanawiać czy rzeczywiście mamy do czynienia z aktorką zajmującą się działaniami charytatywnymi czy z działaczem charytatywnym, który od czasu do czasu gra. Wszak ludzie zmieniają zainteresowania i znajdują nowe pola do realizacji swoich talentów.
To ciekawe ile czasu musi upłynąć byśmy uwierzyli gwiazdom że mają dobre intencje
I tak dochodzimy do dnia dzisiejszego, kiedy po premierze doskonale przyjętej (z punktu widzenia oceny gry Aktorki) Czarownicy, konferencji w Londynie i wciąż jeszcze dyskutowanym wystąpienia Jolie w sprawie zdrowia kobiet aktorka stała się dość nagle nie tylko popularna ale i poważana. W sposób w jaki mogą sobie wymarzyć tylko nieliczni aktorzy tzn. uważa się ją za osobę poważniejszą od swojego fachu. To w ostatnich latach udało się chyba tylko wspomnianemu wcześniej Clooneyowi, który publicznie też zaczyna pojawiać się częściej w roli polityka niż aktora. Jednak jeśli przyjrzymy się dokładniej całej tej historii od strony medialnej jedyne co zobaczymy to proste odwzorowanie niejednego życiowego kursu który zaczyna się od mówienia głupot a kończy ciesząc się zasłużonym respektem. Zwierz odnosi czasem wrażenie, że tym co najbardziej nam szkodzi w postrzeganiu postać popkultury jest wyjęcie ich poza nawias wieku. Kiedy jakoś zupełnie normalnie przyjmujemy, że dwudziestoparolatkowie nie za bardzo wiedzą co ze sobą w życiu zrobić, to jeśli zdecydują się na karierę aktorską wymagamy od nich dojrzałości. I tak kiedy rozgrywają się przed nami właściwie młodości życiowe dylematy natychmiast przypisujemy je gwiazdorskiej głupocie albo skłonności do szokowania. Oczywiście jest to po trosze banał ale dopiero z jakiejś perspektywy można dostrzec, że tak naprawdę podglądamy coś co na dłuższą metę szczególnie wyjątkowe nie jest.
Zapewne zastanawia was skąd u zwierza ten wpis. W sumie zainspirowała go niedawna konferencja w Londynie. To właśnie słuchając wiadomości, siedząc tyłem do ekranu (wiadomości były po angielsku), zwierz zdał sobie sprawę, że cały materiał nie zawierał ani słowa o tym, że Angelina Jolie jest aktorką. Relacja wrzuciła jej wypowiedź bodajże obok wypowiedzi Davida Camerona. Dla zwierza to był jakiś znak czy impuls że coś się zmieniło. Jakbyśmy w końcu zaufali, że osoba która poczyniła największą prywatną dotację w historii organizacji na rzecz uchodźców przy ONZ (Jolie przekazał im ponad milion dolarów) naprawdę ma dobre zamiary a nie chce nam tylko sprzedać kolejnego filmu. A to już skłoniło zwierza do refleksji nad tym jak dziewczyna o której skandalicznym zachowaniu na Oscarach rozpisywała się radośnie prasa stała się tą kobietą za mównicą w białej garsonce, która publicznie sprzeciwia się ignorowaniu przemocy seksualnej w krajach trzeciego świata. I im dłużej zwierz się przygląda tym bardziej dochodzi do wniosku, że poza zmianą postawy mediów kluczową rolę gra tu czas. I tak jedyne co nam się udało odnotować w mediach to nieobcy nikomu i zawsze trudny proces dorastania jednej jednostki. Przy czym daje to do myślenia jakby wyglądało i nasze życie gdyby na każdym etapie podejmowania decyzji zewnętrzne siły decydowały się nas jednoznacznie określić. W sumie bowiem nadal nie wiemy ile z charakteru zupełnie nie znanej nam osoby jest wyjęte i wykreowane a ile prawdziwe. A jednak szybko dajemy się zwieść i wciąż na nowo zmieniamy front, mając wrażenie że teraz już na pewno wiemy co mamy myśleć. I czego tylko można sobie życzyć to podobnych wyników końcowych. Bo w końcu dziś w modzie jest Angelinę lubić i podziwiać. Całkiem słusznie – jeśli zwierz miałby dodać na końcu własne zdanie.
Ps: Ponownie zwierz źle się czuje pisząc o jednostkach. Dlaczego ? Któż wie. Ale przynajmniej nie będzie już zwierza męczyć. Niby taka prosta refleksja ale po uporządkowaniu przemyśleń wychodzi dość spójna historia. OK dobra zwierz idzie pomyśleć nad wpisem o koszulkach.