?
Hej
Zwierzowi ten wpis chodził po głowie od czasu, kiedy Biblioteka Narodowa opublikowała dane dotyczące czytelnictwa w Polsce. Zwierz nie chce się przyłączyć do chóru powszechnych narzekań – ludzie, którzy znają zwierza wiedzą, że ma on do czytania zdecydowanie liberalne podejście – nigdy nie było tak by książki czytali wszyscy, zaś zachęcanie do czytelnictwa musi się odbywać nie przez wzbudzanie poczucia winy, ale przez afirmację przyjemności, jaka płynie z obcowania z książką. Zwierz pisał o tym w dwóch miejscach Tutaj i Tutaj. Jednak, co jest ciekawe, kiedy mówi się o spadku czytelnictwa wszyscy natychmiast zaczynają boleć nad upadkiem zwyczaju czytania książek. Tymczasem zwierz o dzieciństwa wychowany na gazetach (a właściwie na kulcie czytania gazet w ilościach hurtowych) nieco boleje nad upadkiem prasy. Mówcie, co chcecie, ale Internet, choć dostarcza wiadomości szybciej, sprawniej i zdecydowanie bardziej dopasowanych nie jest tym samym, co czytanie gazety. Jest to chyba jedyna dziedzina kulturalnego życia, w której zwierz przejawia postawę wysoce konserwatywną. Możecie mówić, co chcecie, ale nawet najlepsze e-wydanie nie równa się temu uczuciu, jakie towarzyszy zwierzowi, kiedy siedzi sobie na mieście i w kawiarni popija kawę i czyta gazetkę albo świeżo zakupione czasopismo. Fakt, że dostaje dokładne to, co zaplanowali dla niego wydawcy i nie może przełączyć po jednym artykule na inna stronę sprawia, że czytanie na żywo jest czymś zupełnie innym niż czytanie w sieci. Być może z tej miłości do chwil sam na sam z prasą wzięła się zwierzowa (zrealizowana!) ambicja by się z jakimkolwiek czasopismem związać zawodowo.
No właśnie, zwierz uważa, że czytanie prasy jest dla człowieka, kulturalnego i popkulturalnego cenne niesłychanie, zwłaszcza, że zestaw czytanych czasopism można sobie doskonale dopasować do gustu mniej więcej tak jak zestaw ulubionych stron w Internecie. A przy okazji, przełknięcie trzech stron na papierze stawia człowieka niemal w elicie kraju, która jest w stanie przetworzyć tyle czytanego tekstu (a tak przy okazji – wpisy zwierza mają średnio po 5 stron A4 w Wordzie – czyżby każdy czytelnik zwierza nawet po przeczytaniu jednej notki automatycznie łapał się do elyty?). Stąd też pomysł zwierza by podzielić się z wami listą czasopism, którymi się popkulturalne i kulturalnie żywi. Od razu zwierz zaznacza, że nie będzie tu gazet informacyjnych czy popularnych tygodników. Z racji dziwnego wykonywanego zawodu, zwierz zapoznaje się lepiej lub gorzej z treścią większości z nich, więc trudno uznać je za osobisty wybór. Zresztą o wyborach w tej materii często decydują kwestie politycznych poglądów, od których zwierz na tym blogu trzyma się z daleka. Tak, więc dziś tylko spis, tego, co zwierz czyta z zakresu publikacji kulturalnych (z małymi okolicami) i co wam do czytania poleca. A i żeby nie było, zwierz znów uprawia samowolny product placement, czyli chwali produkty nie czekając, aż ktoś mu to zaproponuje :P (nowa rewolucyjna forma reklamy :P). I już zupełnie na koniec – zwierz pod każdym tytułem daje link do strony czasopisma na facebooku – to super źródła informacji a do tego czasem nawet jeśli się regularnie nie kupuje czasopisma można dowiedzieć się, że w następnym numerze będzie coś fajnego
Monitor – zwierz zachwyca się od pewnego czasu na facebooku, ale czas pozachwycać się na blogu. Monitor to taki polski Monocle – czasopismo, które koncentruje się na designu, biznesie, sztuce, architekturze, dobrej kuchni, fajnych produktach, ciekawych ludziach. Zwierz musi powiedzieć, że to jedno z tych czasopism, które czyta, (co prawda od trzech numerów) praktycznie od deski do deski. Dlaczego? Po pierwsze zwierz ma słabość do wszelkiego designu, po drugie – nawet, jeśli zwierza nie stać, to lubi sobie popatrzeć na ładne, często innowacyjne produkty, czy odmiany produktów, jakie są dostępne na świecie. Oczywiście nie wszystkich musza interesować strony biznesowe, ale na przykład raport dotyczący rynku kawy w Polsce, połączony z recenzjami kaw z różnych polskich kawiarni jest zdecydowanie ciekawszy niż tabelka, jaką można znaleźć na stronach ekonomicznych większości gazet. Do tego znajdzie się w czasopiśmie refleksja nad architekturą, ciekawe historie znanych marek czy wywiad z człowiekiem zawodowo zajmującym się kaligrafią. Do tego pod koniec można znaleźć rzeczy tak odjechane jak kulinarny przewodnik po Sn Francisco (chwilowo czytany jedynie celem wzmocnienia uczucia tęsknoty za podróżą) czy przepis na .. Bekonową marmoladę (och jakby zwierz to zjadł). Do tego całe czasopismo jest ładne – utrzymane w takim strasznie fajnym minimalistycznym łamaniu, na grubym, ale ekologicznym papierze, z inteligentną przyciągającą wzrok okładką. Zwierz rzadko się tak zachwyca, ale to jest dokładnie to, czego od dawna szukał – czasopisma o sztuce, designu czy marketingu same w sobie są często nudne, bo skierowane do znawców – Monitor jest skierowany do kogoś takiego jak zwierz, który jest bardzo ciekawy, co w trawie piszczy, ale zdecydowanie nie ma możliwości ogarnąć wszystkiego rozumem. A jak się to fajnie czyta przy kawie (dobrej!). No i jeszcze jeden plus – czasopismo jest jak na swoją treść i objętość tanie.
EKRANy – Zwierz podchodził przez pewien czas do Ekranów nieufanie nazywając je w duchu hipsterskim czasopismem filmowym. Hipsterskość trochę ekranom została, ale z drugiej strony to redagowane przez Instytut Sztuk Audiowizualnych Uniwersytetu Jagiellońskiego czasopismo to być może najbardziej kompetentne czasopismo filmowe w Polsce. Co ciekawe, mimo, że za czasopismem stoi bardzo szacowna instytucja to samo czasopismo jest zaskakująco bliskie nowym, niekiedy jeszcze niedostrzeganym przez szerokie media trendom w popkulturze. To oni w jednym numerze obdarowali zwierza jedynym jak na razie w Polskiej prasie kompetentnym i nie szaleńczo fanowskim artykułem o Cumberbatchu i w tym samym numerze omawiali zagadnienie fandomu powołując się na Doktora Who. Poza tym w jednym z numerów zwierz znalazł chyba najciekawszą dyskusję o współczesnej krytyce filmowej, jaką kiedykolwiek czytał. Do tego w czasopiśmie są niegłupie recenzje i to nie tylko tych super popularnych produkcji, (choć nie ma snobistycznego uciekania jedynie w awangardę). Całość czyta się z przyjemnością i tylko trochę szkoda, że Ekrany są graficznie bardzo ubogie i czarno białe. Choć może cały ich w tym urok, że nie mogąc odwrócić naszej uwagi zdjęciami muszą się koncertować na treści. W każdym razie zwierz bardzo poleca.
Nowe Książki – zwierz nie pamięta, kiedy zaczął czytać Nowe Książki, ale było to wieki temu. Z racji przedziwnego zbiegu okoliczności, zwierzowi zdarzyło się kiedyś trzymać w rękach numer, w którym jednocześnie recenzowano trzy książki popełnione przez członków zwierzowej rodziny (jak sami widzicie zwierz od dziecięcia miał przechlapane). Ale nie chodzi jedynie o szukanie znanych nazwisk – Nowe Książki to czasopismo, oparte na najprostszym ze wszystkich pomyśle – recenzuje nowe książki – naukowe, popularno naukowe, powieści, dla dzieci, poezję. Zwierz uwielbia czasopismo za prostotę formy – żadnego chodzenia wokół tematu – po prostu recenzenci piszą czy opłaca się czy nie opłaca kupić nową książkę. O ile w przypadku książek naukowych czy powieści nie wszystkim musi się to wydawać przydatne to na przykład przy poezji – gdzie wychodzi mnóstwo tomików i trudno zorientować się, kiedy wychodzi coś naprawdę godnego uwagi – Nowe Książki są nieocenioną pomocą. Do tego w każdym numerze jest spory wywiad z pisarzem, co zawsze jest fajne. Ostatnio Nowe Książki trochę zmieniły szatę graficzną i wyszły z lat, 90 co zwierza bardzo cieszy. Na dodatek, zwierz nie wie, czego dosypują do kleju w tym czasopiśmie, ale ono bardzo łanie pachnie. Serio. A i jeszcze jedno – w kiosku zawsze pytajcie o „Nowe Nowe Książki „: P (Timbuktu Timbuktu ;)
Sight&Sound – Czasopismo anglojęzyczne wydawane przez Brytyjski instytut Sztuki Filmowej. To właściwie tym, którzy znają zwierza powinno wystarczyć. Autorzy zajmują się mniej lub bardziej naukową refleksją nad brytyjskim kinem, jednocześnie dając zwierzowi wgląd w to, co nie przenika najczęściej do szerszej opinii i informacji – zwierz dowiedział się z czasopisma o całym mnóstwie filmów brytyjskich, o których nie miał pojęcia. Jednocześnie, – ponieważ BFI zajmuje się także zachowywaniem brytyjskiego dziedzictwa filmowego, sporo jest tam tak lubianych przez zwierza artykułów poświęconych historii kina (nie tylko brytyjskiego). Do tego, czasopismo (wychodzące od 1932 roku, jej, ale się w UK nic nie zmienia) ma znakomity dział recenzji, w którym krytycy zdecydowanie nie koncentrują się tylko na filmach z własnego kraju – zwierz przeczytał tam swego czasu bardzo dobrą recenzję polskiego „Jesteś Bogiem”, co świadczy, że zdecydowanie są tam na bieżąco z dobrymi polskimi produkcjami. Zwierz niestety wie, że to czasopismo drogie, ale nie trzeba kupować, co miesiąc, można raz na jakiś czas sprawdzić, co w filmowej trawie piszczy.
Kino – Powróćmy na chwilę do prasy polskiej. Zwierz czyta Kino wiernie, choć wywołuje ono u niego mieszane uczucia. Z jednej strony, zwierz woli takie Kino jak teraz (skłaniające się bardziej ku popularnemu widzowi) niż takie, jakie było jeszcze kilka lat temu (bardzo skoncentrowane na polskiej i artystycznej produkcji), ale niestety gdzieś po drodze Kino straciło jednoznaczny charakter i teraz jest trochę dla nikogo. Nadal jednak jest to czasopismo inteligentne, dostarczające całkiem ciekawych artykułów i bardzo dobrych relacji z festiwali (warto czytać by wiedzieć, na co będzie czekać), a po zmianach w Filmie, (które miały być super, ale doprowadziły zwierza do zarzucenia kupowania czasopisma, które teraz czyta już tylko w pracy) to zdaniem zwierza ostatni polski miesięcznik filmowy warty kupowania (Ekrany nie są czasopismem aż tak regularnym). Oczywiście zwierz nie zgadza się ze wszystkimi opiniami wyrażonymi na łamach Kina, ale poczytać sobie rzeczy, z którymi zwierz się nie zgadza też czasem lubi. Jedyną wadą Kina jest to, że czasopismo traktuje zdjęcia bardzo po macoszemu.
Empire – Zwierz musi przyznać, że Empire to magazyn, który kupuje dla zdjęć. To chyba najlepiej ilustrowane czasopismo filmowe, jakie zwierz zna. Zwłaszcza wywiady z aktorami najczęściej są okraszone znakomitymi sesjami zdjęciowym. Empire to czasopismo angielskie, więc choć są w nim informacje o kinie popularnym z całego anglojęzycznego świata to jednak o kinie brytyjskim jest jakby trochę więcej, no i zdecydowanie więcej jest wywiadów z brytyjskimi aktorami, co czyni z Empire czasopismem, które zwierz najczęściej kupuje by sobie z niego coś wyciąć. Ogólnie nie porywa jakąś nowatorską treścią, choć od czasu do czasu zaskoczy wielostronicowym artykułem na temat aktora czy reżysera – w ostatnim zakupionym przez zwierza numerze bohaterem na kilka stron był David Lynch. Do tego Empire ma dwie ulubione rubryki zwierza ” How much is a pint of milk” gdzie wszystkim gościom zadaje się te same pytania (min. Ile kosztuje pinta mleka, albo, co byś zrobił gdybyś obudził się jutro, jako Bruce Willis czy kiedy byłeś najbardziej starstruck, – czyli pod wrażeniem bliskości innej gwiazdy filmu czy muzyki), druga ulubiona rubryka zwierza jest na samym końcu magazynu i zawiera po prostu zapis najlepszych zdaniem redakcji klasycznych scen filmowych. Zwierz lubi tą rubrykę, bo zwraca uwagę, na to, co tak nam umyka, – że kino składa się nie tyle z wielkich filmów, co z wielkich scen.
Total Film – właściwie trudne do odróżnienia od Empire, – choć ma więcej wszystkiego, zdjęć informacji, recenzji, wszystko trochę pociachane, i niekiedy przerażające swoim nadmiarem, ale zwierz bardzo lubi zasiadać do nowego Total Film gdzie po prostu dostaje taki pełny obraz tego, co w kinie popularnym piszczy. Do tego Total Film ma chyba najzabawniejszą rubrykę, jaką zwierz zna, czyli abridged Script to taka humorystyczna rubryka, w której autorzy streszczają filmy (teoretycznie przedstawiając nam skrócony scenariusz) wskazując na wszystkie klisze, dziury w fabule i schematy. Zwierz nie jeden raz śmiał się głośno w tramwaju czytając tą jedną z pierwszych rubryk numeru. Niestety Total Film jest zdecydowanie słabiej dostępny niż Empire (to można dostać właściwie we wszystkich Empikach), ale warty by poszukać zwłaszcza, ze ma bardzo fajne dodatki – plakaty, okolicznościowe broszury a nawet czasem trafi się niewielka książka.
Ruch Muzyczny – dobra sam zwierz pewnie nigdy nie sięgnąłby po czasopismo związane wyłącznie z muzyką klasyczną gdyby nie pisał do niego przyjaciel zwierza (z resztą pisze znakomicie i złośliwie). Zwierz, który muzykę klasyczną i współczesną bardzo lubi, cieszy się, że dostaje czasopismo, które zbiera dla niego recenzje wszystkich ważniejszych wydarzeń muzycznych w Polsce. Co więcej, mimo dość oldshoolowej formy (dobra, okładka raczej nie zachęca do czytania) w środku jest całkiem przyjemnie i nowocześnie, choć oczywiście zdarzają się kilkustronicowe artykuły o kompozytorach, których istnienie było i może wciąż być dla nas faktem nieznanym. Ogólnie zwierz nie wie jak na scenie czasopism muzycznych plasuje się Ruch Muzyczny, ale z całą pewnością w obycie i gust zwierza trafia o tyle dobrze, że mniej więcej raz na miesiąc zwierz znajduje tam recenzję, choć jednej rzeczy, na której był w filharmonii teatrze czy operze.
Książki. Magazyn do czytania. – zwierz podobnie jak wszyscy czyta Książki Wyborczej trochę z rozpędu. Są to się czyta, bo jest niewiele ciekawych magazynów poświęconych książkom. Co do samego magazynu zwierz, który nie opuścił jeszcze w lekturze żadnego numeru ma mieszane uczucia – zdarzają się numery fatalne (dwa numery temu ilość recenzowanych książek anglojęzycznych była tak duża, że aż zdenerwowało to zwierza, który jednak jest za tym by szanować fakt, ze polski czytelnik jest może nie wyłącznie, ale przede wszystkim zainteresowany polskim rynkiem wydawniczym), ale na przykład w ostatnim zwierz znalazł znakomity wywiad z Hanną Krall, ale głównie za sprawą znakomitych odpowiedzi Krall a nie dość naiwnych pytań prowadzącej wywiad dziennikarki. Ogólnie jednak zwierz książki czyta i nawet się wyzłośliwia, ale np. graficznie bardzo mu się one podobają, bo to dynamiczne, nowoczesne i ładne czasopismo, które jednak nadal nie do końca wie, czym chce być.
Stolica – zwierz ponownie podczytuje Stolicę od momentu, kiedy została mu podrzucona przez rodzinę. Zwierz nie mówi wam moi rozsiani po całym kraju, jeśli nie świecie czytelnicy byście czytali miesięcznik stołeczny. Ale poleca byście rozejrzeli się po swoich kioskach za prasą lokalną. Nigdzie człowiek nie znajdzie tylu ciekawych informacji, o których nie miał zielonego pojęcia jak właśnie w prasie lokalnej. Zwierz, który swoje miasto stołeczne bardzo lubi jak zwykle z zaskoczeniem przyjmuje informacje o tym, co się dzieje w mieście a o czym nie ma pojęcia. Do tego, jak zwykle łasy jest zwierz na wszelkiego rodzaju artykuły historyczne, zwłaszcza te zbaczające w kierunku historii społecznej. A jak się znajdzie jeszcze coś o architekturze to zwierz nagle orientuje się, że przeczytał z zainteresowaniem pół numeru i może się wydać mądrzejszy. Tak, więc zwierz bardzo wam poleca, byście nawet, jeśli okładka nie jest szczególnie porywająca, sprawdzili, co w waszej lokalnej prasie piszczy – możecie się miło zawieść
Dobra zwierz patrzy na ten spis czasopism i zastanawia się czy nie tu należy szukać odpowiedzi na pytania zadawane niekiedy przez czytelników, skąd zwierz posiada jakieś przedziwne informacje. Zwierz doskonale wie, że większość tego, co można znaleźć w prasie jest podane w krótszej i bardziej mobilnej formie w Internecie, ale np. zwierz to, co przeczyta na papierze zapamiętuje bez porównania lepiej niż zawartość stron Internetowych. Co więcej zwierz należy do tej opisywanej przez naukowców grupy osób, której nad tekstem na papierze jest się bez porównania łatwiej skupić – tak, więc zdecydowanie częściej zwierz doczytuje do końca artykuły prasowe niż te na stronach internetowych. Choć trzeba przyznać, że jest coś chorobliwego w ilości prasy, którą konsumuje i składuje zwierz. Przecież to, co wam tu podał to nawet nie jest połowa. Zwierz czyta przecież wszystkie tygodniki, łącznie z „Tygodnikiem Powszechnym”, (który ma naprawdę dobry dział kulturalny! Plus cotygodniowe rozważania nad Torą, które zwierz wiernie czyta w ramach strawy duchowej), Ale to też jedna z tych drobnych przyjemności życia, które zwierz uwielbia – możliwość kupienia sobie gazety i przeczytania jej z kawą w ręku. Serio czasem się zwierz zastanawia czy nie tylko z wyboru, ale tak z przeznaczenia po prostu mentalnie nie jest Anglikiem.
Ps: Do wszystkich czytelników Londyńskich zwierza- zwierz postanowił spotkać się z wami w NIEDZIELĘ o godzinie 11:30 w pubie Sherlock Holmes. Zwierz umówił się już z kilkoma osobami, ale każdy przebywający w stolicy Anglii czytelnik zwierza może czuć się zaproszony. W planach pogaduchy i radosny fangirlizm/fanoboysm weekendowy.
Ps2: Jutro zwierz zaczyna pisać dla was dziennik podróży. Oznacza, to, że przez najbliższe dni zwierz porzuci normalną godzinę publikowania postów. Bądźcie, więc gotowi o każdej porze dnia i nocy!