Hej
Zwierz chciał o tym napisać już dwa tygodnie temu ale doszedł do wniosku, ze najpierw ochłonie, zastanowi się nad szerszym kontekstem ( zawsze trzeba znaleźć szerszy kontekst!) i dopiero zacznie walczyć z wiatrakami! Co tak poruszyło zwierza/ Oto w wysokich obcasach dwa czy trzy tygodnie temu ukazał się wywiad z dwoma panami z trójmiasta którzy prowadzą blog Make life Harder. ich pomysł na sławę, popularność i dobrą zabawę jest prosty. Córka premiera Kasia Tusk prowadzi bloga – nie jest to blog ani szczególnie wybitny ani też szczególnie nie wybitny – oto na przemian pojawiają się w nim zdjęcia młodej Tuskówny odzianej w kreację na dany dzień, zdjęcia zdecydowanie zbyt smacznie i ładnie wyglądających potraw przygotowanych przez jej koleżankę oraz raz na jakiś czas zdjęcia dokumentujące mało pasjonujące życie studentki z Sopotu . Trudno przeglądając bloga powiedzieć cokolwiek o osobowości czy poglądach obu pań ponieważ składa się on głównie ze zdjęć i dużej ilości dość prostych i mało odkrywczych stwierdzeń. Jedyne co można z całą pewnością powiedzieć to, że obie autorki mają świetnego fotografa. Poza tym zawartość bloga nie różni się niczym od dziesiątek podobnych prowadzonych przez lubiące gotować bądź wydawać zbyt dużo kasy na ciuchy. Nie mniej jako byt internetowy pozostałby nie zauważony gdyby nie prowadziła go córka premiera. Blog szybko bowiem zauważyły portale plotkarskie uświadamiając szeroką publiczność, że coś takiego istnieje.
Jak juz zwierz wspomniał obaj Panowie wyszli z założenia, że skoro istnieje w Internecie taki Blog fajnie było by go sparodiować. Zdecydowali się na parodię tak ciekawą, że zwierz zastanawia się czy nie pomogło im w tym wykształcenie politologiczne ( do którego się przyznają choć zwierz nie ma pewności czy jest to prawda). Zamiast bowiem napisać że blog sam w sobie jest głupi zdecydowali się po prostu wyśmiewać nie tyle sam blog co styl życia ich bohaterek. Tak więc na każdy przepis na np. na makaron z jakimś ciekawym sosem mają w odpowiedzi marnie wykonane zdjęcie zupki chińskiej, na każdą stylizację zgodnie z najnowszymi trendami mody – zdjęcie samych siebie z marnie zamalowanymi twarzami w spodniach od dresu i klapkach. Co więcej myślą przewodnią całego bloga nie jest bynajmniej niechęć do samej córki premiera ale raczej do klasy społecznej jaką ona reprezentuje. Autorzy bloga Make Life Harder starają się nas przekonać że oto konfrontują ową burżuazyjną ( i chyba w kontekście sposobu myślenia ich czytelników nie jest to słowo zbyt staromodne jak na zwierzowe rozważania) wizję świata z realnym życiem biednych studentów czy świeżych absolwentów których na życie nie stać i którzy jedzą byle co, dużo piwa piją i modę mają gdzieś.
I tu zwierz nie chce się wam podkładać starając się rozwiązać ten konflikt. Takiej sytuacji winne są równo obie strony – Kasia Tusk bo istotnie prowadzi blog, który aż prosi się o krytykę mniej dostatnio żyjącej części społeczeństwa, choć zwierz jak przygląda się temu co dziewczyna kupuje i co robi to może spokojnie stwierdzić że do prawdziwych burżujów jeszcze jej daleko ( za co z resztą oberwało się jej od jakiejś blogerki modowej która stwierdziła że to wstyd że córka premiera kupuje na wyprzedażach). Zaś obaj panowie pozujący na biednych studentów zdają się raczej wykorzystywać korzystną koniunkturę – ich bieda wydaje się dość blada gdy widzi się jak siedzą za swoimi laptopami Apple, zaś szczerość ich intencji nieco dyskwalifikuje fakt, że nie pokazują twarzy. Ale nawet gdyby twarz pokazywali to wciąż ich satyra ma pewne drobne luki ot tak na przykład że panowie próbują nas przekonać, że ktokolwiek myśli że jeżdżenie komunikacją miejską jest obciachem ( zwierz nie spotkał nigdy nikogo kto by tak twierdził a wydaje mu się, że zna kilka osób które poziomem życia dorównują córce premiera. ), czy sugestia że pokazują życie prawdziwego studenta a nie takiego nadzianego z prywatnej uczelni. Prawda jest bowiem taka że w Polsce nadziani studenci studiują państwowo natomiast ci ubożsi prywatnie.
Tym jednak co zwierza naprawdę fascynuje to fakt, że w tą idiotyczna sytuację dała się wciągnąć Gazeta. Widzicie jedynym pewnym zjawiskiem w Internecie jest nienawiść. Ludzie po przystawieniu do Internetu zamieniają się w dość nieprzyjemne istoty gotowe wszędzie węszyć możliwość obrażenia kogoś, poniżenia, użycia słów powszechnie uważanych za obraźliwe. I co więcej o ile jeszcze kiedyś można było wyjść z założenia, że za nienawiść jaka szerzy się w sieci odpowiada głównie anonimowość to ostatnio co raz częściej trzeba zrewidować ten pogląd. Ludzie nawet podpisani imieniem i nazwiskiem, ba nawet ze swoim zdjęciem dumnie stojącym przy profilu potrafią pisać o innych ludziach rzeczy na jakie nigdy by się nie zdobyli gdyby nie sieć ( zwierz nie twierdzi jednak że Internet to coś złego. Nie mógłby). Co więcej wydaje się że w ostatnich latach powszechny wylew nienawiści w Internecie stał się pewnym akceptowanym elementem internetowego życia. Pisane z polska hejterstwo ( zwierz nie cierpi tak zapisywanych słów z języka angielskiego ale owo pojęcie wydaje się już funkcjonować nieco niezależnie) stało się po prostu pewnym stylem życia uprawianym bądź to mniej bądź to bardziej szkodliwie. Co więcej choć oczywiście nie zyskało niczyjej aprobaty to jednak co raz częściej słyszy się głosy że jako iż z nienawiścią w Internecie nie ma co walczyć ( a właściwie walczyć się nie da) martwić winien się ten na kogo taki ewentualny bluzg spadnie. Zwłaszcza, że próba wyeliminowania takich zachowań była by niezwykle trudna. Pomijając prześladowania pod adresem jednostek z którymi to akcjami walczyć absolutnie trzeba i nawet można, wszelkie inne próby wykorzenienia nienawistnych tekstów musiałby się zakończyć absolutną cenzurą Internetu.
Jeśli bowiem zwierz wyniósł jakąś wiedzę ze zdecydowanie zbyt długich godzin spędzonych przed komputerem to taką, że ludzie ( co warto podkreślić jest to cecha absolutnie ponad narodowa) potrafią bluzgać na siebie równie mocno dyskutując o polityce do o najnowszej piosence Lady Gagi. Że konflikt między zwolennikami małżeństw homoseksualnych i ich przeciwnikami nie jednokrotnie wydaje się drobnym bulgotaniem w porównaniu z obelgami jakimi przerzucają się wielbiciele Zmierzchu i ci którzy uważają że błyszczące wampiry są śmieszne. Ba zdjęcie aktorki która pojawiła się na jakieś imprezie w niezbyt ładnej sukience może bardziej rozjuszyć komentatorów niż wiadomość o brutalnym morderstwie. A to przecież tematy zdecydowanie bardziej neutralne niż dziesiątki tysięcy spraw które mogą doprowadzić do wybuchu nie kontrolowanej nienawiści. Oczywiście zwierz nie widzi w autorach bloga Make life harder paskudnych nienawistników choć widzi w tym jakiś przejaw być może klasowej zazdrości. Widzi natomiast nienawiść wśród ich czytelników – marna satyra umieszczona w Internecie dość szybko zamienia się w coś co z satyrą nie ma wiele wspólnego.
I tu właśnie jak zwierz już pisał dziwi go rola Gazety promującej bloga z uporem lepszej sprawy. Pomijając fakt, że wywiad z autorami pokazał się pod koniec Wysokich Obcasów ( tam dopiero pokazują ciuchy na które nikogo nie stać) – jako męski komentarz do naszej śmiesznej kobiecej rzeczywistości ( zwierz nie chce wchodzić w kwestie płci – dość w tym tygodniu!), to jeszcze był promowany w ten weekend na głównej stronie Gazety. nie trudno się domyślać że spirala się nakręca bo skoro jest artykuł to jest miejsce na komentarze, a skoro jest miejsce na komentarze to jest miejsce na awanturę, a że link do artykułu jest na więcej niż jednej stronie to ludzie awanturują się aż miło. Zwierz przeczytał tylko część komentarzy ale może powiedzieć że dostało się zarówno jednej jak i drugiej stroni, że dostało się politykom, państwu polskiemu, szafarkom, psychologom, studentom, młodzieży i co zwierza szczególnie zabolało Blogerom. Może kogoś to cieszy ( warto dodać że nienawiść w Internecie cieszy wielu) zwierza zaś martwi zwłaszcza, że nie tak dawno ta sama Gazeta promowała akcję walki z chamstwem w Internecie. O ile jednak pojawiają się propozycje by jakoś utemperować nienawiść rasową, czy polityczną o tyle fakt, że ludzie opluwają się z byle powodu przyjęło się traktować jako koszt koszy tania z Netu.
Oczywiście za tydzień całej sprawie nikt pamiętać nie będzie. Kasia Tusk zapewne nadal będzie się fotografować w ubraniu dnia ( które nie budzą ani zachwytu ani z zdziwienia zwierza w porównaniu z tym co miewają na sobie niektóre szafiarki), jej koleżanka będzie gotować dania które zdecydowanie zbyt dobrze wyglądają, zaś obu panom parodia pewnie wkrótce się znudzi. I tylko zwierzowi pozostanie jakiś taki niesmak, który ponownie rzuci go w objęcia fikcji.
Ps: Zwierz pragnie podziękować nadzwyczaj licznym czytelnikom z zeszłego tygodnia którzy podnieśli popularność zwierza zdecydowanie źle działając na jego ego.?